1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Kultura

„Zud” Marty Minorowicz wkrótce w kinach

mat.pras.
mat.pras.
21 kwietnia do kin trafi nowy film Marty Minorowicz. Reżyserka znana dotychczas z krótkiego metrażu tym razem stworzyła pełnometrażową historię  o rodzinie mongolskich nomadów. Światowa premiera „Zud” odbyła się podczas Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie w ubiegłym roku. Wreszcie będą mogli obejrzeć go polscy widzowie.

Film opisuje losy jedenastoletniego Sukhbata, który mieszka z rodzicami na mongolskim stepie. Rodzina zajmuje się hodowlą zwierząt, ale z powodu gwałtownego zimna zwierzęta masową umierają. Ojciec chłopca postanawia więc złapać dzikiego konia i przygotować go do startu w wyścigach. Zwycięskim jeźdźcem ma być Sukhbat. Plan ojca zmusi chłopca do podjęcia dramatycznych decyzji. „Zud” opowiada o próbach ujarzmienia natury przez człowieka i konsekwencjach tych starań, a przyroda jest w nim pierwszoplanowym bohaterem.

O pomyśle na ukazanie zmagań chłopca, przygotowaniach do produkcji oraz kilkuletniej pracy nad filmem mówi reżyserka i współscenarzystka Marta Minorowicz.

Co sprawiło, że postanowiłaś opowiedzieć tę historię i w jaki sposób podeszłaś do tematu? Chciałam zrobić film, który mogłabym głęboko osadzić w naturze; gdzie mogłabym tę nieludzką przyrodę postawić na równi z bohaterami. Od tego zaczęłam. Przez długi czas ta idea była ogólna – do momentu, kiedy usłyszałam o zawodach konnych w Mongolii, podczas których dzieci muszą przebyć konno ponad 30 kilometrów. Wtedy poczułam, że tkwi tam coś wartego zainteresowania i dokumentacji.

Natura jest ważnym elementem także w twoich filmach krótkometrażowych. Jakie jest twoje filmowe podejście do tego tematu? W moich krótkich filmach przyroda zawsze przyjmowała rolę chóru z greckiej tragedii - komentowała emocje i działania bohaterów, w filmie „Zud” chciałam pójść o krok dalej - przedstawić przyrodę na równi z bohaterami i pokazać magiczny trójkąt, który funkcjonuje pomiędzy ludźmi, zwierzętami i siłami przyrody. Wszystkie dalsze decyzje wynikały z tego założenia. Moje podejście do przyrody w filmie wiąże się z faktem, że postrzegam ją jako nadrzędnego ducha; boską siłę, która dyktuje reguły gry.

Dlatego tak bardzo zależało mi na tym, żeby centralnym punktem filmu było stworzenie sytuacji głębokiej zależności rodziny od dzikiego konia. Ujarzmianie i „łamanie” dzikiego konia to dla mnie desperacka próba ujarzmienia przez człowieka całej przyrody. Interesowało mnie to, co wydarzy się, kiedy natura wreszcie powie: dość.  Wiele sytuacji przedstawionych w filmie jest pokłosiem czystej obserwacji. Wraz z moim operatorem obrazu, Pawłem Chorzępą, wiele czasu spędziliśmy przyglądając się otoczeniu. To już nasz trzeci wspólny film. Wiem, że łączy nas taki sam gust. Rozumiemy się bez słów, nawet w trudnych sytuacjach. On po prostu wie, jak uchwycić atmosferę miejsca i oddać ją w urzekających obrazach.

W jaki sposób wybrałaś bohaterów filmu i jak z nimi pracowałaś? Przed wyjazdem ściśle współpracowałam z naszym mongolskim kierownikiem  produkcji. Już na miejscu w Mongolii zorganizowaliśmy podróż przez prowincje, odwiedzaliśmy szkoły, szukając bohaterów, którzy byliby w stanie unieść film. W ten sposób poznałam Sukhbata i jego rodzinę, a także Baljaa, przyjaciela Sukhbata. Początkowo nie mieliśmy na stałe tłumacza. Trudność w komunikacji była często źródłem frustracji, ale też powodowała wiele zabawnych sytuacji, które nas do siebie zbliżały. Po tej pierwszej podróży wiedziałam już, które elementy mogą posłużyć za ramę narracyjną, a co będę musiała zmienić. Znalazłam producentów, dzięki którym przez dwa lata mogłam regularnie wracać do Mongolii. W Polsce pracowałam nad kierunkiem filmu wraz ze współscenarzystą. Dzięki temu, kiedy wracałam do mojej rodziny na step, wiedziałam, co chcę osiągnąć. Czasami zmieniałam sceny, które wcześniej zaobserwowałam. Czasem prowokowałam nowe sytuacje. Wreszcie zaproponowałam im nowe wyzwanie - odegranie scenariusza. W ten sposób stali się moimi aktorami. Ale nawet kiedy realizowaliśmy scenariusz, zawsze mieli wolność wyrażania znaczenia sceny w sposób, który był dla nich najbardziej odpowiedni, naturalny i komfortowy.

„Zud” jest realizowany naturalistycznie i są tam sceny wielkiej intymności z bohaterem filmu: jak udało ci się osiągnąć taką bliskość? Przez tych kilka lat podróży nawiązaliśmy z aktorami silną więź opartą na zaufaniu i przyjaźni. To było częściowo naturalne, bo w czasie zdjęć towarzyszyliśmy im w przeżywaniu codziennych problemów; byliśmy wtedy, kiedy dotykały ich problemy ze zdrowiem czy z utrzymaniem zwierząt. Wspólne przeżywanie trudnych doświadczeń zawsze zbliża. Ale niezależnie od tego, co robiliśmy i jak pracowaliśmy - czy to było odgrywanie scenariusza czy obserwacja - zawsze starałam się pozostać możliwie najbliżej ich prawdziwej tożsamości. Bardzo zależało mi na zachowaniu prawdy i autentyzmu tych, którzy doświadczają stepu na co dzień.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze