1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura
  4. >
  5. Dali cybernetyczny czyli głębokie zanurzenie w wizji artysty

Dali cybernetyczny czyli głębokie zanurzenie w wizji artysty

Fot. Materiały prasowe
Fot. Materiały prasowe

Kim był Salvador Dali? To jeden z najsłynniejszych artystów XX wieku, który dołożył starań, by jego popularność wykroczyła daleko poza krąg znawców sztuki. A przecież odpowiedź na to pytanie nie jest oczywista. Czy Dali był zatem szaleńcem z wyboru, który nosił na głowie żywego homara zamiast kapelusza i jeździł po Paryżu limuzyną Rolls-Royce wypełnioną pięciuset kilogramami kalafiorów? Czy też artystą głęboko zainteresowanym naukami ścisłymi, twórcą dyskutującym z noblistami i czerpiącym inspirację z osiągnięć fizyki kwantowej? Prezentowany w warszawskiej przestrzeni immersyjnej Art Box Experience projekt „Dali Cybernetics” uzupełnia znany wizerunek katalońskiego malarza o jego drugie oblicze. To twarz wizjonera przewidującego rozwój sztucznej inteligencji w czasach, w których technologia ta była jedynie hipotezą.

Fot. Materiały prasowe Fot. Materiały prasowe

„Każdego ranka gdy się budzę, ogarnia mnie nieopisana radość, że jestem Salvadorem Dalim” - mawiał Salvador Dali. Owszem, słynął z megalomanii, ale miał powody do samozadowolenia. Malował obrazy, które stały się ikonami sztuki XX wieku jeszcze za jego życia. Samo zaś życie zmienił w publiczny spektakl, dzięki któremu został bohaterem masowej wyobraźni i wzorem do naśladowania dla artystów-celebrytów następnych pokoleń. W tym trwającym kilka dekad przedstawieniu występował w roli szalonego artysty – ekscentryka, który przechadza się po Nowym Jorku prowadząc na smyczy ocelota i oswojonego jeżozwierza. Był nie tylko piekielnie utalentowanym malarzem, lecz również urodzonym performerem; uprawiał ten gatunek sztuki, zanim jeszcze został on wynaleziony. Zawsze gotowy był wywołać skandal i nie bał się przesady. Uwielbiał stroić groteskowe miny. Twarz z maniakalnie wytrzeszczonymi oczyma i niedorzecznie długimi wąsikami przypominającymi czułki owada jest jednak tylko jedną z masek, którą lubił pokazywać światu.

Fot. Materiały prasowe Fot. Materiały prasowe

Dali i nobliści

W 1974 roku Dali otworzył poświęcone samemu sobie muzeum w katalońskim mieście Figueres, miejscu swojego urodzenia. Jedenaście lat później odbyła się tam zwołana przez malarza konferencja pod hasłem ”Kultura i nauka: wolność i determinizm”. Uczestniczyli w niej artyści, filozofowie, pisarze i uczeni, wśród których nie brakowało laureatów nagrody Nobla. Sędziwy Dali był już wówczas zbyt schorowany, aby bezpośrednio brać udział w obradach, ale śledził pilnie transmisję z ich przebiegu w swojej sypialni, na ekranie telewizyjnym podłączonym do kamer przemysłowych. Wieczorami przyjmował wybranych gości by dyskutować z nimi sam na sam. Były wśród nich najwybitniejsze umysły epoki, takie jak noblista w dziedzinie chemii Ilya Prigogine czy René Thom, genialny matematyk i twórca Teorii Katastrof, którą malarz fascynował się od lat 60.

Kiedy w 1989 roku Dali zmarł, przy łóżku malarza znaleziono jego ostatnie lektury. Były to książki Stephena Hawkinga, współtwórcy mechaniki kwantowej Erwina Schrödingera, oraz dzieło Matili Ghyki, który zajmował się estetyką matematyki.

Wśród uczonych, którzy inspirowali Dalego nie zabrakło Alberta Einsteina. Fizyk powiedział kiedyś: „Jedną z najsilniejszych motywacji, które prowadzą ludzi zarówno do sztuki jak i nauki, jest ucieczka od codziennego życia z jego bolesną surowością i beznadziejną ponurością - ucieczka od kajdan własnych, ciągle zmieniających się pragnień”. To zdanie pasuje jak ulał do katalońskiego malarza, którego artystyczna biografia była wielką ucieczką od wszystkiego, co zwyczajne, ku temu, co ekstrawaganckie i zadziwiające. Einstein dodawał także, że „na najwyższym poziomie umiejętności technicznych nauka i sztuka mają tendencję do łączenia się w estetyce, plastyczności i formie. Najwięksi naukowcy są zawsze również artystami”. Przykład Dalego pokazuje, że najwięksi artyści często mają w sobie także coś z uczonych.

