1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia
  4. >
  5. Jak stary warsztat samochodowy zmienił się w weekendowy dom

Jak stary warsztat samochodowy zmienił się w weekendowy dom

Krzesła z rattanową przeplatanką na metalowym stelażu, bambusowa lampa nad stołem i metalowy stolik z boku sofy to projekty ulubionej marki Kasi, francuskiej Manufactori. Sama sofa to prezent od znajomego tapicera. Lustra stworzyła brytyjska marka Nkuku. Lampa z lnianym kloszem na bambusowym trójnogu pochodzi z Holandii, podobnie jak dębowa komoda marki Wood. (Fot. Celestyna Król)
Krzesła z rattanową przeplatanką na metalowym stelażu, bambusowa lampa nad stołem i metalowy stolik z boku sofy to projekty ulubionej marki Kasi, francuskiej Manufactori. Sama sofa to prezent od znajomego tapicera. Lustra stworzyła brytyjska marka Nkuku. Lampa z lnianym kloszem na bambusowym trójnogu pochodzi z Holandii, podobnie jak dębowa komoda marki Wood. (Fot. Celestyna Król)
Trzy lata temu projektantka Kasia Ostrzycka wraz z rodziną przemieniła stary warsztat samochodowy w warszawskim Wawrze w klimatyczny weekendowy dom. W ten sposób powstała przestrzeń do bycia razem z dala od zatłoczonego miasta, blisko przyrody.

Wystarczy zejść z zawieszonego półtora metra nad ziemią drewnianego tarasu do pachnącego pomidorami ogródka warzywnego, minąć łąkę, zanurzyć się w starodrzewie, pokonać wał wiślany – i już można rozłożyć leżak na plaży, tuż przy rzece. Idealne warunki do wypoczynku, choć to wciąż Warszawa, a tam, gdzie teraz stoi weekendowy, rodzinny dom Kasi, przez niemal 20 lat działał warsztat samochodowy.

– Mój tata dawno temu kupił tę działkę w Wawrze i zajmował się tu renowacją motoryzacyjnych klasyków. W pewnym momencie jednak stracił siły do pracy, a później my straciliśmy jego i warsztat opustoszał. Mieliśmy jednak do tego miejsca ogromny sentyment, bo każda cegła budynku została położona własnoręcznie przez tatę. Długo zastanawialiśmy się, co zrobić z warsztatem, by służył nam nadal, mimo że nikt z nas nie odziedziczył miłości do motoryzacji. Aż w końcu nastał lockdown, który uwięził moją mamę samą w pustym mieszkaniu zaledwie kilka miesięcy po odejściu taty. I wtedy pojawił się plan działania, który miał uratować zarówno stary warsztat, jak i nasze zdrowie psychiczne w czasach zarazy – wspomina Kasia.

Kasia Ostrzycka. Od lat prowadzi Conco, czyli sklep i showroom z oryginalnymi projektami, wyselekcjonowanymi markami i naturalnymi tkaninami, z których szyje zasłony, rolety, poduchy, narzuty, pościele, tapicerkę meblową i wszystko, co tylko można sobie wymarzyć. (Fot. Celestyna Król) Kasia Ostrzycka. Od lat prowadzi Conco, czyli sklep i showroom z oryginalnymi projektami, wyselekcjonowanymi markami i naturalnymi tkaninami, z których szyje zasłony, rolety, poduchy, narzuty, pościele, tapicerkę meblową i wszystko, co tylko można sobie wymarzyć. (Fot. Celestyna Król)

Budynek został całkowicie odnowiony na zewnątrz i w środku, ale poza wykuciem kilku dodatkowych okien i dobudowaniem tarasu, nic więcej nie zmieniono w jego bryle. Tam, gdzie dawniej znajdowało się biuro, magazyn i zaplecze kuchenne, teraz urządzono część mieszkalną. A w miejscu wysokiego na pięć metrów garażu powstała pracownia Kasi i jej męża, których pasją są naturalne tkaniny. Projektują z nich tekstylia domowe, takie jak zasłony, rolety, poduchy, narzuty, pościele, meble tapicerowane. Wiele pomysłów, które można zobaczyć w ich warszawskim showroomie Conco, powstało właśnie w pracowni w Wawrze, bo atmosfera tego miejsca sprzyja kreacji. To przestrzeń do oczyszczenia głowy ze zbędnych myśli, snucia się, patrzenia w ogień tańczący w kominku, kopania w ogródku, leżenia pod drzewem z książką, liczenia chmur i ptaków oraz spotkań z najbliższymi. – Tworzymy wokół natury i nie wyobrażamy sobie inaczej – mówi Kasia. To ona zaaranżowała wnętrze domu w Wawrze, bo od lat zajmuje się tym zawodowo. – Nie wiem, czy można w ogóle powiedzieć, że ten dom jest zaprojektowany. On jest po prostu ubrany w rzeczy, które kocham, które zawsze muszę mieć przy sobie – wyjaśnia.

Dobudowany do dawnego warsztatu drewniany taras, a na nim outdoorowe, rattanowe meble marki Wood i duński bambusowy stolik House Doctor. (Fot. Celestyna Król) Dobudowany do dawnego warsztatu drewniany taras, a na nim outdoorowe, rattanowe meble marki Wood i duński bambusowy stolik House Doctor. (Fot. Celestyna Król)

Kwestia priorytetów

Choć z wnętrza zniknęło wszystko, co było związane z motoryzacją, pozostało kilka elementów przypominających, że wcześniej był tu warsztat. Przy suficie wciąż znajdują się masywne kute, metalowe wsporniki podtrzymujące cały budynek. Pomalowanie ich tą samą farbą, co ściany złagodziło nieco ich industrialny charakter i je udomowiło. – Zostawiliśmy także surowy drewniany sufit, który sprawia, że w środku jest miło i ciepło. Większość ludzi ma deski na podłodze, a my mamy je nad głową. Chociaż podłoga w zasadzie też jest z drewna. Ułożyliśmy ją z płyt pilśniowych, pomalowanych na szaro. Stwierdziliśmy, że na działce, gdzie zarówno my, jak i nasze psy non stop kręcimy się między domem a ogrodem, podłoga musi być przede wszystkim trwała i niedroga – mówi Kasia.

Blat kuchenny jest dosyć mały, a wiadomo, że zawsze się na nim dużo dzieje. Z magazynu Conco przyjechał więc system String Furniture, na którym Kasia zaaranżowała mobilny kawowo-herbaciany kącik. Stylistycznie nawiązuje do niego zawieszona na ścianie półka na przyprawy. Lampy holenderskiej marki It's About Romi wisiały w poprzednim showroomie Kasi, ale postanowiła przenieść je do nowego otoczenia. Metalowe klosze ozdobione drewnem dębowym pięknie doświetlają kuchnię domu w Wawrze. (Fot. Celestyna Król) Blat kuchenny jest dosyć mały, a wiadomo, że zawsze się na nim dużo dzieje. Z magazynu Conco przyjechał więc system String Furniture, na którym Kasia zaaranżowała mobilny kawowo-herbaciany kącik. Stylistycznie nawiązuje do niego zawieszona na ścianie półka na przyprawy. Lampy holenderskiej marki It's About Romi wisiały w poprzednim showroomie Kasi, ale postanowiła przenieść je do nowego otoczenia. Metalowe klosze ozdobione drewnem dębowym pięknie doświetlają kuchnię domu w Wawrze. (Fot. Celestyna Król)

Najpierw powstała niewielka kuchnia. – Najważniejsze jest w niej okno nad zlewem z widokiem na zieleń, przy którym natychmiast zawisły delikatne, cienkie zasłony z naszych ukochanych lnów litewskich. Te tkaniny są jak mój podpis, można je znaleźć niemal w każdym zaaranżowanym przeze mnie wnętrzu – przyznaje. Zaraz po zasłonach w pokoju pojawił się duży stół do rodzinnych biesiad. Blat z surowego dębu wykonał znajomy stolarz, a zgrabne stożkowe nóżki pochodzą z jednej z holenderskich marek, której produkty można kupić w prowadzonym przez Kasię sklepie.

Metalowy wieszak brytyjskiej marki Nkuku to bestseller w ofercie Conco. Każdy z jego uchwytów jest ruchomy. Obok regału marki Wood wisi inspirowana tradycyjną afrykańską sztuką maska izraelskiego studia projektowego Umasqu. Modernistyczna koza to projekt norweskiej firmy Jøtul. (Fot. Celestyna Król) Metalowy wieszak brytyjskiej marki Nkuku to bestseller w ofercie Conco. Każdy z jego uchwytów jest ruchomy. Obok regału marki Wood wisi inspirowana tradycyjną afrykańską sztuką maska izraelskiego studia projektowego Umasqu. Modernistyczna koza to projekt norweskiej firmy Jøtul. (Fot. Celestyna Król)

Przy stole stoją dwa stare indyjskie krzesła. – Urzekły nas, bo inicjały, które ktoś na nich wyrył, idealnie pasują do naszych – mówi. Reszta krzeseł, podobnie jak bambusowa lampa nad stołem, która wieczorem rzuca piękną poświatę na ściany, to dzieła jej ulubionej francuskiej marki Manufactori. Pod stołem leży wielobarwny marokański dywan ręcznie utkany ze starych tkanin. – Wypatrzyłam go u znajomej, Magdy Zabierzowskiej, która sprowadzała do kraju takie egzotyczne okazy. Był używany, miał dziurę z boku, ale kompletnie mi to nie przeszkadzało. Jest przeboski i nie widać na nim sierści, a tak się składa, że jeden z naszych psów urządził sobie pod stołem legowisko, spędza tam trzy czwarte swojego życia i podgryza kostki tych, którzy nie respektują jego terytorium – opowiada Kasia.

Przyjaciele i spółka

– To zaskakujące, ale większość rzeczy, które znajdują się w tym domu, pochodzi z prowadzonego przeze mnie sklepu – żartuje Kasia i wyjaśnia, że stara się szukać wyłącznie tych marek, których nie ma na polskim rynku. Poza wspomnianą już Manufactori sporo tu rzeczy brytyjskiej marki Nkuku. W salonie wiszą ciężkie okrągłe lustra w ramach z grubego metalu, a przy drzwiach superfunkcjonalny metalowy wieszak z obrotowymi uchwytami. – Można z niego zrobić dekorację, ale zmieści też sześć kurtek – podpowiada Kasia.

Sypialnia znajduje się w wykuszu oddzielonym od części dziennej zasłoną. Łóżko usłane jest bawełną i lnem. Nad nim wisi bambusowa lampa belgijskiej marki Pomax, a z boku na ścianie znajduje się dopasowana do niej półeczka, na której stoi papierowy ptak zaprojektowany przez zaprzyjaźnioną z Kasią Agnieszkę Czarnotę i jej męża. Do kupienia jako model do własnoręcznego sklejenia lub gotowa rzeźba. (Fot. Celestyna Król) Sypialnia znajduje się w wykuszu oddzielonym od części dziennej zasłoną. Łóżko usłane jest bawełną i lnem. Nad nim wisi bambusowa lampa belgijskiej marki Pomax, a z boku na ścianie znajduje się dopasowana do niej półeczka, na której stoi papierowy ptak zaprojektowany przez zaprzyjaźnioną z Kasią Agnieszkę Czarnotę i jej męża. Do kupienia jako model do własnoręcznego sklejenia lub gotowa rzeźba. (Fot. Celestyna Król)

Stojące tuż obok dębowy regał i komodę stworzyła holenderska marka Wood. Na półkach Kasia ustawiła prace zdolnych warszawskich ceramików, czyli Luizy Jaworskiej (Lui & Clay) i Łukasza Wiślińskiego. – Wychodzące spod ich rąk wazony i wazy, to tak naprawdę rzeźby, dzieła sztuki. Ale szklanki, z których właśnie pijemy wodę, też są niezwykłe – zauważa. I opowiada mi słodko-gorzką historię huty szkła, na którą spadła jedna z bomb spuszczonych na Liban. Spod gruzów wydobyto resztki potłuczonych materiałów i przetopiono je ponownie razem ze wszystkimi zanieczyszczeniami. W efekcie powstały szklanki nieidealne w formie, z różnymi grudkami, przebarwieniami, nierówne i niepowtarzalne.

Ceramiczna doniczka Nkuku obok szklanek z przetopionych resztek szkła ze zbombardowanej huty w Libanie. Powyżej na ścianie plakat z „Kobietą płaczącą” Picassa. – Bardzo go lubię, bo jest jednocześnie niezwykle kolorowy i smutny, jak życie – mówi Kasia. (Fot. Celestyna Król) Ceramiczna doniczka Nkuku obok szklanek z przetopionych resztek szkła ze zbombardowanej huty w Libanie. Powyżej na ścianie plakat z „Kobietą płaczącą” Picassa. – Bardzo go lubię, bo jest jednocześnie niezwykle kolorowy i smutny, jak życie – mówi Kasia. (Fot. Celestyna Król)

– Cudowne się z nich pije chłodne napoje, ale też herbatę, kawę, a nawet wina. Z radością obdarowujemy nimi znajomych, dzięki temu wszędzie, gdzie bywamy, mamy swoje ulubione szklanki. Dla mnie – tak jak stary warsztat taty – są dowodem na to, że nawet z tego, co pozornie nieprzydatne i niefunkcjonalne, można zrobić coś naprawdę fajnego.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze