1. Zwierciadlo.pl
  2. >
  3. Psychologia
  4. >
  5. Odejmuj zamiast dodawać i zobacz, co się stanie

Odejmuj zamiast dodawać i zobacz, co się stanie

Choć instynkt nakazuje nam dodawać: rzeczy, działań, pomysłów, warto rozważyć odwrotne działanie. Często najlepsze efekty przynosi właśnie odejmowanie! (Fot. Fuse/Getty Images)
Choć instynkt nakazuje nam dodawać: rzeczy, działań, pomysłów, warto rozważyć odwrotne działanie. Często najlepsze efekty przynosi właśnie odejmowanie! (Fot. Fuse/Getty Images)
Lubimy dodawać. W większości sytuacji, wcale niekoniecznie wielkich problemów do rozwiązania, raczej dokładamy: działań, spotkań, przedmiotów, kroków mających przybliżyć nas do celu. Wydaje nam się, że im więcej zrobimy, tym lepszy osiągniemy efekt. A gdyby tak, na przekór schematowi, do którego przyzwyczajony jest nasz mózg, zacząć odejmować?

Gdyby pokusić się - w ramach eksperymentu - o przegląd swoich działań zaledwie w ciągu jednego dnia, większość z nas doszłaby do wniosku, że faktycznie wolimy stawiać plusy zamiast minusów. Na kanapkę dokładamy dodatki, bo taka jedno- czy dwuskładnikowa wydaje się nam zbyt skromna. Niech będzie na bogato! Z pielęgnacji twarzy robimy piętrowy rytuał, bo krem to za mało, jeszcze serum, tonik, hydrolat i parę innych cudownych produktów. Sam film na wieczór nie wystarczy - by uczta była pełna, dodajemy orzeszki. Albo lody. A najlepiej lody i orzeszki!

Wcale nie chodzi tylko rozbuchany konsumpcjonizm. Wierzymy, że gdy mamy problem, lepiej poradzić się pięciu osób niż dwóch, a żeby ważny projekt w pracy udał się na celujący, potrzeba dziesięciu spotkań zespołu - im więcej, tym lepiej. Instalujemy kolejne aplikacje w telefonie, by podkręcić swoją wydajność i skuteczność, wchodząc do mieszkania po pracy, włączamy telewizor - niech coś gra w tle, po co tak siedzieć w ciszy, nawet rozmawiając z kimś, zupełnie nieświadomie dodajemy do konwersacji wyjątkowo frustrującą dla rozmówcy czynność - jednocześnie zerkamy w telefon. Nie wspominając już o tym, że w każdy dzień pakujemy maksymalną ilość zadań, tak, że nasza lista "to do" pęka w szwach, a my padamy z wyczerpania. Czy naprawdę koniecznie musimy dodawać kolejne piętra do tortu, który i tak już jest imponujący?

Czytaj także: Jesteśmy przebodźcowani i doświadczamy stresu informacyjnego, bo sami sobie to robimy

Z Thomasem Edisonem, genialnym wynalazcą, wiąże się zabawna anegdota. Otóż podobno naukowiec wykazywał się niezwykłą kreatywnością nie tylko w swoim laboratorium, ale także w procesach rekrutacyjnych. Gdy chciał zatrudnić nowego pracownika na stanowisko asystenta badawczego, w ramach rozmowy kwalifikacyjnej częstował go... zupą, po czym bacznie obserwował jego reakcję. Brał pod uwagę wyłącznie tych kandydatów, którzy spróbowali zupy, zanim sięgnęli po sól czy pieprz. Tych, którzy doprawiali potrawę, zanim jej skosztowali, odprawiał z kwitkiem. Twierdził, że ludzie, którzy automatycznie zakładają cokolwiek, w tym przypadku to, że zupa na pewno jest niedosolona czy za mało pikantna, mają tendencję do zabijania innowacji. Potrzebował współpracowników, którzy będą kwestionowali własne bezmyślne nawyki i automatyzmy, a takim właśnie jest bezrefleksyjne dodawanie, któremu bardzo często całkiem nieświadomie hołdujemy.

Dokładka z automatu

Badanie przeprowadzone w 2021 r. przez naukowców z Wydziału Inżynierii i Nauk Stosowanych Uniwersytetu Wirginii pokazało, że bardzo rzadko patrzymy na sytuację, jakikolwiek obiekt lub pomysł, który wymaga poprawy, i dochodzimy do wniosku, że najlepszym pomysłem będzie coś odjąć. Usunięcie czegokolwiek nie wydaje się nam dobrym rozwiązaniem, a już na pewno nie pierwszym, jakie przychodzi nam do głowy. Prawie zawsze dodajemy jakiś element, niezależnie od tego, czy to faktycznie pomaga, czy nie. Choć lubimy powtarzać, że "mniej znaczy więcej", najczęściej są to puste słowa, bo nawet z nimi na ustach radośnie dodajemy dalej! Ulepszanie przez odejmowanie zupełnie nas nie przekonuje.

Grupa naukowców reprezentujących inżynierię i nauki behawioralne postanowiła przeprowadzić serię eksperymentów, by odpowiedzieć na pytanie, dlaczego preferujemy rozwiązania addytywne (z ang. add, dodawać), a ignorujemy subtraktywne (z ang. subtract, odejmować), czyli, mówiąc bardziej po ludzku - dlaczego uporczywie dosalamy tę zupę przed spróbowaniem. "Pomysły addytywne przychodzą do głowy szybko i łatwo, a pomysły subtraktywne wymagają większego wysiłku poznawczego. Tymczasem ludzie często działają szybko i pracują z pierwszymi pomysłami, które przychodzą im do głowy" - wyjaśnił profesor nadzwyczajny Benjamin Converse, współautor badania. Okazuje się więc, co dość paradoksalne, że odejmowanie jest trudniejsze, a my przecież nie lubimy utrudniać sobie życia, więc dodajemy, co - znów paradoksalnie - wszystko komplikuje...

Czytaj także: 10 sposobów, które pomagają walczyć z uczuciem przytłoczenia

Tę tendencję wiele z nas miało okazję obserwować w pracy. Gdy przychodzi nowy menedżer i zaprowadza porządki w organizacji, zwykle rozwiązania, które proponuje, by "działo się lepiej i skuteczniej", dotyczą właśnie dodawania. Według naukowców w takiej sytuacji zwykle mniej niż 10% proponowanych ulepszeń wiąże się z zabraniem czegoś (no, chyba że chodzi o redukcję etatów, co niektórym przychodzi aż zbyt łatwo, za to wiąże się z dodawaniem obowiązków tym pracownikom, którzy pozostają na stanowiskach). "Niewielki wskaźnik odejmowania w naszym badaniu nad doskonaleniem organizacyjnym nie był przypadkiem. Zaobserwowaliśmy podobnie niskie wskaźniki odejmowania w przypadku wielu zadań. Aby poprawić powtarzający się fragment tekstu, niewielu uczestników opracowało edycję z mniejszą liczbą słów. Aby poprawić przeładowany plan podróży, niewielu usunęło wydarzenia, aby móc delektować się tymi, które pozostały. Niezależnie od tego, czy ludzie zmieniali idee, sytuacje czy przedmioty, dominującą tendencją było robienie tego poprzez dodawanie" - komentują wyniki badania jego autorzy, co pokazuje, że dodawać kochamy, niezależnie od tego, co robimy - pracujemy, gotujemy, spędzamy urlop, tworzymy.

Autorzy badania sprawdzili tę ludzką skłonność na serii eksperymentów, których efekty są zaskakujące. Oto w jednym z testów pokazano uczestnikom wzory siatki, podobne do zeszytu w kratkę. Cztery kwadraty wypełnione były mniejszymi zielonymi kwadracikami tworzącymi wzór. Zadanie polegało na tym, by przestawić zielone kwadraciki wewnątrz tak, by wszystkie cztery kwadraty były symetryczne. Można to było zrobić na dwa sposoby: dodając zielone kwadraty w odpowiednich miejscach, co wymagało 12 kliknięć myszką, albo usuwając te zbędne, do czego potrzeba było jedynie czterech kliknięć. Zdecydowana większość uczestników odruchowo i instynktownie wybrała rozwiązanie polegające na dodawaniu, choć przecież było ono bardziej czaso- i pracochłonne! Odejmowania w pierwszym odruchu po prostu nie wzięli pod uwagę...

Skąd ta niechęć do odejmowania?

Wolimy dodawać po pierwsze dlatego, że do tego przyzwyczailiśmy mózg, zatem właśnie rozwiązania addytywne podsuwa nam on jako pierwsze, nawet jeśli odjęcie czegoś zajęłoby mniej czasu i było skuteczniejsze. Działamy na autopilocie, bo wybieramy przetarte ścieżki. Druga rzecz jest taka, że podejmowanie decyzji w stanie rozproszenia uwagi również sprzyja zaniedbywaniu odejmowania jako najlepszego z dostępnych rozwiązań, a żyjemy w pośpiechu, więc i z koncentracją miewamy kłopot. Kolejnym powodem, dla którego to robimy, jest widoczność naszych działań. Nie widzimy tego, co zostało odjęte, nawet jeśli właśnie dzięki temu efekt końcowy jest świetny. Gdy coś dodamy, będzie to naoczny dowód naszego wysiłku, zaangażowania - myślimy. Także dlatego nie lubimy skracać swoich tekstów, wyrzucać slajdów z prezentacji, gdy tymczasem właśnie na takich zabiegach nasza praca mogłaby zyskać. Gdy ktoś ocenia rezultaty naszej pracy widzi to, co jest, a nie to, czego nie ma, choć często właśnie ów brak często odpowiada za sukces.

Kolejny potencjalny powód pomaga zrozumieć teoria perspektywy opracowana przez laureata Nagrody Nobla Daniela Kahnemana i psychologa Amosa Tversky'ego, której ważny aspekt stanowi awersja do strat. Mówiąc najprościej, zgodnie z tą teorią ból strat odczuwamy silniej niż przyjemność z zysków. Odejmowanie jest w pewnym sensie stratą, a nasza psychologiczna niechęć do strat jest silniejsza niż chęć zysku.

Skoro odejmowanie ma mnóstwo plusów, jak wprowadzić je w życie? Naukowcy odkryli, że już samo przypomnienie uczestnikom eksperymentów, że mogą rozważyć odejmowanie jako opcję w poszukiwaniu rozwiązania, przynosiło pozytywne efekty. Wystarczy więc po prostu uświadomić sobie, że tak można: zaplanować mniej atrakcji w czasie urlopu, zamiast dodawać kolejne do wakacyjnej listy, odchudzić nieco kalendarz z nieproduktywnych spotkań i wyjazdów służbowych, wykasować z telefonu zbędne aplikacje i nie sprawdzać skrzynki mailowej tuż po przebudzeniu (tak, to też jest dodawanie!).

Może czas, by naczelną maksymę brzytwy Ockhama: „Nie należy mnożyć bytów ponad potrzebę” zacząć wprowadzać w swoim codziennym życiu kroczek po kroczku?

Share on Facebook Send on Messenger Share by email
Autopromocja
Autopromocja

ZAMÓW

WYDANIE DRUKOWANE E-WYDANIE
  • Polecane
  • Popularne
  • Najnowsze