Pierwsza lekcja dorosłości: sprzeciwić się komuś bliskiemu, rodzinie, środowisku – w obronie własnych zasad i odczuć. Grozi odrzuceniem, krytyką, ale w zamian daje zgodę ze sobą. Indywidualizm ma swoją cenę, ale bez niego nie ma rozwoju.
Z badań psychologów społecznych wynika, że najbardziej lubimy ludzi, którzy są do nas podobni. Chcemy być tacy jak inni: mieć wokół siebie ludzi, którzy czują, myślą, żyją podobnie – to zupełnie naturalne. Czasami jednak w sercu budzi się tęsknota za byciem indywidualistą/indywidualistką, osobą indywidualną, niepowtarzalną, odrębną. Ale ta tęsknota wywołuje lęk: przed odrzuceniem, brakiem akceptacji, krytyką czy samotnością. Jesteśmy istotami stadnymi, nie chcemy żyć sami, poza nawiasem, wykluczeni. Jak przeciwstawić się ludziom, którzy są dla nas ważni? Co się stanie, kiedy to zrobimy? Jak bronić swojego zdania, słysząc słowa: „Jeśli… (myślisz, robisz, czujesz) inaczej niż ja, to znaczy, że mnie nie kochasz”? W obliczu tak mocnego argumentu tłumimy swoją tęsknotę za odmiennością, a tak naprawdę za byciem sobą, indywidualistą. Od czasu do czasu powraca w postaci narzekania, frustracji, poczucia niezrozumienia, izolacji czy egzystencjalnej samotności. Jak znaleźć złoty środek?
Kiedy przychodzisz na świat, wydaje ci się, że ty i najbliższa ci osoba, czyli matka, to jedno. Owa symbioza trwa mniej więcej do drugiego roku życia, kiedy to po raz pierwszy zaczynasz mówić o sobie: „ja”. Bunt dwulatka, bezustanne sprawdzanie swojej sprawczości, przekonanie o własnej omnipotencji – to właśnie realizacja rozwojowej potrzeby indywidualności, bycia indywidualistą bądź indywidualistką. Potrzeby, która ma potężną energię, ale niestety z równą siłą jest torpedowana przez rodziców. Szybko dowiadujesz się, że w zamian za miłość, akceptację i przynależność do rodziny musisz podporządkować się normom i zakazom oraz być lojalna w stosunku do rodziny, zapominając o tym, kto to indywidualista. Potem następuje czas porównywania. Słyszysz: „Dostałaś czwórkę? A co dostała Małgosia?”, „Dlaczego nie możesz być tak posłuszna jak Iwonka?”, „Bierz przykład ze swojego brata, on nie sprawia nam takich problemów jak ty”. Kiedy, wkraczając w wiek szkolny, wychodzisz z mniej lub bardziej bezpiecznego domu, szukasz sprzymierzeńców w świecie zewnętrznym, spychając indywidualizm na dalszy plan.
Chcesz być podobna do swoich rówieśników, bo w grupie czujesz się pewniej, zaspokajasz potrzebę akceptacji i przynależności. Kompromisy, podporządkowanie się zdaniu większości, często kosztem własnych potrzeb i pragnień, czy wewnętrzny, stłumiony bunt i rozczarowanie – to cena, jaką za to płacisz. Nawet jeśli sobie tego nie uświadamiasz, w twoim ciele zapisują się wszystkie emocje związane z potrzebą, by stanąć wreszcie po swojej indywidualistycznej stronie.
Zakochanie, pragnienie znalezienia bratniej duszy, swojej „drugiej połówki”, osoby, która – jak ci się wydaje – czuje i myśli podobnie do ciebie, to właśnie tęsknota za odnalezieniem siebie w drugim człowieku. Powrót do stanu symbiotycznej fuzji z matką, symboliczne cofnięcie się do okresu życia płodowego i pierwszych miesięcy po narodzinach. Jednak kiedy minie czas zauroczenia i pojawią się pierwsze oznaki odrębności, do drzwi waszego raju we dwoje może zapukać kryzys.
Marek i Agnieszka są małżeństwem od 10 lat. Trafili do mnie, kiedy w związku nastąpił rozłam. – Żona zdradziła mnie, emocjonalnie – powiedział Marek. – To on najpierw mnie oszukał, kupił sportowy samochód bez mojej zgody – dodała Agnieszka. Zanim w domu pojawił się jego motor i jej emocjonalny kochanek, po okresie romantycznej symbiozy obudziły się deficyty, które, jak to najczęściej bywa, zaprowadziły ich do ołtarza. Marek, Dorosłe Dziecko Alkoholików, oczekiwał od partnerki ciągłego zapewniania, że jest najważniejszy, izolował ją od przyjaciół, był zazdrosny o jej pracę. Agnieszka, porzucona przez rodziców we wczesnym dzieciństwie, pragnęła nieustającego zachwytu, adoracji, była zazdrosna, kiedy mąż bardziej zachwycał się ich córką niż nią. Brakowało jej namiętności w związku. Chciała męża kochanka, a nie męża przyjaciela czy ojca ich dzieci. Zamiast mówić o swoich pragnieniach, oczekiwali, że jedno zmieni się dla drugiego. Kiedy to się nie udało, przyszli do mnie, licząc, że wskażę, kto jest winny rozpadowi ich związku, ukarzę winowajcę i wróci sielanka.
„Praca jest dla ciebie ważniejsza niż rodzina”, „Albo twoje hobby, albo ja” – te nawoływania w sprawie lojalności to dylemat każdego z nas. Jeśli dołożyć do tego oczekiwania rodziców, przyjaciół, szefa w pracy – fundujemy sobie niezły konflikt wewnętrzny, stawiając na indywidualizm. Co to oznacza dla naszych relacji? Każdy akt stawania po swojej stronie, ujawnianie swojego indywidualizmu: wygłaszanie i obrona własnego zdania, ale też odmawianie – przez ważne dla nas osoby odczytywany jest jako atak przeciwko związkowi, miłości, rodzinie, przyjaźni czy wspólnej sprawie. Jak być indywidualistką w świecie, w którym „my” stawianie jest na piedestale, a „ja” odbierane jako przejaw narcyzmu czy egoizmu?
Ów wewnętrzny konflikt pomiędzy pragnieniem bycia taką jak inni a potrzebą indywidualności najbardziej widoczny jest u pacjentów, którzy po raz pierwszy trafiają na terapię. „Czy inni pacjenci mają podobne problemy?” – to pytanie, które zwykle pojawia się na pierwszej sesji. W miarę trwania terapii rosną oczekiwania: „Na mnie te metody nie działają, ja potrzebuję indywidualnego traktowania”. I jak tu pogodzić te sprzeczne tendencje? Najtrudniej pracuje mi się z tzw. ortodoksyjnymi outsiderami, którzy nadmiernie podkreślają indywidualizm i swoją odmienność, np. dietą, stylem życia, orientacją seksualną czy szokującymi świat wyborami życiowymi. Komunikat: „Uwaga, jestem inny” to dla mnie informacja: „Tak naprawdę nie wiem, kim jestem, nie znam siebie”. Człowiek, który zna siebie, nie ma potrzeby demonstrowania indywidualności. Jak zatem określić, kto to jest indywidualista? Przede wszystkim taka osoba robi swoje, wtapiając się w tłum. Jej „nie” jest tak naturalne i oczywiste, że nikt nie traktuje jej jako rewolucjonisty czy buntownika. Indywidualista ma swoje zdanie, ale potrafi bezkonfliktowo funkcjonować w świecie. Odmawia, przeciwstawia się bez ranienia drugiej strony, bo wprawdzie podąża za tym, co dla niego najlepsze, ale nigdy nie robią tego kosztem drugiego człowieka. Te wszystkie: „Nie mogę jej tego zrobić”, „Dla mnie najważniejsze jest dobro moich bliskich”, „Nie mam odwagi stanąć po swojej stronie” – to oszustwo. Tak naprawdę lęk przed wyróżnianiem się, przeciwstawianiem się światu czy byciem indywidualistą to obawa przed odkryciem, poznaniem samego siebie.
Boisz się obcego indywidualisty w sobie. Każde „nie”, które tłumisz w gardle (bo jak tu odmówić komuś ważnemu?), wynika z lęku przed nieznanym, który mieszka w twoim wnętrzu. Lojalność wobec rodziny, bliskich czy pracodawcy to potężna siła, ale rozwiązanie tego konfliktu jest możliwe tylko wówczas, kiedy wiesz, czego naprawdę chcesz. Znasz samą siebie na tyle, że czujesz, co jest dla ciebie dobre. Na co się nie zgadzasz, a w jakich sprawach jesteś w stanie pójść na kompromis. Przeciwstawianie się światu na siłę, dla zasady czy z przekory to bunt dwulatka, na który świat zareaguje wzruszeniem ramion. Ilekroć zadaję pacjentowi pytanie: „A czego ty chcesz?”, widzę przerażenie na jego twarzy. Pojawia się racjonalizacja: „Muszę, powinienem, nie mogę, nie wypada, nie potrafię…”. Te wszystkie „musy” i „powinności” istnieją w naszej głowie, wiem, że z nimi się nie dogadam. Siłę do tego, by przeciwstawić się światu i stanąć po swojej stronie indywidualisty, można znaleźć jedynie w ciele, nie w głowie. Symptomy fizyczne to często protest ciała przeciwko nierozwiązanemu konfliktowi „ja – reszta świata”.
U mężczyzn ów konflikt indywidualisty zwykle koncentruje się w klatce piersiowej – w postaci bólu, gniecenia, duszności. U kobiet areną są zwykle okolice brzucha, bioder, miednicy czy narządów intymnych. U obydwu płci konformizm czy uleganie dla świętego spokoju daje o sobie znać w splocie słonecznym, który jest ośrodkiem woli. To właśnie tam, w tzw. dołku, znajduje się centrum twojego: JA JESTEM. Jeśli uda ci się z nim skontaktować, zrozumieć, kto to jest indywidualista/indywidualistka, świat z radością przyjmie i zaakceptuje twój indywidualizm.