1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia

Nie bójmy się rozmawiać o śmierci i umieraniu

Jak możemy żyć dobrym życiem, jeśli właściwie nigdy nie przyznajemy, że ono pewnego dnia się skończy i że ludzie, których znamy i kochamy umrą? Unikanie tego tematu nie zapobiegnie temu. Pewnego dnia spotka to nas wszystkich. (Fot. iStock)
Jak możemy żyć dobrym życiem, jeśli właściwie nigdy nie przyznajemy, że ono pewnego dnia się skończy i że ludzie, których znamy i kochamy umrą? Unikanie tego tematu nie zapobiegnie temu. Pewnego dnia spotka to nas wszystkich. (Fot. iStock)
„Społeczeństwo straciło z oczu fakt, że wszyscy jesteśmy śmiertelni i w pewnym momencie umrzemy. Musimy zaakceptować, że jest to normalna część życia, i ułatwić ludziom rozmowę na ten temat, myślenie o tym i planowanie z wyprzedzeniem” – powiedziała dr Ollie Minton, specjalistka w dziedzinie medycyny paliatywnej.

Fragment książki „Wszyscy wiemy, jak to się kończy. Lekcje o życiu, umierania i śmierci”, Louise Winter, Anna Lyons, Wydawnictwo Zwierciadło

Są trzy podstawowe wydarzenia, których możemy być pewni w życiu:

  1. Urodzimy się
  2. Będziemy żyć
  3. I umrzemy

Te trzy wydarzenia są fundamentalne dla naszego istnienia i mogą reasumować nasze życia. Narodziny, życie i śmierć to skomplikowane sprawy, ale tylko śmierci staramy się uniknąć.

Mówimy o naszym strachu związanym z narodzinami dzieci, rodzicielskich obawach, frustracjach w pracy i w związkach oraz problemach, z którymi zmagamy się w życiu, ale rzadko inicjujemy rozmowy o śmierci i umieraniu, zwłaszcza własnym.

Narodziny to początek nieprzewidywalnej przygody, którą nazywamy życiem. Śmierć to zakończenie. Gdy ktoś umiera, pozostawia niemożliwą do wypełnienia wyrwę. To boli. Nie mamy nad tym kontroli. Nie chcemy sobie wyobrażać, że spotka to nas czy ludzi, których znamy. Możemy nie być w stanie wyobrazić sobie świata bez nas czy bez nich. Nic dziwnego, że nie chcemy o tym rozmawiać.

Ale jak możemy żyć dobrym życiem, jeśli właściwie nigdy nie przyznajemy, że ono pewnego dnia się skończy i że ludzie, których znamy i kochamy umrą? Unikanie tego tematu nie zapobiegnie temu. Pewnego dnia spotka to nas wszystkich.

Jak wielu z nas z zamkniętymi oczami rzuca się w małżeństwo, właściwie bez zastanowienia nad implikacjami i konsekwencjami? Czy rodzimy dzieci, nie zastanawiając się nad tym, jak i gdzie? Czy kupiłeś kiedyś dom, nie wchodząc wcześniej do środka? A jednak zbliżamy się do końca życia, przeważnie nie myśląc o tym, nie omawiając tego i tak naprawdę nie wierząc, że nastąpi.

Śmierć nastąpi, i to bez względu na to, jak bardzo jesteśmy kochani, jak bardzo utalentowani, ile mamy torebek Prady, ile przyjmujemy suplementów ani jak dużo pieniędzy jest na naszych kontach. To może się wydarzyć za 80 lat albo jutro. Śmierć jest wielką niewiadomą.

Jako społeczeństwo ukrywamy śmierć i umieranie za zamkniętymi drzwiami, chowamy ją w szpitalach wielkości metropolii, domach opieki, hospicjach i dusznych prowizorycznych sypialniach naprędce przeniesionych na parter domu. Mówimy ściszonym głosem o rozpoznanej u kogoś śmiertelnej chorobie. Bawimy się w chowanego z naszymi uczuciami i spychamy ból głęboko pod powierzchnię, żeby móc zachować zewnętrzne pozory, że sobie radzimy.

Niedawny raport Brytyjskiego Stowarzyszenia Medycznego wykazał, że lekarze kontynuują terapię u osób umierających nawet wtedy, gdy aktywne leczenie nie przynosi już żadnych korzyści. W raporcie stwierdzono, że robią to pod naciskiem ze strony pacjentów i ich rodzin. Wielu lekarzy, z którymi rozmawiałyśmy, również czuje, że stwierdzając, iż nic więcej nie można zrobić, sami przyznają się do porażki.

Śmierć nie jest porażką. To naturalna i normalna część życia. Jeśli tak na nią spojrzymy, będziemy w stanie podejść do niej w inny sposób. Gdybyśmy regularnie rozmawiali o kwestiach związanych z końcem życia, nie byłyby one tak trudne do poruszenia, kiedy leżąc w szpitalnym łóżku, rozmawiamy o tym, co może nas czekać.

Lekarze nie są nadludźmi, a my nie jesteśmy nieśmiertelni. Zdarzają się nam różne rzeczy – ulegamy wypadkom, chorujemy i nasze życie dobiega końca, czasami wcześniej, niż byśmy chcieli lub sobie wyobrażali. Niemożność lekarza do uratowania nam życia rzadko bywa porażką z jego strony. Pewna członkini społeczności „Life. Death. Whatever.” jest lekarką pracującą w londyńskich szpitalach, specjalizującą się w medycynie ratunkowej. Opowiada, że lekarze wychodzą z kolegami na papierosa po tym, jak ich pacjent umrze, często po agresywnych i niepotrzebnych próbach utrzymania go przy życiu. Palenie papierosów to ich mechanizm radzenia sobie ze stresem. To marne trzy minuty terapii, zanim wrócą na oddział, aby zająć się kolejnym nagłym przypadkiem.

Lekarze, bardziej niż inni ludzie, muszą rozumieć, że nasza śmierć nie jest ich klęską. Gdyby to uznano i zrozumiano, mogłoby być mniej niepotrzebnych, nieskutecznych i agresywnych terapii u schyłku życia. Wszyscy jesteśmy odpowiedzialni za brak dobrej komunikacji. Lekarze są ostrożni i powściągliwi, często dlatego, że nie nauczono ich rozmawiać. Pacjenci, rodziny i przyjaciele mogą, co zrozumiałe, nie chcieć słyszeć, jak naprawdę wygląda sytuacja.

Gdy ludzie umierają, zwykle troszczymy się o nich z czułością i miłością. Gdy tylko umrą, czasami odcinamy się od nich, bojąc się realizmu ich śmierci. W większości szpitali nie ma nawet znaków prowadzących do kostnicy, tak jakby samo jej istnienie musiało być ukryte i zanegowane. Gdy ktoś umiera w domu opieki, na ogół oczekuje się, że zostanie natychmiast „usunięty” przez zakład pogrzebowy, którego pracownicy pojawią się o trzeciej nad ranem ubrani na czarno. Skorzystają z tylnych drzwi i nie powiedzą innym pensjonariuszom, co się wydarzyło, wywołując spekulacje, co się stało z tą miłą Doris z pokoju numer 23. Rodziny w pośpiechu przyjeżdżają do domu opieki, aby się dowiedzieć, że ich bliski został już zabrany, a oni nie mają czasu ani przestrzeni, aby się z nim pożegnać.

Dlaczego nie budujemy domów opieki z odpowiednim zapleczem, w którym można by zająć się ludźmi, którzy umarli? Dlaczego pensjonariusze są „usuwani” ze społeczności po śmierci, jakby stali się czymś skażonym i nieprzyjemnym? Nawet hospicja są często budowane bez odpowiedniego zaplecza do zajęcia się zmarłymi osobami. Zwykłe dodanie chłodnego pomieszczenia umożliwiłoby rodzinom, przyjaciołom i innym spotkanie się, aby uznać to, co się stało, i się pożegnać. Dlaczego zamiast ukrywać śmierć, aby nie niepokoić innych pensjonariuszy, nie przyjąć jej do wiadomości?

To są proste zmiany, ale mogą znacząco wpłynąć na naszą żałobę i dalsze życie – wystarczy tylko zmienić sposób, w jaki myślimy o śmierci, zarówno jako profesjonaliści, jak i członkowie społeczeństwa.

Kiedy ktoś umiera, nawet jeśli jest to spodziewane, wielu z nas panikuje i dzwoni do pierwszego zakładu pogrzebowego przy najbliższej ulicy, który przychodzi nam na myśl. Rzadko zadajemy pytania i po prostu akceptujemy wszystko, co się nam mówi. Wydajemy mnóstwo pieniędzy na pogrzeb, który być może nie odpowiada naszym potrzebom, wybierając pakiet srebrny, złoty lub platynowy, określony liczbą limuzyn jadących za karawanem. Pogrążeni w głębokim żalu możemy nie wiedzieć, że istnieją inne możliwości.

Być może bywaliśmy na okropnych pogrzebach, które nie honorowały życia zmarłej osoby. Nazbyt często ograniczamy wszystko do 20-minutowej ceremonii w krematorium, przeprowadzanej pod ścisłym nadzorem pracowników firmy pogrzebowej, którzy traktują ją jak zwykły biznes, zapominając, jak się zdaje, że jesteśmy tam, ponieważ ktoś umarł.

Od ponad 100 lat przedsiębiorcy pogrzebowi chronią nas przed naszymi zmarłymi. Przeważnie ukrywają się za zakurzonymi zasłonami w zaniedbanych domach pogrzebowych i używają archaicznego języka, dystansując siebie nas od realiów swojej pracy. Większość ma okropne strony internetowe i nie umieszcza w sieci swoich cen. Mówią nam, że osoba zmarła musi być zabalsamowana, bo być może nie będziemy potrafili znieść ich widoku po śmierci. Używają takich sformułowań, jak „przewóz denata”, zamiast użyć prostego, zrozumiałego dla nas języka.

Nic dziwnego, że niektórzy z nas rezygnują z tradycyjnego pogrzebu, wybierając w zamian usługę bezpośredniej kremacji. Członkini społeczności „Life. Death. Whatever.”, która jest przedsiębiorcą pogrzebowym, otwarcie mówi o kolejce trumien czekających na wyładunek z furgonetek w jej lokalnym krematorium. Czy tego chcemy dla naszego zmarłego? Czy chcemy żyć w społeczeństwie, które nie honoruje i nie upamiętnia odpowiednio swoich członków jako osób, które zasługują na uznanie, zarówno za życia, jak i po śmierci?

Możemy jednak traktować śmierć inaczej. Pogrzeby mogą nam służyć, gdy dotknie nas strata, gdy cierpimy i jesteśmy w żałobie. Mogą być dobrze poprowadzone. Muszą być dobrze poprowadzone. Pogrzeby naprawdę mają dla nas znaczenie.

Po pogrzebie nie wiemy, jak być dla siebie nawzajem podporą w żałobie. Przechodzimy na drugą stronę ulicy, aby uniknąć niezręcznych spotkań. Przestajemy mówić o zmarłej osobie, bojąc się, że ktoś się rozpłacze albo pokaże, co naprawdę czuje. Zostawiamy ludzi samych z ich żalem. Nie wspieramy ich, kiedy tego najbardziej potrzebują, bo po prostu nie wiemy jak.

Wszyscy musimy wziąć odpowiedzialność za nasze podejście do umierania, śmierci, choroby, pogrzebów i żałoby. Rozmawiajmy o tym otwarcie, akceptując wszystko, co się wtedy pojawi – nasze lęki, niepokoje, trudności i smutek. Trudno jest dyskutować u schyłku życia o jego końcu. Trudno podejmować dobre decyzje w sprawie pogrzebu, jeśli nigdy wcześniej o nim nie myśleliśmy. O wiele łatwiej rozmawiać o tym wszystkim, gdy żyjemy w zdrowiu.

Zachęcajmy naszych nauczycieli, by otwarcie i szczerze rozmawiali z dziećmi o śmierci i umieraniu. Włączmy tę sprawę do programu nauczania. Zamiast się martwić, że nasze dzieci sobie z tym nie poradzą, dajmy im możliwość zadawania pytań i podejmowania samodzielnych decyzji. Może się okazać, że te świadome śmierci dzieci w przyszłości będą bardziej otwartymi, odpornymi i wrażliwymi dorosłymi.

Jeśli ostatnie dni spędzamy w hospicjum w Wielkiej Brytanii, to mamy szczęście. Po części dzięki pani Cicely Saunders, założycielce ruchu hospicyjnego, Wielka Brytania jest uważana za kraj najlepszy na świecie pod względem opieki nad osobami u kresu życia. Jednak wciąż możemy poprawiać sytuację. Bycie najlepszymi na świecie nie oznacza, że jest się wystarczająco dobrym. Dobre umieranie to podstawowe prawo człowieka. Umieranie z troską, godnością i szacunkiem to minimum, które powinniśmy móc ofiarować sobie i innym. Bez względu na to, czy umieramy w domu, w szpitalu, w domu opieki czy w hospicjum.

Gdyby kwestie związane z końcem życia były częścią codziennych rozmów i pogawędek, łatwiej byłoby nam je poruszać. Jako dzieci rozmawiamy o naszych nadziejach i marzeniach. Mówimy o tym, jak chcemy, aby wyglądało nasze przyszłe życie, ale nie myślimy o jego końcu. Słuchamy wspomnień o naszym przyjściu na świat, ale rzadko wyobrażamy sobie opowieści o tym, jak to będzie na końcu.

Jak wyglądałoby nasze społeczeństwo i kultura, gdybyśmy zaakceptowali śmierć i umieranie jako część ludzkiej egzystencji? Czy będziemy wtedy milsi i bardziej współczujący? Czy zaczniemy uczyć dzieci o wszystkich aspektach istnienia, zamiast tylko o niektórych? Czy włączymy starszych w nasze życie zamiast ukrywać ich w domach opieki? Czy wyposażymy lekarzy w odpowiednie słownictwo i zapewnimy szkolenia, dając im wsparcie, którego potrzebują, aby wspierać ludzi u kresu życia? Czy znajdziemy sposób na to, aby nasze społeczeństwo odpowiednio honorowało i żegnało naszych zmarłych? Czy zbudujemy obiekty, które odpowiednio zaspokajałyby nasze potrzeby, gdy ktoś umrze? Czy do zawodu przedsiębiorcy pogrzebowego byłyby przyjmowane osoby o wymaganej inteligencji emocjonalnej, łagodności i wrażliwości? Czy mielibyśmy domy pogrzebowe działające dla większego dobra społeczności, a nie z myślą o bankowych kontach udziałowców? Czy będziemy w stanie wspierać się wzajemnie?

W żałobie, smutku i bólu.

Czas przerwać śmiertelną ciszę. Porozmawiajmy o tym i dowiedzmy się.

Więcej w książce:

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Wszyscy wiemy, jak to się kończy
Autopromocja
Wszyscy wiemy, jak to się kończy Anna Lyons; Louise Winter Zobacz ofertę promocyjną
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze