1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

„Zabij to i wyjedź z tego miasta” – każdy z nas nosi w sobie jakieś „to”

„Zabij to i wyjedź z tego miasta” (Fot. materiały prasowe)
„Zabij to i wyjedź z tego miasta” (Fot. materiały prasowe)
Animacja „Zabij to i wyjedź z tego miasta” została nagrodzona Orłem 2021 w głównej kategorii. Jej twórca, Mariusz Wilczyński, pracował nad nią przed kilkanaście lat. Czym jest tytułowe „to” dla reżysera i czy każdy z nas nosi w sobie jakieś „to”, z którym trzeba się rozprawić? Odpowiedzi szukają filmolożka Grażyna Torbicka i psycholożka Martyna Harland.

Martyna Harland: W filmoterapii traktuję film jako narzędzie, ważne są dla mnie emocje, o których warto porozmawiać. Intencje reżysera czy sama opowieść schodzą na plan dalszy, nie skupiam się na nich. Wobec animacji „Zabij to i wyjedź z tego miasta” Mariusza Wilczyńskiego to założenie upada, bo nie dostrzegłam w nim żadnej artystycznej kreacji, a jedynie prawdę. Z punktu widzenia psycholożki uważam poznanie prawdy o sobie i akceptację jej za najważniejsze i jednocześnie najtrudniejsze wyzwanie. Grażyna Torbicka:
To na pewno specyficzny film, bo ekstremalnie osobisty. Mariusz Wilczyński pokazuje się nam tu bez żadnej zasłony. Zawsze rozmawiamy o filmach pod kątem terapeutycznym i myślę, że „Zabij to” jest dla reżysera terapią pozwalającą wyzwolić się ze wszystkich rzeczy, które były dla niego ważne, które były radością, ale też smutkiem i ciężarem. Mam wrażenie, że artystycznie zmierzył się z tym wszystkim, co kłębiło mu się w głowie i być może nawiedzało go podczas koszmarów nocnych.

Z kolei w szerszym kontekście widzimy tu Polskę z okresu dorastania twórcy. Jestem bardzo ciekawa tego, czy Mariusz Wilczyński po skończeniu dzieła czuje się jakoś inaczej. Skoro tworzył ten film prawie 14 lat, czym były dla niego te lata? Te spotkania z dzieciństwem i różnymi wspomnieniami. Czy kiedy już przetworzył te doznania w obraz w połączeniu z muzyką i nadał swoim wspomnieniom konkretny kształt – to jakoś inaczej na nie spojrzał? Chciałabym go o to zapytać.

Reżyser domyka tu różne sytuacje ze swojego życia, na przykład spotyka rodziców.
Ten film wydaje mi się swego rodzaju marzeniem sennym, które realizuje się na naszych oczach. Również dobór postaci, które twórca zaprosił do dubbingu, jest, moim zdaniem, formą dedykacji, oddania hołdu. Krystyna Janda, Andrzej Wajda, Marek Kondrat, Anja Rubik, Małgorzata Kożuchowska, Daniel Olbrychski, Irena Kwiatkowska, Magda Cielecka, Anna Dymna, Barbara Krafftówna – to taki osobisty album Mariusza Wilczyńskiego, wypełniony postaciami z polskiej kultury, które dla niego dużo znaczą.

Postać matki bohatera w starszym wieku mówi głosem Barbary Krafftówny. Podobno gdy Mariusz Wilczyński był mały, mama włączała mu bajki w interpretacji Barbary Krafftówny i właśnie dlatego zaproponował jej tę rolę. Bardzo poruszyło mnie, gdy się dowiedziałam, że scenę ze słowami: „pa, pa, syneczku”, która tak mocno wybrzmiała na ekranie, aktorka nagrywała dzień po tym, jak dostarczono jej urnę z prochami syna...
Mariusz Wilczyński przywiązuje duże znaczenie do takich symbolicznych, niemalże metafizycznych zdarzeń. I może właśnie dlatego to krótkie „pa, pa, syneczku” nabiera dla nas takiego znaczenia. Reżyser jest człowiekiem niezwykle wrażliwym, wiem, że wiele go kosztowało poddanie ocenie widzów każdego z wcześniejszych filmów, i tym bardziej podziwiam, że zdecydował się na wypowiedź tak osobistą. Są artyści dla których sam proces tworzenia jest w pewien sposób autoterapeutyczny. Michael Haneke powiedział kiedyś, że robienie filmów jest dla niego lepsze niż kozetka u psychoanalityka. Reżyserowanie tak zawiłych psychologicznie i mrocznych obrazów pozwala mu się od tej ciemności uwolnić.

A gdybyś miała wejść w ten film osobiście, tak jak zawsze to robimy, jako Grażyna Torbicka, to który z wątków poruszył cię tu najmocniej?
Trudno powiedzieć, bo najpierw próbowałam oswoić świat bohaterów żyjących obok siebie i kompletnie sobie obcych, pozbawionych empatii. Obraz smutnego, nieprzyjaznego miasta, w którym wszyscy są zmęczeni życiem. Potem rytm tej opowieści zaczął działać i wciągać mnie coraz głębiej, i wtedy pojawiła się para Kizi-Mizi i podróż pociągiem, czyli ucieczka z tego miasta. Świetna scena, ona i on – para z długim stażem, a ile między nimi miłości! Dodatkowym smaczkiem jest głos Andrzeja Wajdy, a potem Marka Kondrata podrabiającego Wajdę. Takie przełamanie nastroju w idealnym momencie jest mistrzowskie.

Wszystko zaczyna się od doświadczenia bólu dziecka, potem jest cierpienie i śmierć bliskich, a później jest już tylko lepiej. Myślisz, że z perspektywy reżysera idziemy w stronę światła?
Sceny „w stronę światła”, o których teraz mówisz, postrzegam raczej jako marzenia senne. Na przykład w pewnym momencie wydaje nam się, że widzimy koło ratunkowe, które płynie na wodzie, a później dostrzegamy szarfy z pożegnaniem. Odebrałam to jak sen, bo myślę, że w którymś momencie życia, gdy robimy podsumowanie – zaciera się nam, co było naprawdę, a co jest tylko wytworem naszej wyobraźni. Być może wolimy, żeby było tak, jak nam się wydaje, że było. Zresztą jako psycholożka najlepiej wiesz, jak wrażliwa na zakłamania jest nasza pamięć...

Dla mnie takim czułym punktem była bliskość z drugim człowiekiem. Mocno utożsamiam się z bohaterem, który mówi w biegu swojej matce: „pa, pa, mamusiu” i wychodzi zajęty swoimi sprawami.
Być może teraz jako dojrzały człowiek widzi i rozumie, że wtedy poświęcał matce za mało uwagi i nie potrafił zrozumieć jej troski. Była dla niego czymś tak oczywistym, że nawet troszkę go to mierziło. To naturalne, że dopiero w pewnym momencie życia rozumiemy, że troska jest ważna. Tak już jest, że młodzi ludzie nie zawsze dostrzegają potrzebę kontaktu z rodzicami. Mają przecież tyle spraw przed sobą, a świat tak mocno wiruje; refleksje przychodzą trochę później. I byłoby fatalnie, gdyby ludzie byli starzy już za młodu!

Mnie to mocno uderzyło, miałam poczucie, jakby matka chciała jeszcze z nim pobyć. Zaczęłam się zastanawiać, dlaczego on nie dostrzega tej jej potrzeby bliskości. Pomyślałam, że może zamknął się na relacje z matką w dzieciństwie. Moim zdaniem przytłaczała syna własnymi emocjami i on przed tym uciekał.
A może młodego Mariusza, który ma w głowie milion pomysłów i mimo że jest teraz z matką w pokoju, już coś goni, chciałby już robić coś innego? Ale jednocześnie zachowuje przy tym niezbędną etykietę: „pa,, pa, mamusiu, buziaczki”...

A co twoim zdaniem właściwie mamy w sobie „zabić” albo co próbuje zabić w sobie reżyser? Ego? Ból z dzieciństwa? Lęk?
Nie ma jednej odpowiedzi, dlatego to tak fascynujące. „Zabij to i wyjedź z tego miasta” może znaczyć: rozpraw się ze wszystkim, z czym kojarzy ci się dzieciństwo. Spójrz na to, co cię ukształtowało, do kogo masz pretensje, czego nie chciałbyś przeżyć, a do czego chciałbyś wrócić. Zrób podsumowanie i zostaw to. Może wtedy będzie inaczej...

Zastanawiam się, w jaki sposób ten film może być dla nas terapeutyczny. Bo we mnie wywołał wielką wdzięczność za życie. Poczułam, że w dniu urodzin dostajemy w prezencie cały świat.
Tylko że jest tyle różnych światów... A mówiąc szerzej, uważam, że film nie pozostawia złudzeń co do tego, jak wygląda życie człowieka. Ja zobaczyłam w nim głównie ból i cierpienie. Czyli może jest terapeutyczny w tym sensie, że mówi nam: „nie łudź się, że jest inaczej”?

Czy tak osobiste kino jest trochę ciaśniejsze dla widza, jeśli chodzi o filmoterapię i wypełnianie go swoimi emocjami, bo kieruje uwagę w stronę reżysera? Miałam podobną refleksję po filmie „Ból i blask” Pedra Almodovara.
Bo „Ból i blask” również pokazuje życie jako ciąg spotkań z sytuacjami, które są piękne, ale tylko przez chwilę. Bo im są piękniejsze, tym większy czujemy ból, gdy się kończą. Oczywiście wszystko zależy od tego, jakie masz oczekiwania wobec życia. Dlatego warto zadać sobie pytanie: na jakie oczekiwania wobec życia mnie stać?

Grażyna Torbicka, dziennikarka, krytyk filmowy, dyrektor artystyczna Festiwalu Filmu i Sztuki „Dwa Brzegi” w Kazimierzu Dolnym, w latach 1996–2016 autorka cyklu „Kocham Kino” TVP2.

Martyna Harland, autorka projektu Filmoterapia.pl, psycholożka, wykładowczyni Uniwersytetu SWPS, dziennikarka. Razem z Grażyną Torbicką współtworzyła program „Kocham Kino” TVP2.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze