O Steve’ie Jobsie, twórcy imperium Apple, i jego metodach osiągania sukcesu, napisano już prawie wszystko. Prawie – bo czasem na światło dzienne wychodzą te mniej znane, niepozorne rady geniusza biznesu, które okazują się zaskakująco cenne. Jedna z nich przyda się wszystkim z was, których praca wymaga kreatywności i nieszablonowego podejścia. To trik na miarę awansu.
By wymyślić tak innowacyjny model marketingowy, jakim rządzi się marka Apple – potrzeba genialnych pomysłów. Brand, który wciąż rozpala wyobraźnię i pożądanie wszystkich fanów technologii, nawet po śmierci swojego założyciela trzyma się nadspodziewanie dobrze. Jednak każdy, kto „siedzi” w branżach wymagających dużej kreatywności i ciągłego doskonalenia wie, jak łatwo dojść do ściany. To moment, w którym pracujemy nad rozwiązaniem jakiegoś problemu, i nie przychodzi nam do głowy żaden pomysł. Czujemy całkowitą pustkę. A tymczasem deadline’y gonią, presja wzrasta, co dodatkowo utrudnia nam skupienie.
Steve Jobs, jak każdy i każda z nas, też miał takie momenty. Co wtedy robił? Stosował regułę 10 minut.
Słynny biznesmen uważał, że jeśli ślęczy nad jakimś problemem przez więcej niż 10 minut i nadal nie może znaleźć rozwiązania – dalsze siedzenie za biurkiem nie ma sensu. Aby przewietrzyć głowę i odzyskać świeżość myśli, po prostu wstawał i... szedł na spacer.
– Mnóstwo czasu spędzaliśmy po prostu spacerując w milczeniu – wspomina bliski współpracownik Jobsa, były szef działu projektów w Apple Jony Ive.
W biografiach zmarłego w 2011 roku Amerykanina oraz wywiadach z jego przyjaciółmi można często natknąć się na fragmenty, w których bliscy Jobsa podkreślają, jak bardzo lubił chodzić. Najczęściej boso. I nie była to bynajmniej tylko wydumana fanaberia miliardera.
Mithu Storoni, neurobiolożka z Uniwersytetu w Cambridge, potwierdza, że zrobienie sobie krótkiej przerwy na spacer często pozwala szybciej uporać się z trudnym zadaniem, niż ciągłe rozmyślanie o nim siedząc w miejscu.
– Wśród swoich klientów mam trochę menedżerów. Jeden z nich zaadaptował tę metodę. Jeśli siedzi nad rozwiązaniem jakiegoś problemu co najmniej od 10 minut, wstaje od biurka i idzie pospacerować – mówi badaczka.
Jej zdaniem ten prosty trik przynosi doskonałe rezultaty. Dlaczego? Neurobiolożka tłumaczy, że nie możemy naszego mózgu wytrenować jak mięśnia. Choć często można spotkać się z taką metaforą, to jest ona błędna. Bo o ile mięśnie im bardziej się zmęczą, tym silniejsze potem urosną – to zmęczony mózg nie da nam żadnych korzyści. Umysł musi być przede wszystkim wypoczęty i świeży. Przystępując do rozwiązania jakiegoś trudnego problemu musimy być więc wyspani, ale oprócz tego co jakiś czas przełączać naszą uwagę pomiędzy różnymi problemami i skupiać się na różnych aspektach rzeczywistości w jednym czasie. Właśnie to pobudza nasz umysł do szukania bardziej innowacyjnych rozwiązań – nie zaś fiksowanie się tylko na jednym zagadnieniu.
Spacer sprawdza się do tego celu znakomicie, ponieważ chodząc w naturalny sposób obejmujemy umysłem wiele zjawisk wokół nas. Chodzenie nie rozleniwia nas jak na przykład scrollowanie telefonu (robienie sobie przerw na przeglądanie social mediów to nie jest dobra metoda walki z kreatywnym zastojem) – za to wyostrza nasze zmysły na komunikaty płynące do nas różnymi ścieżkami. Mocniej wytężamy wzrok, słuch, węch, intensywniej czujemy swoje ciało. Dzięki temu możemy „zresetować” przeciążone obszary mózgu odpowiedzialne za skupienie i namysł nad problemem. Jednocześnie nasz umysł na nowo zyskuje utraconą świeżość i plastyczność, dzięki czemu później, gdy ponownie skupiamy się nad rozpoczętym zadaniem – łatwiej wpadają nam do głowy skuteczne rozwiązania.
Czytaj także: 30 cytatów, które dadzą ci motywacyjnego kopa. Te sentencje zmieniają życiową perspektywę i zachęcają do działania
Co ciekawe, Steve Jobs nie był jedynym znanym wizjonerem, który w trakcie pracy lubił wychodzić na spacer. Taki sposób walki z kreatywnymi blokadami polecał też Jeff Bezos, Mark Zuckerberg oraz Charles Darwin.
Oczywiście, żeby poprawić pracę mózgu, nie musicie wychodzić na spacer do lasu. Wystarczy, że wstaniecie od biurka i przejdziecie się po pokoju, pójdziecie zrobić sobie kawę albo skoczycie na chwilę do sklepu. Dzięki temu odetchniecie, a wasz umysł razem z wami – i przełomowy pomysł wpadnie wam do głowy szybciej, niż moglibyście się spodziewać.