1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Wywiady
  4. >
  5. „W »Muminkach« nie ma ideałów, rycerzy, księżniczek. Jesteśmy my, którzy tęsknimy, bywamy źli – jak w życiu”. Rozmowa z Bartłomiejem Starobratem (@Muminek.codzienny)

„W »Muminkach« nie ma ideałów, rycerzy, księżniczek. Jesteśmy my, którzy tęsknimy, bywamy źli – jak w życiu”. Rozmowa z Bartłomiejem Starobratem (@Muminek.codzienny)

(fot. ilustracja z profilu @Muminek.codzienny/(c) Moomin Characters)
(fot. ilustracja z profilu @Muminek.codzienny/(c) Moomin Characters)
Czy „Muminki” to wciąż opowieść dla dzieci czy już przede wszystkim comfort book milenialsów? Dlaczego ich przygody wracają do nas po latach, a nawet nigdy nas nie opuszczają? Z Bartłomiejem Starobratem, autorem profilu Muminek Codzienny, rozmawiamy o fascynacji przeniesionej do sieci, dorosłych interpretacjach „Muminków” i o tym, co sprawia, że świat stworzony przez Tove Jansson wciąż pozostaje aktualny.

Edyta Zbąska: Czy Muminek Codzienny naprawdę jest codziennie? A może zdarzają się dni bez Muminka?

Bartłomiej Starobrat: Bywa codzienny, choć niestety nie zawsze. „Muminki” jednak towarzyszą mi przez całe życie. Czytam je niemal od trzydziestu lat – książki z serii dostałem jako dziecko na szóste urodziny. To było jedno z pierwszych wydań Naszej Księgarni: w miękkiej oprawie, bardzo kruche, ale mam do niego ogromny sentyment. Przeczytałem wszystkie tomy i początkowo najbardziej zachwycały mnie nie opowieści, ale ilustracje i mapy. Był czas, gdy oglądałem je niemal codziennie.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość Facebook.

Z czasem dorosłem i zupełnie nieplanowanie zacząłem czytać „Muminki” córce. Pewnego dnia skończyły nam się współczesne książeczki, po które sięgaliśmy wieczorami, więc spontanicznie wybrałem „Muminki”. Czytaliśmy po kilkanaście stron dziennie – bardzo jej się spodobały, zarówno historie, jak i ilustracje. Pamiętam myśl, że to piękne, że historia zatacza koło i że „Muminki” po latach nadal potrafią zachwycać. Wtedy pojawił się pomysł: „A gdyby cyfrowo opracować ilustrację, dodać do niej cytat i opublikować ją w sieci?”. Następnego dnia rano powstał pierwszy post, który nazwałem „Muminek Codzienny” – żartobliwie, w nawiązaniu do dzienników. Początkowo rzeczywiście publikowałem codziennie, później ten rytm nieco się rozluźnił.

…i pojawił się Muminek Niecodzienny. Muminek Regularny.

Dokładnie tak. Dziś staram się publikować dwa–trzy razy w tygodniu. Na początku były to wyłącznie cytaty z ilustracjami, ale projekt stopniowo się rozrastał. Dzięki fanpage’owi poznałem wiele osób, m.in. pracowników Muzeum Kinematografii, którzy opowiadali mi o polskich ekranizacjach „Muminków”. Te kontakty pomogły mi również upewnić się, że Muminek Codzienny funkcjonuje w pełni legalnie. Gdy pojawiły się wątpliwości dotyczące prawa cytatu, skontaktowałem się bezpośrednio z centralą Moomin Characters w Finlandii. Ku mojemu zaskoczeniu już następnego dnia otrzymałem odpowiedź od dyrektora, który szczegółowo wyjaśnił, jak oznaczać materiały, by działać zgodnie z prawem. Zgodę potwierdzili także polscy właściciele praw. Dzięki temu Muminek Codzienny działa do dziś.

Czy posty są planowane, czy raczej powstają pod wpływem chwili?

Próbowałem planować publikacje z wyprzedzeniem, ale szybko okazało się, że to nie działa. Zauważyli to nawet odbiorcy – pytali, co się stało, czy posty są teraz publikowane jakoś automatycznie. Uświadomiło mi to, że taka forma zupełnie mi nie odpowiada. Lubię rano sięgnąć po książkę, poszperać w niej i znaleźć coś spontanicznie. Często nawiązuję do bieżących wydarzeń, tego, co usłyszę w radiu albo jaki jest dzień. Pojawił się nawet specjalny Muminek na Dzień Wanny.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość Facebook.

Widziałam! To fascynujące, jak po tylu latach „Muminki” są aktualne, chociaż nie dla każdego zawsze były. Olga Tokarczuk powiedziała kiedyś, że „»Muminki« nie były książką jej dzieciństwa, ale stały się książką dorosłości”. Czy widzisz, że „Muminki” dziś bardziej interesują dorosłych? Czy to milenialsowa comfort book?

Zdecydowanie tak. Gdy analizuję statystyki strony, widzę, że około 70% odbiorców to osoby w wieku 36–45 lat. To ludzie, którym „Muminki” towarzyszyły w dzieciństwie i którzy teraz do nich wracają, ale także ci, którzy wcześniej ich nie znali i dopiero dziś odkrywają je na nowo.

Co poza nostalgiczną nutą sprawia, że „Muminki” wciąż są tak interesujące?

Przede wszystkim to, że wraz z dorastaniem zmienia się nasz sposób ich odbioru i że można w nich wciąż odkrywać coś nowego. Widzę to na swoim przykładzie: jako dziecko widziałem w „Muminkach” głównie książki przygodowe. Fascynowała mnie kometa z pierwszych tomów, natomiast rozważania Tatusia Muminka bardzo mnie nudziły. W wieku nastoletnim zacząłem dostrzegać emocje, lęk, niepokój – przestała to być wyłącznie opowieść przygodowa.

Gdy miałem 16 lat, widziałem już metafory: wojnę, śmierć, stratę. Zacząłem dostrzegać to, co ukryte. Z czasem, na kolejnych etapach życia – w relacji, w małżeństwie, w rodzicielstwie – odkrywałem w „Muminkach” zupełnie nowe sensy. Jest w nich coś niezwykle frapującego.

Fascynuje mnie ich uniwersalność i dwuadresowość: jedna opowieść trafia jednocześnie do 8-letniego Bartka, który widzi przygodę, i do 31-letniego Bartłomieja, który dostrzega emocje i metafory.

Czytaj także: Stare książki z naszego dzieciństwa, które warto przekazać dzieciom

Zwłaszcza że same książki zmieniają się wraz z autorką.

Tak, ostatnie tomy są wyraźnie inne od początkowych. Tove Jansson chciała nawet wydać je jako książki dla dorosłych, jednak wydawca się na to nie zgodził i zdecydował, że pozostaną częścią cyklu. Autorka przystała na ten pomysł, ale i tak przemyciła w nich to, co było dla niej ważne. „Dolina Muminków w listopadzie” ma już zupełnie inny klimat – powstała po śmierci ukochanej matki Tove Jansson i jest refleksją nad stratą. Co znamienne, Muminki w ogóle się w niej nie pojawiają. Do ich domu przybywają kolejni mieszkańcy Doliny, a każdy z nich nosi w sobie własny obraz nieobecnych Muminków. Każdy konfrontuje się z tym, co znaczy dla niego ich brak.

Czytaj także: 10 cytatów z „Doliny Muminków w listopadzie”, które pomogą ci się uporać z melancholią późnej jesieni

A masz ulubionego bohatera?

Nie! Jeszcze niedawno miałem jasną odpowiedź, dziś wiem, że ona się nieustannie zmienia. Każda z postaci ma w sobie coś wyjątkowego i w każdej widać jakiś rys samej Tove Jansson. Co więcej, wiele można się nauczyć od bohaterów, których nie lubimy. Warto spróbować dostrzec ich zalety – tym bardziej że w „Muminkach” nikt nie jest idealny. To właśnie czyni tę opowieść tak wyjątkową.

Tam nie ma ideałów, nie ma rycerzy ani księżniczek. Jesteśmy po prostu my, którzy tęsknimy, jesteśmy źli, jesteśmy głodni, możemy się z kimś pokłócić. Jak w życiu.

Muminki zapisały się też w pamięci jako źródło dziecięcych lęków – zwłaszcza Buka i Hatifnatowie.

Myślę, że ogromną krzywdę wyrządziła im animacja, która sprowadziła te postacie do roli potworów i straszaków. Widać to szczególnie na przykładzie Buki, którą dodatkowo spłyciły błędy polskiego tłumaczenia, gdzie wszystkie postaci są pisane wielką literą. W oryginale zaś mamy rozróżnienie np. na konkretnego Włóczykija (Snus Mumrik) oraz gatunek włóczykijów (snus mumriken). Podobnie jest z innymi postaciami. Są Muminki i muminki – tak jak są Polacy czy Niemcy, ale także ludzie jako gatunek.

To rozróżnienie zmienia także sposób patrzenia na Bukę. Nie jest ona jednym, unikatowym potworem, lecz jedną z wielu buk. Każda z nich jest inna: jedna prześladuje ciotkę Paszczaka, inna zagląda do kuferka, jeszcze inna podąża za rodziną Muminków na wyspę. Moja teoria jest taka, że istnieją buki złe i takie, które są zupełnie nieszkodliwe.

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość Facebook.

A Hatifnatowie?

Wraz z Anetą Korycińską, znaną w social mediach jako @babaodpolskiego, z którą prowadzimy muminkowy podcast, widzimy w Hatifnatach metaforę wojska i wojny. Ich sposób poruszania się i działania przypomina strukturę armii podporządkowanej odgórnym rozkazom. Choć mogą wydawać się bezmyślne, być może osiągnęły już pewien poziom transcendencji i dlatego nie wchodzą w relacje z Muminkami.

Jak na te interpretacje reaguje muminkowa społeczność?

Mam poczucie, że zgromadziłem wyjątkowych odbiorców. Jak na dość duży i aktywny fanpage, niemal nie spotykam się z hejtem. Wręcz przeciwnie – często dowiaduję się od odbiorców nowych rzeczy o „Muminkach”. Przez całą historię strony zablokowałem tylko jedną osobę. Nikt się nie obraża, wszyscy dyskutują. To chyba po prostu magia „Muminków”.


Czyli tolerancja jak w Dolinie Muminków?

Właśnie nie! Powiem przewrotnie, że według mnie tolerancja to słowo nacechowane negatywnie. Ono sugeruje jakiś emocjonalny stosunek wobec istot, które żyją obok nas, na zasadzie „nie lubię cię, ale cię toleruję”. To, jak nazwałbym społeczność w „Muminkach”, to współistnienie. My się nie musimy lubić ani kochać, ani nawet się z kimś zgadzać, ale możemy mieszkać w jednej dolinie i nic złego nam się nie stanie. Jak w „Muminkach” – nikt nam nie zrobi krzywdy bez powodu, a to, jak ktoś inny żyje, nie powinno nam przeszkadzać, natomiast jeśli będzie w potrzebie, to możemy mu po prostu pomóc. I to nieważne, że się różnimy, bo po prostu mu pomożemy, a on kiedyś pomoże nam. I to właśnie nie tolerancja, nie akceptacja, a współistnienie.

(Fot. archiwum prywatne) (Fot. archiwum prywatne)

Bartłomiej Starobrat (rocznik 1987), prowadzący profil Muminek Codzienny. „Muminki” czyta i odkrywa już od przeszło 30 lat. Z wykształcenia programista, aktualnie pracuje jako analityk biznesowy i systemowy aplikacji mobilnych, prywatnie mąż oraz ojciec dwójki dzieci. W wolnym czasie czyta stare horrory, cyberpunk i weirdfiction.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE