Czy to nie znamienne, że wciąż brakuje polskiego odpowiednika dla określenia „bodyshaming”? A właśnie o słowa w tym zjawisku chodzi. Zwykle nieprzyjemne, a nawet jeśli z pozoru troskliwe, to i tak niepotrzebne. Aktywistka Maja Staśko wyjaśnia, co to jest bodyshaming, a także mówi, że każde ocenianie czyjegoś ciała bez jego przyzwolenia jest inwazyjne. Jak się na to uwrażliwić?
Kiedy rozmowa o ciele staje się bodyshamingiem? Co to za sobą niesie?
Granica jest dosyć wyraźna, ale trudna do uchwycenia, bo nie jesteśmy jej uczeni. Tymczasem bodyshaming to każda sytuacja, w której nasze ciało oceniane jest bez naszej zgody. Dotyczy nie tylko komentarzy negatywnych, ale też pozornie pozytywnych, gdy na przykład słyszymy komplement „schudłaś”, a borykamy się z zaburzeniami odżywiania. Taka ocena może wręcz spowodować nawrót choroby!
Czy możemy się więc uwrażliwić na słowa, których używamy w kontekście ciała, odbierając je jako przykłady bodyshamingu?
Zdecydowanie tak. Miejmy jednak na uwadze, że zmiana nie nastąpi w jeden dzień. Potrzebny jest cały proces. Sama uwrażliwiam się poprzez rozmowy z innymi. Zaczynam dostrzegać rzeczy, których wcześniej nie zauważałam.
Warto słuchać siebie nawzajem, prowadzić otwarte i szczere dyskusje. Jednak by do nich doszło, najpierw musimy być w zgodzie ze swoim własnym ciałem. Pierwszym elementem procesu uwrażliwiania będzie więc zastanowienie się nad tym, czym jest dla nas własne ciało. Jak je traktujemy i czy lubi być tak traktowane, a jeśli nie − to jak. Wtedy będzie nam łatwiej dzielić się swoimi doświadczeniami związanymi z ciałem, a także przyjmować perspektywę innych. To jest podstawa.
A co, jeśli sami jesteśmy względem siebie oprawcami? Jak poradzić sobie z bodyshamingiem w wykonaniu wewnętrznego krytyka?
Tego typu myśli mogą pojawić się nawet u osoby mocno pracującej z samą sobą. Nie warto się za nie dodatkowo karcić, tylko zdać sobie sprawę z tego, że to konsekwencja sytemu, w którym funkcjonujemy. Po 1989 roku, gdy do Polski wkroczył kapitalizm, nagle okazało się, że nasze ciała są niewystarczające, nie mieszczą się w obowiązującej w kolorowych magazynach normie atrakcyjności. Nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo czerpie z tego cały przemysł urodowy.
Pokolenie naszych rodziców było pierwszym, które musiało sobie z tym poradzić i którego nie uczono, jak traktować swoje ciała. Patrzyli na wyretuszowane reklamy, nie zdając sobie sprawy, że nie odzwierciedlają one rzeczywistości. Dziś my patrzymy na przefiltrowane wizerunki na Instagramie, które wpływają niesamowicie destrukcyjnie na nasz odbiór własnego ciała. Zaczynamy przyjmować za swoje opinie rodziców i znajomych albo to, co słyszymy w pracy, w miejscu publicznym − wszędzie. Myślimy źle o własnym ciele. Jeśli mamy świadomość bodyshamingu, nie chcemy tego robić i karcimy się za to. To błędne koło! Mimo wszystko warto dać sobie przestrzeń na różne myśli i emocje, które mamy w związku z naszymi ciałami. Jedna noc nie sprawi, że je pokochamy.
A czy musimy je kochać?
Absolutnie nie. Niektóre osoby wcale nie chcą kochać swoich ciał, i to jest w porządku. Jeśli nie jesteśmy wobec nich okrutni i wyzyskujący, to wystarczy, żeby dobrze funkcjonowały.
I żeby były zdrowe.
Kwestie zdrowia i ciała często pojawiają się w kontekście grubości. Tymczasem istnieją liczne badania, które pokazują, że ta relacja wcale nie jest jednoznaczna. Osoba gruba niekoniecznie jest osobą chorą czy bardziej chorą niż osoba chuda. Pamiętam, że gdy byłam młodsza i słyszałam od babci, że zdrowo wyglądam, wywoływało to we mnie wściekłość. Dla mnie oznaczało nic innego jak to, że jestem pulchna czy mam rumiane policzki. A przecież to, że wyglądam zdrowo, powinno być największym komplementem! To pokazuje straszny paradoks w naszym myśleniu.
Ja się cieszyłam, gdy babcia mówiła mi „zmizerniałaś”.
No właśnie! Gdy ja mdlałam przed maturą ze zmęczenia, byłam z siebie dumna. To dla mnie oznaczało, że jestem w stanie przemóc swoje ciało, że jestem od niego silniejsza. Mówi się „wstawaj godzinę wcześniej, a osiągniesz swój pierwszy milion”. Co za absurd! Przecież to zachęta do regularnego niewysypiania się, co jest na wskroś niezdrowe. W kapitalizmie było przedstawiane jako recepta na sukces i produktywność. To też jedna z przyczyn bodyshamingu.
Zasada „opisuj fakty, nie interpretuj” sprawdza się w kontekście ciała i zwalczania bodyshamingu?
Myślę, że nawet opis nie jest wskazany – no bo dlaczego mam na głos opisywać czyjeś ciało, jeżeli ktoś nie wyraził na to zgody? Jeśli powiemy osobie grubej, że jest gruba, nie odkryjemy Ameryki. Za to ona może się z tym źle poczuć, zwłaszcza że otyłość jest w naszym społeczeństwie piętnowana.
Czy są więc w ogóle sytuacje, w których możemy sobie pozwolić na opisywanie?
Jeśli ktoś o to wyraźnie poprosi, na przykład: „Czy sądzisz, że w tych spodniach dobrze wyglądam?”. Zgoda opisywanej osoby jest kluczowa.
A jak reagować na docinki bliskich osób, które są nie w złej wierze, ale przez to też nie mniej raniące?
Myślę, że to zależy od naszej osobowości oraz tego, jaką mamy relację z tymi osobami. Oczywiście, najlepiej by było, gdyby była oparta na szczerości, jasnym i prostym komunikowaniu. Wtedy wystarczy powiedzieć: „Nie czuję się z tym komfortowo”. Niestety, doświadczenie pokazuje, że bardzo częstą reakcją na takie postawienie granic jest gniew. Druga strona może zacząć mówić, że jesteśmy przewrażliwione, zrobi z tego dużą sprawę. Warto podkreślić, że to nie jest dobra reakcja na stawianie granic. One nie są inwektywą wymierzoną w osobę, która je narusza, tylko ochroną siebie i swoich uczuć.
Nie da się ukryć, że nie każdy umie stawiać granice, gdy staje się ofiarą bodyshamingu.
Tak, wymaga to na pewno poukładania paru kwestii w głowie. Ja dopiero niedawno nauczyłam się, że gdy nie czuję się z czymś dobrze, to mówię: „Nie czuję się z tym komfortowo”, a nie udaję, że nic się nie dzieje. Trzeba sobie uświadomić, że – po pierwsze – mamy prawo wyrazić sprzeciw i postawić granice. Po drugie – to, że ktoś czuje potrzebę, by w jakiś sposób nazywać moje ciało, nie jest okej. Mam prawo to powiedzieć. W tej kwestii należy edukować innych. To nasza wspólna praca.
A jak w takim razie rozmawiać o nadwadze czy niedowadze bliskiej osoby, gdy ma to uzasadnienie? Powiedzmy, że ktoś uprawia sport i każdy dodatkowy kilogram oznacza dla niego gorszy wynik.
Komunikat musi być dostosowany do relacji i wynikać ze względów medycznych, a nie estetycznych. Nie można nikogo do niczego przymuszać. Pamiętajmy, że wyniki w sporcie nie są tak ważne jak zdrowie. Są też sprawą tej konkretnej osoby. I jeśli ona nie zdecyduje się schudnąć, by wyniki były lepsze, to przede wszystkim ona poniesie tego konsekwencje. Trzeba tej osobie zostawić przestrzeń, żeby mogła wybrać, co jest dla niej ważniejsze.
Dziś czytałam artykuł o tym, że dziewczynki coraz częściej rezygnują z lekcji WF-u ze względu na komentarze dotyczące ich zmieniających się ciał. To jeden z wielu przykładów bodyshamingu w codziennym życiu.
To wielki temat i wielki problem. Często WF, zamiast być przestrzenią, w której możemy pobyć razem i poprawić kondycję, staje się polem rywalizacji o to, kto lepiej wygląda, albo upokarzania ze względu na ciało. Blade nogi, owłosienie, chudość, grubość, rosnące piersi – mogą sprawić, że będzie to godzina opresji. Do tego niedawno minister edukacji stwierdził, że to dziewczynki bardziej potrzebują gimnastyki, mimo że problem otyłości częściej dotyka chłopców. Myślę, że potrzeba bardzo głębokiej dyskusji na temat tego, jaka powinna być edukacja dotycząca ciała i seksualności. I to nie z ministrem, a nauczycielami, nauczycielkami, psychologami i psycholożkami. To jest wielkie zadanie, które system edukacji powinien wykonać.
A co możemy zrobić, gdy nasza córka wróci z takiej opresyjnej lekcji WF-u?
Wspieram głównie osoby dorosłe, więc nie czuję się kompetentna, by wypowiadać się w kwestii dzieci. Warto w takiej sytuacji zwrócić się do psycholożki, która pracuje z dziećmi i wie, jak do nich podejść. Jest też świetne konto na Instagramie „Jak wychowywać dziewczynki”, które podpowiada rozwiązania na tego typu problemy. Prowadzą je właśnie dwie psycholożki, które mają też na koncie kilka e-booków.
A czy warto konfrontować się z obcą osobą, która pozwala sobie wobec nas na bodyshamingu?
To zależy. Jeśli jesteśmy w sytuacji zagrożenia, automatyczną reakcją będzie raczej uniknięcie tej sytuacji, ucieczka lub przemilczenie. Nie obwiniajmy się, jeśli właśnie tak zareagujemy. Widocznie nie mogłyśmy inaczej. Mamy prawo zadbać o siebie. Inna sprawa, że jako kobiety możemy mieć trudność z konfrontowaniem się z innymi. Dziewczynki nie są wychowywane do wyznaczania swoich granic. Najważniejsze to pamiętać, że to nie nasza reakcja jest problemem. Problemem jest przemoc wobec ciała, zawstydzanie go. Nie obwiniajmy się, że zareagowałyśmy za słabo, nieadekwatnie, nie postawiłyśmy granic, nie krzyknęłyśmy. Tak działa nasz organizm w sytuacji stresowej i tak jesteśmy wychowywane.
Za to jeśli czujemy się w danych okolicznościach bezpiecznie, należy wyraźnie postawić granice. Powiedzmy na przykład: „Nie lubię, kiedy w taki sposób do mnie mówisz”. Jeśli mamy dostęp do naszych uczuć, warto o nich wspomnieć. Podobnie jak o naszych przemyśleniach względem ciała, mechanizmach, które uruchamia w nas taki komentarz. Że nie chcemy, żeby nasze ciało było oceniane, że ono jest dla nas, ma nam pomagać funkcjonować, a nie być oceniane.
Dziś panuje era ciałopozytywności. Ale czasem mam wrażenie, że i te w założeniu ciałopozytywne komentarze zakrawają na bodyshaming. Przykład: gdy zachorowałam na tarczycę, przytyłam 10 kilo. Chciałam wrócić do dawnej wagi, a zewsząd słyszałam, że powinnam pokochać siebie taką, jaka jestem. Czy to też nie był rodzaj niepotrzebnej ingerencji w moje samopoczucie?
Był, zdecydowanie. Nawet jeśli mamy nierealny obraz ciała, to są nasze uczucia i nikt nie ma nam prawa powiedzieć: „Słuchaj, źle czujesz, czuj inaczej”. To bardzo inwazyjne, kiedy ktoś w imię idei, teoretycznie niewykluczającej i akceptującej nasze ciała ze wszystkimi uczuciami, emocjami – nagle mówi, że nasze uczucia i emocje są złe. Znów powtórzę: akceptacja swojego ciała jest procesem.
Emocje są zaś ważnym komunikatem i nie ma co ich bagatelizować czy podważać. W ciałopozytywności powinno chodzić wyłącznie o to, żeby nie być poddaną presji, zarówno wyglądania w określony sposób, jak i czucia.
A co możemy zrobić, żeby problem bodyshamingu był w naszym świecie mniejszy?
Najważniejsze to słuchać siebie samych. Obserwując swoje relacje z ciałem, przepracowywać je. W dalszej kolejności słuchajmy siebie nawzajem. Nie zamykajmy się na doświadczenia innych osób. Nie powinniśmy wiedzieć lepiej, radzić, co inni mają czuć czy jak się zachowywać. Wymieniajmy się doświadczeniami.
Istnieje też coraz więcej miejsc, w których możemy uzyskać całkiem sporą dawkę edukacji i wiedzy na temat ciała, w dodatku wypracowanej przez specjalistki i ekspertki, choćby świetne, wagoinkluzywne konto o jedzeniu intuicyjnym na Instagramie, PMnutritionist czy podcast Vingardium Grubiosa tworzony przez dwie grube aktywistki Nataszex i Galantą Lalę.
Warto poznawać różne perspektywy dotyczące ciała, bo to sprawi, że przestaniemy się kierować stereotypami, uprzedzeniami czy automatyzmami w odbiorze innych. To ważny krok na drodze prowadzącej do tego, żeby bodyshaming zniknął.
Maja Staśko, dziennikarka, scenarzystka, aktywistka. Współautorka książki „Gwałt to przecież komplement. Czym jest kultura gwałtu?”. Na co dzień wspiera osoby po doświadczeniu przemocy. (Fot. Dawid Majewski)
Bodyshaming, to zjawisko polegające na krytykowaniu czy komentowaniu wyglądu fizycznego drugiej osoby w sposób, który ma na celu jej zawstydzenie, upokorzenie lub stygmatyzację. Może to dotyczyć niemal każdego aspektu wyglądu, od wagi i kształtu ciała, przez wzrost, po cechy indywidualne takie jak blizny, rozstępy czy wybór ubrań. Bodyshaming jest problemem, który dotyka zarówno kobiet, jak i mężczyzn, a jego skutki mogą być długotrwałe i szkodliwe dla zdrowia psychicznego oraz fizycznego.
Główne formy bodyshamingu
- Komentarze werbalne: Bezpośrednie uwagi: „Powinieneś schudnąć”, „Nie wyglądasz dobrze w tej sukience”.
- Pozorna troska: „Martwię się o twoje zdrowie, naprawdę powinieneś coś z tym zrobić”.
- Żarty i kpiny: „Znowu dodali kilogramy?”, „Masz beznadziejny gust w ubraniach”.
Bodyshaming w mediach społecznościowych
- Negatywne komentarze pod zdjęciami: Krytyka wyglądu na podstawie zdjęć publikowanych w sieci.
- Memes i przeróbki zdjęć: Skompromitowanie wyglądu poprzez ośmieszające przeróbki.
- Używanie filtrów: Tworzenie nierealistycznych standardów piękna poprzez nadmierne stosowanie filtrów i edycji zdjęć.
Cichy bodyshaming
- Niebezpośrednie komentarze: Uwagi skierowane na ogólny wygląd innych ludzi, które mogą wpływać na poczucie własnej wartości słuchacza.
- Lepsza rekomendacja: Sugerowanie, że ktoś powinien się ubrać lub zachować inaczej, aby lepiej wyglądać.
Bodyshaming może prowadzić do szeregu negatywnych skutków, które odbijają się na różnych aspektach życia osoby dotkniętej tym zjawiskiem:
Problemy zdrowia psychicznego:
- Depresja
- Lęki
- Obniżona samoocena
- Zaburzenia odżywiania
Problemy zdrowia fizycznego:
- Zaburzenia snu
- Problemy z trawieniem
- Spadek poziomu energii
Społeczne i emocjonalne konsekwencje:
- Izolacja społeczna
- Problemy w relacjach międzyludzkich
- Trudności w nauce lub pracy
Zdrowa asertywność:
- Uświadamiaj krytykującego o jego niewłaściwym zachowaniu.
- Wyrażaj swoje uczucia w sposób spokojny i konstruktywny.
Poszukiwanie wsparcia:
- Rozmawiaj z przyjaciółmi, rodziną lub terapeutą.
- Dołącz do grup wsparcia online lub na żywo.
Kampanie i aktywizm:
- Wspieraj kampanie przeciwko bodyshamingowi.
- Aktywnie uczestnicz w działaniach mających na celu promowanie akceptacji ciała.
Edukacja i świadomość:
- Rozwijaj swoją wiedzę na temat bodyshamingu i jego skutków.
- Uświadamiaj innych o problemie i promuj pozytywne wzorce zachowań.
Bodyshaming to problem, który potrzebuje globalnej uwagi i działań. Poprzez wspieranie kampanii społecznych, edukację oraz aktywne reagowanie na krytykę wyglądu, możemy wspólnie przyczynić się do stworzenia bardziej przyjaznego i akceptującego środowiska dla wszystkich. Pamiętajmy, że wygląd jest tylko jednym z licznych aspektów naszej tożsamości, i warto skupić się na tych, które naprawdę definiują nas jako ludzi.
Co to jest bodyshaming?
Bodyshaming to krytykowanie lub komentowanie czyjegoś wyglądu fizycznego w sposób, który ma na celu zawstydzenie lub upokorzenie tej osoby. Może to dotyczyć różnych aspektów wyglądu, takich jak waga, wzrost, kształt ciała, cechy indywidualne, a nawet wybór ubrań.
Dlaczego bodyshaming jest szkodliwy?
Bodyshaming może prowadzić do poważnych problemów zdrowia psychicznego, takich jak depresja, lęki, obniżona samoocena czy zaburzenia odżywiania. Odbija się także na zdrowiu fizycznym, prowadząc do problemów ze snem, trawieniem i ogólnym poziomem energii. Może także powodować izolację społeczną i trudności w relacjach międzyludzkich.
Kto najczęściej pada ofiarą bodyshamingu?
Chociaż bodyshaming może dotknąć każdego, najczęściej spotykają się z nim kobiety, młodzież oraz osoby publiczne. Jednakże mężczyźni również nie są wolni od tego rodzaju krytyki, zwłaszcza w kontekście oczekiwań dotyczących wyglądu mężczyzn w mediach.
Jak rozpoznać bodyshaming?
Bodyshaming może występować w różnych formach, takich jak bezpośrednie komentarze na temat wyglądu, żarty i kpiny, negatywne uwagi w mediach społecznościowych, a także subtelne czy niebezpośrednie komentarze. Każde zachowanie, które ma na celu upokorzenie lub zawstydzenie kogoś ze względu na jego wygląd, można uznać za bodyshaming.
Jak można przeciwstawić się bodyshamingowi?
Można reagować asertywnie, uświadamiając krytykującemu, że jego zachowanie jest niewłaściwe. Ważne jest także poszukiwanie wsparcia u przyjaciół, rodziny lub specjalistów. Istnieje wiele kampanii i grup wsparcia, które pomagają w walce z bodyshamingiem, a także promują akceptację różnorodnego wyglądu ciała.
Czy bodyshaming jest karalny prawnie?
Podczas gdy bodyshaming sam w sobie nie zawsze jest karalny, niektóre formy tego zachowania, takie jak uporczywe nękanie lub szerzenie nienawiści, mogą podlegać prawom dotyczącym ochrony przed zniesławieniem, stalkingiem lub przemocą emocjonalną. W wielu krajach istnieją regulacje prawne mające na celu ochronę osób przed tego rodzaju krzywdzącymi działaniami.
Czy można całkowicie wyeliminować bodyshaming?
Wyeliminowanie bodyshamingu jest trudnym zadaniem, ale możliwym do osiągnięcia poprzez edukację, zwiększanie świadomości społecznej, promowanie pozytywnych wzorców wyglądu i wspieranie kampanii społecznych przeciwko bodyshamingowi. Każda osoba może przyczynić się do tego procesu poprzez wprowadzanie zmian w swoim otoczeniu i reagowanie na niewłaściwe zachowania.
Jak bodyshaming wpływa na młodzież?
Młodzież jest szczególnie narażona na skutki bodyshamingu, ponieważ znajduje się w kluczowym okresie kształtowania swojej tożsamości i samooceny. Krytyka wyglądu w młodym wieku może prowadzić do długotrwałych problemów psychicznych, takich jak depresja, zaburzenia lękowe oraz zaburzenia odżywiania. Może także powodować trudności w relacjach społecznych i akademickich.
Czy mężczyźni również doświadczają bodyshamingu?
Tak, mężczyźni również doświadczają bodyshamingu, choć różni się on często od bodyshamingu skierowanego do kobiet. Mężczyźni mogą być krytykowani za brak muskulatury, nadmierną wagę, niski wzrost lub brak „męskich” cech fizycznych. Sprzeczne oczekiwania dotyczące męskiego wyglądu mogą powodować presję i problemy z samooceną.
Jak mogę wspierać osoby, które doświadczają bodyshamingu?
Aby wspierać osoby, które doświadczają bodyshamingu, ważne jest by:
- Słuchać ich bez osądzania.
- Oferować wsparcie emocjonalne i zachęcać do rozmowy o swoich uczuciach.
- Pomagać w znalezieniu profesjonalnego wsparcia, jeśli jest to konieczne.
- Uświadamiać innych na temat szkodliwości bodyshamingu i wspierać kampanie edukacyjne.
- Promować akceptację ciała i różnorodność wyglądu w swoim otoczeniu.