1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Styl Życia
  4. >
  5. Nieperfekcyjne, ale efektowne. Foodstylistka zdradza, jak przywrócić życie niedoskonałej żywności

Nieperfekcyjne, ale efektowne. Foodstylistka zdradza, jak przywrócić życie niedoskonałej żywności

Foodstylizacje Jagody Żmudzińskiej (fot. Artur Bystrzycki)
Foodstylizacje Jagody Żmudzińskiej (fot. Artur Bystrzycki)
Codziennie wyrzucamy kilogramy jedzenia tylko dlatego, że nie wygląda idealnie. Beata Pałczyńska z Too Good To Go, firmy inspirującej do niemarnowania żywności oraz Jagoda Żmudzińska, foodstylistka oraz pokazują, że nawet pomarszczona papryka czy wiotka marchewka mogą wyglądać apetycznie. W tym wywiadzie zdradzają proste triki, które pozwalają wydobyć piękno i smak z teoretycznie niedoskonałych produktów.

83% Polaków przyznaje, że wyrzuca jedzenie w okresie świątecznym między 23 a 30 grudnia. Dzieje się tak między innymi z powodu ich nieidealnego wyglądu, a także z braku pomysłu na wykorzystanie produktów. Właśnie dlatego, Too Good To Go, firma wpływu społecznego, która inspiruje do niemarnowania żywności, rzuciła wyzwanie Jagodzie Żmudzińskiej - jednej z najlepszych polskich food stylistek - by uratowane przed zmarnowaniem produkty przygotować tak, aby wyglądały jak z reklamy. Wystarczy odrobina kreatywności i kilka prostych trików, by żadne jedzenie się nie zmarnowało!

Beata Pałczyńska (fot. Too Good To Go) Beata Pałczyńska (fot. Too Good To Go)

Beata Pałczyńska (Too Good To Go) i Jagoda Żmudzińska (Jagody Studio) opowiadają, jak dzięki kreatywnej stylizacji i odpowiedniej prezentacji można wydobyć pełen potencjał każdego składnika.

Czy rzeczywiście często wyrzucamy dobre jedzenie? Takie, które nawet nie jest jeszcze zepsute?

Beata: Niestety to prawda. Według najnowszych danych w Polsce wyrzucamy 4,6 mln ton jedzenia każdego roku, z czego aż 55% marnuje się w naszych domach. Z kolei z nowych Too Good To Go wynika, że co piąta osoba w Polsce (19%) wyrzuca wciąż zdatną do spożycia żywność przynajmniej raz w miesiącu lub częściej.

Te dane mogą szokować, ale z drugiej strony niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nigdy nie pozbył się świeżego jedzenia. Dlaczego wyrzucamy?

B: Przyczyn jest wiele. Zazwyczaj kupujemy za dużo jedzenia i ono nam się po prostu psuje. By spojrzeć na ten temat głębiej, warto ponownie przywołać badania Too Good To Go, które wskazują, że niemal co drugi Polak (49%) przyznaje, że zatraca więź z jedzeniem i źródłem jego pochodzenia. Nie wiemy, jak obchodzić się z jedzeniem, traktujemy je jako produkt jednorazowego użytku. Nie łączymy marnowania żywności z wykorzystaniem zasobów: wody, ziemi, energii, pracy, przez co łatwiej nam się go pozbyć.

Czy również wyrzucamy dobre jedzenie tylko dlatego, że „źle wygląda”?

B: Oczywiście. Spójrzmy na przykład na to, w jaki sposób kupujemy warzywa i owoce. Chętniej wybieramy te, które wyglądają nieskazitelnie, mają idealny kształt. Potrafimy długimi minutami wybierać perfekcyjnie wyglądające jabłko, które zaraz trafi do szarlotki, a nie na sesję zdjęciową.

Jagoda: Pracuję z jedzeniem na co dzień i wiem jak bardzo liczy się wygląd. Jemy przecież oczami, to one zachęcają nas, by sięgnąć po dany produkt. Moim celem jako food stylistki jest to, żeby jedzenie – niezależnie jakie – wyglądało dobrze. Ale zdradzę Wam sekret. Wystarczy jednak kilka trików, by pokazać je z zupełnie innej strony.

Co najczęściej uznajemy za nieatrakcyjne? I czy te „wady” mają coś wspólnego ze świeżością?

B: Nie lubimy, gdy papryka jest pomarszczona, a pomidor zbyt miękki. Często te cechy nie mają nic wspólnego z utratą wartości odżywczych czy smaku, a są jedynie odstępstwem od idealnego koloru, gładkiej skórki czy pożądanego kształtu. Często odrzucamy produkty z drobnymi pęknięciami, przebarwieniami i o niestandardowym kształcie. A w większości przypadków nie świadczą one o braku świeżości. To wciąż dobre jedzenie, takie na przykład trafia do Paczek Niespodzianek w aplikacji Too Good To Go. Właśnie dlatego rzuciliśmy wyzwanie Jagodzie Żmudzińskiej, food stylistce, która na co dzień zajmuje się stylizacją jedzenia i produkcją reklam, aby udowodnić, że nieidealne produkty można przygotować w doskonały sposób, jak z reklamy - wystarczy odrobina kreatywności.

Opowiedzcie o tym wyzwaniu. Co było w tym najtrudniejsze?

J: Zacznijmy od tego, że kocham wyzwania, więc gdy Too Good To Go zaproponowało mi ten projekt, bardzo się podekscytowałam. W moim świecie, czyli świecie reklamy, zawsze pracuję do momentu osiągnięcia na idealnegoym efektu, którym jest końcowy produkt. Przykładowo, robiąc hot doga, zawsze wybieram jedną bułkę, spośród wielu, czyli robię mały konkurs piękności. Pokazanie więc nieidealnych produktów w atrakcyjny sposób było samo w sobie dużym wyzwaniem.

Kiedy otwierałam paczki z Too Good To Go, czułam się trochę jak dziecko rozpakowujące prezenty, z tą różnicą, że tu niespodzianki były… krzywe i często dalekie od ideału. Banany z ciemnymi piegami, papryki o pomarszczonej skórce, miękkie pomidory, marchewki, które straciły swoją sprężystość. Do tego sałaty, cukinie, brokuły, pieczarki i „wczorajsze” pieczywo - w tym piękna chałka, która po prostu nie zdążyła się sprzedać

Patrząc na tę gromadkę niedoskonałości, pomyślałam, że właśnie w nich tkwi prawdziwa historia. Że każde z tych warzyw i owoców ma w sobie coś więcej niż tylko urodę z marketingowego plakatu - ma charakter. Ma swoją drogę, swoje plamki, zmarszczki, miękkość. To wszystko było dla mnie zaproszeniem do stworzenia czegoś, co pokaże je w nowym świetle.

Postanowiłam więc zrobić kanapki, które opowiedzą o potencjale ukrytym w produktach, które na pierwszy rzut oka ktoś mógłby skreślić. Chciałam, żeby w tej sesji zdjęciowej każdy składnik – od najskromniejszej marchewki po dumną chałkę – dostał swoje pięć minut. Bo jedzenie nie musi być idealne, żeby było piękne. I nie musi być perfekcyjne, żeby miało wartość. Czasem wystarczy dać mu drugą szansę - i obiektyw, który potrafi o tym opowiedzieć.

Co było w tym zadaniu najtrudniejsze?

J: Najtrudniejsze? Zdecydowanie powstrzymanie się od zjedzenia czegokolwiek przed zrobieniem zdjęć. Kanapki, które powstały z tych „nieidealnych” składników, wyglądały tak apetycznie, że naprawdę kusiły, jeszcze przed naciśnięciem spustu migawki.

Szybko okazało się też, że wystarczy kilka drobnych trików, by przywrócić produktom ich drugie życie: odrobina oliwy, która nadaje warzywom subtelny blask; krótka kąpiel wodna, przywracająca sprężystość liściom; kilka minut w piekarniku, które sprawiają, że wczorajsze pieczywo znów odzyskuje chrupkość. W stylizacji chodzi o to, by nie tworzyć sztucznej perfekcji, ale wydobyć potencjał tego, co już mamy - nawet jeśli na pierwszy rzut oka nie wygląda jak z reklamy.

Jakie są najprostsze triki, żeby wskrzesić pomarszczone warzywo czy owoc? Innymi słowy: jak zmienić wizualne niedoskonałości w zalety?

J: Food stylizacja to dla mnie zabawa skojarzeniami i odczarowywaniem oczywistości. Jeśli coś wygląda nieidealnie, moim zadaniem jest sprawić, by przestało być „problemem”, a stało się atutem. Mam kilka ulubionych trików, które potrafią zdziałać cuda.

Pierwszy trik jest najbardziej spektakularny - i jednocześnie najprostszy. To kąpiele lodowe. Warzywa, które oklapły i straciły sprężystość, potrafią odzyskać jędrność w zaledwie kilkanaście minut. Ogórki, marchewki, brokuły czy kalafior wystarczy zanurzyć w bardzo zimnej wodzie z kostkami lodu na 30-60 minut. Taki termiczny „szok” przywraca im chrupkość, a czasem wręcz podkreśla ich naturalną strukturę. Z sałatą robię podobnie, ale tu obowiązuje jedna zasada: lód nie może dotykać liści, bo może je uszkodzić. Zimna woda przez 15-20 minut wystarczy, by liście nabrały świeżości i sprężystości - jakby dostały drugą młodość.

Drugi trik dotyczy koloru. Warzywa, które zbladły, poszarzały lub straciły intensywność barwy, można „odświeżyć” krótką kąpielą we wrzątku z dodatkiem - i to jest klucz - wody gazowanej. Bąbelki w wodzie gazowanej pomagają zachować żywy i soczysty kolor warzyw.

Brokuł, który jeszcze chwilę temu wyglądał smutno, po 30 sekundach znów jest jaskrawo zielony. Trzeba tylko uważać, by nie przesadzić - zbyt długie blanszowanie może dać efekt komiksowej, nienaturalnej barwy oraz woda gazowana będzie wyczuwalna w smaku po za długim gotowaniu.

Trzeci trik to szybkie „upiększenie” termiczne - gra skojarzeniem Pomarszczone jabłko, wiotka gruszka czy smętnie wyglądająca brzoskwinia często potrzebują jedynie krótkiej wizyty w wysokiej temperaturze. Pieczenie w bardzo gorącym piekarniku lub szybkie podsmażenie na maśle tworzy na powierzchni owoców i warzyw naturalny rumieniec. Karmelizujące się cukry zostawiają złote plamki, smugi i nieregularne przebarwienia, które wyglądają apetycznie i… jakby znalazły się tam celowo. A zapach, jaki się unosi po usmażeniu na maśle, przywodzi skojarzenia szarlotki u babci czy maminego deseru. Zależy mi, by tam, gdzie to możliwe, działać nie tylko na wzrok, ale też na inne zmysły.

Na koniec zostaje mój mały klasyk: delikatne spryskanie lub posmarowanie tłuszczem. Dodaje to blasku, soczystości i efektu świeżości, który potrafi optycznie „odmłodzić” produkt o kilka dni.

Jakie są jeszcze inne zasady, które pozwolą nam wycisnąć maksimum z produktu?

J: W food stylizacji świetnie sprawdza się zabawa formą. Znane produkty możemy przedstawić w zupełnie nowy, zaskakujący sposób. Marchewka nie musi być pokrojona w kostkę - może stać się wstążkami, cienkimi krążkami, a nawet długimi paskami. Groszek wciąż smakuje tak samo, ale podany w łupince zyskuje elegancki, „restauracyjny” sznyt. Kotlet mielony może przybrać formę sześcianu lub rombu.

Kiedy coś „nie gra” na talerzu, warto zadbać o wrażenie obfitości. Grajmy objętością i układem – zamiast wszystko poszatkować, połóżmy jeden element na drugim i zbudujmy z dań małe konstrukcje, które pną się ku górze. Nawet zwykła sałata, postawiona liściem w pionie, wygląda jak ze zdjęć w magazynie kulinarnym.

I wreszcie - zawsze dbam o „wisienkę na torcie”. To drobiazg, który potrafi zmienić zwykłe danie w coś wyjątkowego: jadalny kwiat, listek zioła, przewiązana niteczka szczypiorku czy spiralnie zwinięta skórka z warzywa. Jeden, przemyślany akcent potrafi całkowicie odmienić odbiór dania.

A czy masz swój sposób ja zwiędnięte zioła?

J: Oczywiście! Zioła, takie jak pietruszka czy koperek, najlepiej „przywrócić do życia” w prosty sposób: zawinąć je w mokrą ściereczkę lub ręcznik i włożyć do lodówki. W przeciwieństwie do szczelnych pojemników, bawełniany materiał pozwala im oddychać, utrzymuje odpowiednią wilgotność i chroni przed zwiędnięciem. Po kilku godzinach liście odzyskują świeżość i jędrność - jakby dostały drugą szansę. Pamiętaj by ręcznik nie dotykał tyłu lodówki, bo może zamarznąć.

Na sam koniec - czy mogłabyś podzielić się trikami świątecznymi?

J: Oczywiście! Święta wymagają odrobiny magii, ale tej najprostszej i najbardziej naturalnej. Scenografia stołu może powstać dosłownie z rzeczy, które mamy pod ręką: gałązki świerku, mech, pomarańcze czy jabłka powbijane goździkami. Takie drobne, naturalne elementy tworzą ciepłą, przytulną atmosferę, która często jest znacznie bardziej efektowna niż sztuczne dekoracje. Dla mnie liczy się detal, bo to on buduje klimat. Personalizowane fiszki z imionami gości czy fantazyjnie zawinięte serwetki - od razu stół zyskuje elegancję i poczucie wyjątkowości. To właśnie te małe, przemyślane detale sprawiają, że stół wygląda jak z bajki i wprowadza gości w świąteczny nastrój. Nie bójmy się też eksperymentować i nadawać przedmiotom nowy sens, potraktujmy dekorowanie jak zabawę, jak radość tworzenia.

Jagoda Żmudzińska (fot. Małgorzata Popinigis) Jagoda Żmudzińska (fot. Małgorzata Popinigis)

Jagoda Żmudzińska

Producentka, reżyserka, art directorka, scenografka i jedna z czołowych foodstylistek w Europie. Założycielka i CEO Jagody Studio, butikowego domu produkcyjnego specjalizującego się w produkcjach foodowych i produktowych. W niezwykły sposób łączy sztukę, doświadczenie i biznes, tworząc własny, niepowtarzalny styl. Jej praca inspiruje, pokazując, że kreatywność i profesjonalizm mogą iść w parze, a pasja może stać się fundamentem sukcesu.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email