Mózg człowieka działa na zasadzie błyskawicznych skojarzeń, co w dzisiejszym bardzo zmiennym świecie prowadzi do ciągłych kolizji z rzeczywistością. W kolejnej odsłonie swojej rubryki dr hab. Sławomir Murawiec zachęca do korzystania z każdej okazji, by nauczyć się czegoś nowego.
Przy naszym przydomowym karmniku kręciło się stadko drobnych ptaków, wydziobując w pośpiechu ziarna. „O, ile macie tu wróbli” – zauważył ktoś z gości, a ja omiotłem wzrokiem gromadkę skrzydlatych żarłoków. Jak przypuszczałem, nie było wśród nich ani jednego wróbla. Były mazurki z czarnymi plamkami na policzku, oliwkowozielone dzwońce, mniejsze od nich, żółte czyże, nawet jedna samica zięby. Kiedy pokazałem wspomnianemu gościowi te gatunki ptaków, był zaskoczony, że oto otworzył się przed nim całkiem nowy świat. „Nie miałem pojęcia, że to wszystko istnieje tuż obok” – usłyszałem. Pomyślałem o tym, jak często nie mamy o czymś pojęcia, ponieważ widzimy tylko to, do zobaczenia czego jesteśmy przygotowani.
Wśród obserwatorów ptaków funkcjonuje określenie „jizz”. Oznacza ono zdolność rozpoznania gatunku ptaka, kiedy nie można zaobserwować szczegółów pozwalających na dokładną analizę upierzenia. Rozpoznania opartego na ogólnym wrażeniu, sposobie poruszania się, pewnych cechach wyglądu i zachowania, które pozwalają doświadczonemu obserwatorowi oznaczyć trafnie gatunek ptaka. Przeleciało coś małego brązowego – wprawiony mózg już wie, a posiadacz tego mózgu oznacza trafnie gatunek. Jak to się dzieje i czy dotyczy wyłącznie obserwatorów ptaków?
Przypuszczam, że po przeczytaniu frazy „czy dotyczy tylko i wyłącznie” w umyśle czytelnika pojawiła się natychmiastowa refleksja: „pewnie autor tekstu ma na myśli, że nie tylko”. Wszak „Sens” to magazyn poświęcony rozwojowi psychologicznemu, a nie ornitologii, a poza tym takie pytania służą zwykle temu, by zaciekawić czytelników. Tak bowiem – czyli na zasadzie tworzenia błyskawicznych przewidywań – działa ludzki mózg.
Po 30 latach praktyki psychiatrycznej wydaje mi się, że postrzeganie umysłu/mózgu jako narządu przewidywania najbardziej trafnie ujmuje pewną podstawową zasadę jego funkcjonowania. Taka koncepcja łączy się z osobą Karla Fristona, który jest głównym badaczem i dyrektorem naukowym w Wellcome Trust Centre for Human Neuroimaging i profesorem Instytutu Neurologii w University College London. Jego prace zrewolucjonizowały nasze rozumienie działania mózgu i należą do najczęściej cytowanych publikacji neurobiologicznych na świecie.
Jednak wiedza o tym, że tak działa mózg, rozwijała się stopniowo. Już w końcu XIX w. lekarz i naukowiec Herman von Helmholtz zrozumiał, że to, co nam się wydaje percepcją, jest tak naprawdę procesem domyślania się, przewidywania opartego na tym, co już wiemy. Właśnie von Helmholtz jako pierwszy zasugerował, że mózg musi przewidywać konsekwencje swojej aktywności w zakresie tego, co odbiera jako dane z otoczenia, i w zakresie tego, jakie będą skutki działań jego posiadacza. Robi to w postaci nieświadomego wnioskowania. W tym kontekście pojawia się określenie: mózg Bayesowski. Bayesowska analiza informacji opiera się na zaufaniu do wcześniej posiadanych danych i automatycznie radzi sobie z nieistotnymi informacjami. W podejściu Bayesowskim liczy się więc informacja, która jest już dana, i na tej podstawie wyciągane są wnioski. Mózg pracuje tak, aby pójść na skróty. Innymi słowy – zamiast krok po kroku oceniać i analizować, może oprzeć się na wnioskowaniu, przypuszczeniach, pewnych założeniach. Dlaczego? Ponieważ pozwala to nie angażować czasu i energii ponad niezbędną miarę oraz dokonywać wyborów, które są względnie możliwe do stwierdzenia i zrealizowania, i mogą prowadzić do osiągnięcia celu.
Neurobiolog Vilayanur S. Ramachandran w książce „Neuronauka o podstawach człowieczeństwa” opisuje, jak bardzo to, co już wiemy, wpływa na to, co „widzimy”. Ramachandran zauważa, że w procesie widzenia tyle samo połączeń nerwowych przesyła informacje o widzianym obiekcie, ile kieruje się w drugą stronę, podpowiadając, co jest widziane. Te połączenia są tak liczne, że na każdym etapie „widzenia” formowana jest częściowa, najlepsza w określonym momencie hipoteza (dotycząca napływających danych), która jest przesyłana do niższych ośrodków i w ten sposób choćby nieznacznie modyfikuje kierunek dalszej analizy. Początkowo kilka roboczych hipotez może rywalizować o to, która jest lepsza, ale w końcu dochodzi do ostatecznego rozwiązania i pojawia się pewność co do tego, co widzimy. Tylko że dzieje się to pod silnym wpływem tych wszystkich informacji, które mieliśmy wcześniej.
Ujęcie mózgu jako narządu tworzenia przewidywań co do rzeczywistości i działania, wyjaśnia, dlaczego w tym, co ktoś postrzega jako stado wróbli, ja widzę zróżnicowany zbiór ciekawych gatunków. Odpowiada na pytanie o kliniczne myślenie w psychologii i psychoterapii, a także w całej medycynie. Ale pozwala także rozumieć to, jaki mechanizm stoi za tym, co jako psychiatra często słyszę od pacjentów: „ja to chyba mam pecha, zawsze przydarza mi się to samo”.
Sądzimy, że kiedy poznajemy nowe miejsce, osobę lub sytuację, najpierw odkrywamy je zmysłami: oglądamy, słuchamy, czujemy zapach – i budujemy obraz oparty na rzetelnych danych. Tymczasem jest odwrotnie, bo umysł/ mózg nie może czekać tak długo na wyniki analiz. Zatem – na podstawie dotychczasowej wiedzy – narzuca wcześniej stworzony obraz na to, z czym mamy kontakt. Można więc powiedzieć, że żyjemy w wirtualnej rzeczywistości i jeśli ktoś ma w mózgu obraz „stado wróbli”, to niezależnie od rzeczywistych sygnałów – wystarczy się przecież przyjrzeć, żeby zobaczyć różnice barw i odcieni – będzie widział wróble. Jeśli zaś ktoś drugi ma w mózgu modele innych zjawisk, będzie dostrzegał te inne zjawiska.
Mózg tworzy, dodaje, domyśla się, przewiduje, narzuca swoje przypuszczenia. I nie jest to oskarżenie pod jego adresem – taki sposób działania jest niesłychanie efektywny. Przypuśćmy, że musielibyśmy dokonywać krok po kroku szczegółowej analizy za każdym razem, kiedy poznajemy nową osobę albo kiedy wchodzimy w nieznaną sytuację. Trwałoby to miesiące, a nawet lata. Szybszym i często efektywnym sposobem działania jest przyjęcie założeń, narzucenie na tę osobę i sytuację swojego modelu. Na przykład: idziemy do psychiatry lub psychologa i z góry wiemy (na podstawie zdobytej wcześniej wiedzy), co tam się wydarzy. Ale ten mechanizm działa też tak: spotykamy nową osobę – i już wiemy, jaka jest, co powie i jak się zachowa. A przede wszystkim, czego od niej oczekujemy. Co dzieje się potem?
W swoim gabinecie słyszę „nie tak go sobie wyobrażałam/em”, „okazał się zupełnie inny, niż myślałam/em”, „to było rozczarowanie”. Pytam wtedy, czy ta osoba zmieniła wygląd, zachowanie, a w odpowiedzi pada: „nie, zawsze był taki, ale nie chciałam/em tego widzieć”.
Co z tych teorii wynika dla naszego zdrowia psychicznego i radzenia sobie w życiu? Wynika moim zdaniem to, że warto być jak ta znajoma osoba, którą opisałem na początku. Dylemat, przed którym ją postawiłem, miał dwa rozwiązania. Pierwsze to uprzeć się i powiedzieć „co ty gadasz, wszystkie małe brązowe ptaki to wróble”. Koniec, nie ma dyskusji, ja wiem lepiej. Tylko że wtedy nie otworzyłby się przed nią „nowy świat”. Zostałaby z tym, co ma. Wybrała lepsze wyjście, czyli nauczenie się czegoś nowego. Na podstawie czegoś, co w teorii Fristona (w której chodzi o zastosowanie prawa matematycznego w badaniach nad mózgiem), nazywa się wykryciem „błędu przewidywania”, nauczyła się czegoś: nowe dane – nowa wiedza – nowy model rzeczywistości. To wydaje się niezłą strategią, zwłaszcza w świecie, który tak szybko się zmienia, a relacje z ludźmi są tak płynne. Natomiast wspomniany „jizz” powinien nam pomagać, a nie maskować rzeczywistość. Warto pamiętać, że dobre przewidywanie rzeczywistości musi być oparte na wielu doświadczeniach. Po jednej obserwacji, po jednym doświadczeniu, trudno wyciągnąć wniosek obowiązujący w innych sytuacjach. Jedna obserwacja gatunku ptaka nie czyni mnie mistrzem w rozpoznawaniu go w każdych okolicznościach. A jednak często tak się zachowujemy. Mówimy „zawsze”, „wszędzie”, „powinno tak być”, „powinien tak się zachować”, „ale przecież powinna tak myśleć”.
Pamiętajmy, że wykrycie „błędu przewidywania” jest szansą, żeby się czegoś nauczyć, wypracować nowe rozumienie. Z kolej podejście „jeśli fakty nie zgadzają się z tym, co myślę, tym gorzej dla faktów” to drogą do ciągłych kolizji z rzeczywistością. Choć to trudne i wymaga wysiłku, warto uczyć się ciągle na nowo.
Sławomir Murawiec, dr hab. n. med. specjalista psychiatra, psychoterapeuta. Główny ekspert do spraw psychiatrii Akademii Zdrowia Psychicznego Harmonii.