1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Seriale
  4. >
  5. Nie tylko „Heweliusz”. Obejrzyj filmy i seriale katastroficzne na podstawie prawdziwych historii. Chwytają za gardło i trzymają w napięciu.

Nie tylko „Heweliusz”. Obejrzyj filmy i seriale katastroficzne na podstawie prawdziwych historii. Chwytają za gardło i trzymają w napięciu.

Kadr z serialu \
Kadr z serialu "Śnieżne bractwo". (Fot. materiały prasowe)
„Heweliusz” sprawił, że trudne wspomnienia ożyły, ale jednocześnie zachwycił kunsztem opowiedzenia tej historii. A te sceny w trakcie sztormu? Niczym na światowym poziomie. Po takim seansie, aż chce się włączyć kolejny tytuł z gatunku „kino katastroficzne”. Mamy dla Was kilka propozycji, a wiele z nich dostępna jest na Netfliksie.

Spis treści:

  1. „Everest” (2015, HBO Max)

„Wielka woda” (2022, Netflix)

(Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)
Zaczniemy od wcześniejszego hitu w reżyserii Jana Holoubka, czyli historii inspirowanej wielką powodzią w 1997 roku. Produkcja Netflix została wówczas okrzyknięta najlepszym polskim serialem od lat, co więcej, wszyscy docenili dbałość o szczegół oraz imponującą realizację. Także poza naszym krajem.
Do Wrocławia nadciąga powódź, dlatego urzędnicy ściągają do miasta hydrolożkę, Jaśminę Tremer, aby uchronić stolicę Dolnego Śląska przed kataklizmem. Tremer ma wesprzeć działania sztabu kryzysowego, a jednocześnie walczy z wrogo nastawionymi ekspertami, bazującymi na mapach sprzed kilku dekad. W tym samym czasie mieszkańcy wsi Kęty buntują się przed zniszczeniem wału przeciwpowodziowego. Atmosfera staje się coraz bardziej napięta, a każda decyzja może wpłynąć dramatycznie na cały region.
Co ciekawe Holoubek nie kończy z produkcjami na bazie prawdziwych historii. Podobno reżyser nie tylko pracuje nad filmem „Dziki, dziki wschód”, ale też nad kolejnym serialem (tym razem dla HBO). Tajemniczy projekt ma być inspirowany „jedną z najgłośniejszych spraw kryminalnych w historii Polski”.

„Czarnobyl” (2019, HBO Max)

Gdy pojawiły się pierwsze opinie o „Heweliuszu” często powtarzał się frazes, że mamy w końcu serial na miarę „Czarnobyla”. Skąd to porównanie? Mimo że minęło sześć lat od premiery, ten serial HBO stał się wyznacznikiem jakości. Sposobu opowieści dramatycznej historii, tutaj największej w historii awarii reaktora atomowego, ale też symbolem końca ustroju jakim było wówczas ZSRR.
26 kwietnia 1986 roku w elektrowni jądrowej w Czarnobylu dochodzi do eksplozji. Radioaktywna chmura skaziła tereny nie tylko Ukrainy, Białorusi czy dzisiejszej Rosji, ale rozprzestrzeniła się też nad Polską oraz Skandynawią. Powodując masową panikę na pół Europy. W trakcie pięciu odcinków nie tylko zobaczymy, co działo od momentu eksplozji, ale także chaos w pierwszych dniach i reperkusje tego zdarzenia w kolejnych tygodniach i miesiącach.

„Dni” (2023, Netflix)

(Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)
Wracamy na platformę Netflix, ale zostajemy w temacie katastrof jądrowych. „Dni” to japoński serial przedstawiający historię zalanej przez tsunami (będące następstwem trzęsienia ziemi u wybrzeży Honsiu) elektrowni Fukushima nr 1. Do zdarzenia doszło w 2011 roku.
Z powodu usytuowania geograficznego Japończycy przez lata przygotowywali się na taki moment. Jednak projektowane zabezpieczenia były oparte na danych sprzed lat i zakładano, że fala nie będzie wyższa niż 6 m. Niestety żywioł, który nadciągnął potem miał wysokość 14 m. Ale ta historia ma też swoich bohaterów - Pięćdziesięciu z Fukushimy, ratowników, którzy ochotniczo zostali na terenie elektrowni po ewakuacji terenu. Mimo zagrożenia promieniowaniem kontynuowali pracę i choć było ich więcej niż 50. porównano ich do rōninów z Akō, symbolu samurajskiej wierności.
Uwaga, nie znajdziecie tu szybkiej akcji niczym w serialach sensacyjnych, tylko powolne budowanie historii.

„Operacja ratunkowa w tajlandzkiej jaskini” (2022, Netflix)

W tej akcji ratowniczej brało udział ponad 1000 tajlandzkich żołnierzy, a także eksperci z USA, Wielkiej Brytanii, Holandii, Chin, Mjanmy, czy Australii. Dlatego media na całym świecie śledziły przebieg tych poszukiwań.
A wszystko zaczęło się od wycieczki do jaskini Tham Luang, gdzie 25-letni trener piłki nożnej wraz z 12. zawodnikami (w wieku 11-16 lat) mieli celebrować urodziny członka zespołu. Nie była to ich pierwsza eskapada tam, więc nikt nie spodziewał się zagrożenia. Najpierw dwóch chłopców nie dotarło - jeden zapomniał wziąć roweru, a drugi musiał wcześniej wrócić do domu. A podczas eksploracji jaskini zaczął padać deszcz, który zalał korytarz odcinając w ten sposób całą grupę od wyjścia. Nie dość, że potem zgubili drogę, to jeszcze musieli znaleźć bezpieczne miejsce przed podnoszącym się poziomem wody.
Przez 10 dni przebywali w jaskini bez jakiegokolwiek pożywienia. Cud? Trener, były mnich buddyjski, zachęcał ich do medytacji. Poszukiwania rozpoczęły się jeszcze tego samego dnia, ale trudne warunki uniemożliwiały dotarcie do zaginionych. Po odnalezieniu całej grupy przez kolejne dni dostarczano im pożywienie i leki, w tym samym czasie opracowując plan ewakuacji.
Więcej nie ujawnimy, bo historia jest niezwykła. A Jeśli wolicie bardziej skondensowaną opowieść to zamiast serialu możecie obejrzeć „Trzynastu", film w reżyserii Rona Howarda na Prime Video. W obsadzie znaleźli się m.in. Viggo Mortensen, Colin Farrell oraz Joel Edgerton.

„Śnieżne bractwo” (2023, Netflix)

(Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)
Pora na film. Ta historia została już raz zekranizowana, a „Alive, dramat w Andach” z 1993 roku wielokrotnie był pokazywany w polskiej telewizji. Netflix postanowił zamówić nową wersję dramatu w górach i tak dwa lata temu na serwis streamingowy trafił tytuł „Śnieżne bractwo”.
Przypomnijmy, w 1972 roku samolot wyczarterowany przez urugwajską drużynę rugby (i ich rodziny) na przelot do Chile, rozbił się w Andach. Tylko 29 z 45 pasażerów przeżyło tę katastrofę, co więcej, przez 72 dni walczyli o przeżycie praktycznie bez żywności (mieli tylko kilka tabliczek czekolady i butelek wina), leków oraz w niskiej temperaturze na wysokości 3600 metrów nad poziomem morza. Wszystko zaczęło się od złych warunków pogodowych - najpierw samolot musiał przymusowo wylądować, a potem pilot zdecydował się na inną trasę niż zazwyczaj. Przez silny wiatr, który spowolnił maszynę, piloci źle obliczyli swoje położenie i zbyt wcześnie skręcili w prawo, w stronę Santiago de Chile. Następnie zaczęli obniżać samolot nie wiedząc, że nadal są nad Andami. Nie minęło wiele czasu aż maszyna rozbiła się na jednym ze wzniesień w pobliżu granicy Chile z Argentyną.
Po zaledwie 10 dniach zakończono poszukiwania, o czym rozbitkowie dowiedzieli się z działającego radia. Te ekstremalne warunki (ślepota śnieżna, zejście lawiny) powodowały, że osoby, które tam się znalazły musiały podjąć równie ekstremalne decyzje. Robiły wszystko, aby przeżyć.

„Niemożliwe” (2012, Prime Video)

Zanim J.A. Bayona wyreżyserował „Śnieżne bractwo”, kilka lat wcześniej przybliżył widzom inną historię, a mianowicie wielkie trzęsienie ziemi na Oceanie Indyjskim z 26 grudnia 2004 roku.
Sięgające 15 m fale tsunami spowodowały ogromne zniszczenia na wybrzeżach Indonezji, Sri Lanki, Indii, czy Tajlandii. Francuska agencja prasowa podała wówczas, że zginęło prawie 230 tysięcy osób, a kilka milionów mieszkańców Azji Południowo-Wschodniej, straciło cały swój dobytek. Na liście ofiar było wielu turystów z całego świata, którzy spędzali Boże Narodzenie na słonecznych plażach Oceanu Indyjskiego.
„Niemożliwe” skupia się na losach Marii, Henry'ego i ich trzech synach. Całej piątce udało się przeżyć kataklizm, czyli tsunami w Tajlandii. Na ekranie zobaczymy m.in. Naomi Watts, Ewana McGregora i młodziutkiego Toma Hollanda.

„Tsunami – po katastrofie” (2006, HBO Max)

Pozostając przy tym samym temacie i wydarzeniu, polecamy również produkcję, która była nominowana do Złotych Globów i nagród Emmy, a za dźwięk zgarnęła prestiżową statuetkę BAFTA. W obsadzie znaleźli się Toni Collette, Chiwetel Ejiofor, Tim Roth, Sophie Okonedo, a nawet Jacek Koman.
Historia podzielona jest na dwie części i przybliży nam losy grupy osób: pary szukającej zaginionego dziecka, jedynego ocalałego z całej rodziny Taja, Angielce, która przez tsunami straciła męża i syna, przytłoczonego zdarzeniem brytyjskiego urzędnika, a także eksperta i autora raportu ostrzegającego przed kataklizmem.

„Sully” (2016, Prime Video)

Tę historię z 2009 roku na pewno pamiętacie. O lądowaniu uszkodzonym samolotem na rzece Hudson mówiły media na całym świecie, także w Polsce. Gazety i kanały informacyjne okrzyknęły kapitana Sully'ego bohaterem, bo przecież pilot uratował życie 155 osobom będącym na pokładzie feralnej maszyny. Wywiadom i reportażom o tym cudzie nie było końca, ale w tym samym czasie prowadzone było śledztwo. A jego wyniki mogły postawić kapitana w złym świetle.
Widzowie cenią ten film za świetną narrację i dobrze poprowadzoną akcję, która trzyma w napięciu. Dodamy jeszcze, że za reżyserię odpowiadał legendarny Clint Eastwood.

„Everest” (2015, HBO Max)

W naszym zestawieniu nie mogło zabraknąć filmu o himalaistach. W „Everest” poznamy kulisy pewnej ekspedycji. Wyprawy komercyjne nie są niczym nowym, takie wycieczki oferował np. Rob Hall, Nowozelandczyk, o wielkim doświadczeniu w tych rejonach - w latach 90. wszedł na Mount Everest więcej razy niż jakikolwiek inny wspinacz niebędący Szerpą. Wspólnie z Garym Ballem zdobył też Koronę Ziemi w ciągu zaledwie 7 miesięcy. To więcej niż imponujące.
W maju 1996 roku Hall, razem z ośmioma klientami, kilkoma przewodnikami oraz Szerpami zamierzał kolejny raz zdobyć Everest. Jednak nic nie szło zgodnie z planem. Jeden z Szerpów doznał obrzęku płuc już na pierwszym etapie eskapady. Potem wspinacze szli w ogromnym korku, bo tylu było chętnych, aby zdobyć słynną górę. Nierówne warunki fizyczne klientów powodowały, że zamiast iść w jednym tempie część wycieczki musiała czekać na ostatnie osoby na szlaku, a przecież w takich warunkach to niebezpieczne dla organizmu. Na dodatek, warunki pogodowe były coraz gorsze: najpierw wiał silny wiatr, następnie zaczął padać śnieg, a na koniec wszystkich spotkała burza śnieżna z piorunami. Nie będziemy ujawniać kolejnych szczegółów, ale ta historia kończy się tragicznie.

„Estonia - katastrofa na morzu” (2020, HBO Max)

Zatonięcie promu „Jan Heweliusz” było największą tragedią w historii polskiej żeglugi po II wojnie światowej. Ale to niejedyna katastrofa, do której doszło na Bałtyku w latach 90.
„Estonia” również była promem pasażersko-samochodowym, kursującym pod tą nazwą na trasie Sztokholm-Tallinn. Do feralnego zdarzenia doszło 28 września 1994 roku, gdy statek płynął do stolicy Szwecji. Wówczas na pokładzie znajdowało się aż 989 osób. Tutaj również zaczęło się od mocnego sztormu. Po 1 w nocy furta oderwała się od kadłuba, przez co Estonia przechyliła się na prawą burtę. Gdy z biegiem czasu przechył zwiększał się, postanowiono zablokować drzwi oraz przejścia (chodziło o zatrzymanie przelewającej się wody), przez co większość pasażerów została uwięziona w środku promu. Choć wzywano „mayday”, alarm o pomoc „nie spełniał międzynarodowych form”.
Jak to się skończyło? Uratowało się jedynie 138 osób. W kolejnych latach próbowano dojść do tego, co spowodowało ten wypadek. Oprócz błędów konstrukcyjnych pojawiły się hipotezy o podłożonej bombie, co więcej, na Estonii przewożona była broń - kupowana potajemnie przez wywiad szwedzki od wojsk rosyjskich stacjonujących w Estonii. Ostatni raport z 2006 roku sugeruje, że rząd szwedzki ukrywał część dowodów i prowadził niejawne nurkowania badawcze.
Jeśli zaintrygowała was historia „Jana Heweliusza” to koniecznie musicie obejrzeć ten serial dokumentalny.

„Totalna katastrofa: Tragedia na Astroworld” (2025, Netflix)

(Fot. materiały prasowe) (Fot. materiały prasowe)
Na koniec polecimy wam pewien dokument. Ale nie zobaczycie w nim huraganów, katastrof samolotowych, czy tsunami. To film przedstawiający kulisy tego, co zdarzyło się w trakcie festiwalu Astroworld.
„Totalna katastrofa” to cykl jedno-odcinkowych reportaży podejmujących głośne tematy np. historię burmistrza Toronto, Roba Forda, rejsu statku pasażerskiego, gdzie 4 tysiące pasażerów zostało uwięzionych na morzu bez prądu i kanalizacji, fenomen i upadek marki American Apparel, czy „Projekt X” w pewnym holenderskim miasteczku. Każdy z odcinków jest niesamowicie ciekawy, ale chcemy szczególnie zwrócić waszą uwagę na wydarzenie muzyczne w Houston z 2021 roku.
Złamane zasady bezpieczeństwa, ludzie bez biletów, a na koniec kilkudziesięciotysięczny tłum fanów napierający na scenę w trakcie występu Travisa Scotta. Efekt? Panika, która spowodowała, że wskutek tragedii zginęło 10 osób, a ok. 300 zostało rannych. Najmłodsza ofiara miała zaledwie 9 lat. Z tego dokumentu dowiemy się, jak zachowali się organizatorzy wydarzenia, jak i sam raper.
Scott stracił wówczas wiele międzynarodowych kontraktów reklamowych i finalnie musiał stanąć przed sądem. Koniec końców został oczyszczony z zarzutów, ale ta sytuacja spowodowała, że artyści na całym świecie o wiele bardziej zwracają uwagę na bezpieczeństwo swoich fanów.
Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE