1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Polskie producentki filmowe sięgają po więcej i ruszają z dystrybucją pod szyldem Madness

Polskie producentki filmowe sięgają po więcej i ruszają z dystrybucją pod szyldem Madness

Bogna Szewczyk-Skupień, Klaudia Śmieja-Rostworowska i Beata Rzeźniczek (Fot. Marek Skupień, Barbara Wadach, Bartosz Świniarski)
Bogna Szewczyk-Skupień, Klaudia Śmieja-Rostworowska i Beata Rzeźniczek (Fot. Marek Skupień, Barbara Wadach, Bartosz Świniarski)
To one nadają ton polskiej kinematografii. Klaudia Śmieja-Rostworowska, Beata Rzeźniczek i Bogna Szewczyk-Skupień doskonale wiedzą, jak łączyć wyczucie światowych trendów z biznesowym know-how. To profesjonalistki o niebywałej wrażliwości, które wnoszą świeże spojrzenie na kino, budzą emocje i ciekawość. Tworzące pod szyldem Madants producenckie trio, odpowiedzialne m.in. za filmy „Inni ludzie”, „Szarlatan” czy „Silent Twins”, poszerza swoje portfolio o dystrybucję niezależnych, międzynarodowych produkcji pod marką Madness.

Pogromczynie mitów. Jak opisałybyście zawód producentki w kontrze do stereotypu? Co jest największym wyzwaniem w byciu producentką?
Właściwie na to pytanie odpowiedź może brzmieć „wszystko”, zwłaszcza że faktycznie w Madants specjalizujemy się w kinie autorskim, jakościowym, wyzywającym, czyli niekoniecznie komercyjnym. Jednak takie kino też ma swoich widzów i to bardzo wiernych. Wszystko sprowadza się do tego, aby dany projekt, przedsięwzięcie filmowe było spójne i żeby wszyscy wiedzieli, w jakim kierunku idą – oczywiście dotyczy to warstwy artystycznej, ale też całej ekonomiki przedsięwzięcia oraz sposobu jego komunikowania widowni. Myślę, że właśnie osiągnięcie tego punktu wspólnego jest największym wyzwaniem. Jeśli mamy to, to nawet, jeżeli pojawiają się problemy, a one pojawią się na pewno, to przynajmniej dobrze znamy mocne i słabe strony projektu i wiemy jak sobie z tymi trudnymi sytuacjami radzić.

Co do mitów, z pewnością zmienia się postrzeganie producenta i jego roli – jest bardziej partnerskie. Coraz więcej jest też osób, które ma ambicje międzynarodowe, nie boją się takiej współpracy i chcą otwierać się na nowe doświadczenia, szukają sposobów dotarcia do młodego widza. Polska z całą pewnością stała się bardzo ważnym partnerem na rynku międzynarodowym, na co PISF i producenci, ale i świetni polscy twórcy pracowali od dawna.

Zresztą nie jesteśmy fankami określenia producent kreatywny. W naszym przekonaniu wszyscy pracujemy w branży kreatywnej, więc z definicji konieczna jest pewnego rodzaju wrażliwość, otwartość na szukanie nieszablonowych rozwiązań, odwaga. Wśród członków wszystkich pionów. Jednocześnie od chęci i odwagi producentów zależy, co tak naprawdę zaproponują reżyserowi. Istotne w tym jest śledzenie światowych trendów i młodego widza, którego trzeba do kina na nowo przyciągać. A Madants to się udaje. Niezależni producenci to nie tylko specjaliści od art-house’u i ambitnych produkcji festiwalowych. Ich talenty dostrzec można także w kinie popularnym, w którym na równi z reżyserem decydują o artystycznej formie, fabularnych rozwiązaniach i obsadowych wyborach.

Jesteście przedstawicielkami nowego modelu kina producenckiego. Jak znalazłyście swoją koproducencką drogę? Skąd taki pomysł?
To wydarzyło się w bardzo naturalny sposób. Zawsze pociągało nas kino międzynarodowe. Chciałyśmy pracować z reżyserami i reżyserkami, których filmy nas uwiodły, zabrały w podróż, czasem wstrząsnęły – niezależnie od narodowości tych twórców i twórczyń. Pracowałyśmy dla innych producentów, ale często oni mieli swoją wizję rozwoju firmy, nie koniecznie w stronę międzynarodowej kinematografii, stąd pomysł, żeby założyć własną.

Zastanawiałyśmy się kiedyś jak sprecyzować typ filmów, którymi się interesujemy – przecież nasze produkcje to zarówno komedie, musicale, horrory, romanse, thrillery. To cały pejzaż gatunków, postaci, krajów, kultur, ale chyba tym wspólnym wątkiem będzie człowiek – razem ze swoimi wszystkimi słabościami, całym swoim człowieczeństwem. Człowiek, który często postępuje wątpliwie moralnie, który szuka, który pragnie i który jest ułomny, ale też fascynujący. I co ważne współczesny. Kino historyczne oczywiście też nas interesuje, ale tylko w zakresie, w którym powie nam coś o współczesności… albo przyszłości.

Przełamujecie stereotypy pracując w trzyosobowym twórczym teamie, a zarazem realizując swoje indywidualne marzenia. Trzy kobiety, liderki i pełna wyzwań branża – jak to działa?
W naszej firmie pracujemy w zespole. Każda z nas ma inne predyspozycje, inne umiejętności. Często mamy odmienne zdania, ale bardzo sobie ufamy i potrafimy się wspierać. Ostatnio dołączył do nas Marcin Łuczaj, który również wnosi zupełnie inną, nową energię. To właśnie z tej różnorodności płynie nasza siła i zaangażowanie. Osobiście myślę też, że niezbędny jest dystans do siebie i poczucie humoru – to pozwala przejść też te trudniejsze momenty, a chyba nikt z nas nie wyobraża sobie prowadzenia firmy w pojedynkę. Dajemy sobie przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa.

We trójkę jesteśmy też matkami. Oczywiście, bycie rodzicem jest zawsze wyzwaniem. Każda z nas inaczej przeżywa swoje macierzyństwo, ale znowu mamy dla siebie dużo zrozumienia, a nasze dzieci często towarzyszą nam w pracy. Chyba w przypadku produkcji filmowej nie da się mówić o work-life-balance. Owszem, niezwykle ważne jest dbanie o przestrzeganie BHP, ale my wchodzimy przede wszystkim w projekty, którym oddajemy swoje serce, więc ciężko nagle powiedzieć, że „jest 17:00 i nie odbieram telefonów”. Musimy przyznać, że trochę nas oburza, a trochę podziwiamy kulturę pracy w innych państwach, gdzie tak się dzieje, ale my chyba tak nie umiemy. Nie w stu procentach.

Które z wyprodukowanych filmów najbardziej zapadły wam w pamięć?
To jak wybierać ukochane dziecko spośród swoich dzieci – nie da się odpowiedzieć na to pytanie. To wszystko jest procesem i nigdy nie można przewidzieć, gdzie dany film nas zaprowadzi. Każdy kolejny otwiera nowe drzwi i w tym sensie wszystkie były ważne.

Myślę, że szczególnymi filmami są „Inni ludzie” Aleksandry Terpińskiej na podstawie powieści Doroty Masłowskiej oraz pierwszy anglojęzyczny film Agnieszki Smoczyńskiej, czyli „Silent Twins”, które produkowane były jeden po drugim i były pierwszymi filmami, gdzie Madants było wiodącym lub współwiodącym producentem. To była niezwykła przygoda, ale i bezcenna lekcja. Film Terpińskiej otrzymał między innymi nagrodę za najlepszy debiut na festiwalu w Gdyni, a obraz Smoczyńskiej zdobył gdyńskie Złote Lwy oraz był prezentowany w Cannes.

„Inni ludzie” (Fot. materiały prasowe) „Inni ludzie” (Fot. materiały prasowe)

„Silent Twins” (Fot. materiały prasowe) „Silent Twins” (Fot. materiały prasowe)

Madants było zaangażowane w powstanie takich filmów jak „Litość” Babisa Makridisa, „High life” „Claire Denis” z Robertem Pattinsonem i Juliette Binoche w rolach głównych, „Szarlatan” Agnieszki Holland, horroru „Lamb” Valdimara Jóhannssona dystrybuowanego przez A24 czy ukraińskiej koprodukcji „Pamfir” prezentowanej w w Cannes.

„Szarlatan” (Fot. materiały prasowe) „Szarlatan” (Fot. materiały prasowe)

To kino przemyślane, pełne emocji, ale zarazem bardzo osobiste. Kino artystyczne, w najlepszym znaczeniu tego słowa. Łączy różne kultury i różne tonacje. W filmach firmowanych przez Madants polscy artyści opowiadają świat językiem zrozumiałym nie tylko na naszej szerokości geograficznej

Projekty do was przychodzą czy ich poszukujecie?
Dużo czytamy. Sporo inspiracji kryje się w literaturze, ale też po prostu interesujemy otaczającym nas światem, rozmawiamy z ludźmi. Czasem ktoś kogoś nam poleca, czasem my jesteśmy rekomendowane. Jeden z naszych ostatnich projektów – „Ultima Thule” – pojawił się zupełnie nieoczekiwanie. Marcin Łuczaj połączył nas z Kubą Gierszałem i Klaudiuszem Chrostowskim, którzy nakręcili materiał na Szetlandach i szukali kogoś, kto pomoże im wyprodukować projekt. Ujęło nas piękno wyspy oraz uniwersalna opowieść ukazana w bezpretensjonalnym stylu. Na drugim biegunie będzie chilijska „Blanquita” – film gęsty, thriller, którego główna bohaterka stara się odzyskać podmiotowość.

Co chciałybyście na pewno zrealizować albo z kim współpracować?
Cały czas realizujemy nasze marzenia. W przygotowaniu mamy projekty z twórcami takimi jak Carlos Reygadas czy Burhan Qurbani. Niedługo polską premierę będą miały wspominane „Ultima Thule” i „Blanquita”, ale też nowozelandzka „Joika” z Diane Kruger i polskimi aktorami: Karoliną Gruszką, Tomaszem Kotem i Borysem Szycem, czy przecudowny, słodko-gorzki „Housekeeping for Beginners”, który pokazywany był premierowo w Wenecji.

„Ultima Thule” (Fot. materiały prasowe) „Ultima Thule” (Fot. materiały prasowe)

„Blanquita” (Fot. materiały prasowe) „Blanquita” (Fot. materiały prasowe)

„Joika” (Fot. materiały prasowe) „Joika” (Fot. materiały prasowe)

„Housekeeping for Begginers” (Fot. materiały prasowe) „Housekeeping for Begginers” (Fot. materiały prasowe)

Nie budujemy naszej firmy według kryteriów stricte biznesowych. Dobór projektów i twórców wynika z ciekawości poznania, chęci przełamywania utartych schematów na rynku filmowym. Im bardziej oryginalny i szalony pomysł, tym większa pokusa, aby go zrealizować i zobaczyć, co może z tego wyniknąć.

Czy pomysł na własną dystrybucję to prekursorski projekt w dobie platform streamingowych czy powrót do Cinema Paradiso?
Mamy świadomość, że dystrybucja filmów w czasach platform streamingowych to nie lada wyzwanie. Konkurencja jest olbrzymia, nałożyła się na to pandemia i strajki twórców w Stanach, niemniej mamy poczucie, że dobrze znamy nasze filmy, potrafimy o nich opowiadać, a dystrybuowanie naszych tytułów to szansa na to, żeby mieć pełna kontrolę nad tym procesem. Jesteśmy bardzo podekscytowane, bo też po prostu lubimy nowe wyzwania.

Madants (Klaudia Śmieja-Rostworowska, Beata Rzeźniczek i Bogna Szewczyk-Skupień) jest wiodącym polskim producentem zaangażowany jest w międzynarodowe koprodukcje kina niezależnego. Obecnie rozszerza swoją działalność producencką o dystrybucję filmowa swoich koprodukcji pod marką Madness. W line-upie Madness znajdziemy wiele jakościowych filmów, w tym m.in. „Blanquitę” (w kinach od 17 listopada 2023 roku), „Ultima Thule” (premiera 16 lutego 2024 roku), a także „Joikę” i „Housekeeping for Beginners” (premiera w 2024 roku). Koproducentem tych międzynarodowych produkcji i dystrybutorem jest firma Madants.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze