1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Nigdy więcej bezbronna. Rozmowa z podróżniczką Aleksandrą Wierzbowską

Nigdy więcej bezbronna. Rozmowa z podróżniczką Aleksandrą Wierzbowską

Aleksandra Wierzbowska, W śpiworze, Polska (Fot. Aleksandra Wierzbowska Mateusz Waligóra, Ali Murtaza
Aleksandra Wierzbowska, W śpiworze, Polska (Fot. Aleksandra Wierzbowska Mateusz Waligóra, Ali Murtaza
Aleksandra Wierzbowska podróżuje, odkąd skończyła 18 lat, często samotnie. I choć podczas wszystkich tych wypraw spotkało ją wiele piękna i dobra, to nie uniknęła sytuacji przykrych i niebezpiecznych. Tylko dlatego, że jest kobietą. Dziś wie, że w swoich doświadczeniach nie była osamotniona. Chce walczyć z przemocą wobec kobiet, ale też budować w nich odwagę i siłę, by nie rezygnowały z siebie.

Zastanawiam się, jak cię przedstawić. Jako podróżniczkę?
Tylko co to właściwie znaczy być podróżnikiem, podróżniczką…?

Też chciałam o to spytać. Każdy, kto podróżuje, jest podróżnikiem? A może podróżnik to ten, kto umie podróżować, kto wie, jak to robić?
Ale znów: co to znaczy umieć podróżować? W którym momencie zaczynasz być podróżnikiem, a w którym jesteś tylko turystą? I czy to „tylko” nie jest zbyt umniejszające? Może nie trzeba wcale jechać na drugi koniec świata, by powiedzieć, że odbyliśmy podróż, wystarczy przejść się po swoim mieście? Coś czuję, że w tej rozmowie to ja będę stawiać więcej pytań [śmiech].

Dla mnie podróże nigdy nie były celem samym w sobie, ale środkiem do tego, by poznawać konkretne miejsca lub osoby, o których opowiadałam w moich filmach i na fotografiach, czy konkretną skałę, bo wcześnie też zaczęłam się wspinać. Ja chyba wiedziałam, że muszę wyjść z domu, by usłyszeć inne głosy niż swój. Dlatego na ten moment powiedziałabym, że jestem po prostu osobą, która podróżuje, a jeśli miałabym się utożsamiać z jakąś profesją, to jednak z byciem dokumentalistką. A przynajmniej próbuję nią być…

Jako dziewczyna dorastająca w Polsce czułaś, że twój dom, ale też najbliższe otoczenie budują w tobie ciekawość świata czy raczej lęk przed nieznanym?
Mój dom był – jak myślę – dość specyficzny, bo pozwolił mi wykształcić w sobie wielką ciekawość świata oraz odwagę. Rodzice zachęcali mnie do podróży, oczywiście podchodzili do moich wypraw ostrożnie i rozsądnie, ale nigdy nie powiedzieli: „Nie rób tego. Nie jedź tam”. Natomiast narracja płynąca z zewnątrz była zgoła odmienna. Niemal za każdym razem, kiedy wyruszałam w takie miejsca jak Półwysep Bałkański czy Pakistan, słyszałam od innych, że nie wrócę stamtąd żywa, że albo mnie zgwałcą, albo zakopią w przydrożnym rowie. Było w tym bardzo dużo lęku bazującego na uprzedzeniach, a nie na realnej wiedzy o świecie. W trakcie rowerowej wycieczki po Bałkanach zdarzyło nam się wraz z koleżanką doświadczyć ekshibicjonizmu oraz otrzymać niechciane propozycje seksualne, ale to spotyka nas także w Polsce. Nie jest to charakterystyka danych krajów, lecz ogólnoświatowy problem, którego musimy być świadomi, a jednocześnie nie pozwalać na to, aby strach powstrzymywał nas przed podróżami. Podczas tamtej czteromiesięcznej podróży spotkało nas jednak o wiele więcej dobra.

Aleksandra Wierzbowska, Idąc po polu lawy, Islandia, wschód wyspy. (Fot. Fot. Aleksandra Wierzbowska Mateusz Waligóra, Ali Murtaza Aleksandra Wierzbowska, Idąc po polu lawy, Islandia, wschód wyspy. (Fot. Fot. Aleksandra Wierzbowska Mateusz Waligóra, Ali Murtaza

A ty sama uważasz, że są takie miejsca na świecie, gdzie kobieta nie powinna jechać właśnie dlatego, że jest kobietą?
Z pewnością są takie kraje czy raczej rejony świata, które wymagają większej ostrożności i innego przygotowania. Są też takie, przez które lepiej podróżować w grupie. Na przykład Kolumbia, do której zaraz się wybieram, jest miejscem, w którym nadal bywa niestabilnie. Dlatego postanowiłam pojechać tam razem z moimi dwoma kolegami, z których jeden od lat żyje w Kolumbii i dobrze zna dżunglę. Celem naszej podróży jest spłynięcie rzekami Amazonii Kolumbijskiej, która nie jest najbezpieczniejszym rejonem m.in. ze względu na grupy paramilitarne mieszkające w lasach.

Ktoś spyta: „To po co w ogóle tam jedziecie?”.
Po historie, które – jak wierzę – trzeba opowiedzieć. Amazonia to jeden z najbardziej bioróżnorodnych ekosystemów na świecie, jednocześnie z roku na rok umiera. Kolumbia jest pierwszym na kontynencie producentem platyny i drugim producentem złota, jak również największym światowym dostawcą szmaragdów. Jest bogata w złoża srebra, niklu, żelaza i miedzi. Nielegalne i nadmierne wydobycie zabija ekosystem, w tym tamtejsze rzeki, co dramatycznie wpływa na lokalne społeczności. Wśród rdzennych grup panuje przekonanie, że każda rzeka jest święta, ma swojego ducha, a znajdujące się w niej złoto posiada godność. Ponadto rzeki to również podstawa pożywienia i transportu. Dlatego lokalne grupy sprzeciwiają się niszczeniu i eksploatacji miejsc, które determinują ich życie, które szanują i kochają. I dlatego Kolumbia obecnie ma jeden z największych wskaźników morderstw aktywistów. Ogromnej przemocy doświadczają tam również kobiety. Podczas niedawnej wojny domowej stały się ofiarami brutalnych gwałtów. Dziś tworzą inicjatywy uzdrawiające, w których m.in. tańcem leczą traumy seksualne. Jest tam więc wiele cierpienia, ale jednocześnie wciąż przebija się życie. Widzę w tym piękną metaforę tego, że człowiek jest w stanie przetrwać najgorsze i odrodzić się, niczym natura.

Ja nie podróżuję dla ładnych widoków, ale właśnie dla ludzi i ich historii. Czuję, że w ten sposób choćby w części spłacam dług, jaki mam wobec świata, bo niezaprzeczalnie to, że mogę tak zarabiać na życie, że mogę na przykład pozwolić sobie na aparat fotograficzny, jest ogromnym przywilejem. Poza tym my z Amazonią jesteśmy połączeni silniej niż nam się wydaje. Bardzo bym chciała, żebyśmy wreszcie zrozumieli to, o czym mówił Alexander von Humboldt ponad 200 lat temu, kiedy odkrywał dla nas, Europejczyków, Amerykę Południową: „Wszystko jest siecią połączeń, siecią życia”. Już wtedy ostrzegał, że wycinanie amazońskich lasów będzie miało wpływ na klimat. Nikt nie jest samotną wyspą, jesteśmy odpowiedzialni za nasz świat. Islandia, która jest moim drugim domem, udowodniła nam tę sieć połączeń w 2010 roku, kiedy nastąpiła erupcja wulkanu Eyjafjallajökull i nagle cały ruch lotniczy został sparaliżowany z powodu pyłu unoszącego się w powietrzu.

Kręcisz filmy dokumentujące wyprawy, fotografujesz, piszesz. Dodałabym do tego jeszcze bycie aktywistką. Od czasu ukazania się twojego bardzo osobistego wyznania w „Wysokich Obcasach” stałaś się orędowniczką w ważnej sprawie. Jak wskazujesz na instagramowym koncie twojej inicjatywy Droga Kobiet, podróżując, zwłaszcza samotnie, jesteśmy narażone na dodatkowe i zupełnie inne niebezpieczeństwa niż mężczyźni: na zaczepienie i niechciane komentarze, nachalne propozycje seksualne, na stalking, uprowadzenie, molestowanie, także na gwałt. Ty też wielu z nich doświadczyłaś.
Droga Kobiet to akcja, którą współorganizuję z Centrum Praw Kobiet oraz Fundacją Wandalistki i której patronują Slowhop, Lesovik i Suunto. Tworzymy ją jako kobiety z myślą o innych kobietach, lecz bardzo zależy nam na tym, aby do dyskusji włączyć także mężczyzn.

Po ukazaniu się wspomnianego artykułu otrzymałam wiele wiadomości. Mężczyźni najczęściej pisali, że nie zdawali sobie sprawy, z jakimi zagrożeniami mierzymy się na co dzień. Choć pojawiły się także mocne słowa od tych z nich, którzy doświadczyli przemocy.

Aleksandra Wierzbowska, W biegu, Wyprawa Morskie Opowieści, Polska (Fot.Fot. Aleksandra Wierzbowska Mateusz Waligóra, Ali Murtaza Aleksandra Wierzbowska, W biegu, Wyprawa Morskie Opowieści, Polska (Fot.Fot. Aleksandra Wierzbowska Mateusz Waligóra, Ali Murtaza

Twój artykuł przypomniał mi, że jako dziewczynka i młoda kobieta czułam bardzo intensywny lęk przed mężczyznami. To jest coś, o czym mówią ci kobiety? Coś, co sama w sobie odnajdujesz?
Jak najbardziej, lecz nie byłam świadoma, jak bardzo jest to powszechne. Wydawało mi się, że z racji moich doświadczeń naturalne jest, że ja taki lęk odczuwam. Nie sądziłam, że inne kobiety także się z nim utożsamiają. W ramach Drogi Kobiet stworzyłam ankietę, w której zadałam uczestniczkom bardzo otwarte pytanie o to, czego najbardziej boją się w podróży. Prawie każda odpowiedziała: mężczyzn. I to bez względu na to, czy doznała przemocy seksualnej z ich strony, czy nie. Po prostu wyczuwają w nich potencjał do tego, by zranić. W związku z tym prawie nigdy nie czują się bezpieczne. Ten lęk nie jest więc irracjonalny!

Bardzo wstrząsnęła mną historia Lizy, która niedawno została zgwałcona i zamordowana w samym centrum Warszawy, praktycznie na oczach przechodniów. Będąc w Warszawie, często wybieram się w okolice ulicy Żurawiej. To mogłam być ja. To mogła być każda z nas.

Pamiętam, jak pierwszy raz usłyszałam w serialu „Upadek” z Gillian Anderson zdanie, które wypowiada jej bohaterka, a które potem znalazłam też u Margaret Atwood w „Opowieści podręcznej”: „Mężczyzna boi się, że kobieta go wyśmieje. Kobieta boi się, że mężczyzna ją zabije”. Myślę, że to wiele mówi o nas i o świecie, w którym żyjemy.
Oczywiście to nie jest tak, że wszyscy mężczyźni stanowią zagrożenie, ale może sama męskość jako patriarchalny konstrukt – już tak? Może też kultura gwałtu, czyli system społeczny, który normalizuje przemoc seksualną? Żyjemy w społeczeństwie, w którym bycie mężczyzną jest związane ze zdobywaniem i dominowaniem, a bycie kobietą – z uległością i zależnością. Od najmłodszych lat słyszymy od naszych mam, babć czy cioć, by nie iść samej wieczorem przez park, nie wkładać krótkiej spódnicy, nie wracać za późno do domu, bo… Bo jakiś mężczyzna może nam zrobić krzywdę. Ten lęk jest w nas podskórnie zaszczepiany. Ponadto w ten sposób odpowiedzialność za napaść przerzuca się na nas, nie na sprawcę przemocy. Dlaczego to kobieta słyszy: „Nie idź sama przez park”? Dlaczego nie mówimy do mężczyzn: „Nie wolno ci nikogo gwałcić. Szanuj granice kobiet”?

Jako Droga Kobiet będziecie prowadzić wiele warsztatów i wykładów. Czego będziecie podczas nich uczyć? Co można przekazać innym kobietom oprócz odwiecznego: „Pilnuj się”, „Nie prowokuj”?
Bardzo istotne jest stworzenie odpowiedniej narracji – takiej, która nie wystraszy kobiet oraz nie będzie generalizować mężczyzn. Ja po doświadczeniu gwałtu przez kilka lat byłam prowadzona przez strach i nie realizowałam się w pełni. Dlatego zależy mi, aby kobiety budowały w sobie postawę realistycznego spojrzenia na świat, ale również odwagę i siłę, by nie rezygnować z siebie. Walka z przemocą to zadanie na wiele pokoleń, a my żyjemy tylko raz, więc wzmacniajmy swój charakter, uczmy się stawiania granic, a także podstaw samoobrony. Wspierajmy w sobie niezależność i decyzyjność.

Aleksandra Wierzbowska, W wodzie, Wyprawa Morskie Opowieści, Polska. (Fot.Fot. Aleksandra Wierzbowska Mateusz Waligóra, Ali Murtaza Aleksandra Wierzbowska, W wodzie, Wyprawa Morskie Opowieści, Polska. (Fot.Fot. Aleksandra Wierzbowska Mateusz Waligóra, Ali Murtaza

W ramach projektu Droga Kobiet będziemy organizować warsztaty pewności siebie, warsztaty zapobiegania molestowaniu, ale też warsztaty WenDo, podczas których uczestniczki uczą się między innymi tego, jak prezentować się jako osoba silna i zdecydowana – zarówno poprzez postawę, ruchy, jak i głos. Pojawią się także panele dyskusyjne, do których zaprosimy zarówno kobiety, jak i mężczyzn.

Chcemy mówić o tym, co powinnyśmy zrobić, kiedy do gwałtu czy innego zdarzenia przemocowego dojdzie, bo mnie wtedy zabrakło właśnie tej edukacji: nie wiedziałam, dokąd się udać, co zrobić, byłam sama, wystraszona, w obcym kraju. W związku z tym zrobiłam wszystko to, czego nie powinnam robić. Nie winię się za to, walczyłam o przeżycie. To naturalne, że po traumatycznym doświadczeniu chcemy jak najszybciej umyć się i wymazać to z pamięci. Tylko zapominamy, że nasze ciało stało się miejscem zbrodni, a my tym samym zniszczyłyśmy dowody przestępstwa i zmniejszyłyśmy szansę na to, by sprawca gwałtu został pociągnięty do odpowiedzialności. Wiele kobiet po podobnych doświadczeniach mówiło mi, że nie tylko nie wiedziały, co zrobić, ale też miały poczucie, że system ich nie wspiera. Na przykład według polskiego prawodawstwa to, co mi się przytrafiło w Stanach, nie jest gwałtem, bo w definicji gwałtu, która nadal odbiega od Konwencji stambulskiej, ratyfikowanej przez Polskę w 2015 roku, nie ma mowy o tym, że zgoda na seks nie może być „domyślna”, a brak sprzeciwu nie jest zgodą. Dlatego będziemy organizować spotkania z podróżnikami i podróżniczkami, ale też z prawnikami i prawniczkami oraz psychologami i psycholożkami. Najważniejsze, abyśmy wszyscy zaczęli o tym rozmawiać, przełamali ciszę.

Podróże to cudowny sposób na doświadczanie świata i samych siebie i najczęściej spotykamy podczas nich dobrych ludzi. Ja w trakcie moich samotnych wyjazdów nie czułam się tylko zagrożona, dostrzegałam wiele pozytywnych stron mojej sytuacji. Kobieta w podróży mierzy się z innymi niebezpieczeństwami niż mężczyzna, ale w niektórych aspektach nasza płeć jest również ułatwieniem. Możemy dotrzeć do tematu, do którego mężczyzna nigdy nie dotrze, bo na przykład inna kobieta się przed nim tak nie otworzy. Bardzo często jesteśmy też traktowane jak córki czy siostry, którymi się trzeba zaopiekować.

Pamiętasz swoją pierwszą ważną samotną podróż?
Miałam 18 lat, skończyłam liceum, spakowałam się i pojechałam do Islandii, z plecakiem i biletem w jedną stronę. Śniłam o niej, odkąd pamiętam, a właściwie odkąd zobaczyłam dokument „Heima” o zespole Sigur Rós. Zachwyciły mnie tamtejsze krajobrazy, ale też muzyka, sztuka, kinematografia. Miałam ze sobą mały, wręcz klaustrofobiczny namiot, z którym szłam przez interior, a także przejechałam całą wyspę autostopem. Ostatecznie zostałam na miesiąc i bardzo wiele się podczas tego czasu o sobie nauczyłam. Zrozumiałam, że jestem bardziej niezależna, niż myślałam. Ale też, że dobrze mi w drodze. W ruchu mój mózg zaczyna inaczej pracować – pisał o tym kiedyś Ryszard Kapuściński.

W Islandii spędziłam łącznie cztery lata na przestrzeni ostatnich dziesięciu i wciąż tam wracam, kiedy potrzebuję pobyć w domu, ale niekoniecznie w Polsce; coś przemyśleć, ułożyć sobie w głowie. To przestrzeń, która bardzo wiele wymaga od człowieka, ale wiele też daje w zamian.

Drugą ważną, choć już nie samotną podróżą w moim życiu były wspomniane Bałkany. Rowerowy trawers półwyspu, który odbyłam wspólnie z moją koleżanką Nikol Kowalik. Nie miałyśmy żadnego doświadczenia rowerowego. Przejechałyśmy wcześniej może 50 kilometrów w okolicach Kalisza. W dodatku znałyśmy się jedynie listownie. Trzecie nasze spotkanie na żywo to był już start wyprawy. Wiedziałyśmy tylko, że chcemy dojechać do Aten i wrócić, ale którędy – nie wiadomo. To był niesamowity czas. W drodze powrotnej towarzyszył nam pies, którego znalazłyśmy w worku w środku gór i przewiozłyśmy w sakwie do Polski. Ajwar, który nauczył nas odpowiedzialności za drugą istotę, do dziś mieszka z moimi rodzicami. Przywiozłam im z moich podróży zresztą kilka psów, obecnie mają gromadkę licząca osiem sztuk.

Wiele pomogłaś uratować ostatnio, kręcąc dokument o psach w ogarniętej wojną Ukrainie.
Zwierzęta były w naszym domu od zawsze, moi rodzice wykazywali się ogromną empatią wobec krzywdy, jaka je spotyka z rąk człowieka. Zawsze były mi bliskie, zwłaszcza po doświadczeniu gwałtu. Były bezbronne tak jak ja wtedy, bez głosu i z niewielkim wpływem na to, co stało się ich udziałem. Choć nie były winne temu, co je spotkało, to jednak te wydarzenia zdeterminowały ich życie. Dziś powoli odzyskuję decyzyjność i swój głos, ale był taki okres, kiedy było mi zdecydowanie bliżej do zwierząt niż do ludzi.

Powiedziałaś, że pierwsza samotna podróż dodała ci pewności siebie i przekonania, że dasz sobie radę. Często słyszę to od dziewczyn i kobiet. Dlatego tym bardziej boli, kiedy ktoś w tę przestrzeń naszej sprawczości i niezależności wnosi lęk, a nawet traumę. Po opublikowaniu artykułu wiele kobiet odezwało się do ciebie, by opowiedzieć o swoim doświadczeniu gwałtu, które naznaczyło je na bardzo długo, a czasem na zawsze.
Gwałt bywa czymś mocno naznaczającym, ale i determinującym nasze dalsze życie – to, czy będziemy chodzić na trening wieczorem i słuchać muzyki w słuchawkach, idąc ulicą. Czy będziemy ufać ludziom. Ale też czy będziemy się dalej realizować jako człowiek, kontynuować swoje pasje, spełniać marzenia i realizować ambicje. Wiele kobiet mówiło mi: „Po tym, co się stało, przestałam w ogóle ruszać się z domu” albo: „Od tamtego momentu nigdy nie podróżuję sama” czy: „Już nie jeżdżę w tamto miejsce”. To jest nie tylko dyskomfort, jak wtedy, kiedy ktoś cię wyśmieje, ale kompletna destrukcja tego, co myślisz o świecie i o sobie.

Ja tamten gwałt przepracowuję na terapii już ponad rok. Milczałam prawie sześć lat, żyjąc w wyparciu. I wciąż nie mogę powiedzieć, że przepracowałam go do końca, bo zdarza mi się czuć obezwładniające przerażenie, kiedy idę ulicą i słyszę za plecami czyjeś kroki i przyspieszony oddech. Czasem wystarczy, że ktoś trzaśnie drzwiami, a ja już reaguję w sposób, w jaki zostałam zaprogramowana tamtego dnia – muszę być cały czas czujna. W jakimś sensie zostanie to ze mną na zawsze. Przez te sześć lat oczywiście starałam się prowadzić w miarę normalne życie, ale plany na to, jak ono będzie wyglądało, miałam zupełnie inne. Na pewno nie było w nich tego, że będę leżała i płakała na podłodze w łazience pomiędzy jedną a drugą pracą. Myślę, że żaden zdrowy człowiek nie jest w stanie zrozumieć, jak to się sprawcy przemocy kalkuluje: tyle lat cudzego cierpienia dla kilku minut wątpliwej satysfakcji, bo też w gwałcie nie o nią chodzi, bardziej o dominację.

Dlatego bardzo doceniam, że coraz częściej – także w przestrzeni popkultury – pojawiają się bohaterki, które już nie pozwalają na to, by doświadczenie gwałtu je definiowało i naznaczało.
Tylko do tego momentu trzeba dojść, a to zajmuje wiele czasu i wysiłku. W odniesieniu do ofiar gwałtu używa się coraz częściej określenia „ocalała”, „ocalały”, ja też je stosuję, jednocześnie sama długo nie miałam poczucia, że ocalałam. Tuż po tamtym zdarzeniu czułam się po prostu ofiarą. Dopiero potem doszłam do przeświadczenia, że to nie ja, że to mi się po prostu przytrafiło. Było i jest bardzo trudne, co nie znaczy, że musi zniszczyć moje życie. Paradoksalnie może uczynić mnie nawet silniejszą i zdolną do tego, by obronić siebie w przyszłości. Droga Kobiet też jest o tym, że dobro zakiełkuje nawet na najgorszej glebie.

Jeszcze jedna ważna rzecz, którą zrozumiałam – nie jest to żaden powód do wstydu czy obwiniania się. Jeżeli o kimś to źle świadczy, to o człowieku, który mi to zrobił, nie o mnie. Poczucie winy zabija nas od środka. Ja z lęku przed byciem ocenioną dźwigałam to na swoich barkach przez tyle lat. Nikt nie powinien zostawać z taką traumą sam. W dodatku to właśnie powoduje, że sprawcy czują się bezkarni – wiedzą, że nikomu o tym nie powiemy.

Aleksandra Wierzbowska, Z kamerą, Pakistan, prowincja Sindh, podczas realizowania dokumentu o powodzi, która zalała południe kraju. (Fot.Fot. Aleksandra Wierzbowska Mateusz Waligóra, Ali Murtaza Aleksandra Wierzbowska, Z kamerą, Pakistan, prowincja Sindh, podczas realizowania dokumentu o powodzi, która zalała południe kraju. (Fot.Fot. Aleksandra Wierzbowska Mateusz Waligóra, Ali Murtaza

Swoją bezradność postanowiłaś przekuć w siłę. Wstąpiłaś do Wojska Polskiego. Szkolenie podstawowe ukończyłaś z wyróżnieniem. Poczułaś, że z ofiary stałaś się obrończynią?
Wstąpiłam do wojska w ramach programu dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej. Ona składa się z kilku etapów, ja przeszłam pierwszy, który jest zakończony przysięgą. W tym momencie zostały mi trzy lata, żeby zdecydować o dalszej specjalizacji. Szkolenie trwa 11 miesięcy, po czym mogę zostać żołnierzem zawodowym. Na dziś wiem, że na pewno chcę się szkolić dalej, ale którą drogę wybiorę – bo są też te alternatywne – jeszcze nie zdecydowałam.

Czyli ta przygoda się jeszcze nie skończyła?
Oj nie, ona się dopiero zaczyna. Poszłam do wojska z wielu względów. Z jednej strony nie chciałam być już nigdy bezbronna, a z drugiej kiedy zobaczyłam to, co się dzieje w Ukrainie, przewartościowałam siebie. Mój idealizm i pacyfizm w sytuacjach granicznych, jakie przytrafiają się na świecie cyklicznie, w niczym nie pomoże. Lepiej być przygotowanym na każdą ewentualność, zwłaszcza że akurat jestem taką osobą, która wolałaby zostać i walczyć, niż się ewakuować. Wojsko bez wątpienia nauczyło mnie dyscypliny, ale też pokazało, że mam znacznie więcej hartu ducha, niż mi się wydawało. To był powrót do Oli, która bierze życie w swoje ręce. Bardzo się za nią stęskniłam.

Muszę jeszcze spytać, jak to jest być osobą bez adresu. Bo ty od kilku lat nie masz stałego miejsca zamieszkania. Czy to znaczy, że świat jest twoim domem? A może są nim twoi bliscy?
To się u mnie bardzo zmieniało na różnych etapach życia. Kiedyś czułam się obywatelką świata i uważałam, że stały adres nie jest mi do niczego potrzebny. Przez pierwsze lata bardzo rzadko wracałam do Polski, na kilka dni, właściwie po to, by się przepakować i ruszyć dalej. Na obecnym etapie życia inne wartości zaczynają być dla mnie istotne. Na przykład relacje z ludźmi, a te trudno budować, kiedy cię ciągle nie ma. Przez ostatnie lata kilka osób straciłam bezpowrotnie. Czułam, że spędziłam z nimi za mało czasu. Kiedy jesteś na drugim krańcu świata, nie bardzo masz możliwość przejść przez wszystkie etapy żałoby, nie ma cię na pogrzebach. Dużo o tym rozmawiam z moimi podróżującymi znajomymi. Oni też przyznają, że kawałek po kawałku odkrywają siebie. Powoli dochodzą do wniosku, że takie życie w drodze, trochę niepoukładane i bez rutyny, bywa ucieczką. Dziś myślę, że może w świat pchała mnie nie tylko ciekawość. Dążę więc do równowagi, do tego, by wyjeżdżać, ale i wracać. Sądzę, że zawsze będzie we mnie potrzeba podróży, ale teraz zaczyna się pojawiać i druga – by się określić, zakorzenić. Trudno mi jeszcze znaleźć odpowiednie miejsce, ale czuję, że będą to tereny Beskidu.

W ramach projektu Droga Kobiet będą się odbywały panele dyskusyjno-edukacyjne. Najbliższy podczas III Przeglądu Kobiecych Filmów Górskich i Podróżniczych (5–7.04). Kolejny w trakcie Biwaku, czyli III edycji Festiwalu Kobiecego Outdooru Cosy Outdoor Festiwal (27–30.06). Można zapisać się także do grupy na Facebooku „Droga Kobiet /siostrzeństwo w podróży”.

Aleksandra Alex Wierzbowska dokumentalistka, podróżniczka. Założycielka studia kreatywnego Untold Stories oraz inicjatywy Droga Kobiet. Żołnierz Wojska Polskiego, ma także 13-letnie doświadczenie wspinaczkowe.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze