1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. „Hazard niszczy zarówno milionerów, jak i kierowców ciężarówek i nauczycielki”. Rozmowa z Robertem Rutkowskim

„Hazard niszczy zarówno milionerów, jak i kierowców ciężarówek i nauczycielki”. Rozmowa z Robertem Rutkowskim

Z uzależnienia od hazardu łatwiej wyleczyć się tym, którzy mają wsparcie w rodzinie (Fot. Getty Images)
Z uzależnienia od hazardu łatwiej wyleczyć się tym, którzy mają wsparcie w rodzinie (Fot. Getty Images)
Kompulsywny hazard jest szczególnie podstępny, bo organizm nie protestuje przed dalszym truciem – jak przy uzależnieniach od substancji – a jego leczenie jest trudne. Każda sytuacja może się bowiem stać tzw. wyzwalaczem. Co zatem pomaga uwolnić się od nałogu? O wskazówki poprosiliśmy psychoterapeutę Roberta Rutkowskiego.

Spis treści:

  1. Hazard, czyli niebezpieczna kochanka
  2. Przyczyny uzależnienia od hazardu
  3. Kto najczęściej uzależnia się od hazardu?
  4. Mechanizm uzależnienia od hazardu
  5. Leczenie uzależnienia od hazardu

Hazard, czyli niebezpieczna kochanka

Czy uzależnienie od hazardu jest częstym problemem? Wydaje się, że dotyczy tylko niewielu i to zamożnych osób.
To stereotyp! Hazard niszczy zarówno milionerów, jak i kierowców ciężarówek. I nauczycielki, i menedżerów. I kobiety, i mężczyzn, gdyż w tym wypadku hormonalne wyposażenie nie ma znaczenia, jak na przykład w wypadku alkoholu, od którego kobiety szybciej się uzależniają. Wbrew przekonaniu, że to uzależnienie w białych rękawiczkach, hazard jest niezwykle szkodliwy zwłaszcza dla najbliższych gracza. Jeden z moich klientów stwierdził wprost, że hazard zrobił z niego e-menela.

To uzależnienie szalenie trudno wykryć, więc można mówić o szczęściu graczy, którzy mają rodziny, bo dzięki nim szybciej usłyszą, że zjeżdżają po równi pochyłej w przepaść. Ktoś, kto jest singlem, nie ma od kogo otrzymać informacji zwrotnej, że boryka się z poważnym problemem – nim będzie już za późno.

Jak czują się bliscy hazardzisty?
Partnerzy hazardzistów mają identyczne symptomy jak partnerzy osób, które są niewierne. W obu przypadkach nie ma żadnej substancji, która zmieniałaby świadomość osoby uzależnionej, nie ma odurzenia chemicznego. Podobieństwo zachowań i odczuć wynika z tego, że hazardzista – tak jak osoba zdradzająca – prowadzi podwójne życie. Zachowuje się jak ktoś, kto ma kochankę, bo jego kochanką jest gra. I jak wskazuje moja praktyka terapeuty uzależnień, partnerzy hazardzistów czasem podejrzewają właśnie zdrady. Miałem pacjenta, który przez siedem lat żył takim podwójnym życiem i w tym czasie przegrał ponad milion złotych. To był wysokiej klasy specjalista i w firmie, gdzie był zatrudniony, potrafił tak przesuwać fundusze między kontami, że wyprowadzał pieniądze, które później przegrywał w kasynie. Kiedy się w końcu wydało, miał to szczęście, że sprawa nie wylądowała w sądzie, bo nikomu nie było na rękę nagłaśnianie tego, że dyrektor finansowy ukradł miliony i przegrał je w kasynie.

Nikt by na tym nie zyskał?
Gracz poszedłby do więzienia, owszem, ale firma nie odzyskałaby ani grosza. Prezes porozumiał się więc z nim i zawarli umowę notarialną, że ten mężczyzna ze swoich poborów będzie spłacał dług. A jeśli nie odda pieniędzy, firma będzie mogła wejść na konto rodzinne, czyli dochody małżeństwa. Żona się na to zgodziła, ale też zmusiła go, żeby udał się na terapię. Kiedy zjawił się w moim gabinecie, przyznał, że kiedy sprawa wyszła na jaw, poczuł ulgę. Spłynęło z niego całe napięcie, które odczuwał przez lata.

Myślę, że kiedy się wydało, że to hazard, a nie kochanka, to jego żona także poczuła ulgę...
Można tak powiedzieć, zwłaszcza że hazard, jak każde uzależnienie, wpływa na związek tak, że zasadniczo tego związku nie ma. Jest tylko jego atrapa, bo hazardzista żyje w swoim świecie. Prowokuje kłótnie, żeby móc wyjść z domu i zagrać. Ukrywa to, co robi i gdzie jeździ. Jest w ustawicznym napięciu; oszukuje, planuje, szuka rozwiązania sytuacji. Jednym słowem, jest wciąż w swojej głowie, a nie z żoną na kanapie.

A wracając do tego, że to właśnie najbliżsi, często z obawy, że jest ktoś trzeci, ratują hazardzistę, opowiem o innym pacjencie, którego żona wynajęła prywatnego detektywa, aby śledził jej męża. Kobieta była w szoku, kiedy się dowiedziała, że on chodzi do kasyna, a nie spotyka z kochanką.

Przyczyny uzależnienia od hazardu

Skąd bierze się uzależnienie od hazardu?
Przyczyna jest taka sama jak we wszystkich innych uzależnieniach: ucieczka od rzeczywistości i nienawiść do siebie samego. Wynikają one z nienasycenia w dzieciństwie obecnością rodziców. Mówimy też, że źródłem jest brak miłości, akceptacji i wsparcia. Jednak miłość to pojęcie niedefiniowalne, więc wolę mówić o obecności, czyli o bliskości rodzica, o robieniu z nim wielu zwyczajnych rzeczy – od śniadania do wyprawy rowerowej.

Nie chodzi o pieniądze?
Dla większości ludzi gra to zabawa, można sobie czasem zagrać na automatach, w karty, kości czy w ruletkę. To nie jest zło samo w sobie. Problem pojawia się, jeśli nie gra się dla wygranej. Ludzie myślą, że hazardzista chodzi do kasyna, żeby wygrać pieniądze. Nic bardziej mylnego. Hazardzista gra, żeby grać. To mu daje stymulację. Nieraz widziałem na promie do Szwecji kierowców, którzy zamiast iść się wyspać, aby rano ruszyć wypoczęci w drogę, całą noc machali leworęcznymi bandytami. A to tylko czubek góry lodowej, bo e-hazard daje każdemu łatwy dostęp do gry…

Dlaczego hazard tak wciąga? Nie daje nawet szczególnej przyjemności.
Po arabsku słowo „hazard” oznacza grę w kości, która nie tylko w tamtej kulturze ma symboliczne znaczenie. W filmie Ingmara Bergmana „Siódma pieczęć” jest scena, w której nad brzegiem morza rycerz gra w szachy ze śmiercią. Chociaż szachy nie są uważane za grę hazardową, ta scena oddaje istotę hazardu, a jest nią mocowanie się z losem, chęć przechytrzenia śmierci, diabła czy też Boga.

Pomyślmy też, czemu w kasynach jest bezpłatny alkohol... Dlaczego okna są zasłonięte i nie ma zegarów, a pomiędzy stolikami krążą piękne kobiety często z mocno odsłoniętym ciałem? Po to, żeby te sytuacje odrealnić, przenieść graczy w jakieś miejsce nie z tej ziemi, poza czasem.

Kto najczęściej uzależnia się od hazardu?

A więc hazard to coś więcej niż na przykład seksoholizm czy alkoholizm?
Pacjentów, którzy są uzależnieni od substancji czy od zachowań, uprzedzam, że jeśli pójdą do kasyna, mogą się zdziwić, jak łatwo ich gra wciągnie. Sam unikam kasyna, chociaż gdybym był w Las Vegas, to pewnie raz tam bym poszedł. Nie ma co się bać, ale trzeba być świadomym zagrożenia.

Z drugiej strony to przecież nawet od jedzenia można się uzależnić. Wtedy nie je się dla smaku, ale żeby regulować emocje. Ilustruje to jedna ze scen z filmu Darrena Aronofsky’ego „Wieloryb”, kiedy główny bohater składa razem trzy kawałki pizzy i wpycha je sobie do ust absolutnie kompulsywnie, aby stłumić emocje. Podobnie można uprawiać seks. Nie chodzi więc o to, żeby rezygnować z jedzenia czy seksu. Ale o świadomość, że można mieć w duszy mikropęknięcia, które zwiększają zagrożenie. A mamy je, jeśli w przeszłości zdarzyły się nam epizody związane z kompulsywnymi zachowaniami. Zatem wszyscy ci, którzy mają takie doświadczenia, powinni być uważni, gdy ktoś im proponuje: zagraj!

Można grać i się nie uzależnić?
Tak. Można przeznaczyć na grę jakąś kwotę, na przykład tysiąc złotych, i iść z nią do kasyna, a kiedy się ją przegra – wyjść bez prób odegrania się. A jeśli się wygra, nawet sporo, schować wygraną, a zostawić sobie ten tysiąc złotych. Chodzi o to, żeby nie powiększać puli, za którą będzie się grało. Ryzyko pojawia się, kiedy ludzie chcą się odegrać, bo wpadają wtedy w sidła uzależnienia.

Miałem w terapii mężczyznę, którego było stać, żeby raz do roku wydać 10 tys. dolarów w Las Vegas. Wydawał i wracał do domu. Nie pożyczał, nie wydawał więcej, niż założył, że wyda, nawet gdy – co się czasem zdarzało – wygrał. Ale miałem też pacjenta, który był synem milionera; w kasynach zapożyczał się na grube pieniądze, i to u ludzi, u których zapożyczać się nie wolno, a którzy tam są często właśnie po to, aby dawać dodatkowe środki hazardzistom. Ojciec tego młodego człowieka spłacał jego długi z obawy o życie syna. Zmusił go także, żeby przyszedł na terapię.

Mechanizm uzależnienia od hazardu

Czyli nawet duża przegrana nie powstrzyma hazardzisty przed kolejną grą?
Nie, a to dlatego, że kiedy raz się „uruchomi”, staje się niepoczytalny. Uaktywnić to uzależnienie może nawet prosta myśl: czy ta kobieta, która idzie ulicą, pójdzie w lewo czy w prawo? W lewo... Trafiłem! I to wystarczy, by hazardzistę dopadła nieodparta chęć zagrania, choć już nieraz zakończyło się to dla niego tragicznie.

Wydaje się, że hazardziści mają przewagę nad innymi uzależnionymi, bo nie rujnują sobie zdrowia, bo nie wprowadzają żadnych toksyn do organizmu czy nie narażają się na różne choroby. Zła wiadomość jest taka, że potrafią w jedną noc stracić więcej pieniędzy niż alkoholik czy narkoman przez całe życie. Dla ich bliskich to tragedia, tym bardziej że bywa absolutnym zaskoczeniem.

Miałem kiedyś w terapii hazardzistę, który przyjechał z innego miasta, gdzie był niezwykle poważanym członkiem społeczności. Wykonywał zawód zaufania publicznego i cieszył się szacunkiem. Podczas sesji powiedział, że przegrał w jedną noc nie tylko swój dom i majątek, ale także mieszkanie, w którym żyje jego córka z wnukami. Dodał, że jego rodzina jeszcze nie wie, a on po wyjściu ode mnie pójdzie popełnić samobójstwo. Wezwałem pogotowie i zatrzymałem go do czasu, aż przyjechało.

Czyli hazard jest niebezpieczny?
Alkoholik czy narkoman, oczywiście, szkodzi rodzinie, ale nawet jeśli zapije się czy zaćpa na śmierć, nie pociągnie za sobą wszystkich bliskich na dno. A hazardzista bezpośrednio wpływa na byt wszystkich członków mikrospołeczności, jaką jest rodzina. Kiedy trafia do więzienia, popełnia samobójstwo czy zostaje zabity, jego bliscy zostają często z wielkimi długami, co nieraz prowadzi ich samych do targnięcia się na własne życie albo staje się przyczyną chorób psychicznych.

