Nagrodzony dzisiejszej nocy nagrodą Akademii Filmowej dokument „20 dni w Mariupolu” jest od kilku dni w kinach. Trzeba go zobaczyć nie tylko dlatego, że dostał Oscara, choć na pewno większość z nas bardzo się tego filmu boi.
– Jestem zaszczycony, ale pewnie będę pierwszym reżyserem na świecie, który powie: chciałbym nigdy nie nakręcić tego filmu. Chciałbym móc wymienić go na to, żeby Rosja nigdy nie zaatakowała Ukrainy i nie okupowała naszych miast. Oddałbym całe uznanie, byleby Rosja nie zabijała dziesiątek tysięcy Ukraińców – mówił Mścisław Czernow, odbierając Oscara dla najlepszego filmu dokumentalnego podczas gali rozdania najważniejszych nagród filmowych.
Ukraiński filmowiec i dziennikarz Associated Press relacjonował konflikty w Syrii, Iraku i Strefie Gazy. Po wybuchu wojny w Ukrainie pojechał do Mariupolu, w którym spędził 20 dni, dokumentując, jak dzień po dniu wyglądało oblężenie miasta. Mścisław Czernow dotarł do Mariupola jako jeden z ostatnich dziennikarzy; ryzykując własne życie, uwiecznił rozgrywającą się w mieście rzeź cywilów: filmował drastyczne wydarzenia w oblężonym przez Rosjan mieście i w szpitalu, do którego zwożono rannych i zabitych.
Ukraiński filmowiec nie odwracał wzroku ani kamery od scen, na które trudno patrzeć, ale które trzeba zobaczyć i zapamiętać, aby świat nie zapomniał o zbrodniach reżimu Putina. „Filmuj to, jak ci skurwysyni zabijają cywili. Pokaż temu draniowi Putinowi oczy tego dziecka i wszystkich płaczących lekarzy” – wykrzykuje lekarz reanimujący umierającą czteroletnią Ewangelinę.
Wystarczy obejrzeć zwiastun filmy, aby poczuć ogrom tragedii, która tylko pozornie rozgrywa się na ekranie. Czy wystarczy nam siły, aby ten film zobaczyć w całości?