Lubię oglądać programy kulinarne. Lubię też te rozrywkowe. Dla odprężenia zdarza mi się obejrzeć „Dine with me” i polski odpowiednik – „Ugotowani”. Od kilku dni w księgarniach można kupić książkę z przepisami z tego formatu.
Gdy wzięłam do ręki Ugotowanych nie zapałałam zachwytem. Czy później było lepiej? Niestety nie. Było tylko gorzej. Ugotowani to książka z przepisami uczestników programu o tym samym tytule. Zaczyna się od wstępu od producenta. Później każdy uczestnik ma swoje „5 minut”, a raczej kilka stron. Jest przedstawienie sylwetki uczestnika, są jego dania i zdjęcia. Tyle, że dania niezbyt odkrywcze, w dużej mierze po prostu zwyczajne, a zdjęcia takie sobie. W książce znalazło się 100 przepisów i 39 pomysłów na mini-przyjęcie. Muszę przyznać, że przepisy są wykonalne, nie są trudne, zazwyczaj nie zawierają błędów. Ale z drugiej strony, co było widać w programie, w dużej mierze nie są to przepisy uczestników, tylko zaczerpnięte z książek, Internetu, gazet etc. Budzi to we mnie pewien niesmak, choć przepisy w Polsce nie podlegają prawom autorskim. Jednak, gdy pod publikacją podpisuje się dobre wydawnictwo i telewizja mająca zasięg ogólnopolski to fajnie by było by zawarte w niej przepisy były autorskie, unikatowe. Od strony estetycznej książka jest przyjemna. Została wydana na ładnym papierze, dobrano łatwe w odbiorze czcionki. Zdjęcia są może nie najpiękniejsze, ale są spójne z formatem telewizyjnym. Redakcja reklamuje książkę słowami „Nie są powszechnie znani, ale gotują najlepiej w Polsce”. Nie wiem, kto oceniał ich umiejętności kulinarne. Raczej to grupa osób z pasją i parciem na szkło. Czy warto wydać pieniądze by kupić Ugotowanych? To wasza decyzja, jeśli kochacie program to może książka Wam się spodoba.