Czyżby odpoczynek, o prawo do którego walczyły pokolenia, przestał już nas bawić? Bo na nicnierobienie – pozorne, bo w istocie nasz organizm toczy wtedy ostrą walkę – nie pozwalamy sobie nawet w czasie choroby. Adam K. Wilhelm, autor książki „Radość odpoczywania”, ostrzega, co może z tego wyniknąć.
Fragment książki „Radość odpoczywania”, Adam K. Wilhelm, wyd. SBM Sp. z. o.o., Warszawa 2022. Skróty i śródtytuły pochodzą od redakcji.
W porównaniu z życiem większości naszych przodków, ilość czasu wolnego, którym dysponujemy, wzrosła w sposób niewyobrażalny. Czy umiemy jednak docenić ten dobrostan i mądrze z niego korzystać?
Niewygodna prawda o współczesnym świecie jest taka, że coraz trudniej nam o wartościowy odpoczynek nawet wówczas, gdy choroba przykuwa nas do łóżka. Praca zdalna to przecież żaden problem w dobie powszechnej dostępności szerokopasmowego Internetu – położenie laptopa na kolanach to raptem ruch ręką. Ba, nie trzeba nawet pracować, by pozostać w pracy, jeśli mamy w zwyczaju zostawiać naszym kolegom i koleżankom szeroko otwartą furtkę do telefonicznych konsultacji. Czy jesteśmy w stanie znaleźć równowagę między odpowiedzialnością zawodową a dbałością o własne zdrowie?
Decydując się na wystawienie zwolnienia, lekarz daje pacjentowi jasno do zrozumienia, czego potrzeba do wyzdrowienia. Podstawowym zaleceniem przy wielu chorobach, zwłaszcza tych, do których objawów zalicza się gorączkę i osłabienie, jest pozostanie w łóżku i odpoczynek. Puszczanie tego mimo uszu i zaciskanie zębów „w poczuciu obowiązku” wcale nie będzie z naszej strony dowodem na wytrwałość w dążeniu do sukcesu, pozbawianie się szansy na odzyskanie pełni sił nie uczyni nas bowiem wcale „twardszymi”, a już na pewno nie racjonalnymi. Wręcz przeciwnie, zmierzamy wtedy prostą drogą do pogorszenia odporności i częstszych nawrotów dolegliwości, zmuszających do rezygnacji z normalnego funkcjonowania.
Wiedząc, w jaki sposób organizm walczy z chorobą, i jak wiele pracy wymaga od niego wyeliminowanie jej przyczyn, łatwiej zdamy sobie sprawę z tego, że odpoczynek jest dla nas nie tyle potrzebny, co konieczny.
Do najczęstszych chorób, które co roku dotykają kilka milionów Polaków, należą przeziębienie i grypa. Obie są infekcjami górnych dróg oddechowych, wywoływanymi przez wirusy. Drobnoustroje przenikają do naszego organizmu głównie drogą kropelkową przez układ oddechowy, choć równie łatwo przenoszą się z przedmiotów codziennego o użytku na nasze dłonie, a dalej do ust, nosa i oczu. Nietrudno o zarażenie w miejscach, w których na niewielkiej przestrzeni regularnie przebywa większa liczba osób, więc „lokalne epidemie” w zakładach pracy wcale nie należą do rzadkości. Już sam ten fakt powinien uczulać nas na pierwsze objawy choroby – w trosce o dobro wspólne powinniśmy profilaktycznie odizolować się od współpracowników.
Kiedy wirus znajdzie drogę do naszego organizmu, zaczyna wnikać do komórek i tam się namnażać, przenosząc dalej na komórki sąsiednie. Wówczas nasze ciało staje do walki. Łatwo kojarzone objawy przeziębienia i grypy, takie jak katar i kaszel, są tak naprawdę reakcjami obronnymi obliczonymi na pozbycie się wirusa, który w pierwszej kolejności infekuje błony śluzowe nosa i gardła. Za pomocą nadprodukowanego śluzu staramy się usunąć z organizmu patogen. Nawet obrzęk nosa jest celowym działaniem – naczynia krwionośne rozszerzają się, zwiększając możliwość przepływu krwi i dostarczenia do miejsca zakażenia komórek odpornościowych.
Nie każdy zdaje sobie sprawę, że ze wzmożoną pracą układu odpornościowego (immunologicznego) bezpośrednio związany jest również ból mięśni. Białe krwinki, do których zadań należy niszczenie wirusów, transportowane są w miejsce zakażenia. Dzieje się to kosztem ich innej funkcji, naprawy mikrouszkodzeń mięśni, do których dochodzi podczas normalnego funkcjonowania – nawet w czasie chodzenia, nachylania się czy wstawania z łóżka. To dlatego podczas choroby mówimy, że „łamie nas w kościach”, choć tak naprawdę nie jesteśmy na bieżąco „reperowani”. A gorączka? To również robota naszego układu odpornościowego. Dzięki podniesieniu temperatury ciała zwiększa się znacząco tempo metabolizmu, uaktywniając układ odpornościowy do produkcji przeciwciał, substancji o działaniu przeciwwirusowym, i zwalniając tempo namnażania się wirusów.
Nie myślmy więc, że zespół wszystkich tych nieprzyjemnych objawów to wytężona praca wirusów, podczas gdy wasz organizm się leni – nic bardziej mylnego. To wasze ciało wykonuje właśnie ogromny wysiłek, aby przywrócić was do zdrowia! A zatem próby „rozchodzenia” choroby można nazwać sabotowaniem starań organizmu o wyzdrowienie – ta walka bowiem, choć odbywająca się niejako w tle, bardzo go osłabia. Także nie po to podnoszona jest temperatura, żebyśmy zbijali ją czym prędzej lekami przeciwgorączkowymi i pędzili do pracy. Jeśli, zamiast oszczędzać, trwonimy energię, nasze ciało nie walczy z chorobą wystarczająco skutecznie. Narażamy się również na ryzyko, że zakażone i osłabione tkanki staną się dodatkowo celem ataku bakterii chorobotwórczych. Wniknięcie do chorego organizmu kolejnych drobnoustrojów nazywamy powikłaniami, i tylko w związku z nimi lekarz może postanowić o przepisaniu nam antybiotyku. Leki z tej grupy nie mają cudownych właściwości stawiania na nogi przy przeziębieniu czy grypie, zwłaszcza że wirusy nie są na nie wrażliwe. Ich jedynym celem jest leczenie następstw w postaci zakażeń bakteryjnych.
Jak zatem wspierać organizm w chorobie? I tu wracamy do często lekceważonych zaleceń każdego lekarza rodzinnego – należy dużo spać, unikać zbędnego wysiłku i po prostu pozwolić sobie na chorowanie. Zapamiętajmy: najlepszymi sprzymierzeńcami w walce z chorobą są prawdziwy relaks i, przede wszystkim, niezakłócony sen. Dzięki nim pozwalamy naszemu organizmowi zająć się w pełni zwalczaniem drobnoustrojów. Miejmy na uwadze, że w trakcie choroby nasze ciało i tak pracuje na zwiększonych obrotach.
Kolejną kwestią jest osłabienie towarzyszące „wychodzeniu” z choroby. Nie każdy zdaje sobie sprawę, jak wycieńczająca dla organizmu jest podwyższona temperatura, i że nawet po skutecznej obronie przed niepożądanymi „gośćmi” nasze ciało potrzebuje kilku dni na regenerację i uzupełnienie zasobów. Nie pozwalając mu na to, wystawiamy się na kolejne infekcje – zmęczeni, jesteśmy słabsi i bardziej podatni na nawroty choroby. I tu powraca temat pożywnej i zbilansowanej diety oraz uzupełniania płynów, o czym każdy lekarz przypomni w trakcie wizyty z objawami grypy czy przeziębienia. Nawodnienie jest ogromnie ważne przy gorączce, ponieważ tracimy wtedy przez skórę o wiele więcej wody niż zdrowy człowiek – nie tylko pocąc się, ale po prostu „parując”. Straty te należy uzupełniać regularnie i systematycznie, niezależnie od tego, czy chce nam się pić czy w ogóle nie odczuwamy pragnienia.
Czy człowiek sukcesu może pozwolić sobie na dłuższą przerwę od pracy i obowiązków? Wszystko zależy od naszego podejścia. Jeśli patrzymy na sukces krótkoterminowo i liczymy się z ryzykiem przewlekłych i groźnych dla życia chorób, wywodzących się często ze „zwykłej” niedoleczonej grypy – wybór „mniejszego zła” należy tylko do nas. Warto jednak pamiętać, że może nim być angina, zapalenie zatok, ucha środkowego, oskrzeli lub płuc, a nawet mięśnia sercowego lub opon mózgowych. Wiele spośród osób, które tygodniami borykają się z tymi poważnymi chorobami, bez mrugnięcia okiem oddałoby pięć dni nieobecności w pracy za możliwość życia w pełnym zdrowiu. Zresztą, czy rzeczywiście porządne wyspanie się, odłączenie od migających ekranów oraz wyleżenie w ciepłej i wygodnej pościeli brzmi aż tak strasznie?
Adam K. Wilhelm zawodowo zajmuje się marketingiem internetowym, z pasji – pisaniem i promowaniem slow life. Autor książki „Radość odpoczywania”, konsultowanej z praktykującymi lekarzami i dietetykami.
Polecamy książkę: „Radość odpoczywania”, Adam K. Wilhelm, wyd. SBM Sp. z. o.o., Warszawa 2022.