1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. „Mam dość maczyzmu” – mówi Jakub Szamałek, autor kryminalnej trylogii „Ukryta sieć”, na podstawie której powstał film

„Mam dość maczyzmu” – mówi Jakub Szamałek, autor kryminalnej trylogii „Ukryta sieć”, na podstawie której powstał film

Jakub Szamałek (Fot. Laura Bielek/Grupa Wydawnicza Foksal)
Jakub Szamałek (Fot. Laura Bielek/Grupa Wydawnicza Foksal)
„Po trzech książkach poczułem, że mam serdecznie dosyć maczyzmu i rozwiązywania problemów pięścią. Chciałem, by tym razem moim bohaterem był ktoś diametralnie inny. Myślę też, że kobiety mocniej niż mężczyźni odczuwają skutki nowych technologii” – mówi Jakub Szamałek, autor kryminalnej trylogii „Ukryta sieć”, na podstawie której powstał film o tym samym tytule. Produkcja trafi do kin już 1 września.

Piszesz scenariusze do gier komputerowych, książki, a teraz jeszcze pracowałeś nad scenariuszem do „Ukrytej sieci”. Jak udaje Ci się wszystko połączyć?
Czasem mam wrażenie, że gdybym wszystko podsumował, wyszłoby więcej niż 24 godziny na dobę. Najwięcej jednak czasu spędzam na tworzeniu gier. Uwielbiam pisanie książek, ale do jednej przygotowuję się zwykle około dwóch lat. Oczywiście to nie jest tak, że na dwa lata zamykam się bibliotece i proszę, żeby wysyłać racje żywnościowe. Potem siadam do pisania i zajmuje mi to około dziewięciu miesięcy, więc cały proces to prawie 3 lata.

Jak czułeś się podczas pracy nad scenariuszem do swojej książki?
To było dla mnie absolutnie unikalne doświadczenie. Przekonałem się na własnej skórze, że film jest medium, które rządzi się swoimi prawami. Pierwszy szok polegał na tym, że pięciogodzinny film to może nakręcić sobie Scorsese, ale my ze scenarzystami Piotrem Adamskim i Łukaszem Maciejewskim musieliśmy jednak trzymać się tej dolnej granicy, czyli maksymalnie dwóch godzin. Scenariusz wymagał ode mnie świeżego spojrzenia, musiałem myśleć, jak rusza się kamera, co zobaczy widz na ekranie. Dlatego jestem zachwycony pracą nad scenariuszem, bo mam poczucie, że wiele się nauczyłem i poszerzyłem swoje horyzonty, a to lubię najbardziej.

A mogłeś zostać archeologiem…
Rzeczywiście, dosyć długi czas myślałem, że zostanę naukowcem na uniwersytecie. I faktycznie swoje odsiedziałem w różnych bibliotekach. Z tego okresu zostały mi jednak ciekawość świata i skłonność do tego, żeby zanurzyć się głęboko w temacie. To jest ten etap pracy, który fascynuje mnie najbardziej w każdym projekcie. Chodzi o moment, kiedy biorę się za coś, czego nie znam, i zaczynam sobie układać temat w głowie. Kiedy piszę, staram się wszystkie informacje podać w taki sposób, by czytelnik mógł je bezboleśnie przyswoić. Kondensuję własną wiedzę, by ją obudować w ciekawą historię.

Dlaczego główną bohaterką „Ukrytej sieci” jest kobieta?
Moje poprzednie serie książek, które były osadzone w starożytności, miały za głównego bohatera ­stereotypowego detektywa z powieści noir. Jak pogoda – to pochmurna. Jak bohater – to w średnim wieku z problemami alkoholowymi. Dlatego po trzech książkach poczułem, że mam serdecznie dosyć maczyzmu i rozwiązywania problemów pięścią.

Chciałem, by tym razem moim bohaterem był ktoś diametralnie inny. Myślę też, że kobiety mocniej niż mężczyźni odczuwają skutki nowych technologii. To na nich ogniskuje się spora część niebezpieczeństw i wydaje mi się, że Julita pozwoliła mi to pokazać.

Kadr z filmu „Ukryta sieć” (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Ukryta sieć” (Fot. materiały prasowe)

Jaka jest Julita?
Ona jest moim alter ego, ponieważ prywatnie jestem koncyliacyjny i kompromisowy. Ona zaś jest bezczelna, arogancka i potrafi włożyć nogę w drzwi, a jak się na coś uprze, to absolutnie nie można jej od tego odciągnąć. Podoba mi się bardzo ta postać i to, w jaki sposób udało mi się ją wykreować. Ale czy bym chciał, żeby napisała o mnie artykuł? Pewnie bym nie chciał. (śmiech)

Nawiązując do tematu tego thrillera, chcemy Cię spytać – czy masz smartfona? Czy raczej taki bezpieczny telefon z przyciskami?
Mam, choć często myślę, że fajnie byłoby go nie mieć. Oczywiście zawsze można wyjechać w Bieszczady, zostać pasterzem i zamieszkać w szałasie. Jednak dziś tak naprawdę nie mamy wielkiego wyboru, bo smartfon jest narzędziem, z którego trudno zrezygnować, bo na lotnisku trzeba pokazać certyfikat, czasem trzeba ściągnąć jakąś apkę czy zeskanować kod QR.

Czy pozwalasz swojej córce swobodnie poruszać się online?
Moja córka ma 8 lat i całe szczęście na razie nie przejawia takiego zapotrzebowania. Po części wynika to z tego, że mieszkamy teraz w małym miasteczku (4000 mieszkańców). Wszędzie można dojść na piechotę, wszyscy znajomi ze szkoły mieszkają rzut beretem od nas. Dlatego na razie pokusy ekranu nie są dla niej aż tak kuszące. Świadomie też staram się zainteresować córkę innymi rzeczami. To ona była dla mnie inspiracją do napisania nowej książki „Kosmos”, ponieważ pierwsza zainteresowała się tym tematem.

Podobno jednym z powodów Twojej przeprowadzki do Kanady była właśnie przyszłość córki…
Kiedy zdecydowaliśmy się na przeprowadzkę, nasza córka miała właśnie zaczynać naukę w szkole. Stanęliśmy przed wyborem: czy wysłać ją do szkoły publicznej, czy może prywatnej, co jednak musiałoby wiązać się ze staniem w warszawskich korkach i traceniem na to czasu. Muszę przyznać, że brak mi słów i czasu, żeby opowiedzieć, jak głęboko się nie zgadzam ze zmianami w publicznym systemie edukacji. Natomiast prywatna edukacja wiąże się z trzymaniem dziecka w „bańce”, czyli otaczaniem go bardzo konkretnym wycinkiem społeczeństwa. Ponieważ mieliśmy możliwość, żeby się wyprowadzić, uznaliśmy, że to jest najlepszy moment dla całej rodziny.

Drążąc temat sztucznej inteligencji i nowych technologii, zastanawiamy się, czy Ty też boisz się konsekwencji, jakie może przynieść twórcom ChatGPT?
Faktycznie, trochę się boję. Ale nie boję się tego, że nagle władzę nad światem przejmie odkurzacz rumba i zepchnie mnie ze schodów. Bo wydaje mi się, że to jeszcze ten etap.

Myślę jednak, że ChatGPT będzie wykorzystywany do tego, by wykonywać pracę za ludzi, myślę tu nie tylko o marketingowcach, ale też o pisarzach. Mocno widać to już na rynku gier komputerowych. To nie jest kwestia dalekiej przyszłości, ale praktyka dnia dzisiejszego, bo firmy produkujące gry wprowadzają już dialogi pisane przez algorytmy. To samo w niedalekiej przeszłości może stać się ze scenariuszem filmowym i książkami. Oczywiście zawsze znajdą się odbiorcy, którzy będą chcieli czytać tekst i oglądać obraz stworzony przez człowieka, ale jeżeli chodzi o kulturę masową, to sprawa wydaje się przesadzona.

Boję się też tego, że ileś zawodów w branży kreatywnej dość szybko zostanie wyciętych, a ileś szczebli na drabinie, które pozwalała się wspinać ku karierze, zostanie z tej drabiny wyjętych. Ponieważ nie jesteśmy specjalnie dobrzy w redystrybucji zysków i mamy klasę multimiliarderów, którzy już nie wiedzą, co robić, więc wysyłają samochody w kosmos, to wydaje mi się, że oni na tych wszystkich algorytmach jeszcze bardziej się wzbogacą. A my zwykli ludzie będziemy się jeszcze bardziej frustrować.

Czy uważasz, że prace nad sztuczną inteligencją powinny być na kilka lat zawieszone, żeby można było dopracować regulacje prawne?
Myślę, że byłoby fajnie, ale uważam, że to zupełnie niemożliwe. Postęp technologiczny to wypuszczanie dżinna z butelki – i to jest ulica jednokierunkowa. Owszem, możemy zamknąć się w jakimś klubie, wziąć głęboki oddech i ustalić, że od tej chwili będziemy zastanawiali się, co dalej. Jednak nie mamy żadnej gwarancji, że inni postąpią tak samo. Nawet jak powiedzą, że są z nami, to może być najlepsza wskazówka, że jest dokładnie odwrotnie. Dlatego w tym zakresie możemy tylko zapiąć pasy i czekać, gdzie ten rozpędzony już pociąg się zatrzyma.

A jak jest Twoim zdaniem?
Niektórzy mówią, że jeżeli chodzi o sztuczną inteligencję, to już hamujemy, bo dalszy postęp nie jest możliwy. Ale większość twierdzi jednak, że dopiero się rozkręcamy. Ja skłaniam się ku temu drugiemu scenariuszowi. Myślę, że wkrótce nasz rynek pracy zostanie „przeorany” w stopniu, który jest dla nas dzisiaj niewyobrażalny. Wydaje mi się, że każdy, kto pracuje przy komputerze, czyli potrzebuje klawiatury, powinien zacząć się rozglądać za alternatywnymi ścieżkami kariery.

Na koniec chcieliśmy spytać – czy widzowie, którzy czytali Twoją trylogię, mogą być zaskoczeni adaptacją filmową?
To nie jest ekranizacja jeden do jednego. To jest adaptacja, która dosyć swobodnie traktuje materiał książki jako punkt wyjścia. Byłem jednym ze scenarzystów do filmu „Ukryta siec”, więc wszystko działo się przy moim udziale, mojej zgodzie i moim błogosławieństwie. Wydaje mi się, że dzięki temu powstał lepszy film. Historia, która została powiedziana w książce, jest bardzo skupiona na technologii, a język filmu ma swoją własną specyfikę.

Wierzę, że aby film był ciekawy, jego twórcy muszą mieć swobodę. Wierna ekranizacja książki (jak lektury szkolnej), podczas której trzeba na kolanach podejść do tekstu i całować każdy akapit, żeby było dokładnie tak, jak autor sobie wymyślił, zaowocuje filmem podręcznikowym, czyli poprawnym i skutkiem tego… łatwym do zapomnienia. Natomiast my potraktowaliśmy moją książkę jako źródło inspiracji dla filmu.

Czy masz ulubioną postać w filmie?
Nie chciałbym wskazywać ulubionego dziecka. Uważam, że wszyscy się świetnie spisali i mówię to szczerze. Naprawdę. Jest w tym duża zasługa reżysera, bo widziałam, jak Piotrek Adamski pracuje na planie. Czułem, jak dużo było tam wzajemnego szacunku, zaufania, ale też swobody. Pomiędzy ujęciami Piotrek pozostawiał aktorom przestrzeń na to, żeby lekko odbiegali od scenariusza, mówili, co czują, i moim zdaniem to przyniosło niesamowity efekt.

Kadr z filmu „Ukryta sieć” (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Ukryta sieć” (Fot. materiały prasowe)
Kadr z filmu „Ukryta sieć” (Fot. materiały prasowe) Kadr z filmu „Ukryta sieć” (Fot. materiały prasowe)

Jak zachęciłbyś widzów do pójścia do kina?
Moim zdaniem „Ukryta sieć” to jeden z niewielu filmów, który bierze temat technologii za rogi i próbuje znaleźć język, którym można przystępnie o tym świecie opowiadać. Technologia to jest dość niezręczny i niewygodny temat. Pisarze i twórcy filmowi starają się go omijać, a przecież to jest jednak ważny obecnie wymiar naszej rzeczywistości, a moim zdaniem sztuka musi mówić o tym, co jest trudne i niewygodne.

Jakub Szamałek, scenarzysta studia CD Projekt RED (producent serii gier „Wiedźmin”). Autor trylogii kryminalnej o ateńskim detektywie Leocharesie. Za książki z tej serii otrzymał Nagrodę Wielkiego Kalibru Czytelników. 1 września do kin trafi film „Ukryta sieć” na podstawie trylogii jego autorstwa pod tym samym tytułem, w którym pełnił funkcję współscenarzysty.

Źródło: materiały prasowe Monolith Films

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze