Uwielbiasz słuchać opowieści o życiu innych ludzi? Jak każdy. Czy zdarza ci się analizować, oceniać, doradzać? W końcu to nie twoje życie, ale i tak wiesz lepiej, co powinna zrobić zdradzona żona, matka chorego dziecka czy nastolatka wykorzystywana przez szefa. Byle dalej od swojego życia, swoich kłopotów, zawiedzionych oczekiwań, nieplanowanych rozczarowań…
A może by tak inaczej? Bez oceniania, krytykowania i tych wszystkich: ,,ja na twoim miejscu”, „nie rozumiem jej”? Nie jesteś na niczyim miejscu i całe szczęście. Masz swoje miejsce i gorąco cię zachęcam, żebyś mocno się w nim osadziła, bo tam dzieje się dużo ważnych rzeczy. Mam na myśli twoje serce (uczucia) i twój brzuch (intuicja i moc). To tam jest twoja osobista prawda. Twoje ciało nie ocenia, przyjmuje wszystko tak jak jest. To głowa jest surowym sędzią oceniającym życie innych ludzi na podstawie przekonań, które na dodatek w większości nie są wcale twoje.
Oto trzy historie prosto z życia: niełatwe, pełne dylematów, emocjonalne. Wydarzyły się naprawdę, bezpowrotnie odmieniły ludzkie życie. Ich bohaterowie podjęli swoje decyzje. Czasami przemyślane, innym razem pod wpływem chwili, w życiu tak bywa.
Ich bohaterowie podjęli decyzje a następnie ponieśli ich konsekwencje. Czy są zadowoleni? Czy gdyby mogli cofnąć czas, zachowaliby się tak samo? Kto to wie? To już się wydarzyło i nie ma sensu roztrząsać; co by było, gdyby.
Przeczytaj każdą z tych historii. Bez analizowania, zastanawiania się co byś zrobiła na miejscu bohaterki. Po każdej przeczytanej opowieści zamknij oczy, skoncentruj się przez chwilę na swoim oddechu, poczekaj aż pojawią się emocje, albo doznania w ciele. Poczuj poruszenie w swoim sercu, ruch w brzuchu. Pobądź z tym wszystkim co się pojawi. Bez oceniania, bez komentowania, w ciszy.
Amanda poznała Darka na firmowej imprezie, siedział w najciemniejszym kącie klubu ze słuchawkami na uszach. Uśmiechnęła się, dla niej też było tu zdecydowanie za głośno. Zauważył jej uśmiech. Od tego wieczora praktycznie się nie rozstawali. To, co przed ślubem wydawało jej się nadwrażliwością, po ślubie okazało się chorobą. Darek od 15 roku życia chorował na nerwicę lękową, nie leczył się bo, jak twierdził, po lekach jego lęki stawały się nie do wytrzymania. Bez leków był nie do wytrzymania dla Amandy. Darek nie chciał mieć dzieci, bał się, że nerwica jest dziedziczna. Po kilku latach małżeństwa przestali uprawiać seks, nieraz w trakcie musiała wzywać pogotowie, bo mąż bał się, że ma zawał. Przestali razem wychodzić, ile razy można wracać w połowie drogi albo zmieniać plany i zamiast u znajomych na działce lądować na SOR.
Amanda coraz częściej wychodziła sama. Pewnej nocy w klubie poznała mężczyznę, który brylował na środku parkietu. Prawie siłą wyciągnął ją od stolika. Kiedy poczuła uścisk silnych męskich ramion świat zawirował w jej głowie. Siła, bezpieczeństwo, zapach mężczyzny – to za tym od tak dawna tęskniła. Może nawet nigdy tego nie doświadczyła. Nie wiedziała co robić, miała mętlik w głowie. Czy powinna zrezygnować, uwolnić się z ramion mężczyzny i uciec, póki jeszcze była w stanie? A może zamknąć oczy i rzucić się na oślep w to, co podsunął jej los? Minęło kilka miesięcy. Dziś przy śniadaniu Darek zapytał ją czy jest w ciąży? Nie zaprzeczyła a on nie zapytał czyje to dziecko.
Iwona od dzieciństwa chorowała na nerki. Kiedy wyszła za mąż okazało się, że ciąża może być dla niej poważnym zagrożeniem. Mirek zapewniał, że ją kocha i godzi się z tym, że będą sami. To Iwona po kilku latach wspólnego życia zapragnęła dziecka. Mirek absolutnie się nie zgadzał, wymogła na nim kilka wizyt u najlepszych specjalistów od nerek. Wszyscy byli zgodni, że ciąża w jej przypadku to zagrożenie i dla niej i dla dziecka.
Powiedziała mu dopiero kiedy za późno było na zabieg. Wtedy po raz pierwszy chciał odejść. Błagała, żeby tego nie robił. Przez całą ciążę lekarze walczyli z jej nadciśnieniem. Małgosia urodziła się w 7 miesiącu, przez cesarskie cięcie, o którym zadecydował lekarz ratując przede wszystkim życie Iwony.
Małgosia dostała 2 punkty Apgar, przez kilka tygodni walczyli o jej życie. Kiedy wrócili do domu z dzieckiem z porażeniem mózgowym, padaczką i wadą serca Mirek po raz drugi powiedział o rozstaniu. A właściwie postawił ultimatum: zostanie jeśli oddadzą dziecko do zakładu opiekuńczego. Poprosiła go o kilka miesięcy, potem o kilka lat i kolejnych kilka.
Przez te wszystkie lata był przy nich a właściwie głównie w pracy, żeby móc zapewnić córce najlepszych lekarzy, kosztowną rehabilitację, prywatną szkołę itd. Chyba nawet ją kochał, na swój sposób. Nie wracał już więcej do rozstania, ale Iwona czuła, że oddalają się od siebie coraz bardziej. Może nigdy nie wybaczył jej, że zdecydowała się na ciążę, wbrew niemu.
W dniu 18. urodzin córki powiedziała mu, że załatwiła dla Małgosi prywatny dom opieki. Wysłuchał jej z uwagą, nic nie powiedział.
Razem zawieźli córkę do ośrodka. Po powrocie kochali się w sypialni, pierwszy raz od kilku lat. Następnego dnia Mirek wyprowadził się.
Kaśka: Dziś umarła moja teściowa, w zasadzie zawsze w myślach nazywałam ją mamą. Moi rodzice byli za bardzo zajęci sobą, żeby mieć czas dla dziecka. Byłam wpadką, o czym matka bardzo wcześnie mnie poinformowałam. A ja bardzo szybko zaczęłam szukać zastępczych rodziców. Najpierw to byli rodzice moich koleżanek ze szkoły, był taki czas, że prawie w ogóle nie mieszkałam w domu. Matka nigdy nie zapytała, gdzie nocuję, czy nie jestem głodna. Może nawet była szczęśliwa, że ma problem z głowy.
Kiedy miałam 16 lat zakochałam się w Tadku, dziś myślę, że tak naprawdę zakochałam się w jego rodzinie. Tadek był jedynakiem, starszym ode mnie o 10 lat. Jego mama nie mogła mieć więcej dzieci. Może właśnie dlatego od początku traktowała mnie jak córkę. Byłam w klasie maturalnej, kiedy pozwoliła mi u nich zamieszkać. Ojciec Tadka również bardzo mnie lubił. Właściwie spędzałam z nimi więcej czasu niż ich własny syn. Po moich 18 urodzinach wzięliśmy ślub. Chyba tylko dlatego, że sąsiedzi zaczęli gadać.
Dziś myślę, że między nami nigdy nie było miłości. Od dnia ślubu mnie zdradzał a po 3 latach wniósł pozew rozwodowy i wyprowadził się z mieszkania rodziców. Jego mama płakała, bała się, że ja również odejdę. Nie miałam dokąd. Poza nimi nie miałam żadnej rodziny, z rodzicami od lat nie utrzymywałam kontaktu.
Dziś po pogrzebie, teść poprosił, żebym została z nim chociaż przez kilka tygodni. Powiedział, że zrozumie jeśli będę chciała ułożyć sobie z kimś życie, że przecież to naturalne, że jestem jeszcze młoda.
Mam 40 lat, pewnie mogłabym się jeszcze z kimś związać. Może nawet mieć dziecko, ale czuję się szczęśliwa. Miałam kochającą rodzinę, chcę zostać z moim teściem, który traktował mnie jak własną córkę. Nie mam ochoty budować nowego związku. Nie wiem, czy byłabym w stanie pokochać własne dziecko. A może przegrałam swoje życie?