1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seriale
  4. >
  5. Ten serial może odmienić twoje życie. Psycholog wyjaśnia, dlaczego warto obejrzeć „Rodziny takie jak nasza”

Ten serial może odmienić twoje życie. Psycholog wyjaśnia, dlaczego warto obejrzeć „Rodziny takie jak nasza”

Serial „Rodziny takie jak nasza” może być terapeutyczny dla osób, które przeżywają kryzys na przykład związany z obniżeniem standardu czy jakości życia lub utratą pracy, czyli naruszeniem poczucia bezpieczeństwa. (Fot. materiały prasowe Canal+)
Serial „Rodziny takie jak nasza” może być terapeutyczny dla osób, które przeżywają kryzys na przykład związany z obniżeniem standardu czy jakości życia lub utratą pracy, czyli naruszeniem poczucia bezpieczeństwa. (Fot. materiały prasowe Canal+)
Kryzys życiowy potrafi zburzyć poczucie bezpieczeństwa i przewidywalności, które do tej pory wydawały się oczywiste. Serial „Rodziny takie jak nasza” może jednak pomóc tym, którzy doświadczają trudnych zmian – od utraty pracy po kryzysy relacyjne. Jakie mechanizmy adaptacyjne pokazuje? Jak może pomóc w procesie akceptacji i odnalezienia się w nowej rzeczywistości? O roli filmoterapii w radzeniu sobie z życiowymi wyzwaniami opowiada psycholog i terapeuta Robert Milczarek.

W jakich sytuacjach można wykorzystać serial „Rodziny takie jak nasza” pod kątem filmoterapeutycznym?
Myślę, że ten serial może być terapeutyczny dla osób, które przeżywają kryzys na przykład związany z obniżeniem standardu czy jakości życia lub utratą pracy, czyli naruszeniem poczucia bezpieczeństwa i przewidywalności życia, jakie do tej pory znały. Pokazuje bowiem różne postawy związane z procesem adaptacji i jej brakiem – aż do szoku, który przeżywamy w związku z tym, co przynosi nam życie. Ktoś, kto przez większość czasu żyje na wysokim poziomie, może być kompletnie nieprzygotowany do sytuacji, w której wraca do poziomu myślenia o zaspokojeniu podstawowych potrzeb związanych z przetrwaniem oraz z zapewnieniem sobie i bliskim egzystencjalnego poczucia bezpieczeństwa.

Do mojego gabinetu trafiają osoby, które kryzysy życiowe o różnej genezie i przebiegu okupiły na przykład epizodem depresji czy zaburzeniami lękowymi. Ale także kobiety i mężczyźni w trakcie kryzysu relacji lub po rozstaniach. Właśnie im pokazałbym ten serial, na tym etapie terapii, kiedy już można pracować z metaforą filmową bez ryzyka narażenia na stres wtórny związany z ekspozycją na pokazywane na ekranie wydarzenia.

„Rodziny takie jak nasza” (Fot. materiały prasowe Canal+) „Rodziny takie jak nasza” (Fot. materiały prasowe Canal+)

W jaki sposób ten serial może wspierać proces akceptacji?
Warto tutaj odnieść się na przykład do badań Bena Sherwooda, który poszukiwał strategii reagowania w kryzysie. Badał studia przypadków osób, które przetrwały sytuacje skrajnie trudne, i dzięki temu opisał podejście do adaptacyjnych i nieadaptacyjnych mechanizmów radzenia sobie z kryzysem.

Adaptacyjne to AAA: akceptacja, analiza, adaptacja. Akceptacja to uznanie, że to, co się dzieje i czego doświadczam, dzieje się naprawdę – chodzi o możliwie szybkie urealnienie, niezaprzeczanie sytuacji. Analiza oznacza sprawdzanie, co mogę zrobić w tej sytuacji, na co mam wpływ, jakie mam zasoby, a adaptacja to wybór najlepszych dostępnych opcji. W AAA zmieniamy reakcję na taką, która daje największe szanse na wyjście z opresji, a nie próbujemy utrzymać status quo jak orkiestra, która do końca grała na Titanicu, bo to z kolei jest przykład postawy nieadaptacyjnej UUU. Składają się na nią: unikanie, umieranie ze strachu, uległość. Unikaniem jest niekonfrontowanie się z rzeczywistością taką, jaka ona jest, zaprzeczanie, negowanie i wyparcie; umieranie ze strachu to paraliż, stupor, petryfikacja, czyli skamienienie, niemożność wykonania żadnego ruchu; a uległość to rezygnacja z walki, przekonanie o braku sprawczości i wpływu, wywieszenie białej flagi bez walki.

Proces urealniania się to najczęściej następujące po sobie fazy: szoku, zaprzeczania, wyparcia, potem opłakania, żałoby. Później jednak zwykle następuje powolne testowanie możliwości w nowych okolicznościach w kierunku urealnienia, na zasadzie: „to dzieje się naprawdę”. I na tym etapie właśnie poleciłbym serial, nie wcześniej, bo najpierw musimy przeżyć stratę, opłakać ją, aby zobaczyć trudną rzeczywistość, w której przychodzi nam funkcjonować.

„Rodziny takie jak nasza” (Fot. materiały prasowe Canal+) „Rodziny takie jak nasza” (Fot. materiały prasowe Canal+)

Wejdźmy w to głębiej – z kim i jak byś nad tym pracował?
Miałem w terapii przedsiębiorców, który ogłaszali upadłość i doświadczali poczucia ogromnego wstydu związanego z porażką. Nie było mowy o tym, żeby podjęli się pracy poniżej swoich kompetencji. Tymczasem na etapie urealniania widzisz, że twoje możliwości są ograniczone. Dzięki temu serialowi możesz przyjąć pozycję obserwatora i przyjrzeć się temu, jakie błędy popełniają bohaterowie, na przykład ojciec głównej bohaterki Laury, i jak spożytkować fabularne doświadczenie jako inspirację do rozmowy o realnych rozwiązaniach w swoim życiu.

Dla mnie bohater serialu to przykład człowieka, który chce dalej utrzymać życie w standardzie premium. Nie widzę, żeby szukał innej pracy niż architekt, kiedy jego rodzina nie ma gdzie spać, czy poszedł do Armii Zbawienia albo Czerwonego Krzyża w poszukiwaniu podstawowej pomocy, schronienia na noc, jedzenia, leków dla dziecka. To jest też dla mnie wątek odnoszący się do tego, na ile cywilizacja pierwszego świata stępia w nas instynkt życia, instynkt przetrwania, który mobilizuje do walki o siebie.

I na ile?
Widać to dobrze w historii pary nieheteronormatywnej, gdy jeden z mężczyzn mówi: „Zadzwonimy na policję, to nam pomogą”. A drugi odpowiada: „Jaką policję, teraz trzeba wziąć sprawy w swoje ręce!”.

Ciekawie pisze o tym Jonathan Haidt. W książce „Rozpieszczony umysł” zauważa, że we współczesnym świecie potrzeba monetyzowania i dostawania przyjemności tu i teraz, bez procesu zaangażowania, wysiłku i cierpliwości, powoduje, że ludzie są dużo mniej odporni na kryzysy, mniej rezylientni, mniej samodzielni. Wrażliwość człowieka jest jak szkło niehartowane, wystarczy jedno uderzenie i rozpada się na tysiąc kawałków.

Myślę nawet, że w Danii, w kraju, w którym dobrobyt jest budowany od pokoleń, jest z tym gorzej niż w Polsce, w której sztukę przetrwania ćwiczyliśmy od wieków, jeśli weźmiemy pod uwagę historię wojen, rozbiorów, systemowego ubóstwa i komunizmu. Te doświadczenia wpłynęły na nasze kulturowe DNA, elastyczność i adaptacyjność do różnych trudnych warunków.

„Rodziny takie jak nasza” (Fot. materiały prasowe Canal+) „Rodziny takie jak nasza” (Fot. materiały prasowe Canal+)

A jak sobie radzi według ciebie najmłodsza, wspomniana Laura?
To dwudziestolatka z dobrego domu, która przed kryzysem ma zapewnione wszystkie potrzeby, przeżywa pierwszą miłość, aż nagle zostaje „zesłana” z Danii do Bukaresztu. Doświadcza traumy zagrożenia życia, maszeruje głodna, wychłodzona przez długi czas i akceptuje ten polikryzys w zasadzie bez żadnych konsekwencji emocjonalnych. Tak to przynajmniej wygląda w filmie i nie do końca w to wierzę, bo nie widzimy żadnych objawów poznawczych, somatycznych i behawioralnych związanych z przeżywaniem silnego stresu.

Poza tym nie ma też ważnego w opowiadaniu fabularnych historii point of no hope i myśli rezygnacyjnych: „nie dam rady, pas”. Obserwuję dzisiaj młodych ludzi i mam obawy o to, czy taka postać będzie odebrana jako wiarygodna psychologicznie.

Może jednak właśnie dzięki tej bohaterce młodzi ludzie będą w stanie ożywić w sobie poczucie sprawczości?
Być może, pod warunkiem że zestawimy projekcję tego serialu z pogłębioną dyskusją terapeutyczną oraz zajęciami związanymi ze sztuką przetrwania, z pracą z ciałem czy uprawianiem sportu, żeby mieć doświadczenia przygotowawcze do tego typu nagłych, kryzysowych sytuacji.

Kiedyś taką rolę odgrywały harcerstwo, skauting, treningi, pomaganie w gospodarstwie rolnym rodziców czy wychowywanie młodszego rodzeństwa przez starsze w rodzinach wielodzietnych.

„Rodziny takie jak nasza” (Fot. materiały prasowe Canal+) „Rodziny takie jak nasza” (Fot. materiały prasowe Canal+)

Porozmawiajmy jeszcze o matce Laury, która doświadcza potraumatycznego wzrostu. Jak to się dzieje, skoro przed tragedią to właśnie ona radziła sobie w życiu najgorzej?
Jako dziennikarka pisze o doświadczeniach kryzysu. I to właśnie w swojej pasji, w pisaniu, jest w stanie się odnaleźć, zaadaptować, spożytkować doświadczenie traumy w swoim fachu dziennikarskim.

Kiedy chleb z masłem najlepiej smakuje? Gdy mamy doświadczenie głodu. A życie w poczuciu bezpieczeństwa i pełnego dobrobytu powoduje, że nie mamy bodźców stymulujących do walki, nie mamy deficytu, żeby się starać na tyle, aby docenić podstawy dobrego życia – a wtedy możemy stracić instynkt, poczucie egzystencjalnego sensu oraz sprawczości. Jeden z bohaterów serialu mówi nawet: „Jesteśmy wszyscy zepsuci”, używając angielskiego pojęcia spoiled.

Które inne filmy czy seriale na receptę poleciłbyś w tym temacie?
Warto zobaczyć „Drogę” Johna Hillcoata z Viggo Mortensenem. To kino dystopijne, film opowiada o mężczyźnie, który wraz z synem przemierza Amerykę po końcu świata. Możemy tu dostrzec i AAA, i UUU. Ponadto thriller „Zwierzęta nocy” w reżyserii Tom Forda z Jakiem Gyllenhaalem, który z kolei pokazuje, co się dzieje, kiedy tą pierwszą reakcją jest stupor, zamarcie i rezygnacja oraz jakie negatywne konsekwencje z tego wynikają.

Jest taki cytat, który bardzo mi pasuje do tego serialu i jego przesłania. „Trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, słabi ludzie tworzą trudne czasy”. I cykl się powtarza...

Robert Milczarek, psycholog, terapeuta, konsultant scenariuszowy; robertmilczarek.pl

Proszę akceptuj pliki cookie marketingowe, aby wyświetlić tę zawartość YouTube.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze