Jestem mężatką z dwudziestoletnim stażem. Z czasem oddaliliśmy się z mężem od siebie. Często krytykowana i obrażana zatracałam swoje poczucie wartości i kobiecości, stałam się smutną, zakompleksioną dojrzałą kobietą. Mąż dostał awans związany ze zmianą miejsca zamieszkania w innym kraju. Nie mogłam zafundować uczącym się dzieciom aż takich turbulencji życiowych, dlatego postanowiliśmy, że wyjedzie sam, po cichu nawet miałam nadzieję, że rozstanie pomoże naszemu małżeństwu. Pewnego dnia wpadłam na swojego przyjaciela z młodości, przegadaliśmy przy kawie kilka godzin, wymieniliśmy się numerami telefonów i grzecznie pożegnaliśmy. Po kilku tygodniach dostałam wiadomość, że jego małżeństwo przeżywa kryzys i tak od słowa do słowa zaczęliśmy się sobie zwierzać i wspierać. Pomimo że nigdy nie doszło do zdrady, odzyskałam poczucie wartości jako kobieta. Niestety, czułam się nielojalna w stosunku do męża, w dodatku przechwycił jeden z SMS-ów i odtąd zaczął się mój koszmar. Z jednej strony dawny przyjaciel pozostawiony bez wyjaśnień, z drugiej obsesyjnie zazdrosny mąż, zabraniający mi kontaktów nawet z koleżankami, węszący zdradę i podstęp. Jestem rozliczana z każdej godziny na zakupach, muszę meldować się telefonicznie, co robię i gdzie się znajduję. Nie chcę nikogo krzywdzić, ale nie jestem szczęśliwa. Żona
Tomasz Srebnicki: Witaj. Na początku pozwolę sobie na refleksję, że niezwykle trudno jest zmienić cokolwiek, stosując te same sposoby radzenia sobie z problemem. Wątek przyjaciela pominę, ponieważ tak jak rozumiem – relacja z nim jest konsekwencją, a nie przyczyną Twoich problemów z mężem. Jak wnioskuję, zachowanie Twojego partnera, ale także i Twoje nieszczególnie się zmieniło, poza nasileniem stosowanych dotychczas strategii w sytuacji odkrycia domniemanego kochanka. Z poczucia obowiązku wskazać chciałbym na konieczność terapii małżeńskiej, o ile jesteście nadal zainteresowani pracą nad związkiem. Być może jednym z kluczy do zmiany sytuacji, o której piszesz, jest fragment Twojej wypowiedzi mówiący o lęku przed skrzywdzeniem kogokolwiek. Zwróć uwagę na fakt, że krzywdzenie prawdopodobnie od lat ma miejsce – Ciebie, dzieci, a także męża przez niego samego. Zastanów się, czy aby następstwem unikania nie jest tkwienie w błędnym kole nierealizowania, ale też niekomunikowania własnych potrzeb oraz oczekiwania, aby partner czy ktokolwiek inny je zaspokoił. Przemyśl też, jakie komunikaty przekazujecie swoim dzieciom odnośnie do bliskości i rozwiązywania problemów. Myślę, że najwyższy czas objąć i polubić swój lęk.