No właśnie – po co? Jeszcze nie tak dawno nikt nie ćwiczył i jakoś się żyło. No tak, ale czasy zmieniają się stale, i to w dość szybkim tempie. A skoro tak trudno ze wszystkim zdążyć i coraz więcej mamy zajęć, to jaki sens tracić jeszcze półtorej godziny z życia na te dziwne pozycje? Jednak, z drugiej strony, tyle ludzi z tego korzysta. Coraz więcej. To pewnie kwestia mody. A może nie tylko? Przyjrzyjmy się – po co im to? Oto spojrzenie subiektywne.
Kiedy ludzie zaczynają ćwiczyć jogę, zwykle powody są podobne – dla poprawy kondycji i zdrowia. I to działa:
- joga odblokowuje stawy,
- uwalnia dolną część pleców od bólu,
- wyrównuje gospodarkę hormonalną,
- rozluźnia i wzmacnia mięśnie.
Dzięki praktyce możemy cieszyć się elastyczniejszym i silniejszym ciałem. Mijają migreny, poprawia się odporność, waga się normuje. Nic dziwnego – zgodnie z hinduską mitologią jogę stworzył bóg słońca Sziwa dla swojej małżonki Parwati. Dzięki niej miała ona zachować wieczną młodość, piękne ciało oraz doskonałe samopoczucie.
Właśnie – samopoczucie… Po jakimś czasie ćwiczenia jogi okazuje się, że zaczynamy czuć się lepiej nie tylko fizycznie, lecz i psychicznie. Joga to także dobrodziejstwo dla umysłu. Dzięki prawidłowo wykonywanym asanom, czyli pozycjom, i synchronizacji ruchu z oddechem w naturalny sposób wchodzimy w stan medytacji. Naszym udziałem stają się wreszcie tak upragnione: spokój i zdrowy dystans do spraw tego świata (tych samych, które przedtem spędzały nam sen z powiek). Wolni od stresu oddychamy głębiej i spokojniej. Przejaśnia nam się w środku, przycicha natrętny monolog myśli i pojawia się zrozumienie:
- dlaczego robię to, co robię,
- dlaczego się boję,
- skąd we mnie tyle gniewu bądź smutku,
- po co mi te różne rzeczy, których tak bardzo chcę.
Poznajemy siebie. Otrzymujemy odpowiedzi na ważne pytania. Wychodzimy z sesji pełni energii, odprężeni i pogodni.
To oczywiście nie koniec, bo kiedy praktykujemy dalej, zauważamy, że joga otwiera serce – uwalnia z blokad nasze centrum emocjonalne i pozwala nam kochać i odczuwać radość. To prawdziwy cud. Czy uwierzylibyście, gdyby ktoś wam powiedział, że znów będziecie czuć zachwyt nad życiem, jak wtedy, kiedy byliście dziećmi? A jednak. Mamy też wreszcie odwagę kochać siebie – tę jedyną istotę, którą tak naprawdę mamy na tym świecie. Na tym etapie praktyki adept jogi zauważył już też na pewno, jak bardzo się zmienił, odkąd pierwszy raz stanął na macie – wypiękniał. Tak, wypiękniał, bo czym jest piękno? – to przecież harmonia proporcji, energii i cech – mówiąc w skrócie. A joga prowadzi nas właśnie ku harmonii i symetrii.
Ciało i umysł odzyskują właściwe proporcje, stabilizuje się emocjonalność, ruchy nabywają gracji i stabilności. Aż wreszcie coraz jaśniej zaczyna przeświecać przez nas to, co najpiękniejsze – duch. Ponieważ joga, co tu dużo mówić, jest dla ducha. I wreszcie idąc dalej, bo ta droga nie ma końca, dotrzemy do połączenia z tym, co boskie. Głęboko wierzę, że ludziom potrzeba wiary w coś, co ich przekracza, ale nie tylko wiary, lecz także doświadczenia kontaktu z tą siłą i oddania się jej. Ćwicząc dalej w ogniu praktyki, powoli spalają się nasze przekonania i wyobrażenia na temat nas samych, świata, innych, urazy, niezadowolenie… i zaczynamy widzieć rzeczywistość taką, jaka ona jest. Pojawia się zaufanie do świata i do większej siły stwórczej, która za tym wszystkim stoi. Człowiek staje się niewinny i szczęśliwy. Wolny od wyobrażeń i przekonań, których nabywał przez ostatnie kilkadziesiąt lat, a może i nawet o wiele, wiele dłużej… Joga jest po to, aby zwrócić nam niewinność i wolność. Czego można więcej chcieć?
Ale to są tylko słowa. A joga żyje wtedy, kiedy jest praktykowana. Doświadczanie jej wymyka się słowom i przekracza je. Poza tym odradzam wierzyć komukolwiek na słowo, bo jedynie własne doświadczenie przyniesie odpowiedź, jak w istocie jest. Dlatego, aby poczuć i zrozumieć, po co nam joga, trzeba po prostu stanąć na macie. I stawać z tym pytaniem każdego dnia.
Brahma, stwórca świata według mitologii indyjskiej, dał ludziom jogę, aby zrozumieli, kim naprawdę są. I po to jest joga. Ale nie wierzcie mi. Sprawdźcie to sami.
Katarzyna Chustecka, nauczycielka jogi, praktykuje jogę wg metody BKS Iyengara od 1999 roku. W 2011 roku założyła ośrodek jogi Equanimus na warszawskim Wilanowie. Przez wiele lat organizowała wyprawy z jogą do Indii oraz na Bali. W 2019 roku postanowiła zamieszkać tam na stałe.