Fot. Materiały prasowe Fot. Materiały prasowe

Arogancki geniusz

Wystawa „Dali Cybernetics” to immersyjna podróż do świata wyobraźni Dalego. Wehikułem w tej wyprawie są otaczające nas ze wszystkich stron interaktywne projekcje oraz doświadczenie VR. Zanim zupełnie zanurzymy się w wizje katalońskiego malarza, oglądamy biograficzne wprowadzenie do jego twórczości. Urodził się w 1904 roku w rodzinie konserwatywnego notariusza. Imię dostał po starszym bracie, który zmarł w niemowlęctwie. Rodzice sugerowali małemu Salvadorowi, że jest nowym wcieleniem nieżyjącego chłopca. Nic dziwnego, że artysta od młodości fascynował się śmiercią. W dzieciństwie mają też źródło seksualne obsesje Dalego. Ojciec, surowy katolik, pokazał mu pewnego dnia książkę z ilustracjami ukazującymi przerażające skutki chorób wenerycznych. Chciał w ten sposób przestrzec syna przed zgubnymi konsekwencjami rozpusty. Uzyskany tą kontrowersyjną metodą wychowawczą efekt był daleki od zamierzonego. Stosunek Dalego do seksualności przez całe życie naznaczony był mieszaniną lęku i perwersyjnej fascynacji. Te ambiwalentne uczucia znalazły wyraz w jego sztuce. Pożądanie i erotyka stały się jednym z jej głównych tematów.

Dali należał do tak zwanych cudownych dzieci. Jako 17-latek wstąpił do Królewskiej Akademii Sztuki w Madrycie. Dwukrotnie był z niej wydalany za obrażanie profesorów. Wykładowców z Akademii uważał za przeciętniaków, od których niczego nie można się nauczyć. Wolał czerpać od starych mistrzów, których studiował w muzeach. Z drugiej strony interesowali go modernistyczni artyści, którzy w latach 20. XX wieku dokonywali w sztuce rewolucji. Mając do wyboru sztukę klasyczną i awangardę, wybierał jedno i drugie naraz. Jego styl to połączenie klasycznego warsztatu z nowoczesnymi ideami.

Fot. Materiały prasowe Fot. Materiały prasowe

Surrealizm to ja!

Pod koniec lat 20. ubiegłego stulecia Dali, któremu hiszpańska scena sztuki wydaje się za mała dla jego wielkiego ego, wyjeżdża robić karierę do Paryża. Zwraca na siebie uwagę filmem „Pies andaluzyjski”, który realizuje wspólnie z rodakiem, Luisem Buñuelem. Premiera kończy się skandalem i bójką na widowni. Umiejętność zszokowania paryskiej publiczności, staje się dla Dalego biletem wstępu do grona surrealistów. Ta grupa poetów, artystów, intelektualistów i weteranów dadaizmu należy do najbardziej radykalnych frakcji ówczesnej awangardy. Surrealiści marzą o rewolucji, której pragną dokonać poprzez sztukę. Oręża do obalenia istniejącego porządku szukają w snach, podświadomości i tym, co irracjonalne. W tym czasie Dali rozwija teorię twórczą, którą nazywa „metodą paranoiczno-krytyczną”. Polega ona na celowym wprowadzaniu się w stan bliski paranoi i obłędowi, a następnie przenoszeniu zebranych w ten sposób doświadczeń na płótno. Malarz spełnia w ten sposób najważniejsze postulaty surrealistów, ale nie jest stworzony do pracy zespołowej. Grupa przyjęła Dalego z entuzjazmem, by wkrótce z hukiem wyrzucić go ze swych szeregów. Artysta wygnaniem nie przejmuje się zupełnie oświadczając „Surrealizm to ja!”. Ma w tym aroganckim oświadczeniu sporo racji, bo przecież dziś pierwszym odzewem, który przychodzi nam do głowy na hasło „surrealizm” jest właśnie „Salvador Dali”.

Od Freuda do bomby atomowej

W paryskich latach Dali, podobnie jak inni surrealiści, fascynował się psychoanalizą, która stanowiła dla niego klucz do rzeczywistości snów i wizji, posiadających źródło w podświadomości. Punktem zwrotnym w jego zainteresowaniach były wybuchy bomb atomowych zrzuconych na Hiroszimę i Nagasaki. Artysta zrozumiał, że rozwój nauki i technologii może prowadzić w stronę wymiarów rzeczywistości, których niezwykłość, przerasta nawet najbardziej niesamowite sny. W 1958 roku publikuje manifest, w którym ogłasza - „W okresie surrealizmu chciałem stworzyć ikonografię świata wewnętrznego – świata cudowności mojego ojca Freuda. Udało mi się to zrobić. Dzisiaj świat zewnętrzny – uniwersum fizyki – przekroczył świat psychologii. Moim ojcem jest dziś doktor Heisenberg”. Nieprzypadkowo artysta powołuje się na jednego z twórców bomby atomowej. Metodę paranoiczno-krytyczną, której używał w latach międzywojennych, wzbogaca teraz o nowy kierunek własnego autorstwa – Mistycyzm Nuklearny.

Marzenie o immersji

Wystawa „Dali Cybernetics” ukazuje twórczość wizjonera, w którego szaleństwie jest metoda – artysty, którego wyobraźnia czerpie nie tylko ze snów, lecz również genetyki, fizyki jądrowej, matematyki i cybernetyki. Czy Katalończykowi podobałby się projekt, w którym jego sztuka tłumaczona jest na język immersyjnych doświadczeń, multimedialnych projekcji i podróży odbywanych w rzeczywistości wirtualnej? Zastanawiając się nad odpowiedzią na to pytanie warto przypomnieć, że immersja była jednym z zagadnień, do których Dali powracał w całej swojej twórczości. Problem odwzorowywania trójwymiarowej rzeczywistości na dwuwymiarowej płaszczyźnie płótna zajmował go od młodości. Twórca rozwiązywał go dzięki mistrzowskiej technice malarskiej, kunsztownemu stosowaniu perspektywy, złudzeń optycznych i efektów trompe l’oeil. W późniejszych latach stał się artystą interdyscyplinarnym, tworzącym obiekty, eksperymentującym z obrazami stereoskopowymi i hologramami, badającym potencjał artystyczny laserów i rodzącej się nowej dziedziny – grafiki komputerowej. To właśnie w rozwoju technologii upatrywał drogi do spełnienia swoich marzeń o kreowaniu trójwymiarowych, pochłaniających widza obrazów – i trudno nie pomyśleć, że gdyby dostał do ręki narzędzia do tworzenia rzeczywistości wirtualnej, nie wahałby się ani chwili przed ich użyciem.

Fot. Materiały prasowe Fot. Materiały prasowe

W stronę sztucznej inteligencji

W latach 60. Dali wypowiedział się na temat sztucznej inteligencji. W tamtych czasach A.I. była w większym stopniu teorią niż rzeczywistością. W wywiadzie udzielonym Alainowi Bosquetowi, mówił - „Ludzie zazwyczaj myślą o cybernetyce jako o czymś odrażającym, wyobrażają sobie, że światem w coraz większym stopniu kierować będą mechaniczne mózgi. Boją się, że rola ludzkiego geniuszu maleje. Ale w rzeczywistości jest odwrotnie. Cybernetyczne maszyny uwalniają nas od rzeczy, które nas obciążają. Do tej pory pierwszorzędne mózgi gromadziły masę bezużytecznych informacji. Pocieszające jest to, że od teraz maszyny będą dostarczać wymiary nosów we wszystkich obrazach i rzeźbach. Wszystko, co będziemy musieli zrobić, to nacisnąć przycisk. Dawniej to samo zadanie zajęłoby ekspertom i naukowcom dziesiątki lat. (…) Pozostaje jeden problem do rozwiązania: naukowcy nie są wystarczająco błyskotliwi, aby karmić maszyny wyrafinowanym oprogramowaniem”. Dali w sztucznej inteligencji nie upatrywał zagrożenia dla sztuki. Przeciwnie – widział w niej nadzieję na dalszy rozwój tej dziedziny. W jego wizji artyści mieli być tymi, którzy dostarczą twórczego oprogramowania pozwalającego w pełni wykorzystać możliwości maszyn przyszłości. Nie obawiał się, że mógłby zostać kiedykolwiek zastąpiony przez generujący sztukę komputer; wierzył że jest niezastąpiony. Czas przyznał mu rację.

Stach Szabłowski Fot. Materiały prasowe Stach Szabłowski Fot. Materiały prasowe

Strona wystawy: Art Box Experience

Bilety do nabycia: Ticketmaster

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze