O książce „Ognisty Medalion”, kontynuacji bestsellerowej „Szmaragdowej Tablicy”, rozmawiamy z autorką Carlą Montero.
Od wydania „Szmaragdowej Tablicy”, która była niekwestionowanym bestsellerem i w Hiszpanii, i w Polsce, minęło 10 lat. Co skłoniło Cię do napisania jej kontynuacji właśnie teraz? To prezent dla czytelników na okrągłą rocznicę? Jubileuszowa edycja?
Tak naprawdę to stało się przez przypadek. Kiedy skończyłam „Szmaragdową Tablicę”, czułam, że w niektórych postaciach kryje się większy potencjał, ale miałam wtedy na głowie inne projekty. Niedawno podczas promocji „Ogrodu kobiet” jeden z księgarzy, który w zasadzie jest już moim znajomym, zasugerował, że powinnam napisać drugą część „Tablicy”. I zupełnie przypadkiem zdarzyło się to w 10 rocznicę jej wydania. Pomyślałam wówczas, że to rzeczywiście dobry pomysł: to jest taka okrągła rocznica, ale równocześnie byłam ogromnie zestresowana, bo minęło jednak bardzo wiele czasu. Zastanawiałam się, jak ugryźć ten temat. Jak sprawić, by czytelnicy nie pogubili się w tym wszystkim, i dlatego postanowiłam napisać bardziej spin off niż kontynuację.
Z rozmachem kreślisz w swojej powieści postacie silnych, zdeterminowanych kobiet, ale ukazujesz też cenę, jaką płacą za przekraczanie granic. Katia jest żołnierką. Pytanie o to, czy kobiety powinny być żołnierzami, wciąż pozostaje aktualne. Skąd czerpałaś informacje historyczne, kreśląc tak wnikliwie postać Katii?
Myślę, że kobiety powinny być tym, kim chcą być, i na szczęście w obecnych czasach jest to już na ogół możliwe. Udowodniono, że wykonują swoją pracę na tym samym poziomie co mężczyźni, więc jeśli kobiety chcą być żołnierkami – niech będą.
Katia jest wielką, niezwykle ważną postacią „Ognistego Medalionu”, w pewnym sensie jest postacią, która daje początek tej książce, która zmotywowała mnie do jej napisania.
Jeżeli chodzi o to, jak przygotowywałam się do napisania tej powieści, to bez wątpienia miała w tym swój udział książka Swietłany Aleksijewicz „Wojna nie ma w sobie nic z kobiety”, która jest po prostu niesamowita. Wywarła na mnie ogromne wrażenie. Niezwykła jest nie tylko treść, ale też forma tej książki, bo to są wywiady z żołnierkami Armii Czerwonej, które walczyły podczas drugiej wojny światowej.
Ogromnie zaskoczyło mnie to, że kobiety żołnierki widzą wojnę zupełnie inaczej niż mężczyźni żołnierze. Że w ich opisie jest tak dużo człowieczeństwa, podczas gdy mężczyźni widzą w wojnie głównie epickość i heroizm. Kobiety dostrzegają tę bardziej ludzką stronę, tragedie i trudności związane z wojną. Chciałam, żeby to zostało też odzwierciedlone w „Ognistym Medalionie”.
Oczywiście sięgałam też do różnych źródeł historycznych, dokumentacji, książek.
Twoje książki to trochę miks gatunków: powieści historycznej, sensacyjnej a nawet romansu. Większość Twoich czytelników to kobiety czy mężczyźni?
Większość moich czytelników to kobiety, ale musimy pamiętać, że kobiety to w ogóle większość grupy czytającej książki. Niemniej po moje powieści sięgają także mężczyźni i są bardzo aktywni na portalach społecznościowych. Są wierni: czekają na kolejne moje powieści, angażują się w różne dyskusje, debaty, więc jak najbardziej czytają mnie też mężczyźni. Gdybym jednak musiała wskazać określony odsetek, to ponad 50 proc. stanowią kobiety. Moje książki trafiają do szerokiego grona odbiorców, może właśnie dlatego, że mają i pierwiastek historyczny, i sensacyjny, i romansowy. Pisząc nową powieść, zawsze dobrze się bawię, bo przelewam na papier to, co sama chciałabym przeczytać.
Czy branża filmowa już się upomniała o Twoją twórczość? Były jakieś propozycje ekranizacji bądź serialu?
Branża filmowa to dla mnie dość skomplikowany świat, o którym do tej pory nie miałam dużego pojęcia. Producenci oferują tak zwane opcje filmowe. W tej chwili taką opcję filmową ma „Ogród kobiet”. Jeśli producent znajdzie finansowanie, to powstanie na jego podstawie serial. Trzymam oczywiście kciuki.
Czy po tylu latach pisania wciąż odczuwasz dreszczyk emocji, publikując nową powieść? Czytasz recenzje? Sprawdzasz topki bestsellerów?
Odczuwam dreszczyk emocji za każdym razem, bo każda nowa książka jest jak moje dziecko. Oczywiście jestem bardzo podekscytowana, ale nauczyłam się podchodzić z dystansem zwłaszcza do recenzji. Na początku mojej kariery bardzo nie lubiłam czytać negatywnych komentarzy, bo one źle na mnie wpływały, ale z upływem czasu zrozumiałam, że nie mogę podobać się wszystkim. Ważne, żeby podobać się większości moich czytelników i mieć wokół siebie tych wiernych fanów, którzy czekają na każdy nowy tytuł. Niemniej staram się nie czytać wszystkich recenzji i nie śledzić słupków sprzedażowych, tylko po prostu cieszyć się z mojej pracy i moją pracą.
Masz brata pisarza i sporą rodzinę. Czym się zajmujesz w czasie, kiedy akurat nie piszesz żadnej książki? Zdarzają się w ogóle takie momenty czy raczej jesteś w ciągłym procesie twórczym i kończąc jedną książkę, zaczynasz pisać kolejną?
Tak naprawdę zawsze jestem w jakimś stopniu zaangażowana w pracę twórczą. Wydaję książki średnio co 2 lata, co oznacza, że kiedy kończę pisać powieść, zaczynam okres jej promocji, a kiedy kończę promocję, zaczynam research do następnej, a kiedy kończę ten etap, nadchodzi czas pisania nowej książki i tak dalej.
Czasem zdarza się miesiąc przerwy i to jest mój miesiąc wakacji, kiedy staram się odciąć od wszystkiego i odpocząć.