Leczenie uzależnienia od hazardu

Na czym polega terapia hazardzisty?
Terapia hazardzisty jest niezwykle trudna, bo hazardzista – w przeciwieństwie do na przykład alkoholika, który ze strachu, że jeśli się jeszcze raz napije, straci, rodzinę, pracę i zdrowie, może przestać pić – potrzebuje znaleźć alternatywne przyjemności. Skupiamy się więc oczywiście na stratach, ale także na poszukaniu innych atrakcji. Jest więc to terapia odwykowa, która przechodzi w terapię nawykową. Nazywam ją tak, gdyż wystawia uzależnionego na nowe zachowania, które dadzą mu przyjemność i będą stanowić przeciwwagę do tego, co dawał mu hazard.

Hazardzista szuka przyjemności?
Każdy człowiek szuka przyjemności od momentu, kiedy otworzy oczy rano... Hazard jest strasznym uzależnieniem. Z perspektywy człowieka uzależnionego strata majątku jest niejako sprawą drugoplanową. W jego umyśle, w jego duszy, dzieją się przerażające rzeczy.

W czasie gry hazardzista całkowicie odrywa się od rzeczywistości, odłącza od niej i od samego siebie. Traci rozum, staje się niepoczytalny. Może siedzieć godzinami, a nawet dniami przy grze, zapominając o potrzebach fizjologicznych. Jak bardzo trzeba nienawidzić siebie, żeby być gotowym poświęcić wszystko, byle tylko „wylogować się” z rzeczywistości?

Być gotowym na wszystko, żeby nie być?
Tak, i to może trwać do momentu, aż gra doprowadzi do śmierci. W przypadku uzależnienia od alkoholu czy narkotyków organizm człowieka uzależnionego się buntuje. Ciało narkomana czy alkoholika krzyczy, że nie wytrzymuję już zatrucia. A hazardzista, zwłaszcza zamożny i singiel – jest na straconej pozycji. Pożycza i pożycza, aż w końcu, jak już mówiłem, może z tego powodu stracić życie.

Mój ojciec nie grał nawet w tysiąca, bo to sobie obiecał, kiedy raz przegrał w bilard całą pensję.
Przypomniało mi się to, co kiedyś powiedzieli żołnierze z Iraku: kiedy pojawiał się ktoś nowy i twierdził, że niczego się nie boi, to mówili dowódcy, żeby go zabrał. Instynkt samozachowawczy musi dochodzić do głosu. Ten, komu go brak, zagraża sobie i innym. W wypadku twojego ojca zagrał instynkt samozachowawczy. Niestety, jeśli hazardzista w porę się nie zatrzyma, traci właśnie ten instynkt. Dowodem na to jest choćby pożyczanie pieniędzy od przestępców.

Mówiłeś, że bliscy mogą pomóc, ale jak?
Bardzo trudno hazardzistom wyjść z nałogu, jeśli w ich życiu nie ma bliskości: partnerki, partnera, rodziny. A to dlatego, że hazardziście bardzo potrzebne jest właśnie to, czego nie otrzymał w dzieciństwie, czyli współdziałanie, obecność, wspólna aktywność. Dlatego pomóc może także wspólnota Anonimowych Hazardzistów, do której wysyłam moich pacjentów. Na mityngach AH jest to, czego potrzebują, czyli właśnie społeczność, czyli bliskość, czyli współdziałanie polegające m.in. na pomocy innym uzależnionym. To coś, czego nigdy nie mieli. Poza tym odkryją życie w prawdzie, szczerość i otwartość. Poczują wreszcie, że nie są już sami.

Większość uzależnionych od hazardu ma w sobie pustkę, której nie zapełnili ich rodzice w dzieciństwie, i kiedy zrozumieją, że grą też jej nie zapełnią, zaczynają dążyć do życia wolnego od tej obsesji.

Robert Rutkowski, psychoterapeuta, pedagog, trener umiejętności psychologicznych. Prowadzi prywatny Gabinet Psychoterapii i Rozwoju Osobistego, specjalizuje się w leczeniu uzależnień, depresji, nerwic oraz w kryzysach rodzinnych i zarządzaniu stresem, robertrutkowski.pl.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze