W mieszkaniu architektów wnętrz Julii i Damiana można się poczuć jak w Skandynawii, choć znajduje się ono w samym centrum warszawskiego Śródmieścia.
Przed wojną budynek należał do wzorcowego osiedla willi miejskich, stworzonego przez grupę profesorów Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Miało wprowadzić do przeludnionej wówczas stolicy trochę przestrzeni i przyrody. Ducha idei miasta ogrodów czuć w Kolonii Profesorskiej do dziś, choć w 1939 roku Śródmieście zostało niemal zrównane z ziemią.
– Parcelę z gruzami willi profesora Oskara Sosnowskiego kupił po wojnie mój pradziadek. Została odbudowana w latach 1949–1950 według projektu architektki Zofii Fafiusowej – opowiada Julia. Dom do dziś należy do jej rodziny, podzielony jest na cztery niezależne lokale. Julia i Damian zajęli ten na parterze z wyjściem na niewielki, zaciszny ogródek. Jeszcze rok temu znajdowała się tu pracownia krawiecka. – Zastaliśmy dość mocno zaniedbane wnętrze, zaczynaliśmy praktycznie od zera, nic nas nie ograniczało, sporo pozmienialiśmy więc w układzie funkcjonalnym. W efekcie mamy wnętrze skrojone na miarę naszych potrzeb – przyznaje.
Julia i Damian projektowaniem wnętrz zajmują się zawodowo. I choć każde z nich ma swój styl oraz estetykę, sztukę kompromisu opanowali do perfekcji. Tę harmonię wyraźnie widać w ich mieszkaniu. (Fot. Celestyna Król)
W kuchni, która dawniej była osobnym pomieszczeniem, urządzili niewielką sypialnię. A tam, gdzie pierwotnie stało łóżko, stworzyli kącik do pracy. Kosztem spiżarni powiększyli łazienkę, dzięki czemu zyskali dodatkowe okno i przestrzeń zarówno na wannę, jak i kabinę prysznicową. W salonie wygospodarowali miejsce na aneks kuchenny z wyspą, który pełni także funkcję jadalni.
Wyspa kuchenna i górne szafki zostały zrobione przez stolarza. Dolne – to klasyczna zabudowa z Ikei. Nad wyspą wisi lampa Artemide Empirico. (Fot. Celestyna Król)
Zachowali za to wyłożony kamieniem kominek, choć nie nadaje się do użytku, bo w budynku brakuje odpowiedniej wentylacji. – Palimy w nim wyłącznie świeczki – śmieje się Julia. I przyznaje, że niedoskonałości im nie przeszkadzają. – Nie przepadamy za wnętrzami na pełen błysk, lubimy prawdę, różnorodność tekstur i faktur. Otaczamy się ponadczasowymi materiałami, które pięknie się starzeją, jak drewno czy kamień – dodaje.
Przy kominku stoi ulubiony fotel Daniela Fjord marki Moroso, projektu Patricii Urquioli. Nad nim wiszą obrazy namalowane przez Julię: widok z okna i kadr z Belgradu. W jadalni przy fornirowanym stole na pierwszym planie widać krzesło Standard Chair Vitra projektu Jeana Prouvégo. Nad nim wisi jedwabna, ręcznie robiona lampa ze sklepu Intterno na warszawskiej Pradze. (Fot. Celestyna Król)
Niestety, stary parkiet był mocno uszkodzony i nie warto było go ratować. Nowa podłoga to wędzony dąb, olejowany i szczotkowany, o bardzo naturalnym wyglądzie. Doskonale komponuje się z zabytkowymi elementami, takimi jak oryginalne zaokrąglone drewniane okna. – Wprawdzie podłoga zabezpieczona olejem niszczy się szybciej niż lakierowany parkiet, zwłaszcza w kuchni, ale nam to nie przeszkadza – mówi Julia.
Mówi się, że gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. A tam, gdzie dwóch architektów? – Czasem zdarzają się spory, ale to nie był nasz pierwszy wspólny projekt. Współpracujemy zawodowo od lat i wiemy już, jak unikać konfliktów. Każdy z nas ma swoje priorytety, a wszystko, co pomiędzy, potrafimy odpuszczać i otwierać się na inną perspektywę – wyjaśnia Julia, której bardzo zależało na wyspie kuchennej z półką na książki, a także zielonej ceramicznej umywalce marki Cielo, pod którą ostatecznie zaplanowali całą łazienkę.
W niewielkiej łazience do zielonej, ceramicznej umywalki Cielo dopasowano delikatną, zniuansowaną zieleń kamienia Blue Roma. (Fot. Celestyna Król)
Z kolei dla Daniela rzeczą niepodlegającą dyskusji była kabina prysznicowa. On lubi monochromatyczne wnętrza i neutralne odcienie. Odwrotnie niż Julia, która ożywia przestrzeń ciekawymi kolorami. Daniel własnoręcznie wykonał tynk dekoracyjny zdobiący ściany w sypialni i łazience. Ona namalowała wszystkie wiszące w mieszkaniu obrazy. Ten w salonie tuż przy kominku, z fragmentem bloku i błękitnym niebem, przedstawia widok z ich poprzedniego mieszkania.
– Podczas lockdownu, jak większość ludzi, rzadko opuszczaliśmy mieszkanie. To, co widzieliśmy za oknem, było więc dla nas wówczas całym światem – wspomina.
Na pozostałych obrazach uwieczniła migawki z podróży. W salonie można zobaczyć kadr z Belgradu, w pracowni na biurku stoi scenka uchwycona na sopockim molo, a w sypialni nad łóżkiem wisi obraz z fragmentem modernistycznej willi Savoye zaprojektowanej przez Le Corbusiera i wpisanej na Listę światowego dziedzictwa UNESCO. – Modernistyczna bryła otoczona piękną przyrodą zrobiła na mnie niesamowite wrażenie. Patrząc przez okna budynku, widzi się naprawdę gotowe kadry obrazów – wspomina Julia.
Sypialnia według pierwotnego projektu była kuchnią. Na ścianie obraz Julii. (Fot. Celestyna Król)
Kiedy pytam o ulubiony styl, Julia przyznaje, że trudno wybrać jeden, choć estetyka skandynawska przychodzi jej na myśl jako pierwsza. – Nie jestem fanką surowego minimalizmu, ale z drugiej strony nie przepadam też za umajaniem mieszkania zbędnymi bibelotami. W skandynawskim designie podoba mi się umiejętne wyważenie propozycji. W tych wnętrzach, podobnie jak u nas, nie ma zbyt wielu rzeczy, a te, które już są, pełnią jednocześnie funkcję praktyczną i estetyczną. Urządzając mieszkanie, staraliśmy się dopasować do ducha budynku, nawiązać do charakteru willi miejskiej, ale bez przepychu. Łączyliśmy współczesne projekty i vintage’owe zdobycze. Kluczem była funkcjonalność i wygoda, ale rzeczy, które wybieraliśmy, musiały nam się też zwyczajnie podobać – wyjaśnia.
Scena z sopockiego molo to kolejny kadr podróżny uchwycony na obrazie przez Julię. (Fot. Celestyna Król)
Ulubionym obiektem Damiana jest fotel Fjord marki Moroso, projektu Patricii Urquioli, bo jego konstrukcja wręcz narzuca swobodną, nieformalną pozycję. Trudno o lepsze miejsce do relaksu. Natomiast Julię nieustająco zachwyca wypatrzona przez nią w sklepie Intterno na warszawskiej Pradze spektakularna lampa, wykonana ręcznie w niewielkiej manufakturze w Hanoi z surowego japońskiego jedwabiu i bawełnianego czarnego szkieletu.
Dębowe półki w jadalni wykonał zaprzyjaźniony stolarz z tego samego kawałka dębu, z którego zrobił blaty wyspy kuchennej i biurka. Stojącą na nich figurkę ptaszka Damian wypatrzył na Targach Rzeczy Ładnych. Grafikę Patryka Mogilnickiego Julia kupiła jeszcze na studiach. Pod półkami – fornirowana szafka z lat 60., która należała do babci Julii. (Fot. Celestyna Król)
Wisi nad wypatrzonym na Yestersen.com prostym, starym fornirowanym stołem. Przy nim z kolei stoi między innymi kultowe krzesło Vitra Chair Standard, zaprojektowane przez francuskiego designera Jeana Prouvégo w 1934 roku, a zatem w czasie, kiedy w willi przy Myśliwieckiej mieszkała jeszcze rodzina profesora Oskara Sosnowskiego, twórcy przedwojennego projektu budynku.