Gdy nasza partnerka spotyka się z przyjaciółkami, to nie znaczy, że czegoś nam brakuje. Dobrze, gdyby wreszcie do mężczyzn dotarło, że kobiety potrzebują kobiet, aby lepiej poznać, rozumieć i kochać siebie. I że to szansa dla związku – mówi psychoterapeuta Benedykt Peczko.
Kongres Kobiet, kręgi kobiet, kobiece grupy rozwojowe, terapeutyczne, feministyczne, spotkania w gronie przyjaciółek – to dla mężczyzn, jak słyszę, prawdziwe wyzwanie. No bo dokąd ona chodzi? I po co? Co one tam robią? O czym rozmawiają?
Gdy kobieta wychodzi na kobiecą jogę czy gimnastykę, to pół biedy. Gorzej, gdy on przeczuwa, że na spotkaniach w gronie kobiet dzieją się dla niej ważne rzeczy. Gdy pyta partnerkę o charakter tych spotkań, ona go zbywa: „Trudno to opisać, obowiązuje mnie zasada dyskrecji”. Albo jeszcze bardziej tajemniczo: „Co my robimy? No wiesz, różne ciekawe rzeczy!”. A do tego kobieta się zmienia, staje się bardziej asertywna, w sposób otwarty stawia granice, wyraża swoje potrzeby, oczekiwania.
On dochodzi do wniosku, że one się spotykają, żeby nadawać na mężczyzn, skarżyć się i spiskować.
Psują mu kobietę. Mówią jej, co ma robić, a czego nie robić, i teraz są właśnie efekty. Fantazja zaczyna pracować pełną parą. To jest zazdrość o intymny świat kobiety, do którego on nie ma dostępu. Może czuć się odstawiony na boczny tor. Jeden z klientów zwierzał mi się, że jego żona zapomniała o rocznicy ślubu, bo umówiła się z przyjaciółką. Długo czekał z kwiatami i prezentem, aż zapadła noc. Innym razem wyjechała z przyjaciółkami na weekend w jego urodziny. Opuszczony, zraniony i rozżalony pytał mnie, co ma o tym myśleć. I że to dowód, iż słusznie się niepokoi, ponieważ z nią i z ich związkiem jest coraz gorzej. A to wszystko przez te spotkania z kobietami.
W jaki sposób mężczyzna okazuje swój niepokój? Jak sobie radzi?
„Może byś się zajęła dziećmi”. „Lodówka pusta”. „Sterta prania czeka”. Może porównywać: „Janusz to ma żonę! Dom zadbany, czysto, ugotowane, jakoś to po ludzku wygląda, tak jak powinno być”. Może mieć pretensje: „Zobacz, co ty z nami robisz”. Może sabotować jej wyjścia z domu: „Nie wiem, jak to zrobimy. Nie wiem, kto zajmie się dziećmi, bo ja też wychodzę”. Może być zły, znajdować różnego rodzaju preteksty, żeby ją zatrzymać w domu – że chory, że źle się czuje, że ma coś pilnego do zrobienia. Może się obrażać, znikać z domu, upijać się, ostentacyjnie milczeć. Może wycofać się do swojego wewnętrznego świata: komputer, Internet, hobby, praca. Wejść w koalicję z dziećmi: „Mama znowu wychodzi! No, dzieci, musicie być samodzielne…”. Miałem pacjentkę, która planowała wyjazd na trening dla kobiet. Po raz pierwszy od lat miała spędzić sama tydzień poza domem. Jej partner był w bliskiej koalicji z synem do tego stopnia, że syn się rozchorował, miał problemy z poruszaniem się, wyglądało na zapalenie ścięgien. Lekarz rozłożył ręce: „Nie ma tu żadnych medycznych podstaw”. Ta kobieta popatrzyła na syna i powiedziała wolno i stanowczo: „I tak pojadę!”. Zanim pojechała, już następnego dnia choroba syna minęła. Warto zdać sobie sprawę, że mężczyzna odczuwa lęk przed nieznanym, nie wie, z czym może się liczyć. Skoro partnerka stała się tak wymagająca, to do czego to doprowadzi. Często cierpi na tym męskie ego i narcyzm związany z wyobrażeniem, że skoro już jesteśmy parą, to powinienem być dla niej całym światem. Już nie powinna mieć innych potrzeb, nie powinna szukać na zewnątrz.
„Już jej nie wystarczam” – to może być zagrażające?
I bolesne. Konieczna jest tu świadomość, że spotkania z kobietami nie świadczą o tym, że mężczyzna ma jakieś braki. Wynikają z potrzeb kobiety. Dobrze, żeby wreszcie do mężczyzn dotarło, że kobiety potrzebują kobiet, aby lepiej zrozumieć siebie, wzmacniać poczucie wspólnoty, więzi i wymiany. To jest nowa świadomość na temat pełniejszego rozumienia kobiecych potrzeb i aspiracji. Tymczasem mężczyźni wydają się za tym nie nadążać. W dużym stopniu pozostali na etapie archaicznym, jakiś przestarzałych wzorców i ról.
Kobiety mówią, że odkąd przebywają z innymi kobietami, przestały wreszcie wymagać od mężczyzny, żeby był im matką, ojcem, przyjaciółką, terapeutą, doradcą. Mówią, że to wielka ulga. Chyba także dla mężczyzn?
Kobiety wzmacniają się i dojrzewają. Więc jako partnerki też są bardziej dojrzałe. Przestają być córeczkami, którym trzeba tatusiować. Kłopot w tym, że wielu mężczyzn lubi opiekować się kobietami jak dziećmi, ponieważ wtedy czują, że mają kontrolę. „Ja ci załatwię specjalistę od depresji, na pewno ci pomoże, znam człowieka”. „Wyszukam ci leki”. „Znajdę ci zajęcie”. „Załatwię pracę”. To on wybiera, decyduje. Wie kto, kiedy, z kim, dlaczego i po co. To daje mu paradoksalnie poczucie bezpieczeństwa, pewność siebie – ona zależy ode mnie, beze mnie sobie nie poradzi. Wyzwaniem dla mężczyzn nie są kobiece grupy, ale nowe myślenie o relacji, o partnerstwie. Czym ono jest? Potrzebujemy rozmów, aby zmienić stare przekonania i nawyki.
Od czego zacząć?
Dobrze, gdyby kobiety mówiły wprost: „To nie jest przeciwko tobie. Nie wychodzę z domu, dlatego że nie chcę być z tobą czy z dziećmi. Zależy mi na was. A jednocześnie potrzebuję tego, co mogą mi dać tylko kobiety. Dzięki tym spotkaniom czuję się silniejsza i jestem pewna, że wszyscy na tym korzystamy. Ufam, że będziesz mnie w tym wspierał; zajmiesz się dziećmi i domem, gdy wychodzę”. Ważne, aby mężczyzna wyrażał zainteresowanie: „Co jest dla ciebie ważnego w tych spotkaniach? Czy może w naszym związku czegoś brakuje?”. Można powiedzieć o swoich fantazjach, podejrzeniach, obawach. „Gdy wychodzisz, niepokoję się. Tyle mówi się dzisiaj o tak zwanych grupach destrukcji, które mają charakter zamknięty, odcinają od rodziny”. Dobrze, żeby dopytywał, wyrażał troskę, miłość. „Pytam również dlatego, ponieważ ciekawi mnie, co się z tobą dzieje, co przeżywasz. Zależy mi na tobie, na nas”. Jeśli kobieta uczestniczy w grupie terapeutycznej, niech powie tyle, ile może, bez szczegółów, czemu ta grupa służy; że jej celem jest wzmacnianie kobiecej siły. Niech zwróci uwagę na to, w jaki sposób to wzmocnienie może wpłynąć na związek, na rodzinę. Dobrze, gdyby kobiety były otwarte: „Jeśli masz jakieś pytania, chętnie odpowiem na tyle, na ile będę mogła”. Takie podejście działa uspokajająco, wzmacnia zaufanie i poczucie bezpieczeństwa, ponieważ już nie trzeba się domyślać. Konieczne są też wspólne uzgodnienia, jak będzie funkcjonował dom na czas nieobecności kobiety. Bardzo konkretne ustalenia; kto w tym czasie odprowadzi dzieci do szkoły, przedszkola, kto zajmie się zakupami, posiłkami. Takie ustalenia działają cuda. Mężczyzna ma wtedy poczucie, że uczestniczy w czymś ważnym, ma wpływ, kontrolę. Niepokoi się, gdy jest zaskakiwany, uspokaja się, gdy wie, czego się spodziewać.
Najtrudniej – jak się wydaje – radzić sobie z męską zazdrością.
Spróbujmy popatrzeć głębiej: jeśli on wyraża zazdrość, mówi o swoim niepokoju, niezadowoleniu, można pomyśleć, że to dobry znak, że mu zależy, nie jest obojętny, żywi uczucia. Byłoby znacznie gorzej, gdyby wycofał się w swój świat: rób sobie, co chcesz, nic mnie nie obchodzi, mam tu w Internecie ciekawsze rzeczy. Więc zamiast się denerwować („Czyś ty zwariował z tą zazdrością!”), można zazdrość docenić i powiedzieć: „Cieszę się, że dzielisz się tym ze mną, że zadajesz pytania, interesujesz się moimi sprawami. Odbieram to jako zaufanie do naszej relacji. Powiedz coś więcej na ten temat. Czy w twoim odczuciu spędzamy ze sobą zbyt mało czasu?”. Gdy słuchamy siebie nawzajem, wtedy do głosu dochodzą prawdziwe potrzeby: kontaktu, docenienia, bliskości. Poprzez otwartość, rozmowy budujemy kontakt, pogłębiamy więź. Mężczyzna nie czuje się wtedy nie w porządku, że w ogóle śmiał zapytać czy krytycznie się wyrazić. Czuje się zrozumiany, ponieważ partnerka akceptuje, że on może tak się czuć.
Oczywiście, potrzebujemy, i kobiety, i mężczyźni, dużej dozy życzliwości i spokoju. Niewycofywania się z kontaktu. Otwartości. Słuchania i pytania. Jednak bywa i tak, że zmiana, która dokonuje się w kobiecie, jest ryzykowna dla relacji.
Samoświadomość kobiet, ich asertywność, domaganie się respektowania granic, potrzeb i dążeń może wydawać się czymś negatywnym, utratą tego, co było. Jednak to właśnie szansa dla związku. Oczywiście, nie wszyscy mężczyźni wytrzymają takie zmiany, nie wszyscy podejmą dialog. Warto jednak przynajmniej spróbować rozmawiać, w otwarty sposób wyjaśniać, co się dzieje. Wielu mężczyznom wydaje się, że zmiana, jaką musieliby przejść, narusza ich wolność, tożsamość. „Wymagasz ode mnie, żebym stał się inny, nie akceptujesz mnie takim, jaki jestem”. W podtekście jest pragnienie, aby nic się nie zmieniło, żeby mogło być tak jak dotychczas, taki sam podział zadań, obowiązków. Jednak kobieta nie godzi się już na dotychczasową sytuację, którą na przykład traktuje jako niesymetryczną, eksploatującą. Mówi: „Teraz chcę być z tobą jako wolna kobieta, a nie uzależniona, biedna córeczka”. Czy to nie jest bardziej dojrzałe, pełniejsze? Otwiera się nowy etap dla związku, nowa jakość relacji, głębsza, pełniejsza. Nie wszystkim mężczyznom zależy na pogłębionej relacji, mogą więc nie chcieć wsiąść na statek, który wypływa na szerokie wody…
…nieświadomi, że tego rejsu nie da się już zatrzymać.
Żebyśmy mogli być szczęśliwi w naszych związkach, potrzebujemy kontaktu z innymi, ze światem. Gdy tego nie ma, związek obumiera. Może trwać w sposób formalny latami, jednak nie ma w nim życia. Niektórzy mówią, że skończyła się chemia. Raczej skończył się pokarm, którym związek się żywił. Jeśli spędzamy ze sobą większość czasu, nie podróżujemy, nie uczymy się nowych rzeczy, nie uczestniczymy w inspirujących zdarzeniach, to z czego czerpać? Seks nie wystarczy. Wydaje mi się, że mężczyźni ciągle nie zdają sobie sprawy z tego, że kobieta, która wychodzi z domu, spotyka się z przyjaciółkami, uczestniczy w zajęciach grupowych, zasila tym samym związek, ponieważ wszystko, czego się nauczyła, co odkryła, przynosi do domu, jest ożywiona, szczęśliwsza. To jest nowa energia, nowy świat, z którym mamy okazję się spotkać, a to poszerza nasze perspektywy, pozwala wychodzić poza ograniczenia, schematy czy stereotypy. Wielka szansa na rozwój. Naszym partnerkom należy się wdzięczność, a nie sabotowanie ich aspiracji.
Benedykt Peczko
jest psychologiem, trenerem, psychoterapeutą, dyrektorem Polskiego Instytutu NLP. Niedawno ukazała się książka „Zrozumieć mężczyznę”, którą napisał z Renatą Arendt-Dziurdzikowską.