Cztery gesty na „Abel”, 3 gesty na „Iván”, wskazujący z kciukiem, mały palec i zaciśnięta pięść na „Lía”. „Azucena” ciężko wymówić, migać jeszcze ciężej. Cztery palce skierowane ku górze to w języku migowym „Ona”, tak samo pokazuje się „rzęsy”. I tak ostatecznie zostaje nazwana dziewczynka z piękną oprawą oczu. Wybierając imię dla swojego dziecka Ángela i Héctor dyskutują jak każda inna para. W przeciwieństwie do innych par muszą brać jednak pod uwagę dodatkowe okoliczności. Bohaterka „Dźwięków miłości” być może nigdy w pełni nie usłyszy jak brzmi jej dziecko, ale miłość wyraża się przecież wszystkimi zmysłami.
Eva Libertad w swoim pełnometrażowym debiucie z łatwością mogłaby zagrać na emocjach widzów. W przypadku „CODA’y” filmu o społeczności Głuchych z 2021 roku, sentymentalizm wycisnął z członków Akademii łzy do pary z Oscarem. Zamiast ckliwości hiszpańska reżyserka woli jednak prawdę, tak samo jak jej harda bohaterka. Potrzeba realizmu jest bardzo osobista. Libertad opowiadając w filmie o związku głuchej Ángeli ze słyszącym Héctorem opowiada tak naprawdę o relacji ze swoją siostrą Miriam Garlo, która wcieliła się w główną bohaterkę.
Kadr z filmu „Dźwięki miłości” (Fot. materiały prasowe)
O historii medycznej Ángeli dowiadujemy się, kiedy ta odwiedza lekarza, by poznać los swojego dziecka. Niepewność wobec przyszłych możliwości słuchowych córki zmusza bohaterkę do głębszego zastanowienia się nad własną relacją z tym zmysłem. Sama urodziła się jako osoba słysząca, słuch traciła stopniowo. W wieku nastoletnim musiała już nosić aparaty, które skrzętnie maskowała materiałową opaską do włosów. Wstyd to jeden ze stale powracających tematów „Dźwięków miłości”. Chociaż Ángela jest dumna z Kultury Głuchych, słyszący ją zawstydzają. Precyzyjnie komunikuje swoje potrzeby, ale zamiast konkretnych rozwiązań, dostaje niechciane współczucie. Znajomi jej partnera, lekarze, nawet rodzice obdarzają ją protekcjonalnym spojrzeniem, przez które kwestia słuchu zaczyna grać w jej życiu pierwsze skrzypce. Walka o godność odbywa się w pozornych niuansach. Héctor, partner Ángeli, przypomina, że można zwracać się bezpośrednio do niej. Bohaterka podkreśla osobom, które się do niej mówią, by nie zasłaniały ust. Wytyka też, że w sklepie dla osób głuchych powinna pracować osoba znająca język migowy. Cierpliwie edukuje, bo osoba niesłysząca w ignoranckim społeczeństwie, chcąc nie chcąc, przyjmuje rolę edukatora.
Nie ma dwóch osób z identyczną wadą słuchu. Tak samo jak nie ma dwóch takich samych osób. Mamy tendencje do wpychania wszystkich niesłyszących do jednego worka, tymczasem każda z nich odbiera świat inaczej. Zmysłowy film Evy Libertad sprawia, że wzrok nam się wyostrza: przestajemy widzieć niepełnosprawność, zaczynamy dostrzegać indywidualizm. Ángela kategorycznie odrzuca rolę ofiary i reżyserka też jej tak nie traktuje. Bohaterka „Dźwięków miłości” jest przede wszystkim właścicielką farmy, wytwórczynią ceramiki, imprezowiczką. Uwielbia kąpać się na dziko w okolicznym jeziorze, tańczyć ze swoim partnerem. Ma psa i oddane grono przyjaciół. I za moment po raz pierwszy w życiu zostanie mamą.
Kadr z filmu „Dźwięki miłości” (Fot. materiały prasowe)
„Dźwięki miłości” wpisują się w popularny ostatnio nurt filmów, w których macierzyństwo wytrąca kobietę z równowagi. Tak jak w „Zgiń kochanie” Lynne Ramsay, nowy człowiek narusza rodzinną tkankę. Podobnie jak w „Kopnęłabym cię, gdybym mogła” Mary Bronstein, dziecko wymusza ustępstwa dalekie od strefy komfortu. Wyjątkowość filmu Libertad polega na tym, że utożsami się z nim każda mama, a jednocześnie jego perspektywa jest unikalna. Wpisuje głuchą bohaterkę w historię, która nie ma nic wspólnego z jej przypadłością, zaznaczając przy tym odrębność jej doświadczeń. Jeden z najcięższych momentów w filmie to scena porodu. Dezorientujący i chaotyczny dla każdej kobiety, dla Ángeli staje się prawdziwą torturą. Bez lekarki, którą jest w stanie zrozumieć, bez wsparcia partnera, który zostaje odciągnięty od jej łóżka, bez komunikacji z mówiącymi jedna przez drugą pielęgniarkami, bohaterce pozostaje samotność i strach. Nigdy w życiu nie była tak bezbronna. A to dopiero początek bycia mamą.
Przed narodzinami dziecka Ángela ma swój sprawdzony sposób na funkcjonowanie. W jej życiu istnieją dwie bezpieczne bańki: relacja z partnerem, który doskonale zna język migowy oraz jej potrzeby, jest pośrednikiem między światami, w razie potrzeby wchodzi w rolę tłumacza; grupa znajomych, reprezentantów Kultury Głuchych, która sprawia, że kobieta może być w pełni sobą. Dziecko przebija obie, pozbawiając bohaterkę poczucia przynależności. Wzrastają za to uczucia: zazdrość o relację partnera z córką, obawa, że jej wysiłki nie są wystarczające, tęsknota za utraconym życiem. „Dźwięki miłości” są przede wszystkim o potrzebie matczynej samoakceptacji.
Film Evy Libertad mimo tematycznego ciężaru jest piękny i czuły. Zamiast owijać w bawełnę, owija w harmonię zmysłowych bodźców. Bliskość kamery względem bohaterów pozwala wejść do ich świata, nie popadając w banalne uproszczenia. Widzimy, słyszymy, czujemy, w jaki sposób otoczenie odbiera bohaterkę i na własnych zmysłach doświadczamy również tego, w jaki sposób to ona odbiera otoczenie. Dwa punkty widzenia, dwie odrębne kultury, wyznaczające również obszary rodzicielskiej rywalizacji między Ángelą i Héctorem, choć dla nich samych są trudne do pogodzenia, dla ich córki mogą okazać się bogactwem. Przepustką do tych dźwięków miłości, do których inni nie mają dostępu.
Premiera „Dźwięków miłości” zaplanowana jest na 9 stycznia 2026 roku.