Pisała najpiękniejsze wersy o miłości, o jakich słyszał świat. Była postacią nietuzinkową, artystką z krwi i kości, a przede wszystkim niebywale utalentowaną poetką, autorką tekstów piosenek, spektakli teatralnych i telewizyjnych, reżyserką filmową i dziennikarką. Agnieszka Osiecka pozostawiła po sobie ponad dwa tysiące tekstów piosenek, setki wierszy i tysiące słów, które nieustannie zapisywała na karteluszkach i chusteczkach. Nie chcemy pozwolić o nich zapomnieć, dlatego z okazji 27. rocznicy jej śmierci przypominamy kilka jej najpiękniejszych wersów.
O twórczości Agnieszki Osieckiej napisano już wiele, o jej życiu jeszcze więcej. Artystka wciąż wzbudza emocje, a wersy, które wyszły spod jej pióra, poruszają czułe struny serc kolejnych pokoleń. Była jedyna w swoim rodzaju. Talent, który miała, zdarza się raz na milion. I być może dlatego wciąż pragniemy ją cytować?
Jak opisać jej twórczość? Nie jest to możliwe w kilku zdaniach, właściwie można byłoby napisać na ten temat (za długi) esej. Kluczem do jej zrozumienia może okazać się fakt, że ona sama nie lubiła nazywać się poetką czy pisarką. Wolała określenie „tekściarka”, które z jednej strony brzmi w kontekście jej spuścizny zbyt banalnie, z drugiej zaś trafnie opisuje charakter jej twórczości. Jak cytuje Urszula Ryciak w książce „Potargana w miłości. O Agnieszce Osieckiej” za Stanisławem Soyką: „Osiecka była poetką codzienności, z kobiecą, niezwykłą spostrzegawczością dobywała różnych odcieni uczuciowych, obyczajowo-społecznych. I robiła to w sposób jednocześnie trafny i czuły”. Miała bowiem niezwykły dar bezbłędnego nazywania rzeczywistości. Potrafiła podejmować tematy zarówno przyziemne, jak i te najwyższych lotów. To sprawiło, że jej twórczość trafiała do każdego, niosąc jednocześnie za sobą istotny przekaz.
Inspiracje czerpała zewsząd. Była niebywale uważną obserwatorką świata, która potrafiła wychwycić z rzeczywistości nawet najmniejszy urywek, który potem opisywała w taki sposób, że niemal każdy mógłby się z nim utożsamić. Pisała o ludziach, o ich ówczesnych trudach i zachwytach, emocjach i ważnych chwilach. Za inspiracje często służyły jej zwierzenia przyjaciół – niektórzy z nich, odnajdując swoje historie w jej wersach, czuli się oszukani i urażeni. Ona odpierała to, twierdząc, że artysta ma prawo czerpać ze wszystkiego. Była dumną ambasadorką tych słów przez całe swoje życie.
„Jako wyrafinowana kronikarka swoich czasów krążyła po obszarach codzienności. Wyłapywała warte utrwalenia preteksty do piosenek. Coś sobie upatrywała. Gdzieś przysiadała. Polowała na jakąś aurę. […] Wychwytywała detal. Przetwarzała w strofce. Ale nie rozpruwała żył. Nie wzywała do buntu. Wyspecjalizowała się w czułości” – pisze Urszula Ryciak w „Potarganej w miłości”. Ową czułość na detal widać w każdym jej wersie, każdym połączeniu słów, każdej myśli, która w końcu się przekształca w historię z morałem. Jej wiersze i piosenki to miks historii ludzi, jej samej, zauważonych gdzieś po drodze detali i przemyśleń, które zawsze scalały emocje i uczucia.
Te emocje i uczucia wywoływało jej największe twórcze natchnienie – drugi człowiek. Agnieszka Osiecka spełniona, również jako artystka, czuła się wyłącznie w towarzystwie ludzi. Ich zachowania rozkładała na czynniki pierwsze i z uporem starała się je zrozumieć. Nieustannie wchodziła też w relacje: koleżeńskie, przyjacielskie i wreszcie – miłosne. Bez nich z pewnością nie powstałyby jej najpiękniejsze teksty o miłości. To za nią goniła całe życie. Siebie samą nazywała „petentką w miłości”. Nieustannie otaczała się mężczyznami, których pragnęła zdobywać. Kochali się w niej inteligentni, kulturalni, wybitnie utalentowani mężczyźni, ale też chuligani. Przeżyła wiele intensywnych związków, przyjaźni, flirtów, romansów, małżeństw. Nieraz miała złamane serce.
„Ona lubiła kochać nieszczęśliwie. Tylko wtedy mogła pisać. Wydaje mi się zresztą, że wielu twórców pisze dlatego, że jest im źle. Jeżeli nie jest im źle, to szukają takich sytuacji. I Agnieszka, może podświadomie, szukała nieszczęścia, jakiejś inspirującej trudnej, wielkiej emocji. Wydaje mi się, że bardzo się ze sobą męczyła – mówiła Krystyna Janda w rozmowie z Beatą Biały w książce „Osiecka. Tego o mnie nie wiecie”. W jednej z gazetowych ankiet na pytanie: „Czy uważa pani, że dobrze się w życiu ustawiła?” – Agnieszka Osiecka odpowiedziała: „W życiu nie. W pracy – tak”. I wybrzmiewa to z jej tekstów z niezwykłą siłą.
„Jak pięknie jest rano,
gdy jeszcze nie wszystko się stało,
i wszystko może się stać,
tylko brać”.
Agnieszka Osiecka, „Tylko brać”
„Chociaż raz warto umrzeć z miłości.
Chociaż raz.
A to choćby po to,
żeby się później chwalić znajomym,
że to bywa.
Że to jest”.
Agnieszka Osiecka, „Umrzeć z miłości”
„Całuję Cię, jeżeli tak można nazwać – ten akt chorej, głodnej i bezsilnej wyobraźni”.
Agnieszka Osiecka, fragment listu do Jeremiego Przybory ze zbioru „Listy na wyczerpanym papierze”, Wydawnictwo Agora
„Dobrze się pan czuje?
To świetnie,
właśnie widzę – jasny wzrok, równy krok,
jak w marszu.
A ja jestem, proszę pana, na zakręcie.
Moje prawo to jest pańskie lewo.
Pan widzi: krzesło, ławkę, stół,
a ja – rozdarte drzewo”.
Agnieszka Osiecka, „Na zakręcie”
„Szczęście to jest radość powtarzania. Jeśli ktoś stanął nad ranem w porcie, spojrzał w morze i zobaczył nagle, jak niebo pęka i ze stalowej jamy wynurza się rdzawa kreska – jak w rozpalonym piecu – to znaczy… no właśnie, to nic nie znaczy. Bo ten, kto znalazł tam się jeden jedyny raz i się ucieszył raz szaleńczo, to nie jest jeszcze człowiek szczęśliwy. To jest człowiek, któremu się coś udało. […] Ale człowiek, który chodzi na brzeg codziennie i za każdym razem jest olśniony, to jest człowiek szczęśliwy”.
Agnieszka Osiecka, „Rozmowy w tańcu”
„Coś ci powiem na ucho: najważniejsza jest czułość. Ani jędrne pośladki, ani piękna dusza, ani księżyc w pełni”.
Agnieszka Osiecka
„Nie wierzę w brak czasu. Zawsze jest czas na ten krótki błysk, na ten znak: jesteś dla mnie ważna”.
Agnieszka Osiecka