W małym tureckim mieście mieszka Leila i jej cztery siostry wracają ze szkoły. Ich spontaniczność i przyjaźnie z kolegami prowadzą do lokalnego skandalu. Rodzina postanawia więc jak najszybciej „pozbyć się problemu”, czyli wydać dziewczyny za mąż. „Mustang” jest debiutem niespełna czterdziestoletniej Deniz Gamze Ergüven. W rozmowie opowiada, skąd wziął się pomysł na film i jak wiele jest w nim z niej samej.
„Mustang”, podobnie jak twój film dyplomowy, to historia o emancypacji. Jakie były początki tego projektu?
Chciałam opowiedzieć o tym, jak to jest być dziewczyną, kobietą we współczesnej Turcji, gdzie sytuacja kobiet jest, bardziej niż kiedykolwiek, sprawą publiczną. Oczywiście to, że mam inną perspektywę, bo mieszkam też we Francji, odegrało istotną rolę. Za każdym razem, gdy tu wracam, czuję się w jakiś sposób ograniczana, co jest bardzo zaskakujące. Wszystko, co ma jakikolwiek związek z kobiecością, jest tu sprowadzane do seksualności. Tak, jakby wszystko co robią kobiety, a nawet młode dziewczyny, było nacechowane seksualnie. Słyszy się na przykład historie o szkolnych zasadach, które zabraniają chłopcom i dziewczętom używania tych samych schodów. Budowane są osobne klatki schodowe. Prowadzi to do tego, że najbanalniejsze czynności zyskują seksualny kontekst, wchodzenie po schodach staje się poważnym problemem. Pokazuje to absurdalność tego rodzaju konserwatyzmu: wszystko jest seksualne. Prowadzi to do tego, że cały czas rozmawia się o seksie. Wyłania się wizja społeczeństwa, w którym kobiety zredukowane są do maszyn produkujących dzieci i zajmujących się domem. Turcja była jednym z pierwszych państw, w których kobiety zyskały prawo głosu – w latach 30. - a teraz muszą bronić swoich podstawowych praw, jak choćby prawa do aborcji. To smutne.
Jak wiele z ciebie jest w tym filmie?
Ten skandal, który widzimy w scenach otwierających film – dziewczyny wchodzą na ramiona chłopaków, co spotyka się z surową reprymendą – przydarzył się mi, kiedy byłam nastolatką. Z tym, że moja reakcja na niego była zupełnie inna niż moich bohaterek. Ja zwiesiłam głowę ze wstydem. To było na wiele lat zanim mogłam choćby zaprotestować. Chciałam, żeby postaci w moim filmie były bardziej bohaterskie. A ich odwaga musi się opłacić. Muszą na końcu wygrać i to w najbardziej emocjonujący sposób. Dla mnie te pięć dziewczyn to pięciogłowy potwór, który traci część siebie za każdym razem, gdy któraś z bohaterek znika z opowieści, ale ostatnia pozostała jego cześć zwycięża. Ponieważ starsze siostry zostały zniewolone, Lale, najmłodsza, odmawia pójścia ich drogą. Jest wszystkim tym, czym marzyłam, by się stać.
Skąd wziął się angielsko brzmiący tytuł – „Mustang”?
Mustangi to dzikie konie, które są doskonałym symbolem moich pięciu charakternych i nieokiełznanych bohaterek. Nawet ich włosy są jak grzywy. Historia rozwija się szybko, galopuje do przodu i ma tę samą energię, co mustangi. Jak wiele z ciebie jest w tym filmie? Ten skandal, który widzimy w scenach otwierających film – dziewczyny wchodzą na ramiona chłopaków, co spotyka się z surową reprymendą – przydarzył się mi, kiedy byłam nastolatką. Z tym, że moja reakcja na niego była zupełnie inna niż moich bohaterek. Ja zwiesiłam głowę ze wstydem. To było na wiele lat zanim mogłam choćby zaprotestować. Chciałam, żeby postaci w moim filmie były bardziej bohaterskie. A ich odwaga musi się opłacić. Muszą na końcu wygrać i to w najbardziej emocjonujący sposób. Dla mnie te pięć dziewczyn to pięciogłowy potwór, który traci część siebie za każdym razem, gdy któraś z bohaterek znika z opowieści, ale ostatnia pozostała jego cześć zwycięża. Ponieważ starsze siostry zostały zniewolone, Lale, najmłodsza, odmawia pójścia ich drogą. Jest wszystkim tym, czym marzyłam, by się stać.
Wydaje się, że w swoim filmie mówisz, że jedyną drogą do odzyskania wolności jest edukacja.
Dziewczyny zostają wyrzucone ze szkoły i ich reakcja na to jest kluczowa dla historii, ale ich wojownicze podejście nie jest moim. Film to nie jest polityczne przemówienie. Romain Gary mówił, że nie chodzi na jakiekolwiek manifestacje, bo ma całe półki książek, które go w tym wyręczają. Widzę to podobnie. Film wyraża pewne rzeczy w dużo delikatniejszy, a jednocześnie mocniejszy sposób niż gdybym powiedziała to wprost. To baśń z mitologicznymi motywami, jak Minotaur, labirynt, hydra lernejska – pięciogłowe ciało dziewczyn – i nić, tutaj symbolizowana przez piłkarski mecz, w którym dziewczyny chciałyby uczestniczyć.
Decyzja, by umieścić akcję filmu w odległej wiosce nad Morzem Czarnym, 600 kilometrów od Stambułu, nie była przypadkowa. To miejsce ma swój udział w tworzeniu atmosfery opresji, którą odczuwa publiczność.
Tak, lokacja podkreśla wrażenie, że jesteśmy na końcu świata. To była decyzja artystyczna, chciałam baśniowego krajobrazu z krętymi nadmorskimi drogami, z niepokojącymi lasami. To miejsce, do którego trudno dotrzeć. Kilka miesięcy przed moją pierwszą wizytą nie było tam lotniska i nigdy nie kręcono w okolicy żadnego filmu. Poczucie izolacji było dojmujące. Do najbardziej odległych wiosek wiadomości docierają tylko oficjalnymi kanałami, a w każdym domu jest worek węgla – prezent od ówczesnego premiera. Ludzie czują się wyjątkowo blisko związani z reżimem, który poprzez oficjalne media wręcz szepcze im do ucha. Zaledwie w kilku miejscach nie było telewizora, przez który elity kraju wygłaszają nudne kazania. Po tym jak skończyliśmy zdjęcia, 90 kilometrów od miejsca, gdzie kręciliśmy, otworzono lotnisko, jest jeden lot dziennie. To powiew świeżego powietrza.
Jakich spodziewasz się reakcji na twój film?
Kiedy wysłałam scenariusz do Turcji, byłam świadkiem bardzo żywiołowych reakcji, bo moje podejście do kobiecych bohaterek było dla nich czymś zupełnie nowym. Wyobrażam sobie, że „Mustang” będzie równie egzotyczny dla widzów na całym świecie. Chciałabym, żeby ludzie dzielili się tym filmem, żeby zmuszał do refleksji i może uchylił delikatnie drzwi w Turcji i nie tylko. Ważne, żeby budził empatię do tych kobiet, żeby mogły przez niego przemówić i być usłyszane.
fragmenty wywiadu z materiałów Gutek Film