Tytuł jasno mówi: będzie o urodzie. Ale książka „Joga piękna” to o wiele więcej. Poza ćwiczeniami twarzy, które rozluźnią napięcia czy wypełnią zmarszczki, dostajemy sporą pigułkę wiedzy o diecie, relaksie, rozwoju osobistym. Co więc robić, żeby być piękną, spokojną i silną?
Przejrzałam dokładnie książkę i doszłam do wniosku, że mocno to wszystko skomplikowane. Gdyby człowiek chciał to wszystko, co pani proponuje, realizować, nie mógłby się zajmować niczym innym. Nowa dieta, nowe nawyki, ćwiczenia twarzy, zmiana stylu życia…
Chyba nie! Tylko tak się pani wydaje. Chodzi o to, żeby zamienić jedno na drugie, czyli złe nawyki na dobre. To nie wymaga wydłużenia doby. Zamiast bezwartościowego śniadania zjedzmy wartościowe. Mieścimy się w tym samym czasie. Przygotowanie, jedzenie – tylko tego, co nam naprawdę służy. Zamiast godzinę patrzeć w telefon, chodźmy na spacer. Zmieńmy nawyki! A same ćwiczenia twarzy nie zajmują więcej niż kilkanaście minut. Oczywiście trzeba też dodać do tego ćwiczenia ciała, ale to wiadomo – aktywność fizyczna to pozycja obowiązkowa dla każdego.
Ale z tymi nawykami to nie jest przecież takie proste. Nagle okazuje się, że wszystko trzeba robić inaczej. Nie pić zimnej wody, a ciepłą. Inaczej gotować…
Wszystko, co nowe, budzi opór. Ja też, kiedy wchodzę w nowe tematy, na początku myślę: o rany, jakie to skomplikowane, nie ogarnę! Ale jak zaczynam się wgłębiać, okazuje się, że to proste. Bo już umiem, już się nauczyłam, już jest to oczywiste. Na przykład ta woda właśnie – jaka to różnica, czy naleję do szklanki ciepłą, czy zimną? A gotowanie? Kiedy przestałam jeść mięso, stwierdziłam, że gotowanie jest znacznie prostsze, szybsze, a zarazem bardziej urozmaicone.
Mięso to jedno, wiele osób teraz z niego rezygnuje, ale pani namawia też do unikania wszystkich produktów odzwierzęcych, w tym też nabiału. Tu już trzeba przestawić myślenie o gotowaniu, o zakupach.
Tak, namawiam. Jeśli nauczymy się nie myśleć ograniczeniami, robi się bardzo łatwo. W kuchni roślinnej mamy naprawdę gigantyczny wybór, możemy odkrywać wiele smaków. Warto spróbować i samemu się przekonać. Choć na pewno jest tak, że każda zmiana na początku budzi opór.
Tytuł książki to „Joga piękna”. Sugeruje, że mowa będzie tylko o urodzie. Jak to zrobić, żeby dobrze wyglądać i dobrze czuć się w swoim ciele. Mówi pani o trzech filarach: ciało, umysł, dusza. Czy jeden z nich jest ważniejszy, czy wszystkie są równie ważne?
Wszystkie równie ważne. Trudno wyglądać pięknie, jeśli źle się odżywiamy, źle śpimy, jeśli nasza psychika jest w złym stanie. To nie jest moje odkrycie. Ajurweda mówi o tych trzech filarach. Ważna jest równowaga.
A do czego trzeba zacząć?
Zawsze od ciała. Odżywianie, ruch, zajęcie się sobą na poziomie czysto fizycznym, bo jeśli ciało zaczyna lepiej funkcjonować, to i umysł też. I wtedy można iść krok dalej. Ale nie trzeba robić rewolucji – można zacząć od małych rzeczy. Na przykład właśnie picia ciepłej wody. I za kilka dni kolejna sprawa. Bez napięcia. Małe kroki. Chodzi o to, żeby niczego nie robić na siłę, żeby zmiany „weszły w nas” łagodnie. Miękko. Powoli.
Jeśli chodzi o zmiany – zachęca pani, by sprawdzić, którą doszą według ajurwedy jesteśmy – wtedy łatwiej dopasować i dietę, i styl aktywności fizycznej?
Moja książka o ajurwedzie mówi tylko ogólnie, podaję podstawowe informacje, to jednie wstęp, namawiam do zgłębiania tematu w innych źródłach. Ten test na doszę warto zrobić tak orientacyjnie, nie da 100 procent pewności, ponieważ taki test powinien nam zrobić konsultant ajurwedy albo lekarz – do pytań dochodzi jeszcze wtedy badanie pulsu, ocena wyglądu. Ale test z książki może nakreślić kierunek. Pozwoli zorientować się, czy jesteśmy raczej vatą, pittą czy kaphą.
Pięć elementów według ajurwedy: powietrze, przestrzeń, woda, ziemia i ogień występują w ciele człowieka w różnych proporcjach, chodzi o stwierdzenie, który u ciebie przeważa. I determinuje nasze życie, zachowanie, potrzeby, predyspozycje. Chodzi o to, żeby tę naszą konstytucję utrzymać na poziomie urodzeniowym. Żeby poszczególne elementy nie wzrastały ani się nie obniżały. Z tą wiedzą dobieramy dietę, pielęgnację, myślimy o odpowiednim stylu życia. Nie dla każdego to samo jest dobre.
A jak z ćwiczeniami twarzy – bardzo ich dużo, robić je wszystkie? To chyba się nie da…
Nie, absolutnie nie wszystkie naraz! Podałam ich dużo, żeby każda kobieta znalazła tam odpowiedź na swój problem (choć, prawdę mówiąc, nie lubię nazywania np. zmarszczek problemem). Dobieramy je indywidualnie. Najlepiej robić ćwiczenia dwa razy dziennie. Ktoś powie: oj, dużo. Ale pamiętajmy, że nie trzeba się przebierać, iść do klubu czy na salę ćwiczeń. Można – kiedy już nabierzemy wprawy – ćwiczyć „przy okazji”. Wiem z doświadczenia, że często czas jest na wagę złota, więc robię ćwiczenia, czytając książkę czy na spacerze. Choć fajnie byłoby, gdyby znaleźć chwilę tylko na to. To też odpoczynek.
Tylko trzeba przejść przez ten pierwszy etap – tak opanować ćwiczenia, żeby nie zastanawiać się nad każdym ruchem.
Właśnie tak.
Używa pani kosmetyków?
Oczywiście. Kocham kosmetyki. Często robię je sama, a jeśli kupuję, wybieram najchętniej te naturalnego pochodzenia, z prostymi składami. Kiedy czasem sięgam po drogeryjne, to szukam takich, które mają jak najmniej składników w jak największych stężeniach.
Mówi pani też, że bez zadbania o psychikę, o spokój ducha, o równowagę, cała „kuracja” się nie uda.
No nie uda się. Wtedy się szarpiemy, męczymy i nie idziemy do przodu. Rozwój zawsze jest wskazany. Zawsze warto się zająć swoim wnętrzem, nigdy nie jest za późno. Jeśli tego nie zrobimy, to choćbyśmy stosowały dietę idealną, choćbyśmy uprawiały sport i zdrowo żyły, nie będzie nam tak naprawdę dobrze. Będzie w nas siedziało poczucie niespełnienia, może pustki, oczekiwanie, żeby szczęście przyszło z zewnątrz. Dlatego warto szukać drogi, każdy swojej. To ważny aspekt naszego życia, może w ogóle najważniejszy – jeśli jesteśmy poukładani sami ze sobą, jeśli mamy w sobie spokój i równowagę, możemy też dużo dać innym.
Oczywiście, pewnie też wszyscy to wiemy – ale teoretycznie. A praktyka wygląda inaczej. Życie jest trudne, pełne stresów, a moment, w którym rozmawiamy, rosnąca znowu fala pandemii, jeszcze wszystko komplikuje, stanowi źródło lęków i niepokoju. Wiele osób nie daje rady…
Tym bardziej właśnie teraz warto się skupić na rozwoju. Zresztą widać, że ludzie się tym interesują, szukają wiedzy, warsztatów, książek. Niektórzy pytają: skąd wziąć na to czas w tym zabieganym życiu? Jest taka przypowieść. Uczeń pyta nauczyciela, ile powinien medytować. Ten mówi mu: 20 minut dziennie. Ale skąd ja mam wziąć wolne 20 minut! – woła uczeń. Na co nauczyciel: W takim razie medytuj 40 minut. Nie mamy czasu na nic – ale na to, co najważniejsze, powinniśmy go wygospodarować. A nasz spokój ducha i rozwój wewnętrzny to właśnie sprawa najważniejsza. Wtedy – zobaczycie – inne rzeczy będziemy załatwiać szybciej, spokojniej i skuteczniej.
Pani książka jest dla kobiet. Mogę sobie wyobrazić wiele pań, które postanowią wprowadzić te rady w życie. Myśli pani, że te zmiany przyjmą z entuzjazmem ich mężowie czy partnerzy?
Oczywiście niektórzy będą – przynajmniej na początku – niezbyt zachwyceni. Ale wiem z doświadczenia, że kiedy zacznie się zmiany, kiedy wejdą one do domu, to z reguły część z nich się przyjmuje. Nie ma opcji, żeby bliscy czegoś z tego nie wzięli dla siebie. A jak wezmą część, to może później, stopniowo, będą brać i więcej? Zresztą ja w ogóle uważam, że nie trzeba wszystkiego stosować w stu procentach. Nie można przesadzać. I warto sobie zostawić jakiś margines wolności. Każda dobra rzecz, nawet niewielka, wprowadzona w nasze życie to ważny krok do przodu.
Marta Kucińska to certyfikowana nauczycielka jogi twarzy, joginka, konsultantka ajurwedy III stopnia. Zwolenniczka medycyny naturalnej, ziołolecznictwa i naturalnej pielęgnacji ciała. Pomaga innym kobietom w zachowaniu przez długie lata urody i pogody ducha.