Kryzys życiowy potrafi zburzyć poczucie bezpieczeństwa i przewidywalności, które do tej pory wydawały się oczywiste. Serial „Rodziny takie jak nasza” może jednak pomóc tym, którzy doświadczają trudnych zmian – od utraty pracy po kryzysy relacyjne. Jakie mechanizmy adaptacyjne pokazuje? Jak może pomóc w procesie akceptacji i odnalezienia się w nowej rzeczywistości? O roli filmoterapii w radzeniu sobie z życiowymi wyzwaniami opowiada psycholog i terapeuta Robert Milczarek.
W jakich sytuacjach można wykorzystać serial „Rodziny takie jak nasza” pod kątem filmoterapeutycznym?
Myślę, że ten serial może być terapeutyczny dla osób, które przeżywają kryzys na przykład związany z obniżeniem standardu czy jakości życia lub utratą pracy, czyli naruszeniem poczucia bezpieczeństwa i przewidywalności życia, jakie do tej pory znały. Pokazuje bowiem różne postawy związane z procesem adaptacji i jej brakiem – aż do szoku, który przeżywamy w związku z tym, co przynosi nam życie. Ktoś, kto przez większość czasu żyje na wysokim poziomie, może być kompletnie nieprzygotowany do sytuacji, w której wraca do poziomu myślenia o zaspokojeniu podstawowych potrzeb związanych z przetrwaniem oraz z zapewnieniem sobie i bliskim egzystencjalnego poczucia bezpieczeństwa.
Do mojego gabinetu trafiają osoby, które kryzysy życiowe o różnej genezie i przebiegu okupiły na przykład epizodem depresji czy zaburzeniami lękowymi. Ale także kobiety i mężczyźni w trakcie kryzysu relacji lub po rozstaniach. Właśnie im pokazałbym ten serial, na tym etapie terapii, kiedy już można pracować z metaforą filmową bez ryzyka narażenia na stres wtórny związany z ekspozycją na pokazywane na ekranie wydarzenia.
„Rodziny takie jak nasza” (Fot. materiały prasowe Canal+)
W jaki sposób ten serial może wspierać proces akceptacji?
Warto tutaj odnieść się na przykład do badań Bena Sherwooda, który poszukiwał strategii reagowania w kryzysie. Badał studia przypadków osób, które przetrwały sytuacje skrajnie trudne, i dzięki temu opisał podejście do adaptacyjnych i nieadaptacyjnych mechanizmów radzenia sobie z kryzysem.
Adaptacyjne to AAA: akceptacja, analiza, adaptacja. Akceptacja to uznanie, że to, co się dzieje i czego doświadczam, dzieje się naprawdę – chodzi o możliwie szybkie urealnienie, niezaprzeczanie sytuacji. Analiza oznacza sprawdzanie, co mogę zrobić w tej sytuacji, na co mam wpływ, jakie mam zasoby, a adaptacja to wybór najlepszych dostępnych opcji. W AAA zmieniamy reakcję na taką, która daje największe szanse na wyjście z opresji, a nie próbujemy utrzymać status quo jak orkiestra, która do końca grała na Titanicu, bo to z kolei jest przykład postawy nieadaptacyjnej UUU. Składają się na nią: unikanie, umieranie ze strachu, uległość. Unikaniem jest niekonfrontowanie się z rzeczywistością taką, jaka ona jest, zaprzeczanie, negowanie i wyparcie; umieranie ze strachu to paraliż, stupor, petryfikacja, czyli skamienienie, niemożność wykonania żadnego ruchu; a uległość to rezygnacja z walki, przekonanie o braku sprawczości i wpływu, wywieszenie białej flagi bez walki.
Proces urealniania się to najczęściej następujące po sobie fazy: szoku, zaprzeczania, wyparcia, potem opłakania, żałoby. Później jednak zwykle następuje powolne testowanie możliwości w nowych okolicznościach w kierunku urealnienia, na zasadzie: „to dzieje się naprawdę”. I na tym etapie właśnie poleciłbym serial, nie wcześniej, bo najpierw musimy przeżyć stratę, opłakać ją, aby zobaczyć trudną rzeczywistość, w której przychodzi nam funkcjonować.
„Rodziny takie jak nasza” (Fot. materiały prasowe Canal+)
Wejdźmy w to głębiej – z kim i jak byś nad tym pracował?
Miałem w terapii przedsiębiorców, który ogłaszali upadłość i doświadczali poczucia ogromnego wstydu związanego z porażką. Nie było mowy o tym, żeby podjęli się pracy poniżej swoich kompetencji. Tymczasem na etapie urealniania widzisz, że twoje możliwości są ograniczone. Dzięki temu serialowi możesz przyjąć pozycję obserwatora i przyjrzeć się temu, jakie błędy popełniają bohaterowie, na przykład ojciec głównej bohaterki Laury, i jak spożytkować fabularne doświadczenie jako inspirację do rozmowy o realnych rozwiązaniach w swoim życiu.
Dla mnie bohater serialu to przykład człowieka, który chce dalej utrzymać życie w standardzie premium. Nie widzę, żeby szukał innej pracy niż architekt, kiedy jego rodzina nie ma gdzie spać, czy poszedł do Armii Zbawienia albo Czerwonego Krzyża w poszukiwaniu podstawowej pomocy, schronienia na noc, jedzenia, leków dla dziecka. To jest też dla mnie wątek odnoszący się do tego, na ile cywilizacja pierwszego świata stępia w nas instynkt życia, instynkt przetrwania, który mobilizuje do walki o siebie.
I na ile?
Widać to dobrze w historii pary nieheteronormatywnej, gdy jeden z mężczyzn mówi: „Zadzwonimy na policję, to nam pomogą”. A drugi odpowiada: „Jaką policję, teraz trzeba wziąć sprawy w swoje ręce!”.
Ciekawie pisze o tym Jonathan Haidt. W książce „Rozpieszczony umysł” zauważa, że we współczesnym świecie potrzeba monetyzowania i dostawania przyjemności tu i teraz, bez procesu zaangażowania, wysiłku i cierpliwości, powoduje, że ludzie są dużo mniej odporni na kryzysy, mniej rezylientni, mniej samodzielni. Wrażliwość człowieka jest jak szkło niehartowane, wystarczy jedno uderzenie i rozpada się na tysiąc kawałków.
Myślę nawet, że w Danii, w kraju, w którym dobrobyt jest budowany od pokoleń, jest z tym gorzej niż w Polsce, w której sztukę przetrwania ćwiczyliśmy od wieków, jeśli weźmiemy pod uwagę historię wojen, rozbiorów, systemowego ubóstwa i komunizmu. Te doświadczenia wpłynęły na nasze kulturowe DNA, elastyczność i adaptacyjność do różnych trudnych warunków.
„Rodziny takie jak nasza” (Fot. materiały prasowe Canal+)
A jak sobie radzi według ciebie najmłodsza, wspomniana Laura?
To dwudziestolatka z dobrego domu, która przed kryzysem ma zapewnione wszystkie potrzeby, przeżywa pierwszą miłość, aż nagle zostaje „zesłana” z Danii do Bukaresztu. Doświadcza traumy zagrożenia życia, maszeruje głodna, wychłodzona przez długi czas i akceptuje ten polikryzys w zasadzie bez żadnych konsekwencji emocjonalnych. Tak to przynajmniej wygląda w filmie i nie do końca w to wierzę, bo nie widzimy żadnych objawów poznawczych, somatycznych i behawioralnych związanych z przeżywaniem silnego stresu.
Poza tym nie ma też ważnego w opowiadaniu fabularnych historii point of no hope i myśli rezygnacyjnych: „nie dam rady, pas”. Obserwuję dzisiaj młodych ludzi i mam obawy o to, czy taka postać będzie odebrana jako wiarygodna psychologicznie.
Może jednak właśnie dzięki tej bohaterce młodzi ludzie będą w stanie ożywić w sobie poczucie sprawczości?
Być może, pod warunkiem że zestawimy projekcję tego serialu z pogłębioną dyskusją terapeutyczną oraz zajęciami związanymi ze sztuką przetrwania, z pracą z ciałem czy uprawianiem sportu, żeby mieć doświadczenia przygotowawcze do tego typu nagłych, kryzysowych sytuacji.
Kiedyś taką rolę odgrywały harcerstwo, skauting, treningi, pomaganie w gospodarstwie rolnym rodziców czy wychowywanie młodszego rodzeństwa przez starsze w rodzinach wielodzietnych.
„Rodziny takie jak nasza” (Fot. materiały prasowe Canal+)
Porozmawiajmy jeszcze o matce Laury, która doświadcza potraumatycznego wzrostu. Jak to się dzieje, skoro przed tragedią to właśnie ona radziła sobie w życiu najgorzej?
Jako dziennikarka pisze o doświadczeniach kryzysu. I to właśnie w swojej pasji, w pisaniu, jest w stanie się odnaleźć, zaadaptować, spożytkować doświadczenie traumy w swoim fachu dziennikarskim.
Kiedy chleb z masłem najlepiej smakuje? Gdy mamy doświadczenie głodu. A życie w poczuciu bezpieczeństwa i pełnego dobrobytu powoduje, że nie mamy bodźców stymulujących do walki, nie mamy deficytu, żeby się starać na tyle, aby docenić podstawy dobrego życia – a wtedy możemy stracić instynkt, poczucie egzystencjalnego sensu oraz sprawczości. Jeden z bohaterów serialu mówi nawet: „Jesteśmy wszyscy zepsuci”, używając angielskiego pojęcia spoiled.
Które inne filmy czy seriale na receptę poleciłbyś w tym temacie?
Warto zobaczyć „Drogę” Johna Hillcoata z Viggo Mortensenem. To kino dystopijne, film opowiada o mężczyźnie, który wraz z synem przemierza Amerykę po końcu świata. Możemy tu dostrzec i AAA, i UUU. Ponadto thriller „Zwierzęta nocy” w reżyserii Tom Forda z Jakiem Gyllenhaalem, który z kolei pokazuje, co się dzieje, kiedy tą pierwszą reakcją jest stupor, zamarcie i rezygnacja oraz jakie negatywne konsekwencje z tego wynikają.
Jest taki cytat, który bardzo mi pasuje do tego serialu i jego przesłania. „Trudne czasy tworzą silnych ludzi, silni ludzie tworzą dobre czasy, dobre czasy tworzą słabych ludzi, słabi ludzie tworzą trudne czasy”. I cykl się powtarza...
Robert Milczarek, psycholog, terapeuta, konsultant scenariuszowy; robertmilczarek.pl