Co łączy Joan Didion, Elsę Schiaparelli, Helenę Rubinstein i Coco Chanel? Oprócz tego, że wszystkie odniosły gigantyczny sukces w swoich dziedzinach – miały podobny rytm dnia. Tu nie ma mowy o przypadku. Najbardziej inspirujące kobiety świata wypracowały nawyki, które poprawiały ich skupienie, pobudzały umysł do pracy i pozwalały wycisnąć z siebie kreatywne maksimum. Przyglądamy się ich codziennym rytuałom ułatwiającym osiągnięcie sukcesu.
Może odnajdziesz w nich motywację do opracowania swojego idealnego planu dnia, który przybliży cię do upragnionego celu? Zwyczaje słynnych kobiet łatwo przełożyć na współczesne realia. Sprawdź i zainspiruj się.
(Fot. Atelier Dorvyne/ullstein bild via Getty Images)
Można nazwać ją wirtuozką – nie projektantką mody. Włoszka w sposób genialny pożeniła modę z surrealizmem i stworzyła kilka niezapomnianych motywów, które do dziś są częścią dziedzictwa Schiaparelli (m.in. słynny homar, usta, oczy, motywy morskie, kosmiczne, kolor schocking pink). Dziś przywraca je na wybiegi obecny dyrektor kreatywny marki Daniel Roseberry. Wracając jednak do samej Elsy i jej rytuałów, dzień zaczynała bardzo minimalistycznie: od filiżanki herbaty i soku z cytryny. To było jej śniadanie. Następnie przeglądała prasę, aby być na bieżąco z najnowszymi trendami i wydarzeniami na świecie. Odpowiadała też na telefony i listy. Jeśli pogoda była ładna, szła na piechotę do biura, gdzie pracowała do 7 wieczorem. Lubiła chodzić, ponieważ wtedy przychodziły jej do głowy najbardziej kreatywne pomysły. Warto odnotować, że identyczny rytuał miał Steve Jobs, który także twierdził, że najlepiej myśli mu się w ruchu. Jak widać, ponadprzeciętne umysły sporo łączy.
(Fot. Horst P. Horst/Condé Nast via Getty Images)
Coco Chanel z Elsą Schiaparelli łączyła na pewno skromna dieta. Francuzka, podobnie jak jej koleżanka po fachu, nie jadała obfitych śniadań – wystarczyła jej kawa, czasem gorąca czekolada, ewentualnie owoce. Poza tym projektantki nie znosiły się i były największymi rywalkami. Różniły się też co do rytmu dnia. Kreatorka „małej czarnej” lubiła wylegiwać się w łóżku do południa i tam też często zaczynała pracę: pisała notatki, szkicowała projekty, dyktowała listy. Uwielbiała długie kąpiele i wręcz obsesyjnie dbała o czystość (potrafiła kąpać się 3-4 razy dziennie). Pościel i prześcieradła w jej łóżku również musiały być nieskazitelnie czyste. W tym aspekcie miała ułatwienie, bo zamieszkiwała na stałe apartament w Hotelu Ritz w Paryżu, gdzie mogła liczyć na pierwszorzędny serwis. Była nocnym markiem – kreatywne pomysły najczęściej przychodziły jej do głowy wieczorem, więc długo siedziała nad projektami, a rano odsypiała.
(Fot. Cecil Beaton/Condé Nast via Getty Images)
Pochodząca z Krakowa Chaja Rubinstein, która jako pierwsza kobieta stworzyła międzynarodowe imperium kosmetyczne, także była zwolenniczką śniadaniowej ascezy. Zadowalała ją kawa i kromka pieczywa. Była też rannym ptaszkiem – budziła się między 5 a 6 rano. Do porannego posiłku lubiła czytać prasę – interesowały ją zarówno artykuły o urodzie, jak i informacje ze świata sztuki, mody i polityki. Nie opuszczała domu bez starannej pielęgnacji, a jej rytuał zawsze obejmował oczyszczanie skóry i nałożenie kremu. Choć dziś taki nawyk nikogo nie dziwi, ponad sto lat temu był czymś rewolucyjnym. Helena Rubinstein wiedziała jednak, że chcąc sprzedawać kobietom luksusowe kosmetyki, sama musiała wyglądać nienagannie.
(Fot. Darleen Rubin/WWD/Penske Media via Getty Images)
Maya Angelou również budziła się o świcie. I nic w tym dziwnego, bo na co dzień miała ogrom zajęć. Pisała teksty-oręże w walce o równość, godność i prawa kobiet oraz osób czarnoskórych. Była ikoną literatury, działaczką ruchów społecznych, a oprócz tego tancerką, aktorką, reżyserką i piosenkarką. Tak napięty plan dnia wymagał od niej dużej dyscypliny i wczesnego wstawania – Angelou swój budzik nastawiała zawsze na 5.30. Pierwszą kawę wypijała w domu z mężem, a potem wychodziła do... hotelu. Praca w odosobnieniu umożliwiała jej pełne skupienie. Jeśli szło jej opornie, wychodziła z założenia, że nic na siłę. Wracała do mieszkania, brała prysznic, gotowała obiad, a następnie czytała mężowi swoje zapiski. Prosiła jednak, aby nie wypowiadał się o nich ani słowem...
(Fot. Horst Tappe/Getty Images)
Jedna z najbardziej wpływowych intelektualistek XX wieku była wyjątkowo płodną twórczynią – pisała eseje, dzienniki, artykuły, powieści. Prywatne zapiski Susan Sontag to kopalnia trafnych spostrzeżeń i fenomenalnych cytatów, które pozostają z nami na długo. Pisarka celnym doborem słów potrafiła dotknąć głębin ludzkiej (nie)świadomości („Źródłem lęku przed starością jest świadomość, że w tej chwili nie żyje się tak, jak by się chciało”). W tych samych dziennikach spisała swój codzienny zestaw rytuałów, dzięki któremu umiała utrzymać rygor 18-20-godzinnego (sic!) dnia pracy:
- Jeśli jadła lunch poza domem – to tylko ze swoim redaktorem;
Sontag potrafiła jednak okazać sobie wyrozumiałość. Mogła złamać dwie z przytoczonych zasad na tydzień.
(Fot. Janet Fries/Getty Images)
Autorka „Białego albumu” oraz „Roku magicznego myślenia” gdy pisała, karmiła się migdałami, które popijała coca-colą. W ciągu dnia pracowała tyle, na ile wystarczyło jej pokładów kreatywności i sił umysłowych. W ostatniej godzinie pracy skupiała się na redagowaniu stworzonego tekstu i wtedy pozwalała sobie na jednego drinka – przed zabraniem się do poprawek potrzebowała rozluźnienia (tego sposobu jednak nie polecamy). Ciekawy był jej rytuał, który stosowała pod koniec tworzenia książki. Zasypiała wtedy z manuskryptem w jednym pokoju. „W jakiś sposób książka nie opuszcza cię, gdy śpisz obok niej” – twierdziła.