Możecie wierzyć lub nie, ale po obejrzeniu dramatu historycznego „Bękart” z Madsem Mikkelsenem w roli głównej zupełnie inaczej spojrzycie na ziemniaki. Nie wiem czy wiecie, ale w kartoflach najważniejsze jest to, że rosną wszędzie, niezależnie od okoliczności, źle czy dobrze, gleba żyzna czy nie, a one rosną!
Głównym bohaterem jest tu Ludvig Kahlen (Mads Mikkelsen), pochodzący z nieprawego łoża były żołnierz, tytułowy bękart, który wyrusza na podbój jałowych wrzosowisk, mając przed sobą jeden cel – założyć na nich kolonię w imieniu króla. W zamian za tytuł szlachecki, bo Ludvig chce być kimś. Na drodze staje mu jednak szlachcic Frederik de Schinkel, który nie chce oddać ziemi. W tym żeby to jednak się udało wspiera go służąca, Ann Barbara (Amanda Collin).
„Bękart” (Fot. materiały prasowe Best Film)
Wrzosowisk nie można okiełznać, bo ziemia jest jałowa, jednak czasem bywa tak, że szukamy i wierzymy w coś tak mocno, że oddajemy temu dosłownie wszystko, całych siebie. A co jeśli okaże się, że tam nic nie ma i to wszystko nie miało sensu? Sprawy przecież rzadko układają się dokładnie tak, jak to sobie wyobrażamy, ale wtedy zawsze można jeszcze zyskać coś innego. Tylko co? Właśnie o tym jest ten film. Żeby być w życiu elastycznym, jak w tańcu. A nie sztywniutkim. Kartofle to potrafią. Mads potrafi. A wy?
„Bękart” (Fot. materiały prasowe Best Film)
Mads Mikkelsen, jako były tancerz, bardzo nadaje się do tej roli. Jego postać otwiera się przecież tak pięknie na taniec, czyli na emocje i drugiego człowieka. Nagle zaczyna kumać cha-chę – jak to jest o kogoś zadbać? „Wow, to inni ludzie też są w życiu ważni? Nie tylko ja”. Świat wiruje, bo do tej zamkniętej, twardej skorupy dostaje się ciepło, a nawet pojawiają się łzy wzruszenia. I właśnie dlatego „Bękart” to bardzo dobre kino – szczególnie dla mężczyzn, na męskie kręgi, do rozmów i na filmoterapię, bo mówi o otwieraniu się na życie, a nie tylko o przetrwaniu.
„Bękart” (Fot. materiały prasowe Best Film)
Dla bohatera ważna jest w tym procesie dziewczynka o imieniu Anmai Mus, zwana Czarnulką. Zresztą, jak mówi reżyser filmu Nikolaj Arcel (autor licznych scenariuszy, m.in do „Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet”): „Kilka lat temu przeżyłem coś, co całkowicie mnie odmieniło, to był moment w którym zostałem ojcem. Zobaczyłem w swoich wcześniejszych filmach spojrzenie mężczyzny, który ma tylko jeden cel: z całkowitym oddaniem opowiadać historie i tworzyć sztukę, ale nic poza tym”. Ten wątek mocno czuć w filmie. Może i wy znajdziecie swój otwieracz na życie? Warto go poszukać, a „Bękart” z pewnością w tym pomoże.
„Bękart” (Fot. materiały prasowe Best Film)
Co z ciebie jest w tej historii i postaci Ludviga, w którą wcielasz się w filmie?
Mads Mikkelsen: To pewnie zabrzmi dziwnie, ale grając Einsteina, muszę być mądrzejszy niż on, dlatego nie skupiam się na tym, żeby poznać swoją postać. Muszę być trochę ponad tym, żeby odkryć jakąś jego unikalną cechę czy pewnego rodzaju flow. Dostrzec, co czyni go Einsteinem. Razem z reżyserem zawsze szukamy siły u bohatera, którego gram, nawet jeśli on sam, a w tym wypadku Ludvig, jej nie dostrzega. Myślę, że ważne jest to, że potrafi on przyznać się do błędu sam przed sobą i nie wpada w pułapkę zaangażowania, na zasadzie „skoro tyle poświęciłem, muszę brnąć w to dalej”.
„Bękart” (Fot. materiały prasowe Best Film)
Amanda, ty grasz kobietę, która oddała serce innemu, jednak potrafi znaleźć bliskość w relacji z Ludvigiem i wspiera go w osiągnięciu jego celu. Jak ci się pracowało nad tą rolą?
Amanada Collin: Ja mam inaczej niż Mads, bo zawsze uczę się czegoś o swojej postaci. Głównie interesuje mnie to, jak wyglądają różnice w relacjach Ann Barbary z różnymi bohaterami – dlaczego jest taka, a nie inna, i na czym jej zależy. W każdej relacji jesteśmy inni, polaryzujemy się, słabniemy czy obrastamy w siłę. Druga osoba daje nam nowe lustro, dlatego zawsze jestem podekscytowana tym, kogo gram. Dzięki temu mogę postrzegać świat poprzez różne filtry. Cieszę się, że wreszcie nie jestem psychopatką, jak w filmie „Straszna kobieta” Tafdrupa, tylko silną kobietę, która odnajduje się w życiu, w zupełnie zaskakujących dla niej okolicznościach, z obcym mężczyzną i małą dziewczynką.
„Bękart” (Fot. materiały prasowe Best Film)
Simon, jesteś tu „czarnym charakterem”. Masz w sobie coś ze szlachcica Frederika?
Simon Bennebjerg: Dzięki temu, że wykonuje zawód aktora, i dzięki postaci, którą gram teraz, tego bezlitosnego władcę ziemskiego planującego wykupić całość wrzosowisk Ludviga, nauczyłem się tego, że nigdy nie wierzę do końca w złe intencje człowieka. Można robić złe, okropne rzeczy, ale zamiary, które nam przyświecają takie nie są, dlatego zawsze próbuje znaleźć drugie dno i obronić swoją postać. Myślę, że zachowanie Frederika wynika po prostu ze słabości.
„Bękart” (Fot. materiały prasowe Best Film)
Mads, a czego ty nauczyłeś się o sobie w tej podróży filmowej?
Mads Mikkelsen: Nie uczę się nigdy o postaci i nie uczę się nią być. Szukam jej w sobie i to jest moja metoda pracy. Mój bohater zawsze mnie dokądś zabiera i właśnie wtedy go odkrywam. W ten sposób wchodzę w swoje role. Dobrze nazwałaś to podróżą. Podobnie jak w tańcu czuje się muzykę, tak jak czuję postać. Ludvig w końcu staje się kimś, ale w zupełnie inny sposób niż tego przewidywał. Dowiaduje się w końcu kim jest, czego potrzebuje i co czuje, dzięki relacji z dwiema kobietami. I myślę, że właśnie to czyni go mężczyzną, jakim zawsze chciał być.
„Bękart” w kinach od 15 marca 2024 roku.