1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

„Księga Potworów”- wywiad z Michałem Rusinkiem, autorem książki

Fot. Kaśka Marcinkiewicz/ Projekt Matka www.projektmatka.pl
Fot. Kaśka Marcinkiewicz/ Projekt Matka www.projektmatka.pl
Zobacz galerię 3 zdjęcia
W najnowszej książce Michał Rusinek, były sekretarz Wisławy Szymborskiej, ujarzmił trzydzieści stworów, opisując je w zabawny, lekki i wierszowany sposób. Z autorem „Księgi Potworów” rozmawia Magdalena Wrzosek.

Który z potworów, oprócz Rusinków, najbardziej charakteryzuje Twoją osobowość? Chyba najbliższy byłby mi Dżinn, bo też boję się dentysty (przy okazji: serdecznie, z lekkim drżeniem pozdrawiam panią doktor K.!). No i jestem obecny w wierszyku o Wilkołaku, jako że w nocy zmieniam się w chrapiącego potwora. Czasem tak chrapię, że aż budzę siebie samego.

A którego potwora z książki najbardziej lubisz i dlaczego?
Najbardziej lubię Sylfa, którego nie widać. I Potwora z Loch Ness, poniekąd z tych samych powodów. W ogóle lubię takie potwory, których powierzchowność nie jest znana i pozostawia wiele miejsce dla wyobraźni. Zwróć uwagę, jak znakomicie poradził sobie z niewidzialnością Daniel de Latour, ilustrator. Jestem pod dużym wrażeniem i myślę, że czytelnicy - także będą.

W książce można znaleźć wiele nawiązań do współczesności. Czy to jest książka bardziej dla dzieci czy dla dorosłych?
Nie lubię książek dla dzieci, w których nie ma nic dla dorosłych. Uważam, że zawsze powinny być choćby mrugnięcia okiem, żeby czytając je dzieciom - nie nudzili się jak mopsy. Ale pytasz o współczesność: dwie dzielne redaktorki sporządziły alfabetyczny spis i opis potworów, który umieściliśmy na końcu książki. Chodziło zarazem o to, żeby wyjaśnić, z jakiej tradycji wziął się każdy potwór, jak o to, by pokazać, że współcześni twórcy książek, komiksów, filmów, a nawet gier chętnie wykorzystują postaci potworów.

Kto jest pierwszym recenzentem Twoich książek dla dzieci?
Hmm, do niedawna pierwszymi czytelnikami były moje dzieci, ale wyrosły i już czytają książki dla młodzieży. Ja takich pisać nie umiem… Dlatego lubię spotkania autorskie z dziećmi, gdzie mogę sprawdzić, jak reagują na moje pomysły.

Czy Twoje dzieci czytają Twoje książki?
Niegdyś czytały. W dodatku każde musiało mieć swój egzemplarz. Kiedy przychodziła paczka z egzemplarzami autorskimi kolejnego tomu „Fistaszków” - oboje dostawali książkę, a potem słychać było z obu pokojów wybuchy śmiechu. To było bardzo miłe. Ale pamiętam też inny przypadek. Przetłumaczyłem wybór wierszyków Milne’a i dowiedziałem się, że z powodu jakichś zawirowań prawnych - nie może się ukazać. Zeskanowałem więc oryginalne ilustracje i zrobiłem książkę w jednym egzemplarzu, dla moich dzieci, a właściwie tylko dla Natalki, bo Kuba był wtedy jeszcze za mały. Natalka bardzo ją lubiła i często kazała sobie czytać. Kiedy kwestie prawne został odblokowane i książka wreszcie ukazała się drukiem, zresztą w bardzo pięknej szacie graficznej - Natalka straciła nią zainteresowanie. Być może dlatego, że teraz tę książkę mógł już mieć każdy, a przedtem była jedna i niepowtarzalna?

Czy lubisz pracować ze swoją siostrą?
Moja siostra jest ilustratorką i większość moich książek dla dzieci - a nawet kilka dla dorosłych - ilustrowała. Rzeczywiście, znamy się najlepiej, śmieszą nas te same żarty, więc możemy robić razem książki nawet bez spotykania się na kawie…

Gdybyś mógł przypomnieć sobie, kiedy po raz pierwszy pomyślałeś o pisaniu wierszy dla dzieci, to kiedy to było i dlaczego?
Wiesz, ja raczej nigdy o tym nie myślałem. Kiedyś do Wisławy Szymborskiej przyszedł pewien redaktor z zaprzyjaźnionego wydawnictwa, by zaproponować jej przetłumaczenie wierszyków dla dzieci. Ona odmówiła, mówiąc, że ani nie zna angielskiego, ani nie pisała nigdy dla dzieci. Redaktor rozejrzał się więc po pokoju, w którym oprócz nich byłem tylko ja, spojrzał na mnie i powiedział: „No.… to może ty?”. Uważam, że pisanie powinno się zacząć od tłumaczenia właśnie. To dobrze robi. No i dobrze robi posiadanie własnych dzieci.

Co obecność potworów, pomimo tego, że stworzyła ich ludzka wyobraźnia, mówi o nas samych?
Potwory to przecież, niestety, ucieleśnienie naszych lęków, strachu, obaw, a także cech, które zauważamy u siebie i innych. Wiele o tym pisano, zwłaszcza pod wpływem psychoanalizy w badaniach literackich. Przyznam ci się, że w dzieciństwie najbardziej bałem się potwora, którego formy ani imienia nie znałem. Czułem jego obecność, wiedziałem, że muszę przed nim uciekać, ale nie wiedziałem, jak wygląda. Tylko jeśli znamy wygląd i imię źródła naszego strachu, to możemy je pokonać. Dlatego w naszej „Księdze potworów” każdy ma imię i wygląd. Nawet, jak już wspomniałem, te niewidzialne.

Dlaczego warto poznać potwory? Co nam to da? A szczególnie naszym dzieciom?
Chodzi właśnie o to, by pokonać strach. Czym? Śmiechem! Książkę otwiera wierszyk o tym, że strach ma, być może, wielkie oczy, ale poza tym wszystkie inne części ciała ma niegroźne. Wystarczy je sobie wyobrazić lub zaufać ilustratorowi.

Jak się pracowało z Danielem de Latourem?
Wspaniale. Cieszę się, że udało się go namówić na współpracę. Najpierw spotkaliśmy się na kawie, omówiliśmy pomysł, ale i oswoiliśmy się ze swoimi poczuciami humoru. I wyszło na to, że mamy podobne...

Co powstawało pierwsze - ilustracje czy wiersze?
Pierwsze były wierszyki, potem ilustracje. A na końcu - pomysł na skład całej książki, bardzo specjalny.

Czy powstanie dalszy ciąg potwornej historii?
To zależy, czy czytelnikom spodoba się ta książka...

</a> Fot. Kaśka Marcinkiewicz/ Projekt Matka www.projektmatka.pl Fot. Kaśka Marcinkiewicz/ Projekt Matka www.projektmatka.pl

W najnowszej książce Michał Rusinek, były sekretarz Wisławy Szymborskiej, ujarzmił trzydzieści stworów, opisując je w zabawny, lekki i wierszowany sposób. Potwory Rusinka, zamiast straszyć, są udomowionymi, poskromionymi zwierzakami, które chce się zaprosić do swojego wnętrza. Daniel de Latour nadał im „ludzką twarz” tworząc znakomite ilustracje, dzięki czemu całe stadko aż prosi się, by zostać przytulonym. Na ostatnich stronach książki znaleźć można dwa potwory, które są swoistymi alterego autorów. Rusinki, jak ich Rusinek nazwał, przybrały postać ptaków, które bezczelnie wszystko wszystkim zrymują. Natomiast na widok Delaturów wszyscy drżą ze strachu, gdyż są przerażające. Autorzy tym samym pokazują, że w każdym z nas drzemie potwór, którego warto poznać i się z nim zaprzyjaźnić.

</a> Fot. Kaśka Marcinkiewicz/ Projekt Matka www.projektmatka.pl Fot. Kaśka Marcinkiewicz/ Projekt Matka www.projektmatka.pl

Michał Rusinek 
na co dzień pracuje na Wydziale Polonistyki UJ, gdzie wykłada teorię literatury i retorykę. Był sekretarzem Wisławy Szymborskiej, a teraz prowadzi Jej fundację. Tłumaczy z języka angielskiego, pisuje książki dla dzieci i dorosłych oraz układa wierszyki i teksty piosenek.

Najnowsza książka Michała Rusinka „Księga Potworów” do nabycia w internetowej Księgarni Zwierciadła.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze