1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Zmęczona, sfrustrowana, bez ochoty na seks. Co robić, gdy rola matki cię wykańcza?

Zmęczona, sfrustrowana, bez ochoty na seks. Co robić, gdy rola matki cię wykańcza?

Objawów wypalenia macierzyńskiego nie powinnyśmy ignorować - nie staniemy się w ten sposób lepszymi matkami, wprost przeciwnie (Fot. Getty Images)
Objawów wypalenia macierzyńskiego nie powinnyśmy ignorować - nie staniemy się w ten sposób lepszymi matkami, wprost przeciwnie (Fot. Getty Images)
Coraz częściej i głośniej mówi się o wypaleniu zawodowym, jednak kobiety nadal niechętnie się przyznają, że przerasta je wypełnianie roli matki. Psycholożka Sheryl Ziegler, autorka książki „Wypalenie macierzyńskie”, uświadamia, że ignorowanym winowajcą jest chroniczny stres.

Spis treści:

  1. Objawy wypalenia macierzyńskiego
  2. Przyczyny wypalenia macierzyńskiego
  3. Jak radzić sobie z wypaleniem macierzyńskim?
  4. Praktyczne metody walki z matczynym wypaleniem

Doskonale pamiętam dzień, w którym wiozłam moją ukochaną Małą P. do żłobka. Skończyła zaledwie sześć miesięcy, a ja postanowiłam wrócić do pracy na pół etatu. Nikt z mojego otoczenia nie komentował wprawdzie wprost tej decyzji, usłyszałam jednak wiele uwag z gatunku: „Ojej, jaka szkoda, że musisz oddawać w obce ręce takie maleństwo. Każda matka miałaby z tym problem, no ale cóż, skoro nie masz innego wyjścia. Oby nie chorowała…”.

Tyle że ja miałam inne wyjście. Choć Małą (teraz już całkiem dużą) P. kochałam całą sobą, całą sobą czułam też, że dla własnej psychicznej higieny potrzebuję kontaktu z umysłami dorosłych ludzi. A Mała P. nie tylko ani razu nie zachorowała, ale okazała się też mistrzynią kontaktów społecznych. W żłobku, a potem w przedszkolu, odnalazła się doskonale, a ja po kilku godzinach rozłąki marzyłam tylko o tym, by tarzać się z nią popołudniami po podłodze i z radością robić z nią wszystkie te rzeczy, które się robi z maluchami. Bez poświęcania się „w imię dobra dziecka”. Czy miałam po prostu szczęście? Nie wiem. Może tylko dałam sobie do niego prawo? Jest spora szansa, że gdybym wówczas postąpiła inaczej, stałabym się wzorcową adresatką książki amerykańskiej psycholożki Sheryl Ziegler „Wypalenie macierzyńskie”. Choć nie dotknęło mnie ono osobiście, jestem przekonana, że ta książka to lektura profilaktyczna dla wszystkich kobiet matek, które chcą żyć w harmonii ze sobą, być całym człowiekiem, zamiast redukować się ogromnym kosztem tylko do jednej ze swoich ról. Wcale nie chodzi o to, że wszystkie mamy powinny jak najszybciej wrócić do pracy – to tylko mój przykład. Chodzi o to, by każda potrafiła popatrzeć na siebie z troską i uważnością, i dzięki dobrym praktykom, jakie proponuje autorka, znaleźć własną drogę do rodzicielskiego spełnienia.

Objawy wypalenia macierzyńskiego

By móc się zmierzyć z macierzyńskim wypaleniem, trzeba zauważyć, że ono nas dotyczy. To wcale nie jest łatwe, bo wiele matek – nawet za cenę własnego zdrowia i samopoczucia – będzie swoje ogromne przemęczenie ukrywać. Nawet nieświadomie, w przekonaniu, że inne kobiety radzą sobie w tej roli lepiej. Wyłuskują z otoczenia w dużej mierze fałszywe wzorce matek ogarniaczek, które spełnione zawodowo, zadbane, z niegasnącym entuzjazmem tropią nowinki ze świata rodzicielstwa, nie ustępując na krok w żadnej ze swoich ról. Utrzymanie fasadowego wizerunku tej, która z dumą jedną ręką pcha przed sobą wózek z uśmiechniętym maluchem, w drugiej zaś dzierży 100 balonów i żadnego nie wypuszcza, to wydatek całego ogromu energii, o której odnawialność nie dbamy, bo na regenerację nie ma już czasu. Są kobiety, które przyjmują to z pokorą, zaciskają zęby, by przetrwać, a z tyłu głowy kołacze się myśl: „To nie będzie trwało wiecznie, przecież dzieci kiedyś będą duże, wtedy odpocznę”. Przeczekujemy, a wypalenie macierzyńskie trawi nas w najlepsze.

Wyczerpanie rolą matki nie musi wyglądać tak jak na amerykańskich sitcomach: potargana kobieta w poplamionym T-shircie, z podkrążonymi oczami i niemowlakiem pod pachą, odkurza mieszkanie, nogą zamyka piekarnik, a w międzyczasie do telefonu trzymanego uchem i barkiem żali się koleżance, że ma wszystkiego dość. Sheryl Ziegler przywołuje bardziej subtelne sygnały: wybudzasz się w nocy, a sen cię nie regeneruje; jadasz niezdrowo; ciągle boli cię głowa albo kręgosłup. A gdy dziecko jest chore, chorujesz i ty, tylko dłużej i poważniej. Seks przestał dla ciebie istnieć. Do przyjaciół wysyłasz krótkie SMS-y, nie masz czasu ani ochoty na rozmowy. Jesteś roztargniona, zdarza ci się podnosić głos, warczeć, a nawet krzyczeć na dzieci i partnera. Rzadko masz dobry humor, a spędzanie czasu z rodziną już dawno przestało być przyjemnością.

Wyczerpana tym kołowrotkiem czasami żałujesz, że w ogóle zdecydowałaś się zostać matką. Obwiniasz o swój stan wszystkich wokół, a przez pół dnia marzysz tylko o tym, żeby wieczorem wypić spokojnie lampkę wina. Albo nawet trzy… Tak, to właśnie JEST wypalenie macierzyńskie.

Przyczyny wypalenia macierzyńskiego

Psycholożka zebrała historie kobiet, które właśnie tak czują się w roli matek. Jedna z nich mówi: „Nie znam żadnej innej matki, która zawsze czuje się tak beznadziejnie. Wszystkie wydają się takie pozbierane, szczęśliwe, opanowane. Nawet jeśli czasem przyznają, że jest im ciężko, zaraz obracają to w żart”. Poczucie osamotnienia na polu walki, jakim okazuje się macierzyństwo, to niejedyna cecha, która łączy wypalone kobiety. Autorka wskazuje też inne wspólne dla wielu zmęczonych mam wzorce – poczucie winy, wstydu, żalu i zwątpienia. „Potrzebuję pomocy natychmiast” – mogłyby chórem powiedzieć wszystkie bohaterki.

Można szukać pocieszenia i otuchy na forach internetowych albo w mediach społecznościowych. Ale zwykle pod postami dotyczącymi macierzyńskiego wypalenia pojawiają się komentarze, w których czuć wyraźny dwugłos. Oprócz: „Mam to samo”, przeczytasz też krytyczne i hejtujące uwagi często matek z poprzedniego pokolenia, które poczucie macierzyńskiego wypalenia nazwą zwyczajnym lenistwem, przewrażliwieniem i fanaberią, bo przecież: „Nasze matki jakoś dawały radę i się nie skarżyły, a miały trudniej. Nie narzekaj, tylko się ciesz, że w ogóle masz dziecko, bo to najcenniejsze, co cię w życiu spotkało!”, a w wersji hejterskiej: „Trzeba było nie rodzić dzieci, a nie teraz narzekać! To nie jest obowiązek”. Biorąc do serca takie komentarze, odbierasz sobie prawo do czucia się tak, jak się czujesz. I jak masz prawo się czuć. Zamiast pozwolić się zdegradować do roli „złej matki”, lepiej ustalić jak najszybciej, co spowodowało, że jesteś w takim stanie.

Ziegler przywołuje wiele możliwych przyczyn wypalenia. Jedną z nich jest perfekcjonizm i branie wszystkiego na siebie, a w efekcie nadopiekuńczość, która nikomu nie służy, a której często nie zauważamy. Matka helikopter nadlatuje zawsze, gdy jest (we własnym mniemaniu) potrzebna. Błyskawiczna i niezawodna, gotowa do działania – i gdy chodzi o rozbite kolano, i gdy dojdzie do awantury w piaskownicy, i gdy pasta do zębów nie chce się dać wycisnąć z tubki. Prawie już opanowała bilokację. Choć pada ze zmęczenia, melduje się jednocześnie na dwóch posterunkach i niczym najlepszy komendant załatwia sprawy, oczywiście na szóstkę.

Wyczerpanie powoduje też ciągły pośpiech – rzecz często do wyeliminowania przy drobnych zmianach organizacyjnych. Kolejna możliwa przyczyna to brak grupy wsparcia – także w postaci innych kobiet, których bliska obecność jest bezcenna w procesie wychowawczym. Tak naprawdę jednak głównym winowajcą jest chroniczny stres, nawet nie sam w sobie, bo przecież nie da się go uniknąć – raczej brak umiejętności rozładowywania napięcia. Autorka książki podkreśla, że w stanie wypalenia napięcie po każdym stresującym zdarzeniu utrzymuje się nieproporcjonalnie długo, więc w rezultacie czujesz się kompletnie wyczerpana. Ustalenie przyczyn tego stanu to konieczny krok, by móc zacząć działać.

Jak radzić sobie z wypaleniem macierzyńskim?

Działanie nie polega wcale na tym, by wywrócić swoje życie do góry nogami i z dnia na dzień stać się spokojną, pełną harmonii matką spełnioną. To jest proces, który wymaga w pierwszej kolejności uważnej samoobserwacji – siebie, swoich reakcji, swojego stosunku do sfery zawodowej, najbliższego otoczenia, relacji z partnerem, rodziną, dziećmi, innymi matkami, ale także organizacji czasu czy finansów. Przede wszystkim jednak trzeba zrozumieć i uznać, że wypalenie nie jest zjawiskiem systemowo wpisanym w macierzyństwo. Bycie matką nie musi tak wyglądać, a jeśli wygląda, to znaczy, że coś gdzieś pękło i to pęknięcie trzeba zlokalizować.

Prowadząc przez kolejne elementy macierzyńskiego krajobrazu na przykładach historii kobiet zmagających się z wypaleniem macierzyńskim, psycholożka nie pokazuje palcem, co trzeba zmienić. Każda z nas potrzebuje bowiem przyjrzeć się panoramie własnego życia sama, korzystając z konkretnych pytań z książki. Pozwalają one zajrzeć do obszarów, które budują nasze rodzicielstwo, i dostrzec, gdzie i jakie mamy deficyty.

Te obserwacje nie zawsze będą przyjemne, ale tylko one mogą pomóc wyłapać, co nie do końca działa dobrze. To mogą być drobiazgi, jak źle zaplanowany poranek, który zaowocował silnym stresem, a potem na zasadzie domina poszły za nim kolejne poranki i naznaczyły napięciem cały tydzień. Odstawianie przyjaźni na boczny tor, bo „teraz jest czas, w którym trzeba zająć się dziećmi”, też przyczynia się do wypalenia, bo w izolacji dziczejemy i zaczynamy zjadać własny ogon. Może być też i tak, że do wypalenia doprowadziły poważniejsze problemy, jak potrzeba nadmiernej kontroli nad otoczeniem, niezdrowa rywalizacja i porównywanie się z innymi matkami, które „mają lepiej”, problemy komunikacyjne w relacji z partnerem, nadmierne względem niego oczekiwania lub przeciwnie – nieumiejętność proszenia o pomoc.

Praktyczne metody walki z matczynym wypaleniem

Sheryl Ziegler zaprasza do wiwisekcji i introspekcji pod hasłem: „Obejrzyj to, co dzieje się w tobie i wokół ciebie, a potem dowiedz się, co możesz zmienić i jak, by w roli mamy było ci po ludzku lepiej”. Propozycje gotowych rozwiązań, tego, co możesz zrobić, by zatroszczyć się o siebie, autorka zamyka w postaci „recept dla wypalonej mamy”. To, które z nich wykorzystasz, jest twoim wyborem.

Uporządkuj te sfery swojego życia, które cię deprymują. Wobec przytłoczenia codziennymi obowiązkami dobrym rozwiązaniem może być przekonać samą siebie, że nikomu nie stanie się krzywda, a ty nie dopuścisz się karygodnego zaniedbania, jeśli dzieci czasem zajmą się sobą i pozwolą mamie od siebie odpocząć. Świat się nie skończy, jeśli raz na jakiś czas dziadkowie zabiorą je do siebie, nawet jeśli na kolację zjedzą pączki. Pewnie, że wolałabyś, by jadły więcej warzyw, ale niech te pączki będą aktem odpuszczenia sobie, a nagrodą – wolny czas dla ciebie. Nie szukaj tego, co najlepsze, tylko tego, co wystarczająco dobre dla twojej rodziny. Może zamiast przez sześć godzin wertować Internet, by znaleźć najlepsze w mieście zajęcia aikido dla pięciolatków, wystarczy zapisać dziecko na zajęcia sportowe w pobliżu, a w zyskanym czasie poczytać książkę albo wyjść na kawę z koleżanką, dla której od porodu, czyli już od pięciu lat, nie znalazłaś 30 minut?

Powtarzaj sobie jak mantrę, że nie musisz wszystkiego robić sama. Jeśli dzieci wychowujecie razem z partnerem, pozwól mu się angażować w prace domowe – naprawdę nie tylko ty dasz radę poukładać naczynia w zmywarce. Ten krzywo włożony kubek nie jest wart kryzysu w waszej relacji. Docenianie zamiast krytykowania to ważny aspekt właśnie twojego dobrostanu i kolejna odsłona sztuki odpuszczania, na której możesz tylko zyskać. Zresztą nie tylko ty. Wypalenie macierzyńskie rzutuje na wszystkich – na partnera, na dzieci, na bliskich, na przyjaciół. W tym stanie budowanie zdrowych i wartościowych więzi z kimkolwiek jest po prostu niemożliwe. Ty płacisz najwyższą cenę, ale do rachunku dorzucają się wszyscy wokół.

Na kartach tej książki jak dobry duch przewija się hasło kobiecej solidarności, ale takiej na jasnych i włas­nych zasadach. Zbuduj swoją wioskę lub przyłącz się do jakiejś – proponuje autorka. Więzi są jedną z najważniejszych składowych dobrostanu, także w kontekście satysfakcji z macierzyństwa.

„Od końca XIX wieku badacze wykazali związek słabych więzi społecznych z niemal wszystkimi chorobami, od gruźlicy po schizofrenię czy alkoholizm” – to zdanie z książki nie jest straszakiem, ale zachętą do formowania wspierających społeczności, na przykład zjednoczonych kobiet matek, także w przestrzeni Internetu, ale tylko pod wspierającymi hasztagami: #wypalonamama, #ruchwypalonychmam, #budujęswojąwioskę. Po co? By wyjść z bańki samotnego i przytłaczającego macierzyństwa. By w gronie innych kobiet, które czują to samo, przekonać się, że szczęśliwe macierzyństwo to nie to lukrowane z reklam przecierów w słoiczkach dla dzieci, które te oczywiście zawsze zjadają ze smakiem i niegasnącym rozkosznym uśmiechem. Szczęśliwe macierzyństwo jest procesem, w którym liczy się gra zespołowa. Solo wypalisz się na pewno.

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze