1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia
  4. >
  5. Ten dom ciągle się przeobraża, to nieomal żywa istota. Odwiedzamy mieszkanie pary artystów z Wrocławia

Ten dom ciągle się przeobraża, to nieomal żywa istota. Odwiedzamy mieszkanie pary artystów z Wrocławia

Salon wypełniają dzieła sztuki, książki i lampy z lat 70. wyszukane na niemieckim eBayu Kleinanzeigen. Kinkiet na ścianie pochodzi z limitowanej kolekcji Varmblixt Ikea, a górną lampę na zamówienie wykonała rzemieślniczka z Wielkiej Brytanii. Wiktoria i Bartek długo szukali najwygodniejszej kanapy. Sofa Nautil francuskiej marki Roche Bobois okazała się bezkonkurencyjna. Po jej lewej stronie stoi chromowana lampa Staff Leuchten (Space Age) z lat 70. kupiona w sklepie Retro Shopa, a po prawej papierowa lampka H&M Home. Przed sofą znajdują się trzy kompaktowe stoliki kawowe z lat 70. wykonane z poliwęglanu. Stół w jadalni to projekt Wiktorii dla polskiej marki Ragaba, jego nogi zrobione są z odpadów poprodukcyjnych. Przy stole stoją krzesła Beetle Chair firmy Gubi. (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists)
Salon wypełniają dzieła sztuki, książki i lampy z lat 70. wyszukane na niemieckim eBayu Kleinanzeigen. Kinkiet na ścianie pochodzi z limitowanej kolekcji Varmblixt Ikea, a górną lampę na zamówienie wykonała rzemieślniczka z Wielkiej Brytanii. Wiktoria i Bartek długo szukali najwygodniejszej kanapy. Sofa Nautil francuskiej marki Roche Bobois okazała się bezkonkurencyjna. Po jej lewej stronie stoi chromowana lampa Staff Leuchten (Space Age) z lat 70. kupiona w sklepie Retro Shopa, a po prawej papierowa lampka H&M Home. Przed sofą znajdują się trzy kompaktowe stoliki kawowe z lat 70. wykonane z poliwęglanu. Stół w jadalni to projekt Wiktorii dla polskiej marki Ragaba, jego nogi zrobione są z odpadów poprodukcyjnych. Przy stole stoją krzesła Beetle Chair firmy Gubi. (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists)
Wiktoria Lenart i Bartek Sadowski nie planowali kupna większego mieszkania, oni po prostu to zrobili. Podobnie było z użyciem korka na suficie w sypialni czy zostawieniem nieidealnego sufitu. – W życiu wiele decyzji podejmujemy spontanicznie, a kiedy nam coś nie pasuje, zmieniamy – mówią.

Oryginalny poniemiecki rozkład, zachowana stolarka i parkiet, trzy pokoje oraz balkon od strony podwórka. To mieszkanie spełniało wszystkie ich oczekiwania, a dodatkowo znajdowało się w jednej z modernistycznych wrocławskich kamienic vis-à-vis kawalerki, w której wcześniej mieszkali. Decyzję o kupnie podjęli więc w dwa dni.

Wnętrze wystarczyło tylko odmalować, jednak podczas odświeżania sufitu w salonie, zaczęły odpadać grube warstwy wcześniej nakładanej farby. – Byłam tym załamana, ale nasi przyjaciele uznali, że fajnie to wygląda. Postanowiliśmy więc zostawić sufit w takiej surowej formie. Na początku budził lekkie kontrowersje, ale od kiedy we wnętrzarstwie pojawił się trend na nieidealne ściany, nikt już nie widzi w tym odrapanej powierzchni, tylko zamierzony efekt – śmieje się Wiktoria.

Regały na książki wykonała na wymiar polska marka Tylko. Obok znajduje się metalowa szafa medyczna wykupiona przez Bartka z wojskowego demobilu. Nad nią wisi futurystyczna rzeźba Rolanda Grabowskiego. (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists) Regały na książki wykonała na wymiar polska marka Tylko. Obok znajduje się metalowa szafa medyczna wykupiona przez Bartka z wojskowego demobilu. Nad nią wisi futurystyczna rzeźba Rolanda Grabowskiego. (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists)

A skąd pomysł na korek na suficie w sypialni? – Przyszedł moment, w którym musieliśmy się wyprowadzić z naszej pięknej, dużej sypialni i oddać ją dzieciom. Pokój, do którego się przenieśliśmy, jest najmniejszym pomieszczeniem w domu, miałam wrażenie, że zostałam zamknięta w pudełku. Pewnego dnia na kanale Architectural Digest zobaczyłam wspaniały dom, w którym całą sypialnię wyłożono naturalnym korkiem. Właściciel opowiadał, że dzięki temu pokój przypomina mu jaskinię, czuje się w nim przyjemnie, pierwotnie i haptycznie. Tego właśnie było mi trzeba, więc spontanicznie kupiłam korek i samodzielnie wyłożyłam nim sufit w sypialni – opowiada Wiktoria. Przyznaje jednak, że to dopiero początek metamorfozy tego pomieszczenia. – Nie zrobiliśmy na początku generalnego remontu, dlatego nasze mieszkanie to nieustanny work in progress. Rzeczy nieskończone stały się dla nas stanem do przyjęcia. A może wręcz naszym unikalnym stylem – mówi. Przedmioty gładkie, lśniące i nowe sąsiadują tu zgodnie z przedmiotami szorstkimi, starymi i niedoskonałymi.

Wiktoria i Bartek (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists) Wiktoria i Bartek (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists)

Projekt kuchnia

Nie planowali wymiany kuchni, którą zastali w mieszkaniu, ale za szafkami odkryli wilgoć i trzeba było jednak zamówić nowe meble. – Musiało być szybko i niedrogo, wybór padł więc na najpopularniejszą szwedzką sieciówkę i przez kilka lat mieliśmy proste białe szafki. W międzyczasie wymyśliliśmy, jak pomalować ściany i co zrobić z podłogą – opowiada Wiktoria. Brzydkie płytki z lat 90. zastąpili grubymi kaflami cementowymi, które były popularne w latach 30., czyli w czasach, kiedy zaprojektowano ich kamienicę. Zgodnie z modernistycznym wzorem, który wciąż jeszcze można spotkać w przestrzeniach publicznych, wykonała je polska manufaktura Purpura.

– Wszystko w tym domu dojrzewa powoli, dlatego dopiero kiedy „tło” było gotowe, przyszedł czas na wymianę frontów kuchennych szafek. Najpierw chciałam je zrobić z korka, ale potem wpadłam na pomysł forniru z czeczoty. Mój zamysł zrealizowała polska firma Njufront, a wymyślone przeze mnie czeczotowe fronty trafiły później do ich stałej kolekcji – mówi Wiktoria, która z zawodu jest projektantką wzornictwa przemysłowego.

Kuchenne fronty wykonała firma Njufront według projektu Wiktorii. Ścianę nad blatem zdobi kinkiet hotelowy z lat 70., który razem z zaprojektowaną przez Wiktorię minimalistyczną półką Foppa, tworzy awangardową rzeźbę. Brak górnych szafek rekompensują szafy, które pełnią funkcję spiżarni. Na otwartych półkach kolekcja kamionki polskich marek, m.in. Ende Ceramics i Zakwas Studio z Wrocławia, Hadaki z Poznania i Fenek Studio z Warszawy. Na podłodze cementowe kafle polskiej manufaktury Purpura. (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists) Kuchenne fronty wykonała firma Njufront według projektu Wiktorii. Ścianę nad blatem zdobi kinkiet hotelowy z lat 70., który razem z zaprojektowaną przez Wiktorię minimalistyczną półką Foppa, tworzy awangardową rzeźbę. Brak górnych szafek rekompensują szafy, które pełnią funkcję spiżarni. Na otwartych półkach kolekcja kamionki polskich marek, m.in. Ende Ceramics i Zakwas Studio z Wrocławia, Hadaki z Poznania i Fenek Studio z Warszawy. Na podłodze cementowe kafle polskiej manufaktury Purpura. (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists)

W kuchni nie ma górnych szafek, ponieważ zależało jej na tym, by ta przestrzeń płynnie łączyła się z pokojem dziennym. Ścianę zdobi więc awangardowa kompozycja ułożona ze stylowego kinkietu hotelowego z lat 70. i zaprojektowanej przez Wiktorię minimalistycznej półki z jej autorskiej marki Foppa, która zadebiutuje na rynku już w lutym. Jest też zdjęcie wykonane przez Bartka w nowojorskim metrze. – Korzystam z tego, że mam w domu artystę i staram się go wspierać – mówi Wiktoria, która jest też początkującą kolekcjonerką sztuki.

Regał polskiej marki Tylko ukrywa wszelkie kable i ładowarki. Prawdziwy dmuchany neon to prototyp projektu, Bartek kupił go w fabryce, w której robił zdjęcia dla jednej z gazet. Po prawej stoi świecznik autorskiej marki Wiktorii Foppa, a obok włoska lampa ze szła murano zz lat 60. znaleziona na niemieckim eBayu. (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists) Regał polskiej marki Tylko ukrywa wszelkie kable i ładowarki. Prawdziwy dmuchany neon to prototyp projektu, Bartek kupił go w fabryce, w której robił zdjęcia dla jednej z gazet. Po prawej stoi świecznik autorskiej marki Wiktorii Foppa, a obok włoska lampa ze szła murano zz lat 60. znaleziona na niemieckim eBayu. (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists)

Obraz emocji

Pierwszy obraz kupiła w zaawansowanej ciąży. – Było wtedy sporo wydatków, a ja bardzo marzyłam o pracy wrocławskiej malarki i graficzki Beaty Rojek, którą poznałam i od razu poczułam, że łączy nas jakaś więź. Pewnego dnia, porządkując mieszkanie, znalazłam stary portfel, a w nim sporą sumę pieniędzy. Nie wiem, w jaki sposób taka kwota umknęła mi w domowym budżecie, ale uznałam, że te nadprogramowe środki bez wyrzutów sumienia mogę wydać na sztukę. Poszłam więc do studia Beaty, gdzie pokazała mi cykl 12 niezwykle kobiecych obrazów o prokreacji, rodzeniu i stracie. Wybrałam ten przedstawiający moment porodu, bo był to wówczas bliski mi temat. Beata wyceniła obraz dokładnie na taką kwotę, jaką znalazłam. Nie jestem przesądna, nie wierzę w mistyczne znaki, ale była to dość niecodzienna sytuacja. Wieszałam jednak tę pracę w salonie z niepewnością. Nie miałam wtedy w sobie jeszcze tyle odwagi, by nie wstydzić się wyrażania i pokazywania tego, co czuję. Dziś nie mam z tym problemu, ale wiem, że jest to spory społeczny problem. Kiedy znajoma youtuberka zrobiła film o naszym wnętrzu, w Internecie wylała się na nas lawina hejtu. Ludzie pytali, jak można wieszać taką perwersyjną sztukę w mieszkaniu, w którym są dzieci – wspomina.

Nad książkami kolekcja wazonów z nieszkliwionej porcelany z lat 70. Wazony można zestawiać ze sobą, razem tworzą ciekawy relief. (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists) Nad książkami kolekcja wazonów z nieszkliwionej porcelany z lat 70. Wazony można zestawiać ze sobą, razem tworzą ciekawy relief. (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists)

Obecnie w swojej kolekcji ma m.in. printy zaprzyjaźnionej ilustratorki Karoliny Klat z kolekcji „Bon ton”, na których kobiety wykonują różne „nieprzyzwoite”, łamiące społeczne tabu rzeczy, pracę Karoliny Balcer „Więzy rodzinne” pięknie pokazującą zawiłość relacji z bliskimi, odważną, futurystyczną, barwną rzeźbę Rolanda Grabowskiego z kolekcji „Bunt rzeczy”, a także obraz polskiego ekspresjonisty Zdzisława Nitki, który – tak jak Wiktoria – pochodzi z Obornik Śląskich i przygotowywał ją do gimnazjum plastycznego. Jego pracę do rodzinnej kolekcji wniósł jednak Bartek.

– Teściowa prowadziła kiedyś kawiarenkę, w której organizowała wystawy. Po każdej z nich artysta zostawiał jej jeden obraz, stąd dzieło Zdzisława Nitki, które splata naszą przeszłość i teraźniejszość – opowiada Wiktoria.

Funkcjonalna, niebieska szafka Tylko jest barwnym akcentem w przedpokoju. Nad nią wisi print kolektywu artystów DROOL, a obok fotografia Bartka zrobiona w Nowym Jorku. Stary stołek barowy pełni funkcję drabiny. Do mieszkania nie przynależy komórka, więc sprzęty sportowe, takie jak rower, siłą rzeczy stają się elementem wystroju wnętrza. (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists) Funkcjonalna, niebieska szafka Tylko jest barwnym akcentem w przedpokoju. Nad nią wisi print kolektywu artystów DROOL, a obok fotografia Bartka zrobiona w Nowym Jorku. Stary stołek barowy pełni funkcję drabiny. Do mieszkania nie przynależy komórka, więc sprzęty sportowe, takie jak rower, siłą rzeczy stają się elementem wystroju wnętrza. (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists)

Poszukiwany, poszukiwana

W ich mieszkaniu jest także sporo dzieł sztuki użytkowej. Wiktoria uwielbia dawne i limitowane kolekcje Ikei, a Bartek jest mistrzem w wyszukiwaniu takich perełek na niemieckim eBayu Kleinanzeigen. – Ale kilka rzeczy zawdzięczam też instagramowym znajomościom – opowiada Wiktoria. – Długo szukałam konkretnego modelu komody z lat 90., niestety bezskutecznie. Tymczasem jedna z dziewczyn obserwujących mój profil przesłała mi zdjęcie przepięknej komody z giętej sklejki, której nigdy wcześniej nie widziałam w katalogach Ikea. Była wystawiona na OLX i sprzedawał ją ktoś spod Wrocławia. Dziś stoi w naszej sypialni. Innym razem nie udało mi się zdobyć wymarzonego kinkietu z limitowanej kolekcji szwedzkiej sieciówki. Kiedy rano przyjechałam do sklepu, wszystkie egzemplarze były już wyprzedane, ale na Instagramie dostałam wiadomość od chłopaka, który z myślą o mnie kupił jeden egzemplarz więcej. Ucieszył mnie niesamowicie ten gest, bo jestem sensorycznie dosyć wrażliwa na światło. Im mniej bezpośrednie, tym lepiej się czuję. Rzadko używamy więc oświetlenia górnego, za to w salonie mamy aż osiem lampek, które dają nastrojową poświatę.

Fotografia Lecha Janerki wykonana przez Bartka to jedyny element, który nigdy nie zmienił miejsca w tym domu. Powyżej wiszą narty skiturowe polskiej marki Monck fornirowane prawdziwym drewnem. - Jeśli nie ma gdzie przechowywać sprzętu sportowego, trzeba wybierać rzeczy ładne, tak by mogły pełnić funkcję dekoracji - śmieje się Wiktoria. Poniżej stoi sprowadzona z Niemiec komoda Ikea z 1995 roku. (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists) Fotografia Lecha Janerki wykonana przez Bartka to jedyny element, który nigdy nie zmienił miejsca w tym domu. Powyżej wiszą narty skiturowe polskiej marki Monck fornirowane prawdziwym drewnem. - Jeśli nie ma gdzie przechowywać sprzętu sportowego, trzeba wybierać rzeczy ładne, tak by mogły pełnić funkcję dekoracji - śmieje się Wiktoria. Poniżej stoi sprowadzona z Niemiec komoda Ikea z 1995 roku. (Fot. Bartek Sadowski/Van Dorsen Artists)

Równie dużą uwagę przykłada do jakości wykonania przedmiotów. Na przykład ich stoliki kawowe w salonie wyglądają na dość popularny model, ale od współczesnych wyrobów odróżnia je materiał. – Obecnie robi się je z poliakrylu, przez co są bardzo podatne na zarysowania. Nasze stoliki to model z lat 70., czyli czasów, kiedy nie znano jeszcze pleksi. Wykonano je więc z poliwęglanu, który jest tak odporny, że stosuje się go nawet w lotnictwie – wyjaśnia. I ubolewa, że choć dużo mówi się teraz o fast fashion, tak rzadko wspomina się o kiepskiej jakości wyposażeniu wnętrz. – Żyjemy w czasach tak doskonałych falsyfikatów, że ludzie mają bardzo duży problem z rozpoznawaniem przedmiotów dobrej jakości – zauważa. Pracuje właśnie nad książką na ten temat. Wypatrujcie jej w tym roku w księgarniach.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze