1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Jak opanować emocje i uratować związek przed rozpadem?

Związek najbardziej zatruwają negatywne cechy osobowości obojga partnerów. (fot. iStock)
Związek najbardziej zatruwają negatywne cechy osobowości obojga partnerów. (fot. iStock)
Jesteś może w związku, który na początku był doskonały, ale z czasem na jego powierzchni zaczęły pojawiać się rysy? Jeśli tak, to czytaj dalej – ten tekst przeznaczony jest właśnie dla osób, które nie kochają się już tak bardzo, jak wcześniej – przekonuje Mark Goulston, autor książki „Jak rozmawiać z furiatami”.

Wielu moich klientów znajduję obecnie w świecie korporacji, ale wcześniej sporo czasu poświęcałem pracy z parami. W tamtym właśnie okresie opracowałem podejście, które nazywam terapią ponownego połączenia, aby pomóc ludziom odzyskać wzajemną miłość i szacunek. Muszę przyznać, że sam byłem zaskoczony jej skutecznością.

Terapię ponownego połączenia opracowałem głównie dla rozwodników, którzy chcieli dać sobie drugą szansę, co wymaga od terapeuty dużego nakładu pracy. Jeżeli twój związek jest jednak dość silny, ale jest w nim znacznie więcej irracjonalności, niż uważasz za wskazane, przedstawiam także wersję do samodzielnej realizacji, która pomoże ci naprostować sytuację.

Skuteczność tej metody wynika stąd, że nie tylko zachęca was do traktowania się nawzajem lepiej, ale także motywuje, żebyście stali się lepszymi ludźmi.

Przede wszystkim zademonstruję, jak wykorzystywałem to podejście zawodowo, a następnie nauczę cię stosować wersję „amatorską”.

– Dzień dobry – powiedziałem do słuchawki. – Mówi doktor Goulston, dzwonił pan do mnie. W czym mogę pomóc?

– Nazywam się Jack. Moja żona Suzie i ja już od dłuższego czasu mamy trudności w naszym związku – zaczął Jack. – Byliśmy u kilku terapeutów, a w końcu zdecydowaliśmy się na separację. Wyprowadziłem się do wynajętego mieszkania. Teraz jednak zdaję sobie sprawę, że wcale nie chcę rozwodu, chciałbym spróbować jeszcze raz. Wiele osób mi mówiło, że może być pan w stanie nam pomóc. Suzie także zgodziła się wziąć udział w terapii.

Wyjaśniłem Jackowi, że moje podejście ma ściśle określoną strukturę, której przestrzegania wymagam bez żadnych odstępstw.

– Zanim zgodzę się z wami spotkać, muszę wiedzieć, że razem z Suzie zgadzacie się w stu procentach na to, jak będzie wyglądać pierwsze czterdzieści minut sesji – dodałem.

Jack i Suzie zgodzili się na moje warunki, zaplanowaliśmy więc sesję, podczas której dałem obojgu możliwość przedstawienia swoich zastrzeżeń wobec drugiej połówki. Z uznaniem przyznaję, że udało im się nie wpadać sobie w słowo – była to jedna z zasad, które ustaliłem. Zastosowali się także do mojej reguły, by wylewać z siebie frustrację przez część czasu, a przez resztę sugerować rozwiązania problemów.

Kiedy skończyli, spojrzeli na mnie pełni oczekiwania. W widoczny sposób zakładali, że nie mogę się doczekać omówienia ze szczegółami ich wzajemnych żalów.

I tu ich zaskoczyłem.

– Wszystko, co powiedzieliście do tej pory, od początku do końca, jest… nieistotne – oświadczyłem.

Od razu mogłem powiedzieć, że Jack i Suzie w końcu w jakiejś kwestii się zgodzili – oboje uważali, że mi odbiło.

Być może ty także tak uważasz. W końcu zacząłem od polecenia Jackowi i Suzie, by wymienili wszystkie problemy, które ich zdaniem ich rozdzielały – a potem skomentowałem, że obchodzą mnie one tyle, co zeszłoroczny śnieg. Mało kto oczekuje takiej odpowiedzi od psychiatry.

Ja jednak wiedziałem, co mówię. To nie ich czyny sprawiły, że związek stał się toksyczny, tylko ich osobowości.

– Powiem coś teraz i chciałbym, żebyście zdecydowali, czy się z tym zgadzacie, czy nie. Mogę zacząć? – popatrzyłem na nich uważnie.

– Yyyy, tak – odpowiedział Jack.

– Okej – dodała Suzie, która wydawała się jeszcze mniej przekonana do całego pomysłu.

Najpierw pokazałem im rysunek:

</a> Negatywne cechy osobowości w związku: pamiętliwość, mściwość, oziębienie Negatywne cechy osobowości w związku: pamiętliwość, mściwość, oziębienie

 

– Negatywne cechy osobowości w związku dzielą się na trzy kategorie, które przedstawiam jako trzy koncentryczne okręgi. Wewnętrzny okrąg to pamiętliwość. Uruchamia się ona, kiedy ktoś nas zdenerwuje lub sfrustruje. Każdy z nas ma tę cechę, miała ją nawet Matka Teresa. Jeżeli nie będziemy jej kontrolować, możemy stać się pamiętliwi w stu procentach. Właśnie tacy są ludzie zgorzkniali – są w stu procentach pamiętliwi. Znacie kogoś takiego?

