Prostuje, wysmukla, wzmacnia, wycisza… Co jeszcze może dać ciału i duszy trening Barre?
Barre Body to twoja autorska metoda?
Trening typu Barre jest popularny na całym świecie, trudno tu więc mówić o autorskiej metodzie. „Barre” (czytaj: bar) z francuskiego oznacza drążek, przy którym ćwiczą tancerki, wykonując całą lekcję tańca klasycznego, ale niektórzy łączą tę nazwę również z angielskim „bare foot”. Ćwiczy się bowiem boso, w skarpetkach lub w baletkach. Jest wiele wersji treningu Barre – jedne są bardziej zbliżone do jogi czy pilatesu, inne do fitnessu, w moich zajęciach, które nazwałam „Barre Body”, kładę nacisk na taniec klasyczny. Nie ma u mnie maty, wszystko się dzieje wokół ciała i drążka, który jest dla nas partnerem – pomaga znaleźć balans, a także ułatwia stretching.
Podczas twoich zajęć ćwiczy się na stojąco. Czy to znaczy, że chodzi w nich o właściwą postawę?
Chodzi o to, żeby się cały czas wyciągać do góry i stabilizować kręgosłup. Zależało mi też na wyrwaniu kobiet z fitnessowej rutyny – chciałam, żeby te zajęcia różniły się od typowych treningów, podczas których zwykle najpierw jest rozgrzewka na stojąco, a potem wszystkie ćwiczenia wykonuje się w pozycji leżącej czy siedzącej. Tu cały trening bez chwili przerwy odbywa się w pionie – kiedy stoimy, bardziej mobilizujemy kręgosłup oraz mięśnie brzucha, tym samym koncentrujemy się na postawie. Dużo ćwiczeń jest wykonywanych we wspięciu na palcach, czyli na relevé, więc ćwiczymy też równowagę.
Które mięśnie wzmacnia taki trening najbardziej?
Łatwiej byłoby powiedzieć, których mięśni nie wzmacnia. Kiedy uczyłam się w szkole baletowej, nie zdawałam sobie sprawy, jak głęboko porusza on mięśnie całego ciała. Dopiero gdy dorosłam i stałam się już profesjonalną tancerką, a potem nauczycielką, zrozumiałam, jaki to dar znać i rozumieć zasady tańca klasycznego. Owszem, na pierwszy rzut oka jest skomplikowany i bardzo ważna jest przy nim precyzja – ale drążek pomaga to zadanie uprościć. To balet, który każdy może zatańczyć. Nawet jeśli nigdy wcześniej nie miał z nim do czynienia.
Naprawdę każdy?
Oczywiście! Wiem od moich kursantek, że zanim zaczną trenować, pierwszą myślą, która się pojawia, jest: „Przecież to nie dla mnie. Nie mam wyglądu baletnicy”, „Jestem na to za stara” czy „Na pewno nie dam rady”. A potem okazuje się, że nie jest potrzebny ani specjalny strój, ani określony wygląd, ani nawet określone umiejętności. Lubię mówić, że do zajęć potrzebny jest tylko barre, czyli drążek, i body, czyli ciało. Poza tym dużo tłumaczę, pokazuję i poprawiam, a kiedy widzę, że dane ćwiczenie jest dla kogoś na tym etapie za trudne, upraszczam je.
Przychodzą kobiety, które przyznają, że udział w takich zajęciach to spełnienie dziecięcego marzenia o balecie?
Tak! Przychodzą i bardzo często te zajęcia stają się dla nich wstępem do nauki tańca klasycznego. Wiele kobiet przychodzi jednak z czystej ciekawości i chęci odmiany. Dla niektórych takie zajęcia to prawdziwe wyzwanie. Balet sam w sobie jest bardzo wymagający: tempo ćwiczeń jest spokojne, ale wymaga precyzji, dopracowania detali i wytrwania w danej postawie – nie każdy daje radę. U mnie na Barre Body jest ciut szybciej, ciut intensywniej, kładę odrobinę mniejszy nacisk na precyzję, gdyż w tym treningu chodzi również o swobodę ruchu, o flow. No i można naprawdę poznać podstawy tańca klasycznego i terminologię, gdyż wszystkie ćwiczenia mają francuskie nazwy.
Po pierwszych zajęciach może więc pojawić się refleksja, że w porównaniu na przykład z innymi zajęciami tanecznymi typu zumba, niewiele się tu dzieje…
Nie pamiętam, żeby ktoś powiedział, że się na tych zajęciach nie zmęczył (śmiech), natomiast tempo jest rzeczywiście wolniejsze i znacznie większy nacisk kładę na świadomość ciała niż na intensywność ćwiczeń. Moim kursantkom zawsze radzę: „Proszę sobie dać czas na to, by poczuć różnicę. Ona przychodzi, gdy już nauczymy się wykonywać sekwencje prawidłowo. Wtedy nagle trening staje się wymagający, a korzyści szybciej widoczne”. Zwłaszcza jeśli wcześniej się chodziło na zajęcia typu kardio czy power, na których już po kilku minutach ma się zadyszkę. To jest po prostu zupełnie inna jakość ruchu.
Skoro chodzi o wolniejsze tempo i świadomość ciała – można te zajęcia potraktować relaksacyjnie?
Chciałabym, żeby tak właśnie były również traktowane. Jako trening w rytmie slow. Tym bardziej że muzyka klasyczna, która jest dla nich akompaniamentem, ma właściwości relaksujące, nie jest inwazyjna, a badania potwierdzają, że jest w stanie nawet obniżyć zbyt wysokie ciśnienie krwi.
Jakie zmiany można zaobserwować po kilku tygodniach ćwiczeń?
Na pewno zaobserwujemy, że odruchowo będziemy chodzić wolniej i z prostymi plecami. Może nawet „urośniemy” o kilka centymetrów. Powinnyśmy zaobserwować też większe umięśnienie nóg i pośladków – w balecie mocne nogi to podstawa, bez dobrego plié nie można tańczyć! Ćwicząc taniec klasyczny, ćwiczymy też uda wewnętrzne, czyli przywodziciele, mięśnie rzadko wzmacniane.
No i stopy!
Często zapominamy o stopach. Uwalniamy je z obuwia dopiero w domu, przed snem. Tymczasem właściwy ruch stóp jest w stanie zapoczątkować dobre zmiany w całym ciele. Jednocześnie przy wyciąganiu stóp pointe (z fr. czubek) napinamy całą nogę: łydkę, kolano, udo. Dobra praca stóp na balecie to praca i bezpieczeństwo dla całego ciała.
Barre, czyli trening przy drążku, stał się popularny dzięki filmowi „Czarny łabędź” z Natalie Portman. Aktorka, przygotowując się do roli baletnicy, ćwiczyła pod okiem tancerki Mary Helen Bowers, która po raz pierwszy opracowała program zawierający zaczerpnięte z baletu aktywności. Trening jest jednak przeznaczony dla amatorów.