Choć była i jest podziwiana głównie za to, jak wygląda, nigdy nie uległa presji szczupłego ciała. Monica Bellucci we wrześniu skończy 53 lata, a ma w sobie tyle samo seksapilu i apetytu na życie co 30 lat wcześniej. I o wiele lepiej czuje się w swojej skórze. Na ekrany kin wraca w najnowszym filmie Emira Kusturicy, prywatnie planuje przeprowadzkę, a na łamach SENSu daje lekcję zdrowego podejścia do własnego wyglądu.
Przydomek „boska” przylgnął do niej właściwie od początku kariery. Jest najczęstszym określeniem, jakie pojawia się przy jej nazwisku w prasie, telewizji, ale też w komentarzach na portalach plotkarskich. Cóż, Monica Bellucci jest boska. Ma doskonałe rysy twarzy, pełną, kobiecą figurę, długie, falujące włosy, ale też jasność w sobie, grację, spokój i elegancję. Posągowa, a jednocześnie zmysłowa. Kiedy idzie, nieśpiesznie, majestatycznie, kołysząc biodrami, powietrze dookoła niej faluje. Do tego jej głos – niski, melodyjny, wydobywający się z pięknie wykrojonych ust, ułożonych niczym do pocałunku. Ostatnio na konferencji prasowej kokieteryjnie wyznała: „Jestem bardzo nieśmiała. Wyobrażacie sobie, jaka bym była, gdybym nie była nieśmiała?!”.
dostępnym także w wersji elektronicznej