1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Bezruch – ratunek na burzliwej ścieżce zmian

Bezruch – ratunek na burzliwej ścieżce zmian

Fot. Henrik Sorensen/Getty Images
Fot. Henrik Sorensen/Getty Images
Bezruch rodzi ten rodzaj mądrości, która pomaga nam nawigować po trudnym terenie życia.

Fragment książki „Ciałoczułość. Jak nawiązać kontakt ze swoim ciałem”, dr Luke Sniewski, wyd. Czarna Owca

Gdy ślepo unikamy bólu i dyskomfortu i źle pojmujemy je intelektualnie, stają się one podświadomymi wyzwalaczami, które katalizują reaktywność. Ból i dyskomfort są tymi nutami w piosence, które zachęcają do kontynuowania tańca uników. Większość ludzi nie zdaje sobie sprawy i nie docenia tego, jak mocne są impulsy reaktywności.

Poniższe krótkie ćwiczenie obrazuje siłę automatycznych reakcji organizmu. Zadanie jest bardzo proste. Zrób sobie przerwę od lektury i umyj twarz chłodną wodą. Delikatnie osusz twarz ręcznikiem, ale nie wycieraj jej dokładnie. Na potrzeby tego ćwiczenia powinna ona pozostać lekko wilgotna. Następnie wróć tam, gdzie czytałeś, i wygodnie usiądź. Ustaw minutnik i poćwicz bezruch przez 5–10 minut.

Zauważysz zapewne, że po zamknięciu oczu i skierowaniu uwagi do wewnątrz będziesz bardzo wyraźnie czuł proces wysychania resztek wody na twarzy. Zauważysz też, że to wysychanie może być bardzo, bardzo niekomfortowe. Będziesz miał potrzebę drapania się, ocierania lub wykonywania innych czynności, które pomogą ci uniknąć doświadczania schnięcia twarzy. Pamiętaj, że intensywne doznania, których możesz doświadczać, to nic innego jak zwykłe parowanie. Sprawdź, czy będziesz w stanie wytrwać w bańce bezruchu, aby być świadkiem tego, co się stanie, gdy doznania te najpierw osiągną apogeum, a potem miną.

Udało ci się wytrwać 10 minut? Jeśli nie, to nie szkodzi, ponieważ to ćwiczenie miało na celu stworzenie kontekstu, dostarczenie materiału do refleksji i zyskanie wglądu w potęgę uwarunkowanej reaktywności. Jeśli zachowanie bezruchu podczas wysychania wilgoci na twarzy jest tak trudne, wyobraź sobie wysiłek, jaki trzeba włożyć w opieranie się podświadomym impulsom, które inicjują nasze automatyczne reakcje i uwarunkowane zachowania. Pomysłowi autentycznej zmiany przyklaskują wszyscy.

Chcemy być bardziej obecni w relacjach z partnerami i dziećmi, nie zastanawiając się wtedy nad pracą. Chcemy umieć reagować spokojnie, gdy jesteśmy podenerwowani i źli. Pragniemy więcej spokoju i swobody w codziennych kontaktach. Chcemy odważnie podejmować działania na rzecz rozwoju osobistego i odkrywania siebie.

Życzyłem sobie tego wszystkiego także dla siebie, lecz uważne słuchanie partnera, bycie lepszym rodzicem, nieuleganie złości i mierzenie się z najgłębszymi lękami wymaga nauczenia się, jak radzić sobie z dyskomfortem. Kiedy określamy intencje lub cele i wdrażamy strategie oraz plany z myślą o autentycznej zmianie, musimy być gotowi na doświadczanie bólu i niewygód o różnych stopniach, warstwach i odcieniach. Musimy stawiać czoło zaprogramowanej reaktywności i wykraczać poza nią.

Jeśli nie zaprzyjaźnimy się z bólem, nie zbadamy, jak nasze ciało go doświadcza i jak nań reaguje, i nie poznamy go dogłębnie, zawsze będzie on wetkniętym w szprychy kijem, który uniemożliwia dążenie do głębszego celu i sensu. Musimy rzucić światło świadomości na subiektywne odczuwanie bólu, aby nauczyć się do niego odnosić, a następnie przezeń przechodzić.

Bezruch jest miejscem narodzin spostrzeżeń i wyborów zgodnych z naszymi świadomymi intencjami. Dzięki bezruchowi możemy uważnie przemyśleć, rozważyć i nadać cielesnej intuicji głos, który będzie słyszany i wysłuchany. Ciało przemawia do nas w subtelny sposób, na ogół niezauważalny ze względu na to, że jesteśmy w ciągłym ruchu.

Bezruch stanowi konfrontację z prawdą. Jest to konfrontacja z długo unikanymi, niechcianymi i niewygodnymi myślami, emocjami i doznaniami cielesnymi, które wyzwalają reaktywne zachowania. Z doświadczeniami tymi należy się zmierzyć i blisko zaprzyjaźnić.

Dostrzeganie prawdziwej skali głęboko zakorzenionej w ciele reaktywności często uczy pokory. Zdumiało mnie, że da się uzyskać dostęp do impulsu skłaniającego do reakcji i wytrzymać go, mimo intensywności, z jaką go doświadczam. Ale dzięki regularnemu i konsekwentnemu praktykowaniu bezruchu nauczyłem się obserwować i analizować momenty reaktywności.

Bezruch tworzy pomiędzy bodźcem a reakcją przerwę, opisywaną niekiedy jako przestrzeń, która pozwala nam wybrać rozwój i wolność. Istnieje taka przestrzeń między uczuciem stresu a włączeniem porno; między smutkiem a sięgnięciem po coś słodkiego lub kieliszek wina; między odczuwaniem bólu a gniewną reakcją. Bezruch uświadamia nam tę przestrzeń i pozwala wybrać inną odpowiedź. Możemy zadecydować inaczej. Możemy coś zmienić. Właśnie dlatego w samym sercu każdej autentycznej zmiany znajdujemy bezruch.

Śnieg osiadający w bezruchu

Kiedy uczę klientów medytować, czasami wykorzystuje kulę śnieżną jako rekwizyt dydaktyczny, aby wyjaśnić, jak to się dzieje, że bezruch staje się katalizatorem zmian. Patrząc na potrząsaną kulę śnieżną, nie widzimy tego, co jest w środku. Przede wszystkim dlatego, że nie jesteśmy w stanie skupić na niej wzroku, gdy ktoś nią mocno potrząsa. Ale nawet gdy kula przestaje się poruszać, widok na jej zawartość jest zasłonięty przez unoszący się w niej śnieg. Jeśli chcemy dobrze ujrzeć to, co się w niej znajduje, musimy poczekać, aż śnieg opadnie na dno. Dopiero kiedy tak się stanie, możemy docenić kunszt i detale zawartego w niej obiektu. tę wyrazistość daje właśnie bezruch.

Patrzymy na świat jak na wstrząśniętą śnieżną kulę i tak też się do niego odnosimy. Centralny element śnieżnej kuli życia jest obiektem, który mamy przed sobą. Może to być przedsięwzięcie zawodowe, posiłek albo osoba – ktoś obcy, przyjaciel, dziecko, małżonek. Śnieg reprezentuje wielość wewnętrznych doświadczeń – myśli, przekonań, emocji i doznań cielesnych – które uniemożliwiają nam wyraźne widzenie tego, co jest przed nami. Zamiast tego widzimy własne myśli, przekonania i emocje. Widzimy śnieg.

Jeśli chodzi o kulę jako kolekcjonerską pamiątkę, uważne spojrzenie na środkowy element nie ma większego znaczenia. Nasze życie nieszczególnie się zmieni, jeśli nie dostrzeżemy ręcznie malowanych przęseł mostu Golden Gate w kuli śnieżnej, którą kupiliśmy w dzielnicy portowej Fisherman’s Wharf podczas odwiedzin w San Francisco. W prawdziwym życiu jednak odróżnianie śniegu od rzeczywistości ma realne konsekwencje. Jeśli mamy przed sobą kogoś, kogo staramy się wysłuchać i zrozumieć, śnieg przeszkadza nam widzieć go wyraźnie.

Nasze myśli o danej osobie nie oddają jej w pełni, ponieważ nasz odbiór zniekształcają czynniki takie jak wspomnienia i wspólne doświadczenia. Właśnie dlatego rodzice często, a może a nawet zawsze, traktują nas tak, jakbyśmy wciąż byli małymi dziećmi. Gdy polegamy na przeszłych doświadczeniach wyniesionych z relacji z drugim człowiekiem, czynione przez umysł założenia mogą niedokładnie odzwierciedlać to, kim jest ta osoba w chwili obecnej i jak się do nas odnosi.

Nadmierne opieranie się na założeniach może szybko doprowadzić do napięć, rozdźwięków i konfliktów w relacji. Umysł tworzy wizje, które nie odpowiadają rzeczywistości, także wtedy, kiedy ciało doświadcza strachu, zazdrości, smutku lub złości w obecności innej osoby.

Wyobrażamy sobie zdradę, porzucenie, romans na boku, kłótnie i lekceważące podejście, a potem traktujemy tę osobę tak, jakby już dopuściła się tych czynów. W ten sposób nieprzetworzone traumatyczne doświadczenia z przeszłości ujawniają się w teraźniejszości. Ubieramy tę osobę w jakąś tożsamość, wtedy zaś staje się ona żywym odzwierciedleniem naszych dawnych krzywd. reagujemy tak, jakby to ona była odpowiedzialna za minione traumy. Choć jest to tylko próba umysłu ochronienia nas przed ponowną krzywdą, skutkuje ona wypaczeniem obrazu ludzi i sytuacji.

Jeden ze sposobów odnoszenia się do niepokojących myśli, które wydają się realne, polega na potraktowaniu każdej z nich jako jednej z wielu informacji, które mogą pomóc nam ocenić i zrozumieć osobę lub okoliczność, z jaką mamy do czynienia. Oznacza to, że nie musimy od razu dyskredytować tej myśli, uznając ją za fałszywą (co jest po prostu trudne), i zyskujemy przestrzeń do głębszej oceny. „Czy moje przemyślenia na temat tej osoby i sytuacji są trafne? Co za nimi przemawia? Czy mogę zapytać tę osobę o coś, co pomoże mi zyskać jej lepszy i dokładniejszy obraz? Kiedy mój umysł miał słuszność co do tej konkretnej sytuacji i osoby? Co dzieje się teraz w moim ciele, co prowadzi do takich, a nie innych myśli? Czy przejawiana przez moje ciało potrzeba wsparcia jest rzutowana na zewnątrz, na drugą osobę?”.

Do wyrażonego w powyższych pytaniach procesu refleksji może dojść dzięki bezruchowi, który pozwala osiąść śnieżynkom myśli. W miarę nabierania wprawy odróżnianie tego, co wydaje się nam prawdziwe, od tego, co rzeczywiście się dzieje, staje się coraz łatwiejsze.

Śnieg nie tylko utrudnia ujrzenie innej osoby czy sytuacji, lecz także nie pozwala klarownie widzieć nas samych. Śniegiem, który zasłania nam ten widok, są przekonania, surowe osądy i słowa krytyki, jakimi regularnie się karzemy.

Wewnętrzny krytyk zawsze wydaje się mieć dostęp do mikrofonu, a głośniki rozbrzmiewają jego komunikatami, takimi jak: „Jestem za głupi; nie mam albo nie zarabiam wystarczająco dużo pieniędzy; nie jestem godny kochania; nie zasługuję na szczęście” albo dowolnymi innymi wariantami mniemania: „Nie jestem wystarczająco dobry”, będącego pierwowzorem wszelkich ograniczających przekonań.

Dopóki nie nauczymy się odnosić do własnych przekonań z większym współczuciem (…), dopóty wszystkie przeświadczenia na własny temat będą nas więzić, tłamsić i dusić. Ilekroć uda się nam zrobić choć jeden mały krok ku realizacji powziętych zamierzeń, ograniczające przekonania uaktywnią się i zmuszą nas do cofnięcia o dwa kroki.

Dzięki konsekwentnemu, regularnemu i cierpliwemu stosowaniu bezruchu z chaosu wewnątrz śnieżnej kuli wyłoni się nasze autentyczne ja, czyli to, jacy naturalnie i rzeczywiście j e s t e ś m y. Tak jak w śnieżnej kuli ukazuje się coś pięknego do podziwiania, tak samo piękne są odkrycia, jakich dokonujemy w samym sercu naszej prawdziwej istoty.

Często nie postrzegamy siebie jako osób całych i kompletnych, jakimi zasadniczo jesteśmy, ponieważ śnieg zasłania nam widok. Nigdy nie dajemy mu szansy spokojnie osiąść, ponieważ stale jesteśmy zajęci – wciąż poruszamy i wstrząsamy naszymi wewnętrznymi światami, reagując w ten sposób głównie na sam śnieg. Pozwalając, aby kolejne warstwy śniegu opadały na ziemię i topniały, dostrzegamy coraz większą część autentycznego ja. Kiedy jesteśmy w ciągłym ruchu, wchodzimy w interakcje ze śniegiem, a nie z prawdziwym światem. Styl życia charakteryzujący się ciągłą zajętością sprawia, że śnieg nie może opaść. Nigdy nie widzimy siebie ani świata wyraźnie, wolni – a przynajmniej bardziej wolni – od uwarunkowanych percepcji, które nakładamy na nasze doświadczenia sensoryczne.

Na burzliwej ścieżce zmian warto niekiedy przeznaczać czas na opracowanie szczegółowych planów i strategii, lecz brak umiejętności osiągania bezruchu sprawia, że cykl autosabotażu i reaktywności nieustannie się napędza. Cykl ten sprawia raczej wrażenie lodowej zamieci niż kilku łagodnie opadających płatków śniegu.

Mike Tyson, jeden z najsłynniejszych zawodowych bokserów wszech czasów, ujął to poetycko: „Każdy ma jakiś plan, dopóki nie dostanie w pysk”. Chciał przez to powiedzieć, jak szybko reaktywne warunkowanie przejmuje nad nami kontrolę, gdy jesteśmy zestresowani fizycznie lub coś nas emocjonalnie wyzwoli, bez względu na to, jak dobrze przygotowane i pieczołowicie zaplanowane były strategie umysłu.

Śnieg przeszkadza nam w dążeniu do zmian i może być niczym ów cios w pysk. Z tej perspektywy bezruch stanowi praktyczny poligon do ćwiczenia niereaktywnego obserwowania pragnień, popędów i niepożądanych myśli.

Bezruch stanowi zaprawę przed ciosami życia. A przygotowywanie się na nieuniknione ciosy, jakie zadaje życie, ma decydujące znaczenie na drodze do zmiany, ponieważ to one wyzwalają nawykową reaktywność. Bez względu na rodzaj zachowania, substancję uzależniającą czy intencję każdy nawrót ma swój początek w nieprzyjemnych i niekomfortowych doświadczeniach wewnętrznych. Dyskomfort związany z niechcianymi myślami, trudnymi emocjami i nieprzyjemnymi doznaniami automatycznie wyzwala impuls do skorzystania z kojących zachowań i substancji, które są nam najlepiej znane. Zachowania te często już nam jednak nie służą. Nawet poddawanie się presji otoczenia – uznawanej za siłę zewnętrzną – jest doświadczane wewnętrznie, co umacnia teorię, zgodnie z którą nawroty mają swój początek w postaci doznań w ciele. Podsumowując to innymi słowy, śnieg powoduje „recydywę”. (…)

Zmiana wymaga dostrzeżenia możliwości dokonania innego wyboru. Nie musimy reagować. Możemy podążyć za impulsem reakcji do wewnątrz, do jego źródła w ciele, by odkryć, że jest to nic innego jak jedno z cielesnych doznań. To umysł dostarcza nazw, myśli, przekonań, projekcji i narracji dotyczących tego doznania. Umysł opowiada historie, ciało mówi prawdę. Kiedy przestaniemy wierzyć w tę historię i poczekamy, aż w ciele pojawi się impuls, a w ślad po nim dojdzie do aktywacji układu nerwowego, która osiągnie szczyt, a następnie minie – śnieg opadnie. Bezruch pozwala nam wybrać inną ścieżkę, ponieważ rozwija podstawową zdolność niezbędną do wprowadzania zmian: samoświadomość. Nie możemy skutecznie panować nad swoim postępowaniem, samoregulować się ani świadomie podążać w dowolnym kierunku bez głębokiego zrozumienia siebie i wewnętrznych doświadczeń, które sterują naszym zewnętrznym sposobem życia. Zdolności do panowania nad sobą i samoregulacji leżą u podstaw zmiany zachowań.

Bezruch stwarza warunki niezbędne do wyboru różnych sposobów odpowiadania na impulsy skłaniające do reaktywności. Zrozumienie specyficznych kontekstów zachowania – oraz tego, dlaczego je przejawiamy, kiedy zaczęliśmy je przejawiać, jakie dawało nam ono wtedy korzyści, jakie problemy wiążą się z nim obecnie i co dziś sądzimy na jego temat – prowadzi do trwałych zmian, a nie jedynie do chwilowych korekt.

Im głębiej patrzymy, tym mocniej zdajemy sobie sprawę z tego, że nieprzyjemne doświadczenia, których unikamy i przed którymi uciekamy, towarzyszą nam od bardzo dawna. Choćbyśmy przygotowali najlepszy możliwy plan pod okiem najwybitniejszych ekspertów na świecie, wystarczy, że zrobimy kilka kroków przed siebie, by się przekonać, że stres życia uniemożliwia nam jasne widzenie tego, z czym się mierzymy, i niereaktywne postępowanie. reagujemy, gdy tylko coś nas wyzwoli.

Umiejętności samoregulacji i panowania nad sobą, jako niezbędne do życia cechującego się swobodą, wymagają spojrzenia pod maskę własnych zachowań, aby poznać sposoby („jak”) i przyczyny („dlaczego”) takiego, a nie innego funkcjonowania w świecie. Nie rozumiejąc samych siebie, skazujemy się na wpadanie wciąż w te same pułapki i zastanawianie się: „Dlaczego ciągle mnie to spotyka?”. Nie próbuję straszyć, tylko z pokorą uznaję intensywność, potęgę i wpływ podświadomych, funkcjonujących głęboko w ciele mechanizmów, które inicjują reaktywność.

Bezruch rodzi ten rodzaj mądrości, która pomaga nam nawigować po trudnym terenie życia. Każdy człowiek, który podejmie się praktykowania bezruchu, niewątpliwie dokona innych, indywidualnych odkryć. Z każdą nowo odkrytą warstwą znaczeń i nauk bezruch ujawnia niezwykle osobiste i coraz głębsze lekcje wpisujące się w wyjątkowość życia każdego z nas. Bez względu na konkretną lekcję nie ma takiego aspektu istnienia, który nie uległby poprawie dzięki większej zdolności do przyjmowania bieżącej chwili do świadomości, przyglądania się jej oraz do jej nieosądzającej akceptacji.

Wyprawa w krainę bezruchu pomaga wziąć odpowiedzialność za indywidualny sposób doświadczania życia poprzez kultywowanie bardziej świadomego odnoszenia się do chwili obecnej. Da się go doświadczać swobodniej, nawet jeśli umysł podpowiada nam, że życie jest chaotyczne i pełne wyzwań. Osiągamy to przez praktykowanie przebywania we własnym ciele w danej chwili, bez podejmowania prób zmiany, kontrolowania lub korygowania tego, co czujemy; poprzez obserwowanie z poczuciem naiwnej ciekawości, jak opada śnieg. Choć proces ten wymaga cierpliwości, uczciwości i odwagi, wszystko zaczyna się od bezruchu.

Fot. materiały prasowe Fot. materiały prasowe

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze