Niejednokrotnie łapiemy się na myśleniu o rzeczach, które budzą w nas uczucia lęku i smutku. Każdy z nas w przeszłości doświadczył cierpienia, które często wspomina. Wracamy do przeszłości, analizujemy ją i oglądamy jak na filmie. Jeżeli jednak wracamy do tych wspomnień bez uważności i nieświadomie, każdy taki powrót oznacza ponowne cierpienie.
Fragment pochodzi z książki „Lęk. Co warto wiedzieć, by przetrwać burzę”, Thích Nhất Hạnh, Wydawnictwo Czarna Owca. Thích Nhất Hạnh zmarł 22 stycznia 2022 roku.
Przypuśćmy, że byłeś źle traktowany jako dziecko. Cierpiałeś dotkliwie. Byłeś delikatny i słaby. Być może bałeś się przez cały czas. Nie umiałeś się bronić. Może w pamięci nadal jesteś raz po raz raniony, mimo że teraz jesteś już dorosły. Nie jesteś już dzieckiem, które było delikatne i słabe, nie mogło się obronić. A jednak wciąż doświadczasz cierpienia tego dziecka, ponieważ wracasz do tych wspomnień, mimo że są bolesne.
W twojej świadomości utrwalił się film, obraz. Ilekroć we wspomnieniu wracasz do przeszłości, oglądasz ten film i cierpisz ponownie. Uważność przypomina nam, że możliwe jest bycie tu i teraz, że chwila obecna jest nam zawsze dostępna; nie musimy żyć dawnymi zdarzeniami.
Przypuśćmy, że dwadzieścia lat temu ktoś dał ci w twarz. Ten incydent zachował się jako obraz w twojej podświadomości, która zawiera już wiele innych filmów i obrazów o przeszłości. Ich projekcja odbywa się w pamięci non stop. Ty zaś masz skłonność do powracania i oglądania ich wciąż od nowa, w związku z czym nieustannie cierpisz. Za każdym razem, gdy oglądasz ten konkretny obraz, znów dostajesz w twarz, i tak w nieskończoność.
A przecież to jest tylko przeszłość. Ciebie nie ma już w przeszłości, jesteś w chwili obecnej. To się zdarzyło, owszem – ale w przeszłości. A przeszłość już minęła. Pozostały z niej tylko obrazy i wspomnienia. Uporczywe wracanie do przeszłości i oglądanie tych obrazów jest złą uważnością. Jeżeli jednak zakorzenimy się w chwili obecnej, możemy spojrzeć na przeszłość inaczej i przekształcić należące do niej cierpienie.
Przypuśćmy, że gdy byłeś mały, ktoś dorosły zabrał ci zabawkę. Nauczyłeś się płakać, manipulować sytuacją lub też uśmiechać się, aby przypodobać się opiekunce i skłonić ją do oddania zabawki. Już jako małe dziecko nauczyłeś się dyplomatycznego uśmiechu. To jeden ze sposobów na radzenie sobie z problemem przetrwania. Człowiek uczy się, nie wiedząc nawet, że się uczy. Poczucie, że jesteś delikatny, słaby, niezdolny do samoobrony, że zawsze kogoś potrzebujesz, jest w tobie stale obecne. Ten pierwotny lęk – i jego drugi biegun, pierwotne pragnienie – towarzyszy nam przez całe życie. Niemowlę z jego lękami i pragnieniami jest w nas wciąż żywe.
Osoba pogrążona w depresji cierpi, mimo że jej sytuacja z zewnątrz wygląda dobrze. Przyczyną tego jest skłonność do rozpamiętywania przeszłości. Czujemy się w niej bardziej swojsko, nawet jeśli zawiera wiele cierpienia. To poczucie swojskości zakorzeniło się głęboko w naszej podświadomości, która ustawicznie wyświetla filmy z przeszłych zdarzeń. Oglądamy te filmy i cierpimy. Natomiast przyszłość, o którą wciąż się martwimy, jest niczym innym jak projekcją tychże minionych lęków i pragnień.
Bardzo łatwo jest uwikłać się w przeszłość, dlatego warto poznać sposób na utrzymanie się w teraźniejszości. W Plum Village posługujemy się w tym celu dzwonem. Kiedy słyszymy dzwon, praktykujemy uważny wdech i wydech i powtarzamy: „Słucham dzwonu: ten cudowny dźwięk przenosi mnie do mojego prawdziwego domu”. Moim prawdziwym domem jest tu i teraz. Przeszłość nie jest moim prawdziwym domem.
Naszemu wewnętrznemu dziecku mówimy, że przeszłość nie jest naszym domem; nasz dom jest tutaj, gdzie możemy naprawdę przeżywać nasze życie. Wszelki niezbędny nam pokarm i uzdrowienie otrzymujemy tutaj, w chwili obecnej. Znaczna część naszych lęków, napięć i udręk jest w nas obecna, ponieważ nasze wewnętrzne dziecko nie zostało wyzwolone. To dziecko boi się wejść w chwilę obecną, ale nasza uważność i nasz oddech mogą mu uświadomić, że jest bezpieczne i może wyjść na wolność.
Przypuśćmy, że wybieramy się do kina. Z miejsca na widowni patrzymy na ekran. Oglądamy opowieść: osoby na ekranie wchodzą w interakcje, a tobie, na widowni, zbiera się na płacz. Doświadczasz zdarzeń na ekranie jako rzeczywistych i dlatego ronisz prawdziwe łzy i odczuwasz prawdziwe emocje. Twoje cierpienie jest realne, te łzy są realne. Ale kiedy podejdziesz i dotkniesz ekranu, nie zobaczysz prawdziwych ludzi. To tylko migające światło. Nie możesz porozmawiać z ludźmi na ekranie, nie możesz zaprosić ich na herbatę. Nie możesz ich zatrzymać i zadać im pytania, a jednak ich losy przyprawiają cię o rzeczywiste cierpienie, cielesne i mentalne. Nasze wspomnienia mogą wywołać w nas rzeczywiste cierpienie emocjonalne i fizyczne, mimo że nie wydarzają się w chwili obecnej.
Gdy uświadomimy sobie, że mamy nawyk odgrywania dawnych wydarzeń i reagowania na nowe zdarzenia tak jak na tamte dawne, dowiadujemy się, skąd pochodzi energia nawyku. Możemy łagodnie napomnieć samych siebie, że istnieje inne wyjście. Chwilę obecną możemy zobaczyć jako to, czym faktycznie jest – świeży moment – odkładając przeszłość do czasu, kiedy będziemy umieli spojrzeć na nią ze współczuciem.
Możemy znaleźć czas i przestrzeń, nie w ferworze zajęć, lecz w spokojnej chwili, aby powiedzieć cierpiącemu, zranionemu dziecku, że nie musi już cierpieć. Możemy wziąć je za rękę i zaprosić do chwili obecnej, aby stało się świadkiem wszystkich dostępnych nam tu i teraz cudów życia: „Chodź ze mną, kochanie. Dorośliśmy. Nie musimy się już bać. Nie jesteśmy już słabi. Nie tak łatwo nas zranić. Nie musimy się już bać”.
Należy uczyć wewnętrzne dziecko, zapraszać je do wspólnego życia w chwili obecnej. Możemy oczywiście dokonywać uważnej refleksji nad przeszłością i uczyć się z niej, ale czyńmy to, pamiętając, że jesteśmy zakorzenieni w chwili obecnej. Jeżeli tkwimy mocno w teraźniejszości, możemy umiejętnie patrzeć na przeszłość i uczyć się z niej bez obawy, że nas wciągnie i przytłoczy.
Podobnie możemy przygotowywać się do przyszłości, nie dając się porwać swoim planom. Często wcale nie planujemy, albo przeciwnie, wdajemy się w obsesyjne planowanie, gdyż obawiamy się przyszłości i związanej z nią niepewności. Powinniśmy natomiast działać w chwili obecnej. Gdy jesteś prawdziwie zakotwiczony w teraźniejszości, możesz znacznie lepiej planować swoją przyszłość. Uważne życie w teraźniejszości nie wyklucza snucia planów. Oznacza to tylko tyle, że nie ma sensu ulegać niepokojom i lękom dotyczącym przyszłości. Człowiek zakorzeniony w chwili obecnej przenosi przyszłość do teraźniejszości, aby przyjrzeć się jej, nie pogrążając się w niepokoju i niepewności. Jeśli jesteś prawdziwie obecny i zajmujesz się chwilą obecną najlepiej, jak potrafisz, to już czynisz starania na przyszłość.
To samo dotyczy przeszłości. Nauka i praktyka uważności nie zabraniają głębokiego wglądu w przeszłość. Jeżeli jednak pozwalamy sobie zatonąć w żalach i smutkach dotyczących przeszłości, to nie praktykujemy uważności należycie. Solidne zakorzenienie w chwili obecnej pozwala nam przenosić przeszłość do tu i teraz i przyjrzeć jej się dogłębnie. Można z powodzeniem badać przeszłość i przyszłość, będąc zakotwiczonym w chwili obecnej. Można nawet uczyć się z przeszłości i planować przyszłość na solidnym gruncie teraźniejszości.
Jeśli masz przyjaciela, który cierpi, powinieneś mu pomóc. „Mój drogi przyjacielu, stoisz na pewnym gruncie. W tej chwili wszystko jest OK. Dlaczego nadal cierpisz? Nie wracaj do przeszłości. Przeszłość jest tylko duchem, nie jest realna”. Ilekroć uświadomimy sobie, że przeszłość to tylko filmy i obrazy, a nie rzeczywistość, poczujemy się wolni. Na tym polega praktyka uważności.
Polecamy: Thích Nhất Hạnh, „Lęk. Co warto wiedzieć, by przetrwać burzę”, Wydawnictwo Czarna Owca. (Fot. materiały prasowe)