1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. NAJLEPSZE TEKSTY 2023: Narcyz ukryty w relacjach. Jak się zachowuje i czy można się od niego uwolnić?

NAJLEPSZE TEKSTY 2023: Narcyz ukryty w relacjach. Jak się zachowuje i czy można się od niego uwolnić?

Na początku związku narcyz ukryty bombarduje cię miłością. Kiedy cię zdobędzie, staje się okrutny i przestaje się starać (Fot. iStock)
Na początku związku narcyz ukryty bombarduje cię miłością. Kiedy cię zdobędzie, staje się okrutny i przestaje się starać (Fot. iStock)
Na zewnątrz przyjazny, w domu – oschły i arogancki. Na początku znajomości czarujący, im dalej w las, tym bardziej okrutny. O tym, jakie relacje tworzy narcyz ukryty, rozmawiamy z psychoterapeutką Małgorzatą Sokołowską.

#NAJLEPSZE TEKSTY 2023 – tak oznaczyliśmy wybrane artykuły opublikowane w mijającym roku, które chcemy Wam, Drodzy Czytelnicy, przypomnieć, bo warto. Ich lektura wzbudziła w Was chęć dyskusji, zainspirowała do podzielenia się swoimi doświadczeniami. Dostaliśmy od Was wiele słów uznania oraz krytyki. Za wszystkie dziękujemy.

W jaki sposób narcyz ukryty buduje relacje?
Osoba ta w relacjach często czuje się ofiarą, towarzyszy jej poczucie odrzucenia i niezrozumienia przez innych. W środku jest bardzo samotna i smutna. Swoją uwagę kieruje na innych, unika bycia w centrum uwagi – choć bardzo pragnie być ważna i zauważona. Jest przeczulona i wrażliwa na reakcje innych. Doszukuje się krytyki w wypowiedziach i odrzucenia w zachowaniach innych ludzi. Bardzo łatwo ją zranić. Często się obraża i cierpi w samotności. Niewinny żart czy komentarz mogą spowodować u niej ból i zawstydzenie. Nie ma zaufania do innych. Ma tendencję do przypisywania nieszczerości i złych intencji innym. I co za tym idzie, jest w ciągłej gotowości do obrony przed domniemanym atakiem.

Nie rozumie, że ktoś może być tak po prostu życzliwy, szczery i uczciwy. Bo nie doświadczyła tego w wystarczającej ilości w dzieciństwie. Patrzy niestety na świat przez filtr tego braku. Doszukuje się podstępu, drugiego dna. Często, gdy powiesz jej coś dobrego, nie potrafi tego przyjąć – bo po prostu w to nie wierzy! Ciągle to sprawdza, weryfikuje, podważa – to nie pozwala jej otworzyć się uczuciowo i być w pełni w relacji. Z jednej strony dlatego, że tak była traktowana, a z drugiej – sama często bywa nieprawdziwa w relacjach. Jest to rodzaj przykrej konsekwencji jej postawy. Jak to mówił G.B. Shaw: „Największą karą dla kłamcy nie jest to, że ktoś mu nie wierzy, ale to, że on sam nie potrafi uwierzyć nikomu”.

Taka osoba przeżywa tak naprawdę piekło na ziemi. Pragnie miłości, akceptacji i jednocześnie przepełniona jest złością, nieufnością do świata, poczuciem krzywdy. Na głębszym poziomie nie lubi siebie, nie lubi innych ludzi i na takim fundamencie buduje relacje… Dość często w relacjach wchodzi w tzw. trójkąt dramatyczny.

Co to znaczy?
Niektórzy ludzie mają tendencję do wchodzenia w rolę: ofiary, prześladowcy lub ratownika. To, co ważne, to fakt, że jedna osoba płynnie przechodzi z jednej roli w drugą. Postawy te łączy agresywność wyrażana – w zależności od pozycji – na trzy różne sposoby.

I tak… Gdy czujemy się ofiarą, oczekujemy od świata, że ten wynagrodzi i naprawi krzywdy, jakich doświadczyliśmy. Wracamy wówczas często myślami do historii, w których doznaliśmy krzywdy, i fantazjujemy o sposobach, w jakich się zemścimy na naszym oprawcy. Nie widzimy w swojej postawie niczego złego – ba, czujemy się nawet moralnie wyżej od sprawcy naszego nieszczęścia. Interpretujemy to jako dochodzenie sprawiedliwości, która przecież nam się należy. Krzywdy, których doświadczyliśmy, stają się usprawiedliwieniem naszej wrogości i wszelkiej maści zachowań agresywnych w stosunku do innych. I tak oto ofiara staje się prześladowcą. Daje sobie prawo atakować, dewaluować, pouczać i wyższościowo traktować innych. Dlatego niektórzy ludzie bardzo mocno rozgaszczają się w tej pozycji i trudno ich przekonać, aby np. wyszli z toksycznej relacji, bo mają z tego tytułu zbyt wiele korzyści. Mając tzw. haka na swojego partnera, który np. zdradził, możemy latami „odcinać kupony” od tej sytuacji i trzymać go na krótkiej smyczy poczucia winy. Należy też pamiętać, że rola ofiary jest „uświęcona” społecznie i fantastycznie się z tego fotela manipuluje innymi.

Innym przykładem takiej postawy może być żona przymykająca oczy na zdrady, uzależnienia, przestępczy charakter zarabiania pieniędzy przez swojego męża. Skutecznie udaje latami, że tego nie widzi, a gdy wszystko wyjdzie na jaw, mówi: „Jestem z nim, bo nie mam wyjścia. Nie mam dokąd pójść. Dzieci są w drogich szkołach, ja nigdzie nie pracuję lub zarabiam mało, nie będę w stanie utrzymać dotychczasowego poziomu życia moim dzieciom. Nie mogę im tego zrobić. Jakoś to przeboleję, ja się tu nie liczę…”. Ważne jest, abyśmy wtedy nie wpadli w pułapkę i poprzez bezrefleksyjną pomoc nie wspierali postawy ofiary u takiej osoby, która często nie chce wziąć odpowiedzialności za swoje życie. Realna pomoc „osobie w kryzysie tożsamości ofiary” to empatyczne wsparcie w uświadomieniu jej prawdziwych intencji, impulsów i emocji oraz towarzyszenie w aktywnej zmianie tej sytuacji – ale to już rola psychoterapeuty.

A jak zachowuje się „ratownik”?
To druga pozycja, którą lubi obierać w życiu osoba narcystyczna. Osoba taka spędza życie na pomaganiu innym, czując się ich wybawcą, darczyńcą. Musi się troszczyć o innych, ponieważ jest przekonana, że inni sobie bez niej nie poradzą. Myślenie w ten sposób sprawia, że czuje się wyjątkowa. Takich osób często nie postrzegamy wprost jako narcystycznych. Widziane są raczej jako pomocne i uczynne.

Tymczasem taka osoba realizuje swoje wielkościowe zapędy w nieco zawoalowany sposób. Wykorzystuje ofiarę do budowy swojego wizerunku. Kreuje się w tej historii na człowieka dobrego, opiekuńczego i poświęcającego się. Problem jednak polega na tym, że roztaczając aurę tzw. opiekuńczości, tak naprawdę kontroluje swoją ofiarę i blokuje jej pełną samodzielność. Nie zależy jej – jak to w przypadku zdrowego wsparcia – na tym, aby ktoś zyskał siłę i stanął na własnych nogach. Uzależnia od siebie, oczekuje lojalności i pełnego oddania. Swoją agresywność realizuje też w formie bezkarnego znęcania się nad rzekomym prześladowcą ofiary. Przykładem może być tu matka, która blokuje kontakty dziecka z ojcem, przedstawia go w złym świetle, dewaluuje, oczernia – mszcząc się poprzez to na byłym mężu i karząc go za to, że np. od niej odszedł. Zamiast zaopiekować się swoim bólem po porzuceniu przez męża, lokuje się w pozycji idealnej wybawicielki, która stoi na straży szeroko rozumianego dobra własnego dziecka. Nie potrafi stanąć przy sobie, zadbać o swoje uczucia, bo nikt jej tego nie nauczył. W zastępstwie nadmiarowo chroni dziecko, nie widząc, że zaślepiona złością, bólem i chęcią zemsty na mężu robi w ten sposób krzywdę dziecku.

„Ratownik” często podtrzymuje też sytuację zagrożenia czy aranżuje sytuacje, w których jego ofiara nadal pozostaje w jakimś problemie, właśnie po to, aby sprawować nad nią kontrolę. Przykładem może być mąż, który zabiera żonę, która właśnie opuściła ośrodek AA, na kolację zakrapianą alkoholem. Tłumaczy to faktem, że przecież jest wspaniała okazja do świętowania, tęsknił za nią, a wino jest zacne. Podważa przy tym kompetencje terapeutów, na których powołuje się żona, i manipulacyjnie zachęca ją do picia „tylko jednej lampki”, odwołując się do jej silnego charakteru. Jednocześnie do znajomych mówi: „Jestem z nią, bo muszę ją ratować, beze mnie zapije się na śmierć i co wtedy będzie z naszymi dziećmi? Nie mogę odejść, muszę to znosić…”. A pod spodem wysyła komunikat: „To bardzo ciężka sytuacja dla mężczyzny… należy mi się podziw. Nie myślę w tym o sobie!” – a jak wiadomo, jest zupełnie odwrotnie. Kreuje w ten sposób swój wizerunek idealnego męża poświęcającego się dla dobra rodziny.

W rzeczywistości nie może znieść, że żona jest utalentowana i osiągnęła zawodowo to, o czym on marzył. Czuje się od niej gorszy i panicznie boi się, że jeśli ta to odkryje, to od niego odejdzie. Ciężko mu uwierzyć, że ona go kocha, docenia, widzi w nim potencjał i dobrego człowieka. I wcale nie chce od niego odchodzić. Dlaczego? Bo sam siebie nie widzi w ten sposób. Nie wierzy, że można go kochać takim, jakim jest.

Innym przykładem tego mechanizmu jest matka, która torpeduje wszelkie pomysły i przedsięwzięcia swojego dorosłego syna, który chce się usamodzielnić finansowo. Jak to robi? Z jednej strony wychwala pod niebiosa jego wszelkie przymioty i talenty, z drugiej zaś każdego dnia przestrzega go przed złym światem, nieuczciwymi ludźmi, interesownością i bezwzględnością. Podkreśla, jak bardzo martwi się o niego, nie może spać z jego powodu, bo myśli o tym, jak on sobie poradzi w tym okrutnym świecie. Sukcesywnie podcina mu skrzydła, sugerując, że jest niewystarczająco silny, aby stawić czoła „potworom”, które czyhają na niego za rogiem. Każde zajęcie i każda praca, które chciałby podjąć syn, są na tyle stresujące i mało opłacalne – według matki – że najlepszym rozwiązaniem dla niego wydaje się pozostać w domu, przy niej. Tylko ona bowiem jest w stanie go obronić, zrozumieć i utulić wszelkie jego troski. Dla otoczenia wydaje się troskliwa i oddana synowi – jednak jak się spojrzy głębiej na tę sytuację, widać jak na dłoni, że matka celowo generuje w synu różnej maści lęki, aby ten jej nie opuścił. Kreuje się na wspaniałą, zatroskaną o los swojego syna matkę, a tak naprawdę jest jednym z głównych zagrożeń dla niego. Nie widzi oczywiście, jak dużą krzywdę mu wyrządza swoim zachowaniem – skupiona jest bowiem na sobie. Zamiast zadbać o relację z własnym mężem, buduje niezdrową bliskość z dzieckiem, które ma zastąpić jej nieobecnego emocjonalnie partnera. To w efekcie straszne i smutne dla ich obojga. Żadnemu bowiem nie da prawdziwego spełnienia.

Podsumowując, zarówno ratowników, jak i ofiary można rozpoznać po tym, że nie potrafią być sami – sygnalizują, że „nie wyobrażają sobie życia” bez partnera, dziecka lub np. firmy, w której pracują. Potrzebują osób, którymi się opiekują, które ratują, dla których poświęcają życie – bardziej niż ich podopieczni. W ten sposób karmią swoje narcystyczne ego. Osoby te nie są w stanie być same, ale też nie mogą być z kimś i z tego czerpać, otworzyć się na miłość, odczuwać zadowolenia i spełnienia z relacji czy się rozwijać. Przepełnione są krzywdą i zawiścią, które są motorem ich patologicznych zachowań, których u siebie nie widzą. W środku są nieszczęśliwe i w efekcie podświadomie dążą do tego, aby inni też byli nieszczęśliwi. Często też żyją kompatybilnie z osobami, które z różnych przyczyn możemy uznać za wielkościowe.

Czy to znaczy, że narcyz ukryty może stworzyć związek z narcyzem jawnym?
Jak najbardziej. Często jeden rodzaj osoby narcystycznej przyciąga ten drugi. To historia stara i znana wszystkim, czyli związek nimfy Echo i Narcyza. Są to niemalże „idealnie” dobrane pary, aby odgrywać w nieskończoność swoją tragedię. Osoba niewrażliwa łączy się z kimś przewrażliwionym, „cienkoskórna” łączy się z kimś „gruboskórnym”.

Echo zakochuje się w Narcyzie, który jest skupiony na sobie, a właściwie na swoim wizerunku, który odbija się w tafli jeziora. Nie ma ani pragnienia, ani umiejętności zauważenia drugiego człowieka i zwrócenia się ku niemu. Ma trudność, aby uznać przed samym sobą, że kogoś potrzebuje, i przyznać się do tego przed światem. Tym bardziej nie jest w stanie zauważyć, zrozumieć i odpowiedzieć na potrzebę Echo. Nie jest w stanie jej widzieć i otworzyć się na nią z powodu swojej blokady, ale również z powodu „wadliwości” Echo. Dlaczego? Bo można powiedzieć, że Echo nie istnieje. Nie wie, kim jest i jaka jest. Potrzebuje kogoś, aby jej to powiedział. Nie jest w stanie sama sobie tego powiedzieć, bo nie ma połączenia ze swoim wnętrzem, ze swoją prawdą. Nie czuje, że ma cokolwiek wartościowego w sobie. Nie ma pozwolenia na to, aby myśleć i czuć po swojemu. Czuje się w środku pusta. Dlatego zawsze jest w czyimś tle, powtarza to, co mówi Narcyz. Jest dwa kroki za nim.

Echo „ożywa” dzięki drugiej osobie, która każdego dnia wprawia ją w życie. Zachęca do działania, kieruje, wymyśla, organizuje. Echo chętnie oddaje odpowiedzialność – daje sobą przewodzić, ulega, godzi się na wszystko. Nie wie, jakie jajka lubi na śniadanie, nie ma poglądów politycznych (inni powinni wybrać za nią dobrze) i jedzie na wakacje tam, gdzie zaplanuje partner. Często na pytanie o swoje potrzeby, odpowiada, że „jest jej wszystko jedno…”, a potem narzeka, że jednak jest za gorąco, a biurko nie stoi w tym miejscu, co powinno. Nie umie stawiać granic, jawnie wyrazić swojego niezadowolenia. Słowa, które byłyby odzwierciedleniem jej myśli i uczuć, nie mogą jej przejść przez gardło. Przyczynę swojej blokady widzi jednak na zewnątrz, w innych ludziach, nie w sobie. Zamiast skierować uwagę do swojego wnętrza, nadać sobie ważność, pokochać siebie i z godnością wyjść ku światu, zaczyna w sposób bierno-agresywny reagować na otoczenie. Staje się coraz bardziej zamknięta i izoluje się od otoczenia, które zaczyna postrzegać jako oprawcę. Często mówi o tym, że czuje się zdominowana, kontrolowana i ograniczana przez partnera, dzieci, przyjaciół czy szefa w pracy. Przerzuca winę za swój brak sprawstwa na innych. Oczekuje, że ci powinni zaopiekować się nią, domyślić się, czego potrzebuje. Problem polega jednak na tym, że sama nie wie, czego właściwie chce, więc w ogóle tego nie wypowiada, ale wymaga wręcz, że inni to bezbłędnie odkryją i zrealizują za nią. Oczekuje, że świat zatroszczy się o nią bez słów. A świat zajmuje się sobą i pozostaje bez echa…

Taka osoba naśladuje i uwypukla cudze słowa, uczucia, potrzeby – jednocześnie zaniedbując swoje. Poprzez to istnieje w świecie. Stawia siebie w roli męczennika, nie widząc innego rozwiązania i sposobu na bycie w relacji. Ma przymus poświęcania się dla innych, choć inni tego nie potrzebują. W konsekwencji często wychodzi z relacji z poczuciem krzywdy i żalu. Oddała całą siebie, a on odszedł do innej. Dlaczego? Bo prawdopodobnie potrzebował kogoś autentycznego, żywego, posiadającego własne zdanie. Kogoś, kto wie, kim jest, ma odwagę być sobą i umie dbać o siebie. Kogoś, kto nie będzie się poświęcał, bo to niszczy relację. Sprawia, że czujemy się winni i uwikłani w zależność, która nie jest fair. Trudno bowiem być wdzięcznym za coś, co druga osoba robi niby dla nas, nie pytając wcześniej, czy w ogóle tego chcemy i nie informując nas, że będzie czekać na poświęcenie z naszej strony. W zdrowej sytuacji, jeśli coś robię dla kogoś, nie oczekuję zwrotu, czerwonych dywanów i fanfar. Daję, bo zdecydowałem, chciałem, odczuwam przyjemność z samej możliwości dawania. Nie kalkuluję, ale po prostu dzielę się tym, co mam.

Czy te osoby chcą zmiany?
Różnie. Często nie są gotowe na zmianę, a poszukują ulgi – czyli chcą się wygadać, ponarzekać czy poużalać nad sobą i oczekują jedynie wysłuchania i potwierdzenia, w jak ciężkiej sytuacji się znajdują i jak bardzo są krzywdzone. Wzbudzają poczucie winy oraz atakują i oskarżają tych, którzy ujawnią ich motywy albo widzą sytuację inaczej. Oskarżają ich wówczas o brak empatii i zrozumienia. Potrafią wtedy dość dramatycznie manifestować swoje cierpienie.

Oczekują, że otoczenie będzie bezkrytycznie przyjmować ich wersję i przytakiwać wszystkiemu, co mówią. Bardzo nie lubią, gdy ktoś próbuje konfrontować ich z rzeczywistością, bo – tak jak już mówiłam – po pierwsze, nie chcą wziąć odpowiedzialności za swoje życie, a po drugie – trudno im przyznać, że zachowują się krzywdząco w stosunku do innych. Chcą pozostać niewinni – jak dzieci.

Dlaczego narcyz ukryty wybiera sobie konkretną osobę na partnera lub przyjaciela?
To dobre pytanie. Faktycznie to nie przypadek. Jeśli cię wybrał, oznacza to, że masz cechy, których można ci pozazdrościć, i jesteś dla niego w jakiś sposób interesująca. Nie wybierze osoby nieciekawej, nijakiej, która nic nie osiągnęła. Wprost przeciwnie. Bardzo często tzw. ukryci narcyzi wybierają osoby, które mają duży potencjał, są cenione przez innych, utalentowane w jakiejś dziedzinie, majętne i szanowane. Można ogrzać się przy tym ciepłym piecu i, przejmując część splendoru, się dowartościować. Jeśli narcyz ukryty jest kobietą, wybiera np. partnera o 20 lat starszego, z dorobkiem, sukcesami. Uczy się od niego, ogrzewa w jego blasku, korzysta w różnych wymiarach z jego zasobów, a następnie stopniowo dewaluuje i zostawia. Bo kiedy narcyz porzuca? Kiedy widzi, że nie ma już nic więcej do wzięcia lub na horyzoncie pojawi się tzw. lepsza opcja. Oczywiście zrobi to tak, abyś nie miał wątpliwości, że to twoja wina – bo np. nie może wziąć ślubu kościelnego, co było oczywiste od początku trwania związku, bo jesteś po rozwodzie i nigdy tego nie ukrywałeś.

Dlaczego nie może tego splendoru zyskać samemu?
Po pierwsze dlatego, że zaprzecza swojej potrzebie wzbudzania podziwu i uznania, a także nie przyznaje się do tego, że ma aspiracje, aby zarabiać duże pieniądze, piastować wysokie stanowiska, być uznanym ekspertem itp. Wymagałoby to bowiem od niego podjęcia pewnych działań i wzięcia odpowiedzialności za swoje życie, zaangażowania i zmierzenia się ze swoimi ograniczeniami. Taka postawa utrudnia mu, a nawet hamuje jego rozwój. Po drugie, zwykle kariera mu „nie wychodzi”. Z całym obciążeniem „nieudacznika i ofiary”, które niesie od dziecka, nie potrafi o siebie zadbać. Siedzi w kącie z przekonaniem, że jest najlepszy z całej firmy i mógłby zastąpić prezesa, tylko nikt jeszcze nie poznał się na jego wspaniałości. Czeka, aż ktoś go odkryje, a w międzyczasie hoduje w sobie poczucie krzywdy. Jednocześnie nie robi nic lub niewiele w kierunku rozwoju. Nie rozumie, że może trzeba pójść na staż, na szkolenie. Zamyka się w swojej bezradności i chodzi latami do pracy, której nie lubi. Wieczorami zaś gra w gry lub ogląda mierne seriale – zamiast poświęcić ten czas na rozwój. Cały dramat polega jednak na tym, że nie zdobywa tego, co by mógł zdobyć, bo w środku czuje, że mu się to nie należy, że jest niewystarczający…

Jaki ukryty narcyz jest w przyjaźni?
Bardzo często „przyjaźni” się z osobami, z którymi mu się to – mówiąc nieładnie – opłaca. I nie mam na myśli tu tylko kwestii materialnych. Jeśli jest już blisko, niech cię nie zaskoczy, że nie wykaże lojalności – będzie np. spotykać się z kimś, kto wyrządził ci krzywdę. Jeśli zapytasz o motywy, będzie pokrętnie tłumaczyć, że właściwie robi to dla twojego dobra, bo przecież „wrogów trzeba mieć blisko siebie”. A tak naprawdę chodzi mu o kontrolę i zysk. W niedługim czasie okaże się, że ma po prostu wymierne korzyści z tej relacji.

Inna sytuacja… Zakochałaś się i masz mniej czasu dla przyjaciółki, bujasz w obłokach, myślisz bowiem aktualnie tylko o obiekcie swojego zakochania. Dobry przyjaciel zrozumie, że to taki czas i w końcu to minie. Będzie mieć dozę wyrozumiałości dla twojej chwilowej nieobecności. Narcyz się obrazi, będzie robił sceny, atakował ciebie i twój obiekt westchnień. Dlaczego? Bo przeżywa to jako odrzucenie, powtórkę tego, co przeżył w dzieciństwie. Przypomina mu to historię z bratem czy siostrą, utratę miłości matki.

Taka osoba kiepsko reaguje na to, że masz inną przyjaciółkę, komuś innemu poświęcasz czas. Chce cię mieć tylko dla siebie, na wyłączność. Zwykłą sytuację, w której np. się nie odzywasz, bo masz coś pilnego do ogarnięcia w pracy lub spędzasz weekend z przyjaciółką, której dawno nie widziałaś, potrafi przeżywać jako poważne odrzucenie i okazać to dość dramatycznie. Czasami, widząc cudzą przyjaźń, zazdrości i próbuje dołączyć, ale nie potrafi odnaleźć się w zdrowych, bezpiecznych relacjach i zaczyna niszczyć więź, która jest między innymi osobami. Raczej słabo znosi sukcesy przyjaciela, zdecydowanie lepiej odnajdzie się w sytuacji, gdy ci się nie powodzi i może cię uratować. Nie umie cieszyć się radością i szczęściem innych – to jest dużą przeszkodą w budowaniu bliskich relacji, w tym przyjacielskich.

Czy narcyz ukryty jest niebezpieczny? Może nas zniszczyć w relacji?
Niestety tak, korzysta z wielu krzywdzących mechanizmów, choć często na poziomie świadomym nie zdaje sobie z tego sprawy.

To może lepiej go uprzedzić i odejść wcześniej?
Generalnie od osoby narcystycznej się nie odchodzi. To ona decyduje o tym, że cię zostawia, gdy już się wystarczająco „nakarmiła”. Zostawi cię, gdy jesteś spłukana i bezużyteczna lub na horyzoncie pojawił się ciekawszy obiekt. Jeśli jednak zdecydujesz ty, przygotuj się na szaleństwo. W miejsce narcyza ukrytego w najlepszym razie pojawi się złośliwy narcyz jawny, ale licz się z tym, że mogą pojawić się zachowania o wiele bardziej patologiczne. Wtedy nie cofnie się dosłownie przed niczym.

Najpierw będzie cię błagać, byś wróciła. Dlaczego? Bo kreuje siebie na osobę dobrą, a od takiej się przecież nie odchodzi. To psuje pozytywny wizerunek. Nie może sobie na coś takiego pozwolić! Do tego bardzo mocno przeżywa odrzucenie – to powtórzenie relacji z matką. Nie radzi sobie z tym kompletnie. Bardzo się tego boi.

Jeśli nie zmienisz decyzji mimo jego próśb, wejdzie w fazę drugą – zemsty. Oczywiście w pełni uzasadnionej. Przecież czuje się skrzywdzoną ofiarą.

Kiedy narcystyczna osoba nie może już nad tobą panować, będzie próbowała kontrolować to, jak widzą cię inni. Przygotuj się na to, że będzie rozsiewać nieprawdziwe informacje i oszczerstwa na twój temat. Będzie manipulować faktami, przedstawiając siebie jako – uwaga! – ofiarę twoich działań… Możesz dowiedzieć się na swój temat naprawdę strasznych rzeczy, a historii stworzonych w roli głównej z twoją osobą pozazdrościłby niejeden bajkopisarz…

Dlaczego ktoś zachowuje się tak krzywdząco i nieuczciwie?
Po pierwsze, w ten sposób osoba narcystyczna leczy swoją narcystyczną ranę po tym, jak została odrzucona. Zapamiętaj jedną ważną rzecz: narcyza się nie zostawia! To wyłącznie jego przywilej. Jeśli stanie się inaczej, nie wybaczy ci tego.

Po drugie, skoro udało ci się uciec z tej toksycznej relacji, to znaczy, że narcyz nie ukończył swojego planu wykorzystania cię, nie ukończył tego, co zaplanował. Jest wściekły i nie może sobie darować, że nie zauważył symptomów świadczących o tym, że go przejrzałaś i postanowiłaś odejść.

Po trzecie, musi cię zniszczyć z zawiści, którą ma w sobie. Nie może znieść myśli, że jesteś szczęśliwa bez niego.

Po czwarte, gdy cię zdewaluuje do zera, wmówi sobie i innym, że jesteś najgorszą rzeczą, jaka mu się przytrafiła w życiu… Dopiero wtedy będzie mógł spać spokojnie i przestanie boleć go odrzucenie, które mu zafundowałaś. Bo kogo tu żałować, za kim tęsknić? Przecież jesteś nikim! Wcieleniem zła z piekła rodem.

Po piąte, idealizuje w ten sposób swoją osobę, wybiela swoje toksyczne zachowania i odrzuca jakąkolwiek odpowiedzialność za rozpad waszego związku. Może dzięki temu nadal myśleć o sobie jak o chodzącym ideale i jedynie ci współczuć, że nie poznałaś się na takim wyjątkowym okazie. Choć, „jaki jest koń, każdy widzi”…

Po szóste, uczciwość, prawdomówność i szacunek do drugiego człowieka to wartości nieznane narcyzowi – choć dużo o nich mówi – nie oczekuj więc, aby kierował się nimi w stosunku do ciebie, szczególnie po rozstaniu.

Takich historii znam bardzo dużo. Pomocna, wrażliwa osoba okazuje się mściwa i zawistna. Nie wybaczy ci odrzucenia. Będzie robić problemy z dziećmi. Będzie przeciągać rozwód w nieskończoność. Będzie kłócić się o kwestie finansowe. Wszystko po to, by wyprowadzić cię z równowagi i dalej uprzykrzać życie.

Jak więc poradzić sobie z narcyzem ukrytym?
To bardzo trudne zadanie – powiedziałabym nawet: karkołomne. Gdy zorientujesz się, że z nim jesteś, najlepiej wybrać się po wsparcie dla siebie. Jeżeli narcyz nie jest w procesie terapeutycznym, jeżeli nie wkłada pracy, by się ze swoją raną narcystyczną uporać, czeka cię porażka. Wiele osób wychodzi ze związków z osobami narcystycznymi zdegradowanych emocjonalnie, finansowo i społecznie. Tracą siebie. Często po latach manipulacji, jakiej były poddawane, nie wiedzą, kim są, co czują, nie ufają sobie i swojemu oglądowi sytuacji. Często sygnalizują na sesjach: „Mam totalny chaos w głowie”, „Już nie wiem, gdzie jest prawda, a co mi się wydaje…”, „Nie umiem właściwie powiedzieć, o co poszło…”. Narcyzi są wypełnieni krzywdą i złością, którą projektują na innych. Mówią: „Jesteś złośliwa, nie lubisz ludzi”, a tak naprawdę to ich własne cechy, których nie chcą u siebie zobaczyć. Problem w tym, że ty, jako osoba wrażliwa, słysząc cały czas różne straszne, nieprawdziwe rzeczy o sobie, w końcu zaczynasz w nie wierzyć. Zaczynasz się gubić. Jak każdy wrażliwy człowiek pomyślisz sobie: „No faktycznie, czasami kogoś nie lubię, czasami źle o kimś pomyślę, może rzeczywiście jestem złym człowiekiem?”.

Jak wygląda praca z osobą, która wyszła z takiej relacji?
Celem pracy terapeutycznej jest zrozumienie, dlaczego znaleźliśmy się w takim związku, co ta relacja mówi o nas, do czego potrzebowaliśmy tak trudnego doświadczenia. Co to za nasz schemat, jaki rodzaj powtórzenia ważnej relacji z dzieciństwa? Dlaczego próbujemy budować bliskość z osobą, która jej unika i jest niedostępna emocjonalnie? Do którego rodzica się dobijamy? Kogo próbujemy zmienić, uratować? To tylko niektóre z ważnych pytań, które warto sobie zadać po takiej relacji. Partnerzy to nasi główni nauczyciele w życiu. Warto więc odrobić zadaną lekcję, aby jej nie powtarzać w przyszłości.

Poza tym warto nauczyć się rozpoznawać osoby krzywdzące i niedojrzałe emocjonalnie. Przestać być dobrym człowiekiem dla ludzi, którzy nie mają dobrych intencji, wykorzystują nas i traktują przedmiotowo. Osoby, które stają się ofiarami osób narcystycznych, nie rozpoznają zagrożenia i często są po prostu za dobre dla innych.

Brzmi okropnie. A jak jest w drugą stronę – czy zaburzenie narcystyczne można przepracować?
Terapia osób z narcystycznym zaburzeniem osobowości nie jest ani łatwa, ani szybka – jak to proces zmiany. Osoby narcystyczne często nie wiedzą, czemu przychodzą się leczyć. Zwykle ktoś z bliskich był na tyle bezradny, że odesłał je do psychoterapeuty. Najczęściej to ich partnerzy.

By nasz bohater sam z siebie wybrał się na terapię, musi się w jego życiu wydarzyć coś spektakularnego, np. straci pracę lub związek itp. Przychodzi wówczas – to też bardzo charakterystyczne – najczęściej z pozycji ofiary. Nie widzi swojego udziału w danym wydarzeniu, przedstawia siebie jako osobę skrzywdzoną. Praca terapeutyczna z taką osobą polega na otwarciu jej rany, pokazaniu, co przeżyła i jak bardzo została kiedyś skrzywdzona, towarzyszeniu jej w procesie dopuszczenia wszystkich uczuć związanych z tymi wydarzeniami, a później zaakceptowaniu faktu, że jako człowiek nie jest i nie musi być idealny. Łączy się to ze zdjęciem fasady i pozwoleniem sobie na bycie sobą, ujawnieniem przed światem swojej prawdziwej twarzy. To bardzo trudny proces, ale warto go podjąć.

Małgorzata Sokołowska, psychoterapeutka, trenerka, wykładowczyni akademicka. Współzałożycielka Ośrodka Psychoterapii i Rozwoju Osobistego „Sokołowscy Studio”, autorka koncepcji „Love in Business” i projektu „Kobieta Czterech Żywiołów”. Od lat wspiera liderów w mądrym zarządzaniu, budowaniu zespołów i odnajdywaniu ich osobistej drogi rozwoju. Skutecznie łączy różne podejścia i metody psychoterapeutyczne. Posiada specjalizację i doświadczenie w pracy z zespołami, a także w kontakcie indywidualnym. Fascynatka perspektywy systemowej, procesu grupowego – od lat bada jego znaczenie i przełożenie na sukces osobisty i biznesowy. Prowadzi autorskie cykliczne szkolenia i warsztaty rozwojowe dla kobiet w biznesie i dla „współczesnych Wiedźm”.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze