1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Spotkania
  4. >
  5. Od „nepodziecka” do głosu pokolenia. Kim naprawdę jest Antek Sztaba?

Od „nepodziecka” do głosu pokolenia. Kim naprawdę jest Antek Sztaba?

Antek Sztaba (Fot. Krzysztof Jarosz / Forum)
Antek Sztaba (Fot. Krzysztof Jarosz / Forum)
Nie zależy mu na statusie gwiazdy ani na tym, by być postrzeganym przez pryzmat nazwiska. Antek Sztaba dojrzewa jako aktor – spokojnie, na własnych warunkach. Jego droga to nie tylko historia o znanym pochodzeniu, ale też o pokoleniu, które szuka siebie i mówi coraz wyraźniej własnym głosem.

Spis treści:

  1. Antek Sztaba: rodzice, dorastanie
  2. Antek Sztaba: droga do aktorstwa
  3. Antek Sztaba w teatrze
  4. Antek Sztaba na małym i dużym ekranie
  5. Antek Sztaba gorzko o show-biznesie
  6. Antek Sztaba i Zalia
  7. Antek Sztaba prywatnie

Antek Sztaba jest aktorem, który nie tyle „przebił się”, ile dojrzewa na naszych oczach. Uważnie, etapami, świadomie. Nie szuka błysku fleszy, nie prowokuje, nie kreuje postaci medialnej. Buduje siebie – rolą, rozmową, obecnością.

Antek Sztaba: rodzice, dorastanie

Urodził się 23 października 2001 roku w Warszawie jako syn Doroty Szelągowskiej i Pawła Hartlieba. Matka – popularna projektantka wnętrz i prezenterka telewizyjna, ojciec – wokalista, autor tekstów i aktor dubbingowy. Ale kluczową rolę w jego wychowaniu odegrał Adam Sztaba, znany kompozytor i były partner Doroty, który wychowywał go od pierwszego roku życia. To właśnie jego nazwisko nosi dziś Antek i to z jego postacią, z jego wsparciem, łączy swoją osobistą historię. – Kiedy miał 14-15 lat, zmienił nazwisko na nazwisko Adama. Jego biologiczny tata wyraził na to zgodę i Antek od tamtego momentu nosi nazwisko swojego przybranego taty, który go wychował – mówiła otwarcie Szelągowska.

Dziś Antoni nie wypiera się znanego nazwiska, ale nie chce też być przez nie definiowany. Jego stosunek do tego, jak jest postrzegany, zmieniał się z czasem. – Miałem taki moment, kiedy myślałem, że źle zrobiłem, że to wybrałem, bo czytałem komentarze od ludzi, którym się wydaje, że wszystko mi tutaj załatwiła mama, a tak nie jest – mówił w rozmowie z serwisem Plejada.pl.

Gdy pojawiają się pytania o nepotyzm, Antek Sztaba nie ucieka od tematu. Odpowiada spokojnie, bez potrzeby usprawiedliwiania się. – Jedyne, co mogę, to robić swoje najlepiej, jak potrafię. Nie zmienię nazwiska tylko dlatego, że ktoś napisze „syn Szelągowskiej” czy „syn Sztaby”. Adam był dla mnie ojcem od dziecka i nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Nie będę się wypierał ludzi, którzy są mi bliscy i których kocham – powiedział w wywiadzie dla magazynu „Viva!”.

Antek Sztaba: droga do aktorstwa

Choć pochodzi z artystycznej rodziny – jego babcią jest ceniona pisarka Katarzyna Grochola – nie od razu odnalazł swoją ścieżkę w świecie sztuki. Zanim trafił na aktorstwo, próbował różnych form wyrazu. – Chodziłem do szkoły muzycznej, ale niezbyt mi się podobało. Grałem na pianinie, ale szybko zrezygnowałem. Próbowałem też perkusji, ale tylko na chwilę. Mam smykałkę do muzyki, tylko brakuje mi samodyscypliny, żeby to kontynuować – przyznał w jednym z wywiadów.

Do aktorstwa również nie był przekonany od samego początku. – Sztuka zawsze była gdzieś blisko. Pojawiały się kółka teatralne, na które na początku chodziłem raczej z przymusu, bo mama zauważyła, że mam talent. Ja sam wtedy go nie dostrzegałem, nie miałem ochoty tego rozwijać, ale skoro kazali, to chodziłem. I nawet sprawiało mi to frajdę – wspominał w rozmowie z magazynem „Elle”.

Ta niechęć ustąpiła dopiero, gdy sam zobaczył sens w tej drodze. Pomogły studia. Najpierw w Łodzi, na Wydziale Aktorskim PWSFTviT w Łodzi – rozpoczęte pechowo w trakcie pandemii, która wymusiła zdalną naukę. – Nauczenie aktorstwa przez komputer nie ma większego sensu. Wiele zajęć mieliśmy odłożonych na później. Pamiętam, że w związku z tym było wiele frustracji – mówił szczerze w rozmowie z Rafałem Kowalskim.

Po rozczarowaniu Łodzią przeniósł się do Krakowa i to właśnie tam zaczął budować własną aktorską tożsamość. Nie zawsze było łatwo. – W szkole byłem uwalany. Ale mnie nigdy nie obchodziły oceny w szkole, bo jak można dać piątkę z aktorstwa albo czwórkę z tego, jak się piosenkę zaśpiewa. Ja wiem, że tam się musi wszystko z punktami ECTS zgadzać, ale nigdy się tym nie przejmowałem – wspominał w wywiadzie dla Viva.pl.

Antek Sztaba w teatrze

Od 2024 roku pracuje na etacie w Teatrze im. Juliusza Słowackiego. Wcześniej współpracował z tą sceną m.in. przy spektaklu „1989”, przełomowym punkcie w jego karierze. Musical w reżyserii Katarzyny Szyngiery, opowiadający o przemianach ustrojowych w Polsce, przyciągnął uwagę widzów i krytyków nie tylko za sprawą formy – inspirowanej broadwayowskim „Hamiltonem” – lecz również dzięki żywym, odważnym kreacjom aktorskim.

W spektaklu Sztaba wcielił się w kilka postaci historycznych, w tym Aleksandra Kwaśniewskiego. Jak sam przyznał, wygrał casting dzięki umiejętnościom tanecznym i rapowym, a nie znanemu nazwisku. – Niedawno dyrektor Teatru Słowackiego powiedział mi, że gdy mnie zatrudniał, nie miał pojęcia, czyim jestem synem – podkreślał w rozmowie z Katarzyną Piątkowską. Jego występ jako Kwaśniewski, a także Honecker i Rybicki, zebrał entuzjastyczne recenzje i Specjalną Nagrodę Aktorską na 64. Kaliskich Spotkaniach Teatralnych. Sam były prezydent miał być zachwycony jego kreacją.

W najnowszej inscenizacji „Wesela” Wyspiańskiego, w reżyserii Mai Kleczewskiej, wciela się w postać Jaśka. Krytycy doceniają jego autentyczność i głębię, z jaką buduje postać „zrozpaczonego idealisty”. „Uwierzył w Jaśka tak bardzo, że nim się stał” – pisała Maja Chitro na łamach Elle.pl.

Antek Sztaba na małym i dużym ekranie

Choć przede wszystkim związany z teatrem, nie unika również występów przed kamerą. Jego filmografia może nie jest jeszcze obszerna, ale zachwyca różnorodnością. Od młodzieżowego epizodu w „Na Wspólnej”, przez chłodny, tajemniczy serial „Lipowo. Zmowa milczenia”, emocjonalny dramat „Minghun” i szpiegowski serial platformy Max „Przesmyk”, aż po satyryczną rolę w „Anieli”, gdzie wciela się w Banana, przerysowanego rapera przywodzącego na myśl Matę.

Jego najnowszy projekt to horror „13 dni do wakacji” w reżyserii Bartosza M. Kowalskiego („W lesie dziś nie zaśnie nikt”, „Plac zabaw”, „Cisza nocna”), który łączy konwencję kina grozy z portretem młodzieży zamkniętej w pułapce nowoczesnych technologii.

Antek Sztaba gorzko o show-biznesie

Dla Sztaby kamera to nie środek do popularności. To inna forma obecności. Nie gorsza, ale wymagająca innego języka. Dlatego, jak mówi, stara się selekcjonować wywiady, których udziela i rzadko bywa na ściankach. – Zależy mi na tym, żeby więcej było mnie w zrealizowanych projektach niż w artykułach na mój temat – podkreśla.

Nie tylko do publicznych wystąpień podchodzi z dystansem. Najlepiej świadczą o tym jego słowa na temat celebryctwa i show-biznesu. – Ten świat jest niebezpieczny i fałszywy, czasem nie chce mi się brać w tym udziału. Rozumiem, że niestety jest to część tego, co robię, i nie dam rady tego uniknąć. Jestem na etapie nauki, jak uniknąć takich sytuacji, i dzisiaj mniej się tym przejmuję niż kiedyś – oznajmił.

Antek Sztaba i Zalia

Choć prywatność chroni skrupulatnie, nie ukrywa tego, co naprawdę ważne. Od 2023 roku związany jest z wokalistką Julią Zarzecką, znaną jako Zalia. Znają się od czternastego roku życia, a ich relacja, jak opowiada, oparta jest na bliskości i równowadze. – Każdy robi swoje, ale mamy o czym gadać w domu, bo nie siedzimy cały czas w tym samym sosie. Julia mi może opowiedzieć o swoim świecie, ja jej mogę o swoim, ale też czasem one się w niektórych miejscach przeplatają. Dzięki temu możemy sobie wzajemnie pomagać i dawać rady – przyznaje.

Antek Sztaba prywatnie

Sztaba potrafi być równocześnie zadziorny i pokorny. Wie, co chce powiedzieć i wie, czego nie chce komentować. Dlatego odmawia wspólnych wywiadów z matką i babcią. – Proponowano mi to wielokrotnie i jestem wdzięczny, ale chciałbym zaistnieć w świadomości widzów jako osobna jednostka, człowiek, który zapracował na to, żeby go na te kanapy do rozmów zapraszać – wyjaśnia.

Jednocześnie, jak wielu przedstawicieli jego pokolenia, nie boi się mówić o przeciążeniu. – W zeszłym roku byłem w naprawdę fatalnym stanie i bardzo nie chciałem czuć wdzięczności. To było najgorsze. Nigdy nie chcę już znaleźć się w tym miejscu. Szukam czegoś pobocznego – wyznał. To doświadczenie zmieniło jego podejście. – Gdy leci się samolotem, stewardesa zawsze na początku mówi o tym, że w razie potrzeby rodzice najpierw muszą założyć maski z tlenem sobie, a potem dopiero pomóc dziecku, osobie obok. Czyli muszą najpierw zadbać o siebie. Uczę się więc w pierwszej kolejności myśleć o sobie, a dopiero potem o innych – wyjaśnia.

Sztaba potrafi być równocześnie zadziorny i pokorny. Wie, co chce powiedzieć i wie, czego nie chce komentować. Dlatego odmawia wspólnych wywiadów z matką i babcią. – Proponowano mi to wielokrotnie i jestem wdzięczny, ale chciałbym zaistnieć w świadomości widzów jako osobna jednostka, człowiek, który zapracował na to, żeby go na te kanapy do rozmów zapraszać – zaznacza.

Źródła: viva.pl, plejada.pl, elle.pl, tvn.pl, next-film.pl, kultura.onet.pl, filmpolski.pl, teatrwkrakowie.pl

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze