1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Depresja nastolatka – kiedy konieczna jest terapia?

Depresja nastolatka – kiedy konieczna jest terapia?

(Fot. Olga Pankova/ Getty Images)
(Fot. Olga Pankova/ Getty Images)
Nastolatek często nie ma ani narzędzi, ani zasobów, by samodzielnie poradzić sobie z kryzysem. A jednak na propozycje pomocy odpowiada, że nic się nie dzieje, i nie chce gadać. Jak rozpoznać rozwijającą się depresję? Na czym polega interwencja rodzicielska? Czego spodziewać się po terapii? Wyjaśnia certyfikowana psychoterapeutka dr Magdalena Śniegulska

Wyobraźmy sobie taką sytuację: widzimy, że z naszym dzieckiem coś się dzieje. Po objawach, konsultowanych z innymi rodzicami albo sprawdzanych w Internecie, dochodzimy do wniosku, że to jest depresja. Co robimy?
Proponuję o tym pomyśleć długofalowo. Jeżeli widzimy, że coś się dzieje z naszym dzieckiem, to bierzmy pod uwagę, że to mogą być różne rzeczy. Nawet jeżeli sami diagnozujemy zachowanie jako depresję, to może być tak, że młody człowiek przeżywa kryzys, który jest czymś innym niż depresją. Kryzysy są wpisane w nasze życie, zwłaszcza w moment rozwojowy między 12. a 17.–18. rokiem życia. Dla młodego człowieka są bardzo poważne, a ma on przecież mało narzędzi, a często też mało zasobów, żeby z nimi sobie poradzić. Kiedy widzimy, że coś się dzieje, zaszła jakaś zmiana, to choć martwimy się i czujemy niepokój, zacznijmy od interwencji rodzicielskiej: pytajmy i rozmawiajmy!

Czemu to służy?
Badania pokazują, że jeśli udzielę wsparcia osobie w kryzysie – i naprawdę to nie musi być wsparcie profesjonalne – to moje działanie może sprawić, że sytuacja kryzysu stanie się momentem wzrostu w procesie rozwojowym. Ważne jest, żeby osobę doświadczającą trudności przede wszystkim zauważyć, powiedzieć, że rozumiemy, że te trudności przeżywa, jesteśmy naprawdę ciekawi tego, co się z nią dzieje, czego w tym momencie potrzebuje, jesteśmy gotowi, żeby wspólnie się zastanowić, co można w tej sytuacji zrobić. I od tego bym zaczęła – dać znać dziecku, że widzimy, że coś się dzieje, że zachodzi w nim jakaś zmiana. Bez oceniania. I bez pakietu gotowych rozwiązań.

A nastolatek na to, że nic się nie dzieje, i nie chce gadać...
Jasne, nie od razu dziecko powie: „Tak, matko, masz rację, właśnie chciałem o tym z tobą porozmawiać”. W nim się przecież dzieje wiele różnych rzeczy. Młodzi ludzie na przykład nie mówią o trudnościach z powodu wstydu. Myślą sobie, że dorosły ma swoje problemy, a jego problemy w tym kontekście mogą wydać się błahe. I pewnie inni ludzie sobie świetnie radzą. Może być też tak, że część młodych ludzi na przykład mówi: „Nie powiem, bo ona czy on się załamie. A nie chcę mieć oprócz swojego kryzysu jeszcze kryzysu rodzica na głowie, bo nie dam sobie z tym rady”.

Jednak werbalny sygnał z naszej strony, że dostrzegamy, że coś się dzieje, i że mamy gotowość do rozmawiania, to już dużo. Można też powiedzieć: „Słuchaj, rozumiem, że to może nie być ten moment, ale będę do tego wracać, bo mnie to niepokoi”. Można ponadto zaproponować dziecku, żeby pomyślało, czy nie chce porozmawiać o tym z kimś innym niż rodzic. To może być ciocia, wujek, sąsiadka, ktoś, z kim dziecko ma dobrą relację. I nie należy się denerwować, że ono woli powiedzieć komuś innemu niż nam, tylko pamiętać o tym złożonym kontekście. Naprawdę bardzo ważne jest, żeby rozmawiać.

Czasami pomocne jest odwołanie się do doświadczenia, które często mamy ze snami. Gdy śni nam się coś trudnego, przerażającego, budzimy się w emocjach, ale gdy chcemy ten sen komuś opowiedzieć, to się okazuje trochę głupi i nie wiemy, skąd te silne emocje się wzięły. Młodym ludziom pomaga zobaczenie prawidłowości: „Kiedy komuś opowiadam, co się u mnie dzieje, to też różne rzeczy układam sobie w głowie”.

Nie z każdym kryzysem, nie z każdą trudnością od razu trzeba szukać specjalisty, bo naprawdę bardzo wiele rzeczy możemy załatwić sami, jesteśmy dostatecznie kompetentni w rozmawianiu, a nikt nie zna naszego dziecka lepiej niż my.

A gdy już wiemy, że sobie nie radzimy, i widzimy, że potrzebne jest nam konkretne wsparcie osoby, bo dziecko naprawdę wymaga pomocy, a tymczasem ono mówi, że nigdzie nie pójdzie?
Zawsze możemy pójść po pomoc. Wielu moich kolegów, ja także, pracuje w takim systemie, że zanim spotkamy się z dzieckiem, najpierw rozmawiamy z rodzicem i zastanawiamy się, co jest komu potrzebne bardziej. Bo być może potrzebna jest taka właśnie psychoedukacja rodzicielska i być może na tym poprzestaniemy, spotkamy się kilka razy z rodzicami, sprawdzimy, czy nasze propozycje zmian okażą się w domu możliwe do zastosowania, skuteczne, czy też nie. A jeśli trzeba się zaopiekować dzieckiem, to i tak spotykamy się najpierw z rodzicem, bez obecności dziecka, żeby usłyszeć jego ogląd tej sytuacji, zobaczyć, jakie zasoby ma rodzic, co może dziecku dać, a czego po prostu nie jest w stanie.

Jednak żadna terapia nie pójdzie dobrze, jeżeli osoba, która tej terapii ma doświadczać, nie wyraża na nią zgody. I czy to jest osoba małoletnia, czy osoba dorosła, to nawet świetny terapeuta nic nie wskóra, jeśli nie nawiąże dobrej relacji z pacjentem.

A gdy taki niezadowolony nastolatek jednak do pani trafia?
Zdarza się czasem, że młoda osoba przychodzi i mówi, że jest tu, bo rodzic „truje głowę”. I to jest trudny początek. Wtedy mówię, że skoro już tu jest, to zastanówmy się, czy ta godzina może zostać spożytkowana w taki sposób, który będzie dla młodego człowieka użyteczny. Często namawiam też nastolatków, żeby mi dali szansę. To znaczy, żebyśmy się spotkali trzy, cztery razy i dopiero potem wspólnie podejmiemy decyzję, czy będziemy kontynuować. Bywa, że nastolatek uzna, że takie spotkania są mu potrzebne, ale nie ze mną. I to też jest okej. Ważne, by uświadomić młodemu człowiekowi, że w trudnym dla niego momencie nic na nim nie wymuszamy, że nic nie dzieje się bez jego zgody.
A także że może spróbować takiej formy pomocy jak terapia i może się w dowolnym momencie z tego wycofać, nic w ten sposób nie tracąc.

A gdy już jest u pani w gabinecie…
To zawieramy kontrakt, który dotyczy małoletniego pacjenta i mnie. I w związku z tym kontraktem obowiązuje mnie zasada poufności, tajemnica w stosunku do tego młodego człowieka. Wyraźnie wtedy mówię jemu i jego rodzicom, że omawiane sprawy poza mój pokój nie wyjdą. Mogę opowiedzieć rodzicowi, jak oceniam postępy, rodzaj relacji z ich dzieckiem, jednak nie o tym, o czym rozmawiamy.

Ale są sytuacje, w których tajemnicę terapii muszę złamać. I o tym też uprzedzam na pierwszym spotkaniu, zarówno rodziców, jak i dziecko. To są sytuacje, kiedy pojawiają się myśli samobójcze, dziecko deklaruje, że naprawdę jest źle, i potrzebujemy nie tylko siebie nawzajem, lecz także rodzica.

Często młodzi ludzie mówią, że nie chcą, żebym przestrzegała tajemnicy wobec rodziców. Liczą, że jeśli to ja opowiem o trudnościach czy niepewnościach, to rodzicom będzie łatwiej niektóre treści usłyszeć. Zdarza się również i tak, że młody człowiek mówi: „Chciałbym czy chciałabym, żeby pani im to powiedziała. Żeby oni mnie usłyszeli”.

Czy zdarza się pani do tej rozmowy włączyć rodziców i zmienić terapię z indywidualnej na rodzinną?
Sama nie prowadzę terapii rodzinnej, ale są takie sytuacje, w których to sugeruję – gdy widzę duże korzyści. Oczywiście, co jakiś czas zapraszam rodziców, podpowiadam jakieś rozwiązania, ale to raczej psychoedukacja, a nie terapia rodzinna.

Znam przypadki, kiedy rodzice, z różnych powodów, na terapię rodzinną się nie zgadzają. I wówczas pozostaje praca z małoletnim klientem ze świadomością, że relacja z terapeutą może być wzmacniająca, ale nie przyniesie zmiany środowiska, w którym młodemu człowiekowi przyszło wzrastać.

Kiedy dobrym pomysłem może być zaproponowanie nastolatkowi terapii grupowej, rówieśniczej?
To nie jest terapia „pierwszego rzutu” w przypadku depresji. Chyba warto zacząć od spotkań indywidualnych, dobrej diagnozy, określenia celu terapii. Ale w określonych wypadkach, też jako kolejny etap, terapia grupowa może być świetna i ma potwierdzoną efektywność. Czasem usłyszenie pewnych rzeczy od grupy albo od rówieśnika twarzą w twarz ma dużo większą moc niż sprawdzenie tego z terapeutą. Depresja może być też wynikiem innego zaburzenia, na przykład neurorozwojowego. Wówczas najpierw musimy się „zaopiekować” depresją, bo to jest stan zagrożenia życia, ale po pewnym czasie możemy uznać, że warto też popracować nad tym, jak młody człowiek funkcjonuje w kontekście społecznym. Być może potrzebuje moderowanej grupy, w której poczuje się bezpiecznie i w której będzie mógł trenować umiejętności zdobyte na terapii indywidualnej.

Wspomniała pani o umowie z młodym pacjentem. Czy obejmuje ona takie sytuacje, jak spóźnianie się albo nieprzyjście do gabinetu o umówionej godzinie?
Gdy pacjent się spóźnia albo chce wychodzić wcześniej, albo przestaje przychodzić, to najpierw zastanawiam się, co się między nami dzieje. Bo być może to jest sygnał do tego, żeby sprawdzić, dopytać i coś zmienić. Na przykład terapeutę. Albo trzeba zbudować inny rodzaj kontraktu.

Gdy młody człowiek bez zapowiedzi i ważnych powodów nie dociera w ogóle na spotkanie, to sugeruję rodzicom, że powinien partycypować w kosztach, na przykład dołożyć z kieszonkowego do wizyty, za którą trzeba zapłacić, a na którą nie przyszedł. Dla mnie jest ważne, żeby konsekwencja dotyczyła dziecka, a nie tylko rodziców.

W jakim nurcie pracuje pani z młodymi ludźmi?
Pracuję w nurcie poznawczo-behawioralnym, ale są takie młode osoby, które będą potrzebować innego zupełnie podejścia – takiego, w którym ważne są: uczucia, doświadczenia, postrzeganie siebie, oglądanie schematów zachowania, oglądanie postawy wobec życia, własnych decyzji czy motywacji działania. Nieuświadomione siły mogą powodować wiele utrudniających życieobjawów. Pamiętajmy jednak, że ważne jest ocenienie potrzeb i możliwości młodego pacjenta. Dziecko może nie mieć narzędzi intelektualnych, żeby sprostać niektórym zadaniom, i poczuje się bezradne i zagubione. Wtedy prosta terapia, w której mamy różne strategie behawioralne, będzie bardziej użyteczna, bo da sposobność do tego, żeby sobie z trudnościami radzić.

Ważne, żeby zobaczyć, z jaką osobą mamy do czynienia, z jakiego ona pochodzi środowiska, jaki jest jej zasób językowy, jakie ma potrzeby, na przykład w zakresie analizowania siebie. Żeby terapia się udała, to człowiek musi wiedzieć na początku, że sobie poradzi i dostanie narzędzia, które są w zakresie jego możliwości.

Ile czasu zwykle trwa praca z dzieckiem?
Nie pokuszę się o statystyki, bo czasem wydaje mi się, że czeka nas długa terapia, a tymczasem po kilku spotkaniach wynikających z protokołu (6–12) dziecko dostaje skrzydeł i nigdy więcej się nie widzimy; albo wraca tylko na chwilę poukładać coś sobie w głowie. I na odwrót, są spotkania, które wydają się raczej krótką psychoedukacją, a w ich trakcie wychodzi coś, co wymaga dłuższej pracy. Jedna z moich superwizorek powiedziała, że jeżeli dziecko przez osiem lat żyło w lęku i przez osiem lat utrwalało różne zachowania dezadaptacyjne, to należy oczekiwać, że osiem lat będzie z tego wychodzić. Nie byłabym aż tak restrykcyjna, ale myślę, że warto uświadomić sobie, że terapia wymaga pracy, czasu i zaangażowania.

Spotkałam rodziców, którzy po dwóch spotkaniach pytali, ile to jeszcze potrwa. Czasami mam wrażenie, że dorośli przyprowadzają młodego człowieka i myślą, że to działa na takiej zasadzie, że terapeuta mu powie, jak się zachowywać, i młody człowiek nazajutrz zacznie się zachowywać i postępować właściwie – najlepiej zgodnie z oczekiwaniami rodziców. Ale to tak nie działa. Czasem to rodzice mają kłopot z wprowadzeniem zmiany i wówczas jestem tylko pomocą w tym procesie, ale też bez rodziców różne rzeczy się nie wydarzą albo będą po prostu bardzo długo trwały.

Zdarza się, i to często, że przychodzą rodzice z jakimś kłopotem i zastanawiamy się, jaki jest ich cel. Co oni by chcieli? Po czym by poznali, że ta terapia w ogóle będzie skuteczna? Oni o tym opowiadają, a potem spotykam się z młodym człowiekiem i okazuje się, że jego cel jest zupełnie inny. I wówczas jeszcze raz spotykam się z rodzicami, uprzedzając, że nie zrealizuję ich celu – na przykład nie będziemy pracować bezpośrednio nad motywacją do nauki, bo to nie zajmuje młodego człowieka w tym momencie. On ma zupełnie co innego w głowie i wiem, że dopóki się z tym nie uporamy, to ta motywacja naprawdę jest z jego punktu widzenia czymś zupełnie wtórnym. I na szczęście w większości wypadków rodzice na to się zgadzają.

Czy zdarzyło się pani kiedyś zwrócić uwagę rodzicom, że widzą dziecko zupełnie inaczej, niż powinni? Albo oczekują niemożliwego?
Muszę powiedzieć, że mam dużo zrozumienia dla rodziców i wiem, że trudno jest zobaczyć dziecko w innej optyce. Próbuję podzielić się z nimi swoimi obserwacjami i sprawdzam, czy mają na to przestrzeń, czy nie. Na ogół rodzice są ciekawi, zastanawiamy się, z czego wynikają różnice, opowiadam, co zobaczyłam, i często rodzice to przyjmują. Zdarzają mi się takie sytuacje, w których mam poczucie, że trudno mi pracować z rodzicem i rozumiem kłopot młodego człowieka. Wstydzę się tego i bardzo nad tym pracuję, bo myślę, że to nie buduje relacji. Nawet kiedy widzę, jakie błędy popełniają rodzice, to doceniam fakt, że jednak szukają pomocy, widzą, że coś nie działa, że dziecko się męczy. Że się starają, na ile mogą, potrafią i na ile rozumieją.

Czasami rodzice przychodzą do mnie w złym stanie, bo dźwigają na barkach duży ciężar. Proszę pamiętać, że większość z nas, wchodząc w rolę bycia rodzicem, oczekuje jednak jakiegoś sukcesu. Nie zakładamy, że rola rodzica będzie tylko źródłem cierpienia i niepowodzeń. Chcemy być dobrym rodzicem, który jest zadowolony z tego, jakie ma dziecko i jaki on sam jest w roli jego opiekuna. A czasami bywa naprawdę trudno, nie tylko ze względu na rodzica, ale też ze względu na pewną konstrukcję dziecka, które im przyszło pielęgnować i doprowadzić do dorosłości. I takim rodzicom należy się wsparcie.

Magdalena Śniegulska dr nauk humanistycznych w zakresie psychologii, psychoterapeutka. Zajmuje się psychologią rozwojową dzieci i młodzieży, zaburzeniami zachowania i interwencją kryzysową. Członek m.in. Polskiego Towarzystwa Terapii Poznawczo-Behawioralnej oraz Polskiego Towarzystwa Psychologicznego

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze