1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. „Mamo, blikniesz?” Wakacyjna lekcja finansowej wolności

„Mamo, blikniesz?” Wakacyjna lekcja finansowej wolności

Warto pokazać, że każde marzenie można przełożyć na realny plan. (Fot. Getty Images)
Warto pokazać, że każde marzenie można przełożyć na realny plan. (Fot. Getty Images)
Dlaczego zarządzania budżetem i oszczędzania na marzenia warto uczyć od dziecka? Rozmawiamy z Agnieszką Stefaniuk, coachką, mamą siedmiorga dzieci.

Temat odpoczywania jest modny, bo większość z nas czuje duże zmęczenie przez tempo oraz intensywność świata. Na szczęście zbliża się okres wakacyjny. Jak wypoczywać, żeby wypocząć?
Wakacje są potrzebne, ale chyba ważniejsze od długiego wyjazdu raz czy dwa razy do roku jest dbanie o work-life balance na co dzień. Chodzi o to, żeby nie kumulować zmęczenia i stresu. Nie zapracowywać się na śmierć, zużywając wszystkie swoje zasoby, z nadzieją, że na urlopie się zregenerujemy. Przy dużym wyczerpaniu nawet urlop nie pomoże. Urlop stanie się efektywnym wypoczynkiem również wtedy, kiedy będzie odpowiadał na nasze potrzeby, uwzględnimy w nim swoje pasje i przyjemności.

Czy w dużej rodzinie to jest w ogóle możliwe? Da się zaspokoić wakacyjne potrzeby i oczekiwania wszystkich?
To rzeczywiście jest trudne. Zacznijmy od rodziców. Każdy, kto ma dzieci, zwłaszcza małe, wie, że podczas urlopu z nimi trudno wypocząć, bo nadal jesteśmy w roli strażników, wciąż zachęcamy do czegoś, np. do odłożenia komórek. Dodatkowo są nowe okoliczności, a więc nowe zasady, plany, presje. Wielokrotnie z mężem mieliśmy takie refleksje, że czuliśmy się po urlopie z dziećmi bardziej zmęczeni niż przed wyjazdem. Dlatego wspólne wyjazdy traktujemy raczej jako integrację rodzinną, kiedy wszyscy jesteśmy razem, mamy czas dla siebie, możemy wyluzować. I kultywujemy tę tradycję, wyjeżdżając co roku na Hel. A kiedy potrzebujemy z mężem odetchnąć, pogadać, coś zaplanować, jedziemy bez dzieci, choćby na weekend. Nawet jeden czy dwa dni bez codziennych obowiązków i nerwowego patrzenia na zegarek pozwalają nam naładować baterie.

A co z dziećmi?
Każdy ma coś swojego. Najmłodsze dziecko ma 10 lat i nawet ono wyjeżdża już na swoje obozy. Przede wszystkim trzeba się wzajemnie wysłuchać, poznać swoje zainteresowania, pasje, pomysły i potrzeby. Nie zawsze da się je wszystkie zaspokoić, ale to dobry punkt wyjścia. Kiedy pociechy są starsze, repertuar ich potrzeb staje się coraz bogatszy. Nasze dzieci próbują różnych sportów, zwłaszcza wodnych, mamy w rodzinie harcerzy, którzy jeżdżą na obozy, starsze chcą już wyjeżdżać ze znajomymi, są ciekawe świata. Każdy coś innego, więc jest to ogromne wyzwanie, żeby temu sprostać.

Wyobrażam sobie, że jest to również wyzwanie budżetowe…
Planowanie budżetu w dużej rodzinie jest bardzo ważną częścią jej funkcjonowania. Zwłaszcza jeśli chodzi o wakacje czy nawet krótsze weekendowe wypady, nie ma mowy o działaniach ad hoc. Wszystko trzeba zaplanować.
W naszym planie budżetowym po prostu jest stała pozycja „odpoczynek lato”, na którą odkładamy cały rok. Informacje o kosztach obozów letnich dostajemy w styczniu i już wtedy siadamy, liczymy, podejmujemy decyzje. Z dużym wyprzedzeniem wiemy, gdzie kto jedzie i ile to kosztuje. W budżecie tym przewidujemy też dodatkowe koszty związane z wyjazdami, takie jak sprzęt czy kieszonkowe.

Skąd rodzic ma wiedzieć, jakie kieszonkowe na wakacje będzie odpowiednie? Nie chcemy dać za mało, żeby dziecko nie czuło się gorzej od rówieśników, jednak z drugiej strony wszystko, co niezbędne, ma zapewnione.
Zwykle kieruję się podpowiedziami organizatorów, którzy w materiałach przedwyjazdowych sugerują stawkę kieszonkowego. Uważam, że to jest bardzo dobre i chętnie z tego korzystam. Inną pomocą może być kalkulator i kieszonkowy poradnik rodzica dostępny na stronie misja-edukacja.pl. Jeśli dziecko chce mieć więcej pieniędzy na wakacjach, może sięgnąć do oszczędności lub odpowiednio wcześniej spróbować się przygotować, by takowe mieć.
Wakacje są dla dzieci atrakcyjne również z powodu poczucia wolności decydowania, choćby o swojej kasie. I warto je z tym zostawić. Pozwolić się rozczarować – na przykład, kiedy wydadzą kasę na przysłowiowy badziew. A czasem będzie to satysfakcja, że zachowali pieniądze na coś dla nich ważnego. Pozostawienie im wolnej ręki w tej kwestii ma walor edukacyjny. Oczywiście przed wyjazdem ustalamy, że nie ma dodatkowych przelewów. Tekst „Kochani rodzice, przyślijcie pieniądze”, a raczej „Mamo, blikniesz?” nie wchodzi w grę.

Prośby „Blikniesz mi, mamo”, „Blikniesz mi, tato” są zmorą rodziców. Czy pani im ulega?
Zdarza się, że ulegam. Są różne sytuacje i czasem blik rzeczywiście „ratuje życie”. Zachęcam jednak, żeby zatrzymać się na moment i pomyśleć, czy to jest sytuacja, w której dodatkowy przelew jest niezbędny. Znam rodziców, którzy ciągle dosyłają. No bo jak odmówić dziecku… Często robimy to z automatu, bo chodzi o małą kwotę albo dla świętego spokoju, bo SMS zastał nas w ferworze pracy. Myślę, że niejeden rodzic zdziwiłby się, gdyby podsumował miesięczną sumę z blików. Mogłoby się okazać, że sam nie kupuje sobie tyle kaw na mieście, ile jego dziecko. Z punktu widzenia relacji rodzic–dziecko jest to ważne zagadnienie. Pociechy mają przecież kieszonkowe i w ramach tego powinny ogarnąć swoje zachcianki czy przyjemności. Oczywiście wszystkie niezbędne do życia wydatki oraz te dotyczące edukacji są po stronie rodziców. Szybkie przelewy na telefon bywają pułapką, bo robi się je szybko, a kwoty nie są duże. I nie ma limitu. Rodzice nie zdają sobie sprawy, ile de facto wydają, a dzieci tracą poczucie, że mają określoną kwotę, którą mają gospodarować.

Czego uczymy dzieci, odmawiając takich spontanicznych doładowań?
Podstawowej rzeczy z punktu widzenia samodzielności finansowej i zarządzania budżetem: uczymy odróżniać zachcianki od potrzeb. Są badania, które pokazują, że współczesne dzieci są zasypywane pieniędzmi. I nie chodzi o kieszonkowe, ale raczej o pieniądze ekstra od dziadków, z okazji urodzin, imienin, zakończenia szkoły. To nic złego, bo dzięki temu dzieci mają szansę uczyć się zarządzania kasą już od najmłodszych lat.

Od czego zacząć? Jak uczyć dzieci finansów?
Przede wszystkim rozmawiać o pieniądzach. Zamiast oceniać: „nie umiesz oszczędzać”, „szastasz kasą”, „wydajesz na głupoty”, warto pokazać, jak gospodarować określoną kwotą, nauczyć odróżniać potrzeby od tego, co jest chwilową zachcianką.

Założenie dzieciom konta pokazuje, że pieniądze to są konkretne liczby i że one szybko się zmniejszają. Aplikacje bankowe ułatwiające zarządzanie kasą są dla młodych atrakcyjne.

Nie liczyłabym też na to, że dziecko, które wyzeruje po kilku dniach konto, nauczy się na własnym błędzie. Warto mu pomóc, pokazując konkrety, czyli rozpisać kwotę kieszonkową na składowe, np. masz 200 złotych, więc liczymy, ile potrzebujesz na to i na tamto, i sprawdzamy, czy się wyrabiasz.

Dobrze jest też ustalić, za co płacą rodzice, a co jest poza ich możliwościami. Jeśli dziecko marzy o czymś wyjątkowym, na przykład jakimś ubraniu wykraczającym poza ustaloną normę, można się umówić, że określoną kwotę płaci rodzic, a resztę trzeba odłożyć. Taki układ pokazuje dziecku, że coś, o czym marzy, jest osiągalne, ale wymaga planu i wysiłku. Posiadanie i wydawanie własnych pieniędzy pokazuje też, że mają one określoną wartość. Na przykład moje dzieci chodzą do szkoły, w której obowiązują mundurki. Na początku roku kupuję kompletny strój, ale jak dziecko zgubi np. sweter, płaci z własnych pieniędzy – taką mamy zasadę.

Mówiła pani o potrzebach i zachciankach. Są jeszcze marzenia – jak wspierać dzieci w ich realizacji?
Odkładania na marzenia również trzeba dzieci uczyć. Pokazać im, jak można pieniądze gromadzić, dlaczego warto sobie czasem czegoś odmówić i jak to może zaprocentować. Pomocne materiały i narzędzia dotyczące tego, jak bezboleśnie oszczędzać, można znaleźć na stronie misja-edukacja.pl w sekcji Misja Oszczędzanie.

Warto też pokazać dzieciom, że pieniądze się zarabia, nie tylko dostaje. U nas w domu jest lista codziennych prac obowiązkowych dla każdego domownika, ale są też zadania ekstra, na przykład mycie samochodu, sprzątanie garażu, koszenie trawy, za które dzieci dostają pieniądze. Od 16. roku życia młodzi mogą dorabiać i ja bardzo zachęcam do tego moje dzieci. Zarabianie pieniędzy zmienia „chcę” w „mogę”.

Uczy sprawczości?
Tak, pokazuje, że możemy to zrobić. Zmienia pomysł na realny plan. Uczy pracy na celach. Nauka samodzielności i branie odpowiedzialności za swoje finanse bywa trudne, ale warto próbować. Pomocne i motywujące są aplikacje i narzędzia do odkładania, bo pokazują, jak suma systematycznie rośnie w skali tygodnia, miesiąca, roku. Widać tam proces, cel, są i nagrody. W usłudze GOdreams w aplikacji GOmobile Banku BNP Paribas tworzysz marzenia, a sposób gromadzenia środków możesz dopasować do swojego stylu życia.
Czasem warto również finansowo wpierać dzieci w realizacji marzeń. Jeśli widzimy, że dziecko na coś regularnie odkłada, ale nie jest w stanie w sensownym czasie uzbierać pełnej kwoty, fajnie dołożyć się do takiego przedsięwzięcia. To daje efekt „Wow!, dzieci inaczej patrzą już wtedy na pieniądze, ale też inaczej patrzą na rzecz, którą posiadają, czy doświadczenia, które przeżywają. Mają do nich dużo większy szacunek i doceniają je.

Często młodzi rezygnują z marzeń, bo wydają im się nieosiągalne.
Uzmysłowienie dziecku, ile realnie ma i może mieć pieniędzy w ciągu roku, jakimi kwotami zarządza, często uruchomia w nich chęć do realizacji marzeń. Warto pokazać, że każde marzenie można przełożyć na realny plan. Dzieciom trudno myśleć o rzeczach wielkich, oddalonych w czasie. Nawet wielu dorosłych ma z tym problem. Kiedy pracując z kobietami, pytałam je, jak radzą sobie z budżetowaniem wakacji, często odpowiadały, że ich wakacje zależą od tego, jaki będą miały zwrot podatku. Nikt ich nie nauczył, że mają na to wpływ. Dlatego oszczędzania warto uczyć od dziecka.

Bank BNP Bank wspiera swoich Klientów w odkładaniu na marzenia za pomocą GOdreams, nowej usługi w aplikacji GOmobile (godreams.pl). Od ponad pięciu lat pomaga w edukacji finansowej dzieci i młodzieży poprzez program Misja Edukacja (misja-edukacja.pl).

Agnieszka Stefaniuk, coachka, mama siedmiorga dzieci, na Instagramie znana jako @familyfunbymum.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze