Przedziwne i prześmieszne rzeczy przytrafiają się psio-ludzkim tandemom na spacerach, nazywanych również wybieganiem. Wszyscy sobie gdzieś zmierzamy, czasami wiemy gdzie, czasami zupełnie nie. Wszystkim zdarzają się nieporozumienia, zabawne przygody, epizody tak głupie, że wstyd komuś opowiedzieć. W każdym z nas jest przecież i mądrość, i głupość. Przed wami fragment najnowszych psich sucharków zebranych w książce „Psie sucharki idą na spacer”
Fragment książki „Psie sucharki idą na spacer”, Maria Apoleika, wyd. Znak
Nie jest łatwo tuptać wesoło i z radosnym serduszkiem, kiedy dźwiga się Bagaż Doświadczeń, zawierający Straszne Przygody albo nawet Paskudne Przeżycia. Jeśli doznało się na spacerkach rzeczy dziwnych i okropnych, można być trochę zestrachanym, przyjmować pozycję obronną i potrzebować nieco pomocy.
Nieprawda, że najtrudniejszy pierwszy krok. Ten pierwszy, a czasem kilkanaście następnych, robi się siłą rozpędu, nawet jeśli nóżki małe, niezborne albo tak średnio proste. Dlatego najlepiej być przygotowanym na serię potknięć albo nawet spektakularną glebę. Zanim wypracujemy sobie wspólny spacerowy rytm, potkniemy się śmierdylion razy, czasem o pieska, czasem o własne nogi. Tylko ten, kto nie chodzi, nigdy się nie potyka. A my po każdym zaryciu noskiem w ziemię poprawiamy koronę czy też obrożę, otrzepujemy się z kurzu i idziemy dalej.
Psie sucharki, rys. Maria Apoleika
Kto jest kim, okazuje się w podróży. Wszystkie nasze założenia dotyczące danej osoby potrafią rozmoknąć w trakcie pierwszego deszczu łapiącego nas na środku szlaku. Czasem myślisz o kimś, że jest ciapciusiem i pyłkiem dmuchawca na wietrze, a tymczasem gdy zranisz się w nogę, domniemany ciapciuś niesie cię piętnaście kilometrów na plecach, drewnianą lagą odganiając tygrysy. Albo odwrotnie: ktoś wygląda na waligórę i wyrwidęba, a okazuje się osobowością typu działkowego, skłonną urlop przeznaczyć na pielenie rabatek. Piesków także to dotyczy. Można być owczarkiem i nie chcieć mieć nic do czynienia z owcami. Można być psem myśliwskim i preferować myślenie nad myślistwo. Przekonania dotyczące nas samych lubią się rozpadać, wytrzęsione na wertepach wspólnych wypraw. Wyobrażałaś sobie, że jako osoba towarzyska i rozmowna będziesz czuła się doskonale, spacerując z pieskiem i znajomymi po parku, a orientujesz się w pewnym momencie, że dzień w dzień ze swym dzikim ogarem mkniesz na przełaj przez łąki i pola, za nic mając północny wiatr wiejący w oczy. Albo nakupiwszy sprzętu trekkingowego, odnajdujesz sens i piękno w tysięcznym okrążeniu okolicznego skwerku. Czy tak, czy owak, gratulacje, jeśli udało się odnaleźć własny scenariusz na Miło i Dobrze!
Psie sucharki, rys. Maria Apoleika
Ludzie mają różnie. Może być tak, że całe życie poznajemy osoby, które mają podobnie do nas, aż nagle spotkamy kogoś, kto nie współdzieli z nami doświadczeń, poglądów ani upodobań. Pieski też mają różnie. Można opiekować się dziesięcioma pieskami, z których każdy ma dość podobnie, a u sąsiada mieszka taki, który ma zupełnie inaczej i dobre rady wynikające z obserwacji naszych psów na nic się nie przydają.
Inaczej nie znaczy gorzej ani lepiej. Przeważnie też, oprócz oczywistych odmienności, udaje się znaleźć płaszczyznę wspólnoty i porozumienia. „Tyle nas różni, ale obydwoje jesteśmy strunowcami oddychającymi tlenem, czy to nie jest niesamowite?”.
Psie sucharki, rys. Maria Apoleika
Do spaceru przydatne bywają nóżki, ale kto powiedział, że trzeba mieć komplet, a na dodatek sprawny? Ile mamy nóżek, tyle mamy nóżek i nic nikomu do tego. Piesek może spacerować na trzech, a nawet na dwóch, jak się uprze, a i człowiek sobie poradzi, mając mniej, niż statystyki przewidują. Jeśli nóżek jest tyle, co trzeba, ale przykładowo są już nieco wysłużone albo z innych przyczyn niedomagają, spacerki dostosowujemy do możliwości. Wiwat ławeczki! Niech żyją kijki trekkingowe i liczne przystanki w trasie!
Ludzie i pieski w kryzysie niemożności spaceru! Wy, którym ciężkie doświadczenia, stan fizyczny lub psychiczny nie pozwalają pogodnie przemierzać świata, eksplorować lasów i okolicznych parków. Wiemy, że istniejecie, pamiętamy o was! Mamy nadzieję, że na ile to możliwe, udaje się wam w waszym otoczeniu wspólnie zbierać doświadczenia i przeżywać przygody! Zabawy węchowe, nauka komend, turlanie się po podłodze i obserwowanie świata przez otwarte okno, zaproszenie kogoś, zabawa szarpakiem to też są przygody i zdarza się, zależnie od sytuacji, że bywają dobrym początkiem do poszerzenia dostępnej przestrzeni. A nawet jeśli nie, to oprócz przestrzeni mamy trochę czasu i siebie nawzajem. To też jest całkiem dużo.
Psie sucharki, rys. Maria Apoleika
Maltańczyk ma prawo do przygód. Chihuahua ma prawo do eksploracji i zabawy. Rottweilerek, pudel, kundelek w typie owczarka, jamnik szorstkowłosy, pies w typie wyżła, rasowy yorkshire terrier o jedwabistej sierści, bedlington, pitbullik, każdy-każdy piesek niezależnie od gabarytów, rasy i pochodzenia. Każdy może poznawać świat i żaden nie zasługuje, by ten świat ograniczał się do trawniczka pod blokiem, kojca czy własnego ogródka.
Jeśli nie stoją za tym ważne przyczyny zdrowotne, sytuacją przykrą jest, gdy psy małych ras zamiast spaceru mają kuwetkę. Na małych nóżkach też można przejść kilka kilometrów, skąpać się w kałuży i zaznać całej gamy emocji! Pies pracujący, w tym pies stróżujący, także ma prawo do relaksu po ciężkiej wachcie!
Psie sucharki, rys. Maria Apoleika
Jedna Kasia przeczytała wszystkie dostępne opracowania dotyczące tego, jak działa piesek, co się powinno, a co nie i jak musi wyglądać spacer. Z głową pełną informacji i opinii zaprosiła do domu Pepe, bardzo puchatego kundelka. Pepe powiedział: „He he, SPRAWDZAM”, i tylko trochę się sprawdziło.
Pewnie, że warto zdobywać wiedzę, czytając i szkoląc się, zwłaszcza w dziedzinie tak niezwykłej jak opieka nad stworzeniem innego gatunku. Trzeba sobie jednak zostawić okienko, które pozwoli nam poprzez konstrukcję z informacji i przekonań WIDZIEĆ PIESKA. Warto także zachować gotowość do aktualizowania wiedzy i poglądów. Praktyki wychowawcze, podejście szkoleniowe się zmieniają. To, co było dogmatem trzydzieści lat temu, dziś często wydaje się barbarzyństwem. Czy za dwadzieścia lat podobnie będziemy patrzeć na przynajmniej niektóre z dzisiejszych standardów opiekuńczych? Niewykluczone, natomiast prawie pewne, że za dwadzieścia lat nie będzie pieska, który jest obiektem naszych praktyk, warto więc baczyć, co jest dla niego dobre tu i teraz. Czy konkretna metoda lub narzędzie jest zgodne z moją etyką? Czy to, co robię, służy psu i mojej relacji z psem? Czy chcę tak postępować? Czy dobrze się bawimy?
Psie sucharki, rys. Maria Apoleika
Opiekun pełen zapału może się spalić. Można się spalić, kolekcjonując znaczki, pracując zawodowo i opiekując się pieskiem. Przeciwdziałamy samozapłonom, studząc się i odpuszczając. Jesteśmy zrobieni – i my, i pieski – z mięsa i emocji. Więcej niż pewne, że i jedno, i drugie czasem nawali. Pieskowi potrzebny opiekun długodystansowy, raczej maratończyk niż sprinter, człowiek rozumiejący, że wspólny marsz przez życie zawiera nieco wywrotek, chaotycznego bieganka, gubienia trasy i może nawet jakiś powrót do punktu startu, a przede wszystkim dużo zupełnie zwyczajnego człapania.
Czy na spacer z pieskiem potrzebna jest przepastna saszeta o milionie przegródek? A skąd mamy to wiedzieć? To twój pies, twój spacer i twoja saszeta. Jeśli tobie jest wygodnie, a cały ten dobytek przydaje się i czyni spacer milszym, nic nikomu do tego. Jedni wolą maszerować obładowani niczym himalajski Szerpa, innym wystarczy woreczek na kupę wetknięty do kieszeni, większość ma tak jakoś pośrodku. Najwyżej następnym razem weźmiesz mniej. Albo więcej.
Nie ma tak, że coś jest dla wszystkich. GENERALNIE chodzenie z psem na spacerki jest przyjemnością, obowiązkiem i potrzebą psio-ludzkich zespołów, ale przecież od każdej wielkiej zasady są wyjątki. Zdarzają się na przykład psy, którym przytrafił się naprawdę koszmarny start i pierwszy etap życia spędziły zamknięte w kojcu czy innym chlewiku, pozbawione bodźców i doświadczeń. Bardzo trudno przyzwyczaić się do dotyku trawy, do wiatru, dźwięków miasta, obecności ludzi, zwierząt, pojazdów. Takim zawodnikom spacerki wdrażamy delikatnie, stopniowo dawkując wrażenia, ograniczając stres, szukając formuły, która dla pieska okaże się najbardziej komfortowa.
Psie sucharki, rys. Maria Apoleika
Bycie Człowiekiem Zapasowym czasem łamie serduszko, zwłaszcza gdy cały dzień pieska bawiliśmy, karmiliśmy i promenadowaliśmy, a piesek po powrocie Najważniejszej Osoby Świata skarży się: JAK MOGŁAŚ/MOGŁEŚ MNIE PORZUCIĆ, CAŁY DZIEŃ BEZ CIEBIE, SAM SAMIUTKI, LEDWO WYCZYMAŁEM! Miewa jednak także niespodziewane profity, przykładowo kiedy leżymy już w łóżku, a pies przypomina sobie, że jednak zapomniał kucnąć, ale nie, z Zapasowym nie idzie, niezbędna honorowa obstawa Osoby Najważniejszej.
Pieski są wybitnie wyczulone na sygnały świadczące o tym, że zbliża się spacer. Robisz siku? Wkładasz gumiaki, robisz rundkę po domu, szukając telefonu? A może użyłaś słowa na „s” lub też jednego z synonimów? Albo po prostu pomyślałaś o spacerze? Od teraz masz wiernego kibica, sekundującego procesowi zbierania się do wyjścia. Sama chciałaś, trzeba było ciszej myśleć.
A może by tak wypuścić psa na podwórko, niech się wybiega? Wybiegiwanie się to potoczne określenie na psią aktywność. Zdrowa dla głowy i ciała aktywność nie polega na bieganiu wzdłuż płotu i krzyczeniu na sąsiadów ani na obwąchiwaniu ciągle tego samego skrawka terenu. Zresztą bieganie też nie jest obowiązkowym elementem wybiegiwania. Być może dla twojego psa wybiegiwanie to spacerowanie i kopanie? Albo troszkę zabawy z innymi psami i wspólne węszenie po krzakach? A może szarpak z opiekunem i nieco pływania? Ile psów, tyleż koncepcji!
Gotowi? IDZIEMY!
materiały prasowe
Maria Apoleika – autorka Psich sucharków, czyli małych komiksów o psach, ich ludziach i wszystkich ich wspólnych problemach i sprawach. Znajdziesz je na Facebooku i Instagramie. Opiekunka Misiopudla. Na co dzień zajmuje się rysowaniem i chodzeniem na spacery, czasem jednocześnie.