Oboje skinęli głowami.

– Nie jest miło przebywać w ich towarzystwie, co?

Ponownie pokiwali głowami.

– Jeżeli pamiętliwość weźmie nad wami górę, przepływa do środkowego okręgu, który reprezentuje mściwość – kontynuowałem. – Kiedy tak się dzieje, koncentrujecie się na zemście na osobie, która, waszym zdaniem, was obraziła. Można to zrobić albo krzywdząc bezpośrednio tę osobę, albo siebie – na przykład pijąc na umór albo w niekontrolowany sposób wydając pieniądze. Jeżeli zaś żadne z was nie opanuje mściwości, wylewa się ona do zewnętrznego okręgu, czyli oziębienia. Na tym etapie patrzycie na siebie z wyrazem twarzy, który komunikuje: „Nie znam cię. Nie lubię cię. To koniec”. Czy rozumiecie, jakie ma to przełożenie na was związek? – zapytałem.

Potwierdzili z zamyślonym wyrazem twarzy. Przeszedłem więc do kolejnego etapu.

– Czy zgodzilibyście się ze mną, że w zasadzie każdy codziennie przeżywa różne denerwujące, rozczarowujące albo frustrujące doświadczenia?

Ponownie skinęli głowami.

– A czy zgodzilibyście się ze stwierdzeniem, że reakcje ludzi w  takich sytuacjach plasują się na skali? Na pozytywnym końcu są osoby, które nie lubią być w takiej sytuacji, ale przyjmą porażkę na klatę i nie dostaną z tego powodu szału, nie wyładowują się ani na innych, ani na sobie. Wykazują opanowanie pod presją. Podziwiamy je za to i chcemy być jak one. Prawda?

– Tak.

– Z kolei na negatywnym końcu skali są ludzie, którzy najmniejszą trudność czy przeszkodę traktują jak najgorszą katastrofę, wrzeszczą na innych lub bezlitośnie wyładowują się sami na sobie. To ludzie, których lubimy najmniej, nie chcemy przebywać w ich towarzystwie i nie chcemy być tacy jak oni. Dlaczego? Bo są dziecinni, a ich zachowanie wydaje się nam odpychające.

Pokiwali głowami.

– A oto, jak to się przekłada na wasz związek – zacząłem podsumowywać. – W kontekście waszej relacji zachowujecie się jak narkomani. Jesteście uzależnieni od reagowania na frustracje w sposób dziecinny i odpychający. Jesteście pamiętliwi. Mściwi. I właśnie dlatego doszło między wami do oziębienia, bo nie jesteście w stanie wytrzymać nawzajem swojego towarzystwa, więc się rozstaliście. Czy to w miarę jasne?

– Tak – odpowiedzieli.

Zrozumieli, na czym polega problem. Teraz musieli już tylko go rozwiązać – a ja wiedziałem, jak to zrobić.

– Od dziś chciałbym, żebyście byli dla siebie nawzajem sponsorami – powiedziałem.

Wyjaśniłem, że ich zadaniem na każdy dzień jest praca nad rozwojem odporności emocjonalnej i umiejętności radzenia sobie z irytacją, frustracją i rozczarowaniem bez wybuchania jak granat ręczny. Mieli ćwiczyć przyjmowanie przeciwności ze spokojem i dojrzalsze radzenie sobie z nimi. Przedstawiłem im strategie opanowania w obliczu trudności.

Potem przeszedłem do istoty tej metody.

– Chciałbym, żebyście zapisywali każdą sytuację, kiedy zatriumfujecie nad negatywnymi emocjami. Kiedy uda się wam nie wrzasnąć na jęczące podczas jazdy samochodem dzieciaki. Kiedy zachowacie spokój, gdy ktoś w pracy popełni głupi błąd, zamiast zmyć mu głowę. Albo kiedy będziecie bardzo cierpliwi w rozmowie z trudnym rodzicem. Na koniec każdego dnia podzielicie się tymi zwycięstwami ze sobą nawzajem. Dzielić się macie także porażkami – nie jesteście już dla siebie wrogami, tylko sponsorami.

Jack i Suzie zrobili, jak kazałem. Łatwo nie było, mieli lepsze i gorsze dni, ale w ciągu kolejnych paru miesięcy stało się coś niesamowitego – zamiast skarżyć się wzajemnie na swoje niedociągnięcia, zaczęli mi opowiadać, jak bardzo się nawzajem szanują. Zaczęli patrzeć na siebie z uśmiechem i dotykać się tak, jak dotykają się ludzie, którzy się kochają.

Rok później odnowili przysięgę małżeńską.

W początkowym okresie mojej pracy psychiatry wykorzystywałem to podejście w pracy z wieloma parami po rozwodzie lub w separacji, które chciały spróbować jeszcze raz. Oto, co stwierdziłem:

► Po 6 tygodniach wiele z nich stwierdziło, że ich związek jest lepszy niż kiedykolwiek wcześniej.

► Po 12 tygodniach wiele zauważyło, że są lepszymi ludźmi niż kiedykolwiek wcześniej.

► Po 18 tygodniach wiele z nich mówiło mi, że inni pytają, co takiego się zmieniło. W jednym przypadku moi podopieczni zachichotali i odpowiedzieli: „Postanowiliśmy dorosnąć”.

Dlaczego to podejście sprawdza się czasem tak dobrze? Ponieważ daje każdemu z partnerów cel, do którego można aspirować. Jeżeli ludzie podchodzą do związku jak do transakcji, skupiają się albo na tym, żeby ich było na wierzchu, albo na osiągnięciu kompromisu. W mojej metodzie jednak porzucają aspekt transakcyjny i stają się lepsi, niż którekolwiek z nich uważało za możliwe – stają się ludźmi, z których są dumni.

Co więcej, oboje pomagają sobie osiągnąć ten wyjątkowy cel. Dopingują się nawzajem. Klepią się po plecach i motywują, a w tym czasie, niezauważenie, zaczynają się na nowo kochać i szanować.

W związku, w którym dzieje się bardzo źle, cały proces może stanowić duże wyzwanie. Jeżeli więc twój związek przechodzi poważne problemy albo już jesteście rozwiedzeni bądź w separacji, powinniście zwrócić się o pomoc do profesjonalnego terapeuty. Jeżeli jednak darzycie się głęboką miłością, a wasza relacja jest zasadniczo silna, ale czujesz, że oboje osuwacie się w odmęty szaleństwa (albo już w nich tkwicie), możecie wykorzystać tę metodę samodzielnie. To uproszczone podejście nazywam zwykle żyli długo i szczęśliwie, bo to cel zupełnie możliwy do osiągnięcia, jeżeli tylko jesteś gotowy popracować, by go osiągnąć.

Kluczem do tej metody jest przyjęcie do wiadomości, że za problemy w związku odpowiedzialni jesteście oboje. Aby odnieść sukces, oboje musicie czuć skruchę za popełnione błędy, a nie tylko frustrację wobec siebie nawzajem. Jeżeli macie dzieci, musicie też przyjąć do wiadomości, że wasze złe zachowanie i egoizm szkodzą także im.

Jeżeli potrafisz się do tego przed sobą przyznać, a twój partner czy partnerka także jest w stanie przyjąć osobistą odpowiedzialność, to wypróbujcie moje podejście:

  1. Usiądź z partnerem i powiedz: „Chcę spróbować czegoś, co pozwoli jeszcze bardziej wzmocnić nasz związek. Myślę, że pomoże nam to wręcz stać się lepszymi ludźmi”.
  2. Opowiedz, w jaki sposób chcesz lepiej radzić sobie ze zdenerwowaniem, frustracją i rozczarowaniem tak, abyś nie stał się pamiętliwy lub mściwy i żeby wasza relacja nie oziębła.
  3. Zapytaj, czy twój partner jest skłonny być twoim sponsorem w tym procesie. Zapytaj także, czy możesz zostać jego sponsorem. Jeżeli się zgodzi, zobowiążcie się wobec siebie nawzajem, że będziecie starać się być lepszymi ludźmi.
Każdego dnia poświęćcie nieco czasu, by opowiedzieć sobie nawzajem o swoich triumfach i porażkach. W roli sponsora dawajcie sobie wsparcie moralne i chwalcie się za postępy.

Myślę, że zaskoczy cię, jak bardzo dojrzejesz na skutek tej metody, zarówno jako partner w związku, jak i jako człowiek. Założę się, że twoja druga połówka także dojrzeje. W głębi serca większość ludzi, którzy zachowują się niedojrzale, pragnie wznieść się ponad takie zachowanie i stać się lepszą wersją siebie. Dla chcącego nic trudnego.

A moja metoda na pewno nie jest trudna.

Przydatna wskazówka

Kiedy wraz z partnerem czy partnerką pomagacie sobie nawzajem stać się lepszą wersją siebie, przestajecie jednocześnie być gorszą wersją siebie.

Plan działania

  1. Wspólnie z partnerem przeanalizujcie swój związek. Czy wspieracie się nawzajem? Czy się szanujecie? Czy więcej czasu się razem śmiejecie, czy kłócicie? Czy cieszysz się na spotkanie z partnerem na koniec dnia, czy może coraz bardziej boisz się powrotu do domu? Jeżeli macie dzieci, jakich dobrych lub złych rzeczy uczą się z waszego związku?
  2. Jeżeli nie podobają ci się twoje odpowiedzi na te pytania, przyjmij odpowiedzialność za własne błędy w związku. Przyjmij też odpowiedzialność za ból, jaki sprawiły twojemu partnerowi i innym członkom rodziny.
  3. Zapytaj partnera, czy chciałby podjąć wspólnie z tobą wysiłek, abyście stali się bardziej racjonalnymi i lepszymi partnerami – a także ludźmi.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Jak rozmawiać z furiatami
Autopromocja
Jak rozmawiać z furiatami Mark Goulston Zobacz ofertę promocyjną
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze