Kamila Skolimowska miała niecałe 18 lat, gdy zdobyła złoty medal w rzucie młotem na igrzyskach w Sydney. Historyczny, bo pierwszy olimpijski w tej dyscyplinie. Ale historia Kamy (bo tak ją wszyscy nazywali) to nie tylko sukcesy i porażki sportowe, była też przyjaciółką, dziewczyną, córką, policjantką… Przypominamy fragment biografii zmarłej nagle w 2009 roku mistrzyni olimpijskiej.
Artykuł archiwalny
W warszawskim teatrze „Polonia” trwają ostanie próby przed spektaklem „Ciało kobiety – młot”. Reżyseruje Francuzka Judith Depaule, aktorka, absolwentka slawistyki. Zamierza zrealizować cały cykl przedstawień o kobietach, które uprawiają „męskie” sporty. Kamila wydaje jej się idealną kandydatką na bohaterkę spektaklu. Pierwsza mistrzyni olimpijska w rzucie młotem, która na dodatek zdobywa tytuł u progu pełnoletności.
Kamila zgadza się, by Depaule wykorzystała jej historię i wizerunek. Reżyserka przyjeżdża z ekipą filmową do Spały, gdzie Kamila trenuje. Filmują wszystko: ćwiczenia siłowe, wymachy młotem, rozmowy zawodników, konsultacje z trenerem, posiłki, relaks w basenie. Kamila dostaje dwie kamery – jedną przymocowaną na szyi, drugą na przegubie dłoni. Rejestruje każdy moment, nawet prywatną uroczystość w kościele, gdy bratanek Kamy przystępuje do pierwszej komunii. Reżyserka wyjaśnia, że chce zobaczyć reakcje swojej bohaterki, jej emocje w różnych sytuacjach, zaangażowanie.
– Gdy myślimy o sportowcach, kierujemy się stereotypami. Kojarzą się nam z osobami małomównymi. Sądzimy, że nie mają zbyt wiele mądrego do powiedzenia. A Kamila miała głębokie spojrzenie na świat. Mocno stąpała po ziemi – mówi Depaule. Chce też rozprawić się ze stereotypem rzutu młotem jako dyscypliny mało kobiecej, pokazać Kamilę zmysłową, ciepłą, emanującą kobiecością.
Kamila przyznaje się reżyserce, że nigdy wcześniej nie myślała o kwestiach płci w sporcie, trudnościach z uprawianiem „męskiej” dyscypliny.
Jestem młociarką, jestem nieżywa
W rolę Kamili wciela się Bogusława Schubert, absolwentka paryskiego Conservatoire d’Art Dramatique, aktorka Teatru Narodowego Chaillot, dzisiaj już poza aktorstwem. Razem z siostrą Karoliną tworzą duet „Cytrynowe królowe” i sprzedają konfitury z cytryn.
Schubert wciąż pamięta pierwsze słowa, jakie wypowiada w monodramie: „Mam na imię Kamila, jestem mistrzynią olimpijską. Jestem młociarką, jestem nieżywa”. – Może nie cytuję już dokładnie, ale to mocne słowa. Widz od razu wie, jak wyczerpujące są codzienne treningi i zawody – mówi.
Schubert i Skolimowska spotykają się na kilku próbach. – Zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie – mówi aktorka. – Stała przede mną duża kobieta, a w czasie rozmowy czułam, że jest wrażliwa jak stokrotka. Opowiadała mi o sporcie, o swoich treningach, bólu mięśni i kości, a ja czułam, że każdego chce zadowolić: rodziców, trenerów, kibiców. Tak bardzo się stara. Wrażliwa stokrotka, która w niej kiełkuje, z powodu wyzwań, które Kamila sobie narzuciła, nie może w pełni rozkwitnąć – mówi Schubert. Gdyby miała jednym zdaniem podsumować bohaterkę, którą grała, powiedziałaby: Ona nie miała czasu pożyć.
Poprawnie polityczna czytanka
Na premierę „Ciała kobiety – młot” Kamila zaprasza prawie całą rodzinę. – Niesamowite uczucie, kiedy człowiek na scenie ogląda historię swojego dziecka. Trudno było mi się skupić – mówi Teresa Skolimowska.
Spektakl nie ma dobrych recenzji. Zdaniem Agnieszki Rataj z „Życia Warszawy” monodram „jest kuriozalną realizacją pomysłu na spektakl z założoną tezą. W tym przypadku brzmi ona: kobiety są w stanie osiągnąć sukces w czysto męskich dziedzinach sportu, zachowując przy tym pełnię kobiecości.
Sztuka teatralna o Kamili Skolimowskiej nie wywołała entuzjazmu krytyków i widzów. Po kilku tygodniach została zdjęta z afisza. Reżyserka zrobiła jeszcze dwa spektakle o trudach kobiecego sportu. Poświęciła je rugbystkom i tureckiej sztangistce Nurcan Taylan, mistrzyni olimpijskiej z Aten. W planach ma jeszcze spektakl o pływaczkach z NRD
Widzowi przez godzinę serwuje się podobne banały (...)”. Zdaniem recenzentki Depaule stworzyła poprawnie polityczną czytankę, „bo trudno ten tekst określić jako literaturę”. I choć „sukcesy Skolimowskiej są faktycznie godne podziwu, ona sama jednak wydaje się mocno zakłopotana, kiedy we fragmencie filmu, kończącym całe to dziwaczne wydarzenie, kieruje od siebie kilka słów do widzów. Trudno jej się dziwić, bo zamiast po raz kolejny wysłuchiwać tekstów o kobiecej sile i konieczności zaangażowania, lepiej poświęcić tę godzinę na własny trening”. Sztuka znika z afisza po kilku tygodniach.
Na premierę spektaklu w teatrze „Polonia”, inspirowanego jej życiem, Kamila zaprosiła całą rodzinę. – Byłam bardzo podekscytowana, to było duże przeżycie – wspomina Teresa Skolimowska (na zdjęciu stoi między swoimi dziećmi). Obok Kamy jej tata, jak zwykle bardzo dumny z córki. (Fot. materiały prasowe)
Męczyła się jak staruszka
Na pierwsze dwutygodniowe zgrupowanie trener Kaliszewski zaprasza swoich zawodników do Szklarskiej Poręby. – Dużo chodziliśmy po górach – mówi trener. – To znaczy ja chodziłem, a Kama z Ziółkiem nosili się na zmianę na barana. Rozciągali mięśnie, relaksowali się. Po wycisku, jaki dawał trener Zajcew, musieli odpocząć od siłowni. W Szklarskiej Porębie Kamila czuje się doskonale.
Ale po powrocie z gór wracają kłopoty z oddychaniem i ciągłe zmęczenie. – Młoda, wysportowana kobieta miała problem z wejściem na pierwsze piętro. Męczyła się jak staruszka, dla której przejście kilkuset metrów to wyczyn. Byłem przerażony – mówi Marcin Rosengarten (narzeczony Kamili - przyp. red.).
Umawiają wizyty u specjalistów. Prześwietlenie płuc wykazuje niewielkiego krwiaka. Pulmonolog uspokaja, że to nic takiego, że krwiak się wchłonie. – Uspokoił nas, byliśmy pewni, że znaleźliśmy przyczynę kłopotów – mówi Marcin. Próbuje odwieść Kamilę od treningów, ale Kama nie słucha. Musiałoby jej nogę urwać, żeby opuściła trening.
Kaliszewski planuje kilka dni intensywnych treningów przed Bożym Narodzeniem. Chce zabrać zawodników do Cetniewa. Niepokoją go coraz częstsze napady duszności u Kamy. Umawia ją ze znajomym laryngologiem. Lekarz przepisuje jej sterydy wziewne i wypisuje tzw. wyłączenie terapeutyczne, dzięki czemu Kamila może stosować leki z substancjami wpisanymi na listę środków dopingujących. Do Cetniewa przyjeżdża z podręcznym spirometrem. Zanim sięgnie po wziew, musi sprawdzić, czy objętość powietrza w płucach jest w normie. Kamila cierpi, ale spirometr ani razu nie wykazuje odchyleń od normy. Sterydy leżą w apteczce nietknięte.
Nie tylko duszności. Kama skarży się też na ból w plecach, który promieniuje od lędźwi do odcinka piersiowego kręgosłupa. – Intensywnie trenujące kobiety często mają takie problem, zwłaszcza że kręgosłup dodatkowo obciążają piersi. Na wszelki wypadek pojechaliśmy do Szpitala Marynarki Wojennej w Gdyni, ale tomografia nie wykazała żadnych zmian – mówi trener Kaliszewski. Co się dzieje!?
Pod koniec listopada Kama spotyka się z Agnieszką Szewczyk we Fragoli, swojej ulubionej cukierni w Galerii Mokotów. – To nie była moja Kama – mówi Szewczyk. – Uśmiechała się, ale była wyciszona. Rozmawiałyśmy o moim ślubie w czerwcu. Kama kupiła już bilety do Francji. Miała być świadkiem na moim ślubie.
Plotki, pogaduchy, śmichy-chichy, nagle Kamila pyta przy lodach ciasteczkowych: – A gdybyś umarła, chciałabyś, żeby Lauric znalazł sobie kogoś innego? Bo ja bym chciała, żeby Marcin ułożył sobie życie.
– Zgłupiałaś, co Ty gadasz! Nigdzie się z tego świata nie wybieram i ty też nie. W czerwcu biorę ślub, a ty będziesz świadkową. Skąd ten czarny humor? – pyta Szewczyk.
Kamila: – A mówiłam, że spisałam testament?
– Testament? Dwudziestosześciolatka? Młoda jesteś, całe życie przed Tobą – odpowiada Szewczyk.
– Ale ja dużo podróżuję – wyjaśnia Kamila. – Latam samolotami, a nigdy nie wiadomo, co się może zdarzyć.
Marcin Rosengarten - narzeczony Kamili. "Marcin coraz częściej rozmawia z Kamilą o przyszłości, dzieciach, ślubie. Planują zamieszkać razem w maju 2009 roku, później ślub i dziecko. Kama ma sobie zrobić rok przerwy i wrócić do formy na igrzyska w Londynie. Zamartwia się, że w ciąży przytyje." (Fot. materiały prasowe)
Wychodzisz z kuchni. Natychmiast!
Wigilię Skolimowscy spędzają w mieszkaniu Kamy na Pradze-Południe. Teresa Skolimowska pamięta, że Kamila próbowała zachować dobry nastrój, uśmiechała się, rozmawiała z gośćmi, ale przez większą część kolacji była nieobecna, jakby krążyła gdzieś myślami. Zapewniała, że nic jej nie dolega, że czuje się dobrze, jest tylko zmęczona treningami w Cetniewie.
W pierwszy dzień świąt jadą z Marcinem do jego rodziców do Chorzowa. To już drugie święta Kamili na Górnym Śląsku. Grzegorz Rosengarten, starszy brat Marcina, z zawodu technolog żywności, przygotowuje świąteczny obiad.
Kamila u Rosengartenów czuje się już zadomowiona. Po obiedzie wpada do kuchni i rozkazuje Grzegorzowi: – Wychodzisz!
– Dlaczego?
– Po prostu wychodzisz! Ty ugotowałeś, teraz ja zabieram się za mycie naczyń.
Grzegorz próbuje protestować, ale Kama jest stanowcza: – Wychodzisz albo będziemy inaczej rozmawiać!
Z Chorzowa wyjeżdżają późnym popołudniem, planują spędzić wieczór w Warszawie. Na skrzyżowaniu Ostrobramskiej i Fieldorfa zatrzymują się na czerwonym świetle. Czekają na wol- ny przejazd, gdy przed nimi dochodzi do kolizji dwóch aut. Kamila wyskakuje z samochodu, każe Marcinowi wezwać policję i pogotowie. Sama podbiega do rozbitego auta i z całej siły ciągnie drzwi, które zablokowały w środku kierowcę. – Normalnie je wyrwała – wspomina Marcin. – Gdyby nie jej interwencja, potrzebni byliby strażacy do rozcinania drzwi. Pogotowie zabrało chyba cztery osoby do szpitala, obrażenia nie były groźne.
Ale Kamila z każdym dniem czuje się gorzej. – Wyglądała źle. Nie narzekała, ale widać było jej zmęczenie. Czułem, że nie jest z nią dobrze. Albo nie chciała powiedzieć, albo sama nie wiedziała, co jej dolega – mówi jej brat Robert.
Wydawała się taka „biała”
Agnieszka „Mycha” Szewczyk i jej francuski narzeczony Lauric Clauw zamierzają się pobrać. Pod koniec grudnia 2008 roku organizują przeprowadzkę do rodzinnej miejscowości Laurica, niedaleko Lille. Kama oferuje pomoc w przenoszeniu cięższych rzeczy do ciężarówki. – Kartony nie były lekkie, ale dla Kamy takie ciężary to była codzienność. Dzięki niej uwinęliśmy się szybko i mogliśmy zjeść obiad z moimi rodzicami – mówi Szewczyk. – Gdy Kama wyszła do domu, Lauric powiedział, że wydała mu się taka „biała”. Nie mówił dobrze po polsku, więc upłynęła chwila, nim zrozumiałam, o co mu chodzi. Uważał, że Kamila była bardzo blada, jakby bez życia. Przecież jest zima, wszyscy w Polsce są bladzi, przekonywałam Laurica. Kama miała jechać wkrótce na zgrupowanie do Portugalii. Zmieni powietrze, załapie trochę słońca i będzie dobrze, powiedziałam narzeczonemu.
– Nie wiedziała, co jej dolega – mówi ojciec Kamy. – Chodziła po lekarzach, szukała odpowiedzi, ale nie chciała zrezygnować z wyjazdu do Portugalii. To był pierwszy zagraniczny obóz z nowym trenerem. I początek ważnego sezonu. Ustaliliśmy, że po powrocie położy się na oddziale prof. Michała Zahorskiego w Wojskowym Instytucie Medycznym przy ul. Szaserów. Zrobią jej kompleksowe badania i ustalą przyczynę gorszej formy.
Dzień przed wylotem do Portugalii Kama spotyka się w Zielonce z Agnieszką Szewczyk. Jest z nimi także Agnieszka Harasim, dziewczyna Michała Kozłowskiego. Wybierają się do krawcowej, u której Agnieszka szyje suknię ślubną. Kama też chce na weselu koleżanki wyglądać zjawiskowo. Krawcowa bierze miarę. Suknia ma być długa, z rozcięciem, ramiona odkryte. Uroczystość będzie w czerwcu, więc pogoda powinna dopisać. Na następną wizytę Kama ma przywieźć materiał.
– Kama była zła, że przez tę Portugalię nie może zorganizować dla mnie imprezy pożegnalnej. Uspakajałam ją, że to nic straconego, bo przecież zobaczymy się jeszcze przed ślubem – wspomina Szewczyk.
Jeszcze uściski, całuski, pa, pa, pa. Do zobaczenia wkrótce. Agnieszka Szewczyk: – To było nasze ostatnie spotkanie.
Tytuł i skróty od redakcji
Kamila Skolimowska zmarła niespodziewanie 18 lutego 2009 w czasie zgrupowania polskich lekkoatletów w Portugalii. Według informacji przekazanych PAP, zasłabła podczas treningu. Podczas transportu do szpitala straciła przytomność. Mimo godzinnej reanimacji lekarzom nie udało się jej uratować. Przyczyną śmierci okazał się zator tętnicy płucnej Zator był spowodowany nierozpoznaną zakrzepicą. (Źródło: Wikipedia)
Książka Beaty Żurek i Tomasza Czoika „Kama. Historia Kamili Skolimowskiej" ukazała się 11 sierpnia 2021 r. (Wydawnictwo Agora). 5 września tamtego roku na Stadionie Śląskim w Katowicach odbyła się kolejna edycja Memoriału im. Kamili Skolimowskiej.