Już dwa tygodnie mijają od mojego przyjazdu do Budapesztu, a ja ciągle ani jednego dnia nie poświęciłam na bycie turystką.
Od początku swojego pobytu tutaj pochłonięta jestem pracą przy komputerze. Moje wypady do centrum związane są w większości z zawodowymi spotkaniami. Zawsze, gdy mknę na nie na rowerze, Budapeszt niestrudzenie wabi mnie widokami. W tym tygodniu wreszcie mu się udało - mimo że moja praca nie jest skończona, postanowiłam przestać opierać się pokusie miasta i trochę pozwiedzać.
Zaczęłam naturalnie od muzeów. Odwiedziłam Muzeum Sztuki Pięknych, Muzeum Ernsta, Muzeum Ludwiga, Kunsthalle i Galerię Narodową. Po tym wszystkim wczoraj wieczorem trafiłam na wernisaż w Galerii Trafo.
Poznałam kilku węgierskich artystów i wypiłam łyk lokalnego wernisażowego wina, obejrzałam niezwykle skomplikowane działania francuskiego kolektywu RYBN.ORG. Tak usatysfakcjonowawszy moje potrzeby turystyczne i towarzyskie, wracam do pracy.