- Z osobą uzależnioną wszystko jest w porządku. Zaakceptowanie tego jest początkiem zdrowienia – mówi John Flaherty, terapeuta propagujący rewolucyjną metodę wychodzenia z nałogów.
artykuł archiwalny
Osoby, które piją, ćpają, tną się…
…desperacko poszukują czegoś więcej.
Dlaczego to robią?
Żeby zwrócić na siebie uwagę – pragną być widziane. Nie dostały, nie doświadczyły tej uwagi, ponieważ musiały wypełniać czyjeś oczekiwania, ustanowione normy, zakazy i nakazy. Przeczuwają, że życie to nieskończenie więcej, niż wskazuje na to ich doświadczenie, niż „muszę”, „powinienem”. Poszukują pełni, jedności. Wszyscy tego pragniemy. Osoba uzależniona posuwa się jednak do ekstremalnych zachowań, żeby pokazać to pragnienie.
I to jest w porządku?
Jak najbardziej. W tym momencie to jest dla nich doskonałe. Być może nie dla ich rodziców, znajomych, przyjaciół czy innych ludzi. Ale dla nich tak. Gdyby bliscy zrozumieli perspektywę osoby uzależnionej, to by jej bardzo pomogło.
Gdyby ją zaakceptowali?
Tak, gdyby zaakceptowali, że taka właśnie jest. Wtedy byłoby jej łatwiej zaakceptować siebie. I mogłaby zacząć się uzdrawiać. Gdy pracuję z ludźmi uzależnionymi i słyszę, że biorą narkotyki czy piją alkohol, mówię: „OK, w porządku”. To punkt wyjścia, od tego zaczynamy. „W porządku”. I natychmiast dramat przestaje istnieć. Wtedy pytam: „Podoba ci się to?”. „Nie”. „Więc po co to robisz?” Jeśli powiem: „Nie rób tego”, osoba uzależniona będzie jeszcze bardzej w to brnęła.
Bo jest zakaz?
Tak. I wtedy pojawia się ucieczka lub walka. Wszyscy mamy taką naturę: gdy słyszymy, że czegoś nie wolno, właśnie tego chcemy. A więc: „OK, w porządku, rozumiem” – to najważniejsze słowa, jakie może usłyszeć uzależniona osoba. „Rozumiem” daje ogromną ulgę. Dopiero teraz możemy rozmawiać. „Opowiedz mi, jak się czujesz?”; „Rozumiem, że możesz tak się czuć, że jesteś w bólu”; „Rozumiem, że jesteś rozzłoszczona”. Mogę to zrozumieć. Każdy potrafi to zrozumieć. Jednak by powiedzieć „rozumiem”, trzeba mieć pokorę. To bardzo ważne. Trzeba mieć kontakt z własną bezbronnością.
W tradycyjnych programach odwykowych podkreśla się diagnozę: „Co jest z nami nie tak?”.
I jakie procedury podjąć, aby siebie naprawić. To jest komunikat: „Jesteś porażką, wiele rzeczy ci się nie udało, dlaczego myślisz, że uda ci się tym razem? Ale próbuj. Musisz zrobić to i to…”. I pojawiają się zasady. Pojawia się ktoś, kto wie, jak „robić” życie. Co równa się temu, że osoba uzależniona nie wie, jak się „robi” życie. A to nieprawda. Proponuję inny punkt wyjścia.
„Wszystko jest w porządku”?
Nawet gdy nie mamy pieniędzy, pracy, zdrowia, w dalszym ciągu wszystko jest w porządku. Inaczej pojawia się opór, konflikt, czujemy się jak na wojnie. Powiedziano nam, co musimy zrobić – musimy mieć pracę, pieniądze, różne inne rzeczy, więc próbujemy i próbujemy. Jesteśmy na polu bitwy. Trzeba zaprzestać tej walki. Pojawia się ulga. I wtedy życie może się przejawiać. Ponieważ to my jesteśmy życiem. Nie jesteśmy oddzieleni od niego, dlatego nie musimy „robić” życia. Możemy słuchać, otworzyć się, wchodzić w nieznane, kierując się sercem, nie głową, a więc bez lęku, bo to głowa tworzy lęk. Życie nieustająco zaprasza nas do ekspresji, ekspansji. Rozwoju. Ewolucji. To ta nowa perspektywa.
Niełatwa.
Ale ekscytująca i podnosząca na duchu. Gdy mówię o przyzwoleniu, nie mówię: „Rób, co chcesz”. Nie mówię, że przemoc wobec siebie jest dobra, ale: „Dlaczego siebie ranisz, skoro jesteś taką wspaniałą osobą?”. Osoby uzależnione są wspaniałe, genialne, mają niesamowitą wyobraźnię. Uwielbiam z nimi pracować. Chętnie podejmują ryzyko, odważnie wyrażają siebie. Gdy słyszą, że są twórczym życiem, które nieustająco zaprasza do ekspresji, myślą, że rzeczywiście to musi być coś dla nich. Gdy natomiast słyszą, czego nie powinny robić, a co muszą, to nie jest dla nich lekarstwo, bo właśnie tego typu nakazy, zakazy i dogmaty stają się przyczyną ich uzależnienia.
W grupach Anonimowych Alkoholików wszyscy mówią: „Jestem alkoholikiem”. A mimo to te programy działają.
Nie działają w taki sposób, o jakim tu mówimy. Działają w przypadku niektórych osób. Ludzie przestają pić, brać narkotyki, objadać się, ale wciąż przechodzą przez proces leczenia, który nigdy się nie kończy; zostają w tym miejscu. Nie ma rozwoju, ewolucji. Ciągle wydaje im się, że czegoś im brakuje. Czy to jest sukces? To zależy od interpretacji. To, że nie piją, oczywiście, można uznać za sukces.
Wiele osób przestało pić, ale nadal są nieszczęśliwe i nadal trudno z nimi żyć.
Bywają nieznośne tak samo jak wtedy, gdy piły czy brały narkotyki. Cały czas żyją w przekonaniu, że są „alkoholikami”. Wierzą, że są na polu bitwy: cały czas muszą ciężko pracować, by pozbyć się „wewnętrznego demona”, „diabła na ramieniu”, „małpy na plecach”.
To nieustanna walka. W moim odczuciu to nie życie. To umieranie. Moje przesłanie dla AA: „Jeśli to działa dla ciebie, w porządku”. Jednak jest wiele osób, zwłaszcza młodych, które pragną o wiele, wiele więcej. Chcą wiedzieć, kim są, dlaczego tu są, do czego, do kogo przynależą. Chcą żyć w pełni, tworzyć. Potrzebują przyzwolenia. „Mam na imię John. Jestem o wiele większy od swoich myśli; większy od tego, co moje myśli wiedzą na temat tego, kim jestem. Czymś o wiele, wiele więcej!” Jeśli poszedłbym na spotkanie AA i powiedziałbym coś takiego, najprawdopodobniej wyrzucono by mnie. To wprowadza zamęt. Zakłóca reguły. Bo to jest odkrycie, a nie tylko odwyk. Moim przesłaniem jest wyjście poza uzależnienie.
Czyli nie jesteśmy swoim uzależnieniem, niepokojem, lękiem, bulimią?
Nie jesteśmy. Chodzi o poszerzenie zrozumienia siebie i życia. Dajemy sobie całkowite przyzwolenie, by to zrobić. I gdy tylko to robimy, uzależnienia i nawyki rozpuszczają się, nie są potrzebne, bo nie ma w nas pola walki. Jest akceptacja. Pracuję w ośrodkach dla ludzi uzależnionych. To, co mówię, jest muzyką dla ich uszu. „Wreszcie ktoś mnie rozumie!” W jednej chwili zmienia się twarz osoby, z którą rozmawiam, a ciało się rozluźnia. I zaczyna się rozwój.
John Flaherty od ponad 25 lat pracuje w klinikach dla ludzi uzależnionych w Anglii i w Kanadzie. Autor książek, między innymi „Bez uzależnień. Dla tych, którzy szukają prawdziwej wolności” (Wydawnictwo Biały Wiatr). Autor opisał w niej historie skutecznej terapii wielu swoich pacjentów.