1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Związki „na przeczekanie” – dlaczego zamiast tworzyć głębokie relacje, zadowalamy się namiastkami?

Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, z jakiego powodu nie dajemy partnerowi wyłączności? Bardzo często kryje się za tym niskie poczucie własnej wartości. Nastawiamy się na krótkoterminowe relacje, bo nie wierzymy, że możemy być kochani. (Fot. iStock)
Warto odpowiedzieć sobie na pytanie, z jakiego powodu nie dajemy partnerowi wyłączności? Bardzo często kryje się za tym niskie poczucie własnej wartości. Nastawiamy się na krótkoterminowe relacje, bo nie wierzymy, że możemy być kochani. (Fot. iStock)
Coraz częściej zadowalamy się powierzchownością. Zamiast kierować się uczuciami i na ich bazie budować relacje, wolimy „przeglądać” ludzi w Internecie. Testujemy niezobowiązująco, bo w każdej chwili jednego kandydata możemy zamienić na innego – wyjaśnia terapeutka Joanna Godecka.

Żyjemy w dynamicznych czasach, które przynoszą wiele zmian w psychologii relacji. Specjaliści zwracają uwagę na to, że coraz częściej z lęku przed bliskością zadowalamy się jej namiastką, tworząc powierzchowne, krótkotrwałe związki bez przyszłości.
Temat tzw. luźnych związków opisuję w mojej książce „Szczęście w miłości”. Zwracam tam uwagę zwłaszcza na dwa zjawiska. Pierwsze to cushioning – po polsku: amortyzacja. Chodzi o asekuracyjne podejście do budowania relacji: z kimś się spotykamy, ale na wszelki wypadek utrzymujemy także inne kontakty. Traktujemy je jak koło ratunkowe, na wypadek gdybyśmy chcieli odpocząć od partnera albo gdyby to on nas odrzucił. Z kolei breadcrumbing możemy przetłumaczyć jako sypanie okruchów. To pozostawanie w kontakcie z osobą, z którą nie tworzymy relacji partnerskiej, bo już ją zakończyliśmy albo jej w ogóle nie zaczęliśmy i nawet nie mamy takiego zamiaru, ale od czasu do czasu wysyłamy jej mylny sygnał, że jesteśmy zainteresowani.

Cóż, takie zachowania to nic nowego...
Zgadza się, zawsze przecież istniały osoby obu płci, które nie były w stosunku do partnera lojalne i utrzymywały równoległe kontakty z innymi. Ktoś komuś posyłał promienny uśmiech, flirtował z kimś, robił nadzieję, choć nie miał zamiaru się angażować w związek. Ale dziś zasięg tych zjawisk jest większy i są one lepiej zdefiniowane. Tym bardziej że dzięki mediom społecznościowym, portalom internetowym czy różnego rodzaju aplikacjom „sypanie okruszków” okazuje się łatwiejsze i kuszące. W każdej chwili można rozpocząć z kimś wymianę zdań, lajkować jego zdjęcia i dawać nadzieję na ciąg dalszy. Łatwiej też wykonywać gesty, za którymi nie stoi prawdziwa chęć poznania drugiego człowieka. Poza tym obecnie poznajemy więcej osób, nie tylko dzięki Internetowi. Jesteśmy też bardziej mobilni – więcej podróżujemy, częściej zmieniamy pracę, mieszkania, prowadzimy dynamiczny tryb życia. Kiedyś byliśmy bardziej statyczni i nasze relacje również.

Ale – jak rozumiem – ta ilość nie przekłada się na jakość?
Coraz częściej zadowalamy się powierzchownością. Zamiast kierować się uczuciami i na ich bazie budować relacje, wolimy „przeglądać” ludzi w Internecie. Testujemy niezobowiązująco, bo w każdej chwili jednego kandydata możemy zamienić na innego. Mamy z kim wyjść od czasu do czasu, do kogo napisać, z kim pogadać lub uprawiać seks, a nie musimy być z nim w relacji na 100 procent. To wielu osobom wydaje się dobrym rozwiązaniem. Tyle że jeśli jednej stronie to wystarcza, a druga potrzebuje więcej – rodzą się frustracje...

Jak rozpoznać, że ktoś nam sypie okruszki?
Po tym, że nie ma równości i uczciwej wymiany. W symetrycznej relacji jesteśmy dla siebie dostępni, obie strony jednakowo zabiegają o kontakt i go podtrzymują, chcą razem spędzać czas, robić plany na przyszłość. Dość szybko można się zorientować, że ktoś nie daje nam wyłączności, już choćby obserwując jego profil w mediach społecznościowych. Kiedy widzimy, że nasz najdroższy ma liczne grono adoratorek, bywa tu i tam i dobrze się bawi, a dla nas znika – nie tłumaczmy sobie, że jest wolnym duchem lub miał trudne dzieciństwo. Nie starajmy się dorabiać żadnych teorii do tego, że nasz kontakt jest sporadyczny albo że napotykamy brak zainteresowania. Dajmy sobie tydzień czy dwa i jeśli dysproporcja będzie się utrwalać, uznajmy fakt, że ten ktoś nie ma zamiaru uczestniczyć w naszym życiu i zaprosić nas do swojego.

Co taki brak symetrii oznacza dla związku?
Jeżeli tylko jedna osoba jest zainteresowana relacją, a druga od czasu do czasu rzuci jej jakiś okruch swojego życia, u tej pierwszej pojawia się poczucie niedosytu i związany z tym dyskomfort. Warto, by wtedy zatrzymała się i zastanowiła, co właściwie sprawia, że się na to godzi. Jeśli do tej pory żywiła się okruszkami, nie zgłaszając sprzeciwu, z pewnością istnieje jakaś głębsza przyczyna. Może uważa, że więcej jej się nie należy...

A jeśli to my jesteśmy tą stroną, która zostawia sobie otwartą furtkę?
Tu także przyda się wgląd. Zwłaszcza jeśli czujemy, że potrzebujemy prawdziwego związku, opartego na solidnej bazie. Dobrze jest odkryć, z jakiego powodu nie dajemy partnerowi wyłączności. Bardzo często kryje się za tym niskie poczucie własnej wartości. Nastawiamy się na krótkoterminowe relacje, bo nie wierzymy, że możemy być kochani. Wydaje nam się, że kiedy partner się zorientuje, jak niewiele sobą prezentujemy, to znajdzie kogoś lepszego, i odejdzie. A takiej udawanej relacji nie będzie nam szkoda... Jeżeli mężczyzna, którego i tak nie ma w moim życiu, zniknie z niego zupełnie, nie odczuję tego zbyt dotkliwie. Obie strony mają tu podobną motywację: nie chcą cierpieć. Zwykle lęk przed bliskością związany jest z obawą przed odrzuceniem i bólem, jaki się z tym wiąże. I tego unikamy. Do momentu, gdy stwierdzimy, że nie jesteśmy w tym miejscu, w którym chcielibyśmy być. Że nie stworzyliśmy prawdziwej relacji. Zdarzają się jednak osoby, które miesiącami, a nawet latami uparcie tkwią w fikcji.

Jak zmienić fikcję na rzeczywistość?
Do tego potrzebna jest zwykle terapia – samemu trudno jest zyskać pełny wgląd. Przecież do tej pory sami siebie oszukiwaliśmy. Dlatego potrzebny jest ktoś bezstronny. Ktoś, kto pomoże nam podjąć wyzwanie przełamania schematu. Podczas terapii lub coachingu pracuję z klientami nad tym, by odkryć, z jakiego powodu się asekurują, czego się tak boją, że tworzą niekomfortowy dla siebie model relacji. Chodzi o to, by nauczyć się innego myślenia, innego reagowania, zauważania, że współtworzymy wszystkie sytuacje. Nasza świadomość wzrasta i powoli możemy próbować tworzyć szczery, głęboki związek. Jeśli jednak nie dajemy sobie czasu na zmianę i od razu wchodzimy w następny, to zwykle jest on kopią poprzedniego.

Artykuł archiwalny

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze